Donald Trump tworzy historię

“Każde życie przynosi ze sobą miłość”, “Razem jesteśmy głosem tych, co mówić jeszcze nie mogą”, “Wszyscy tutaj rozumiemy tę odwieczną prawdę, że każde dziecko to drogocenny, święty dar od Boga”. Tymi słowami Trump osobiście przemówił w Waszyngtonie do obrońców życia na corocznym Marszu dla Życia.

To wydarzenie bez precedensu i jednoznacznie oceniane w USA jako historyczne wsparcie dla ruchów pro - life w Ameryce. Dotychczas przemówienia prezydentów podczas kolejnych marszów dla życia w Waszyngtonie były jednie transmitowane z Białego Domu. Jeśli do tego dodać, że Trump ustanowił dzień 22 stycznia Narodowym Dniem Świętości Życia, a wcześniej pozbawił środków publicznych Planned Parenthood to bez wątpienia można stwierdzić, że bezbronne, nienarodzone dzieci oraz ruchy pro - life w Ameryce zyskały bardzo silne wsparcie.

Kto jest radykałem?

Marsz dla Życia odbywa się co roku w rocznicę decyzji Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych w sprawie Roe v.Wade, która prawnie usankcjonowała dopuszczalność aborcji na życzenie w USA. Szerzej pisaliśmy o tym w artykule:

https://opoka.news/prezydent-trump-osobiscie-na-marszu-dla-zycia

W tym roku marsz odbył się po raz czterdziesty siódmy i z pewnością zostanie na długo zapamiętany. Prezydent Trump, jako pierwszy prezydent w historii USA, pojawił się osobiście i wygłosił przemowę do zgromadzonych tłumów. Jest to o tyle istotne, że w Ameryce trwa batalia prawna wokół aborcji pomiędzy jej zwolennikami, silnie wspieranymi przez sieć klinik aborcyjnych Planned Parenthood oraz ruchami pro - life. Po stronie życia silnie i jednoznacznie opowiedział się urzędujący prezydent.

Donald Trump stoi w obliczu impeachment'u, którą to procedurę forsują polityczni przeciwnicy prezydenta. Dlatego w wygłoszonej przemowie nie zabrakło aluzji do działań Demokratów. Trump mówił do zgromadzonych, że stał się obiektem ataków politycznych, bo "prowadzi walkę właśnie w imieniu obrońców życia". Nazwał stanowisko Demokratów w sprawie aborcji "radykalnym i skrajnym" i przypomniał, że "pierwszym prawem zapisanym w Deklaracji Niepodległości jest prawo do życia." To niezwykle ważne, bo ponownie ustawia sprawę ochrony życia na płaszczyźnie norm prawa stanowionego i ich obrony przed nieuprawnionym atakiem zwolenników tzw. "praw reprodukcyjnych".  

Dotąd dyskusję prowadzono głównie z pozycji powinności moralnych, które wywodzono z nakazów religijnych, którym przeciwstawia się "nowoczesne prawo do aborcji".

Walka o głosy

Trudno nie dostrzec, że aktywność i przekaz Trumpa jest precyzyjnie kierowany do kobiet i młodych Amerykanów. Wszak trwa kampania wyborcza, która wyłoni na jesieni tego roku prezydenta na kolejną kadencję. Jak pokazują badania, 18% Amerykanów uważa aborcję za nielegalną w każdej sytuacji, zaś 46% definiuje siebie jako "pro-life", czyli uznaje aborcję za nielegalną "w większości przypadków". 

Jednocześnie wśród młodych kobiet w Ameryce coraz powszechniej aborcja uznawana jest za słabość i wyraz bezradności kobiet. A silna kobieta chce i może stanowić o przyszłości swojej i swoich dzieci. Tylko kobiety słabe uciekają od życia i wyzwań przyszłości. To do tych kobiet zwracał się specjalnie w swoim przemówieniu Trump prosząc by wykorzystały "swój głos", aby walczyć z aborcją. 

Wygląda na to, że dla konserwatystów tegoroczne wybory w USA to rzeczywiście walka o wielką stawkę. Podczas marszu mówiono o "momencie pędu", który albo uda się zachować i przyniesie dalsze pozytywne zmiany w społeczeństwie w zakresie ochrony życia albo też wygaśnie i wszystko to, co osiągnięto zostanie odwrócone. Trump w tej batalii staje się na naszych oczach kluczową postacią, niezależnie od kontrowersji, które wzbudza innymi swoimi decyzjami.

Dariusz Stępień, Fundacja Opoka


« 1 »

reklama

reklama

reklama