Rosja rekrutuje młodych Irakijczyków do wstępowania w szeregi jej armii i walki na froncie w Ukrainie – poinformowała w środę agencja AFP, powołując się na wyniki przeprowadzonego śledztwa. Obywatele Iraku kuszeni są wizją dobrych zarobków, a także możliwością zdobycia rosyjskiego paszportu.
Do rekrutacji wykorzystywane są media społecznościowe, takie jak TikTok i Telegram, których twórcy zapewniają pomoc potencjalnym arabskim rekrutom – nie tylko z Iraku, ale również Syrii, Egiptu i innych państw. Oferty na Telegramie dopasowane są do młodszych odbiorców, którym obiecuje się korzystne warunki finansowe. Obejmują one miesięczną pensję w wysokości czterokrotności wypłaty w irackiej armii, czyli 2800 dolarów, oraz jednorazową wypłatę po wstąpieniu do sił zbrojnych Rosji w wysokości do 20 tys. dolarów. Oprócz tego Irakijczykom oferuje się m.in. rosyjskie paszporty, ubezpieczenia czy emerytury.
Twórcy takich kont zapewniają kompleksową pomoc, związaną z załatwieniem podróży i wiz na wyjazd do Rosji oraz wstąpieniem tam do wojska. Udostępniają też gotową listę ważnych terminów wojskowych po rosyjsku, takich jak: „amunicja się skończyła”, „misja wykonana”, „mamy ofiary” i „samobójczy atak dronów”. Nie brakuje również kont oferujących inne podobne usługi, w tym pomoc w przesyłaniu zarobionych pieniędzy rodzinom w Iraku.
Agencja zauważyła, że podobne metody były wcześniej wykorzystywane przez Rosjan w celu rekrutacji młodych mężczyzn z krajów Azji Środkowej i Południowej oraz z Kuby.
AFP udało się również skontaktować z jednym z irackich mężczyzn, który wyjechał do Rosji i wstąpił do jej armii, a teraz zamieszcza w sieciach społecznościowych wpisy chwalące swój wybór oraz zachęca i rekrutuje inne osoby do pójścia w jego ślady.
„Dajcie mi irackiego żołnierza i rosyjską broń, a wyzwolimy świat spod zachodniego kolonializmu” – oświadczył w jednym z postów.
Abbas Hamadullah, używający pseudonimu Abbas al-Munaser, jest jednym z irańskich mężczyzn, którzy zaciągnęli się do armii i walczą na froncie w Ukrainie. Choć początkowo nie był to jego plan i zamierzał udać się dalej do Europy, to liczne billboardy, zachęcające do służby w rosyjskiej armii, skłoniły go do podjęcia tej decyzji.
„Nie chodzi o Rosję ani Ukrainę. Moim priorytetem jest rodzina” – przyznał, oceniając, że w Iraku nie ma przyszłości.
Munaser wstąpił do rosyjskiej armii w 2024 r. i już otrzymał rosyjski paszport. Jest zadowolony ze swojej decyzji, gdyż może co miesiąc przesłać swojej rodzinie kwotę w wysokości „około 2500 dolarów”, która dla wielu Irakijczyków w kraju jest niemożliwa do uzyskania.
Jednak pomimo korzyści finansowych, mężczyzna podkreślił, że jest to ryzykowana decyzja, gdyż – jak mówi – „tutaj (na froncie – PAP) jest śmierć”.
„Przeżyliśmy wiele wojen w Iraku, ale ta jest inna. To wojna zaawansowanych technologii, wojna dronów” – relacjonował.
W mediach społecznościowych, oprócz zachęt dla potencjalnych rekrutów, pojawiają się liczne komentarze rodzin poszukujących swoich bliskich, z którymi straciły kontakt. Często otrzymują one sprzeczne informacje o tym, co dzieje się z ich bliskimi – czasem od tak prozaicznych, że chorują oni na grypę, do tych najgorszych – że zginęli na froncie w Ukrainie.
Historia Iraku obfitowała w konflikty, zwłaszcza w XXI wieku. Najpierw doszło do amerykańskiej inwazji, a później wybuchło powstanie Państwa Islamskiego, które bardzo mocno osłabiło to państwo. Irakijczycy bronili też szyickich miejsc kultu w Syrii, gdzie walczyli u boku Rosjan.
Niemniej, służba w rosyjskim wojsku i walka na froncie w Ukrainie kojarzy się wielu osobom ze słowem „najemnik”, które w języku arabskim posiada szczególnie pejoratywne znaczenie. Z tego względu wiele lokalnych społeczności uważa taką służbę za hańbę dla całej wspólnoty. Często tabu jest tak wielkie, że rodziny są albo szykanowane, albo wręcz muszą opuszczać swoje dotychczasowe miejsca zamieszkania.
Źródło: 