Chrześcijańska UE – tak, czy nie? Kraje Starego Kontynentu coraz mniej łączy już wiara chrześcijańska

Wspólną cechą państw, które zapoczątkowały Unię Europejską, nie był ten sam język, ale silnie jednocząca je wiara chrześcijańska – zauważa „Hispanidad”. Obecnie nie tylko Francja, Niemcy, Holandia, Belgia, Luksemburg i Włochy, ale również pozostałe kraje Starego Kontynentu nie są już tymi samymi krajami, co w 1950 roku. I nie chodzi tylko o to, że są zdechrystianizowane.

Dziś Europa zjednoczona jest w ramach konsensusu Nowego Porządku Świata. Odwracane są wszelkie wartości – zło jest przedstawiane jako dobro, a dobro jako zło.

W Europie lat 50. Europejska Partia Ludowa była chrześcijańsko-demokratyczną, ponieważ broniła chrześcijańskich praw i demokracji. Od konserwatystów różniła się tym, że jej politycy zajmowali się „wartościami”, będącymi niczym innym, jak wartościami chrześcijańskimi. Ważne więc były prawa podstawowe, pierwsza generacja praw, tj. prawo do życia i naturalnej rodziny, istotna wolność religijna.

Konserwatyści natomiast opowiadali się jedynie za potęgą rynków. Czasem, też za nacjonalizmem w różnych jego obliczach.

Ci jednak, którzy obecnie reprezentują nową chrześcijańską demokrację, przypominają dawnych konserwatystów. Zniknęły ideały, pozostało zarządzanie. Oddzielają oni wiarę w Chrystusa od swoich działań politycznych. W kościele są katolikami, a na ulicy demokratami. Ignorują wiarę tylko po to, by jawić się centrowymi i postępowymi. To swoista schizofrenia. W efekcie, po prawej ich stronie pojawiła się „skrajna prawica” i to nie zawsze katolicka lub mająca katolickie skrzydło. To m.in.: Le Pen we Francji, Prawo i Sprawiedliwość w Polsce, Orbán na Węgrzech, Meloni we Włoszech, czy hiszpański Vox. To samo dotyczy też Holandii, Austrii, Słowenii czy Słowacji.

Partie te powstały po tym, jak demokracja zdradziła swoje chrześcijańskie zasady. Jednak nikt nie chce być nazywany lub identyfikowany jako chrześcijańska socjaldemokracja. To się kojarzy z czymś „ultra”. Tymczasem żaden nowoczesny Europejczyk nie chce być kojarzony z ultraprawicą. Tacy, niczym nieskrępowani przywódcy polityczni podobają się wielu ludziom. Ryzyko pojawia się wówczas, gdy ci przywódcy nie są chrześcijanami, ale prawdziwymi konserwatystami, bez chrześcijańskich wartości. Dużo bezpieczniejsza jest więc chrześcijańska demokracja.

Źródło: Nowy Świat 24

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama