FUNKCJE PŁCIOWOŚCI

Artykuł z cyklu wydawnictw "Katecheta" - WYCHOWANIE DO MIŁOŚCI

WYCHOWANIE  DO  MIŁOŚCI

Karol  W.  Meissner  OSB

FUNKCJE  PŁCIOWOŚCI

FUNKCJE PŁCIOWOŚCI

Niniejszy artykuł stanowi trzecią część opracowania o. Karola Meissnera OSB dotyczącą zagadnień płciowości człowieka w kontekście wychowania osoby ludzkiej. Część pierwsza, zatytułowana "Płciowość jako element wychowania", została opublikowana w nr 1/1999 "Katechety", s. 31-36, a część druga "Lęki związane z płciowością" - w nr 2/1999, s. 24-30.

* * *

Jeśli chcemy ustawić program wychowania seksualnego w jakiś racjonalny sposób, to należy w pierwszym rzędzie zastanowić się nad tym, co wynika z faktu, że jesteśmy mężczyznami i kobietami, inaczej mówiąc, jakie są funkcje płciowości zarówno w życiu osobistym, jak i w życiu społecznym człowieka. Zorientowanie się w funkcjach płciowości pozwala nam rzeczywistość płci zrozumieć i rozpatrywać ją w sensownym kontekście. Tego rodzaju ujęcie będzie stanowiło również podstawę jasnego i jednoznacznego ujęcia zasad etyki życia płciowego.

Przekazywanie życia

Jako pierwszą i podstawową funkcję płci wymienić należy przekazywanie życia. Zróżnicowanie płci jest podporządkowane zdolności przekazywania życia. Wszystko, co żyje, ma zdolność przekazywania życia. Jest to jedna z właściwości ustrojów żywych. Życie bywa przekazywane na sposób zwany wegetatywnym lub bezpłciowym albo na sposób zwany generatywnym, tzn. płciowym. Przez rozmnażanie wegetatywne rozumiemy bądź to wytwarzanie przez ustrój macierzysty całego ustroju potomnego, bądź rozwój ustroju potomnego z jakieś części ustroju macierzystego (np. bulwy ziemniaka, rozmnóżki czosnku, gałązki wierzby itd.), bądź to rozwój ustroju potomnego z jakiejś nawet jednej komórki ustroju macierzystego (np. zarodniki). Rozmnażanie generatywne, a więc płciowe, polega na przygotowaniu przez ustrój macierzysty - czy ustroje rodzicielskie - dwu komórek zwanych rozrodczymi lub z grecka gametami, które po połączeniu się (tzw. kopulacji gamet) dają początek nowej istocie tego samego gatunku. Te komórki mogą być przygotowywane bądź to przez jeden ustrój macierzysty, i wówczas mówimy u roślin o jednopienności, a u zwierząt o obojnactwie, bądź to przez dwa zróżnicowane pod względem płciowym ustroje rodzicielskie, a wówczas mówimy u roślin o dwupienności, a u człowieka i w świecie zwierzęcym - o rozdzielnopłciowości.

Przekazywanie życia, które jest istotną funkcją płciowości, wykracza u człowieka poza, czy ponad zakres czynności biologicznych. Ma ono u człowieka wymiar osobowy. Przez to określenie rozumiemy m.in. fakt, że para ludzka, która przekazuje życie, jest parą istot nie tylko rozumnych, które są w stanie wiedzieć, co czynią, ale jest parą istot wolnych, a zatem i odpowiedzialnych za swoje działanie. Była już mowa o tym, że działanie płciowe człowieka jest podległe wolności, a zatem związane jest z odpowiedzialnością. Ponadto, prawidłowe działanie płciowe, jako podejmowane przez dwie osoby, wiąże się z powinnością wzajemnego liczenia się tych dwu osób z przysługującymi im prawami. Osoby te winne są sobie wzajemnie miłość również w działaniu płciowym. Trudno w tym miejscu rozwijać ten bardzo ważny wątek, niemniej, trudno o nim nie wspomnieć. A dalej, nie można pominąć faktu, że osobowy wymiar przekazywania życia oznacza nie tylko to, że istoty przekazujące życie są osobami, ale również i to, że istota, której życie zostaje przekazane jest osobą. Osoby wierzące wiedzą, że przekazanie życia jest wejściem człowieka w stwórcze działanie Boga, ponieważ ta osoba, której rodzice przekazują życie, czy z którą rodzice dzielą się własnym darem życia, otrzymuje nieśmiertelną duszę od samego Boga. Tak więc dziecko jest jednocześnie dzieckiem rodziców i umiłowanym przez Najwyższego stworzeniem. Wielce pouczającą rzeczą jest fakt, że Bóg umieszcza czwarte przykazanie: Czcij ojca swego i matkę swoją zaraz po przykazaniach dotyczących czci Boga.

Trzeba ukazać młodym ludziom funkcjonalność płci w zakresie przekazywania życia. W tym świetle mężczyzna jest to człowiek, który może być ojcem. Kobieta jest to człowiek, który może być matką. Ma to w naszym życiu istotne znaczenie. Wszyscy żyjemy dlatego, że życie zostało nam przekazane przez naszych rodziców.

Biorąc to pod uwagę, w rozmowach z chłopakiem nie może zabraknąć pytania:

  • Czy twoje dziecko będzie szczęśliwe mając takiego ojca?

Podobnie dziewczyna powinna sobie postawić pytanie:

  • Czy moje dziecko będzie szczęśliwe, mając taką matkę?

Młodzi, u których rodzą się uczucia, powinni sobie postawić pytanie:

  • Czy chciałbym, żeby moja córka była podobna do mojej dziewczyny?
  • Czy chciałabym, żeby mój syn był podobny do mojego chłopaka?
  • Czy nasze dzieci będą dumne z naszej miłości? Czy byłbym spokojny,- czy byłabym spokojna,- o moje dziecko, gdyby swoją miłość przeżywało tak, jak ja?

Te pytania dotyczą celu rozwoju psychoseksualnego, jakim jest życie rodzinne. Budzą refleksję nad konsekwencjami zachowań płciowych.

Funkcje podmiotowe

Mężczyzna i kobieta różnią się budową ciała, czynnościami tego ciała, uczuciami, doznaniami. Każdy człowiek przeżywa własną płciowość, w jakiś sposób się do niej ustosunkowuje. Te podmiotowe funkcje płciowości mają w naszym życiu istotne znaczenie. Są one tym - nazwijmy to - terenem, na którym uzewnętrznia się najwyraźniej zaburzenie ładu w relacjach płciowych człowieka. Tu ujawnia się w sposób najbardziej dramatyczny i bolesny owo rozdarcie naszego życia wewnętrznego, o którym była mowa. Jest tak dlatego, że w dziedzinie uczuć i doznań płciowych człowiek stosunkowo łatwo i nader często podlega uzależnieniu, nie mniej bolesnemu niż uzależnienie od alkoholu czy od środków odurzających. Mężczyźnie grozi to, że uzależni się od doznań płciowych, a w tym wypadku zbliżenie małżeńskie jest podejmowane ze względu na potrzebę odczuwaną jako nieodparta. To, rzecz jasna, rani uczucia żony.

Natomiast u kobiet przeważa silne uzależnienie od bodźców hamujących. Istnieją publikacje notujące, że w Polsce blisko 2/3 kobiet zgłasza w ankietach brak zainteresowania życiem płciowym w małżeństwie. Na ogół nie podejmuje się omawiania tych problemów, a są to problemy bardzo bolesne zarówno dla żony, jak i dla męża. Są one źródłem wielu konfliktów między małżonkami i prowadzą nierzadko nawet do rozkładu małżeństwa.

Ta dość powszechna obojętność seksualna kobiet jest skądinąd poważną przyczyną braku zrozumienia dla naturalnych metod planowania rodzicielstwa. Jeżeli bowiem kobieta odnosi się z niechęcią do współżycia płciowego, to problem antykoncepcji przedstawiany jest lekceważąco w pytaniu: Dlaczego właściwie z gumką nie wolno, a bez gumki wolno? Tak nieraz słyszymy, podczas gdy dana osoba wolałaby w ogóle nie podejmować współżycia, które dla niej jest tylko uciążliwą powinnością, obarczoną w dodatku lękiem o zajście w ciążę. Dla męża postawa żony trudna jest do zrozumienia. Jeżeli należy do tych mężczyzn, którzy chcieliby coś żonie przez zbliżenie małżeńskie wyrazić, to jednak nikt mu nie powiedział, jak uczynić zbliżenie znakiem czy wyrazem miłości i wzajemności uczuć, jak uczynić z niego gest pełen sensu. Toteż po prostu nie potrafi tego uczynić. Frustracja żony tak czy inaczej frustruje męża i przekonuje go o tym, że jako mężczyzna się nie sprawdza. W tych warunkach małżeństwo staje się po prostu jakąś gehenną, staje się zalegalizowaną prostytucją, jak miał powiedzieć Tołstoj. Gdyby małżeństwu znajdującemu się w takim położeniu ktoś pomógł, ludzie ci uniknęliby wielu cierpień. Niestety małżonkowie najczęściej krępują się do kogoś zwrócić z prośbą o pomoc, a skądinąd niewiele jest osób, które umiałyby im pomóc, kierując się nie tylko należytą wiedzą, ale życzliwością, uszanowaniem dla ich uczuć i dla cenionego przez nich porządku moralnego.

Tworzenie więzi społecznych

Następną funkcją płciowości jest tworzenie więzi społecznych. Społeczeństwo nie jest jakąś anonimową rzeszą ludzi. Społeczeństwo ma strukturę: tworzą je różnorodne grupy. Podstawowym elementem struktury społeczeństwa jest małżeństwo i zbudowana na nim rodzina. We wszystkich międzynarodowych dokumentach mówiących o rodzinie, we wszystkich uchwałach konstytucyjnych, w których znajdują się postanowienia odnoszące się do rodziny, rodzina jest określana jako trwała wspólnota mężczyzny, kobiety i ich dzieci, będąca podstawowym elementem społeczeństwa. Spotykamy się współcześnie z próbami podważenia takiej definicji rodziny. Jak dotąd te próby pozostały bez skutku nawet w społecznościach o permisywistycznych poglądach.

Więź między mężczyzną a kobietą obchodzi oczywiście społeczeństwo. Jest to więź łącząca parę ludzką, która jako para obdarzona płcią jest zdolna do przekazywania życia. W jednym ze swoich przemówień papież Pius XII zauważa: Zarówno społeczeństwo, jak i Kościół w swoim istnieniu zależą od płodnego małżeństwa. To jest przyczyną, dla której żadne społeczeństwo zainteresowane swoją egzystencją i przetrwaniem, nie może uznać relacji homoseksualnych jako równoważnych czy alternatywnych - jak się to mówi - w odniesieniu do relacji heteroseksualnych. Relacje homoseksualne są w istocie w jakiś sposób aseksualne w tym rozumieniu, że nie mają żadnego odniesienia do tej podstawowej funkcji płciowości, jaką jest przekazywanie życia. Te relacje nie wzbogacają społeczeństwa, nic nie przekażą, nic nie zostawią. Są jedynie jakąś formą szukania doznań płciowych. Związek między parą o tendencjach homoseksualnych nie jest związkiem społecznotwórczym. Nie ma tu miejsce na omawianie istotnych różnic zachodzących między płciowością uwikłaną w tendencje homoseksualne, a płciowością dotkniętą niepłodnością w małżeństwie albo stosunkami małżeńskimi, które - choć najzupełniej normalne - nie przyczynią się do powstania nowego życia. Chodzi nam o wskazanie niezmiernie ważnej funkcji płciowości, jaką jest przyczynianie się nie tylko do istnienia społeczeństwa, ale do kształtowania jego struktury przez tworzenie więzi międzyosobowych, co do których ludzie pragną, by były trwałe i wyłączne, co nie jest możliwe dla nikogo, kto jest zniewolony uzależnieniem.

Więzi w grupie rodzinnej też są więziami o charakterze płciowym. Przecież dzieci otrzymują życie dzięki zbliżeniom płciowym rodziców, a dalej, inne więzi łączą ojca z synem i ojca z córką, matkę z synem i matkę z córką. We wzajemnych odniesieniach rodzeństwa też nie jest bez znaczenia płeć dzieci. Istnienie tych więzi i ich charakter mają zasadnicze znaczenie dla rozwoju młodzieży i dla harmonijnego życia w rodzinie. Liczne patologiczne zjawiska występujące w rodzinach są zawsze związane z zaburzeniami w więziach międzyosobowych. Istnieją kierunki psychologiczne, które starają się wyprowadzać rodzinę z sytuacji kryzysowych przez analizę tych zaburzeń i kształtowanie prawidłowych więzi.

Osłabienie więzi emocjonalnej między mężem i żoną, ma ścisły związek z zaburzeniami więzi płciowej między nimi i nie jest, niestety, zjawiskiem rzadkim. Była już wzmianka o tym, że dla wielu kobiet zbliżenie małżeńskie nie ma żadnego znaczenia, jest pewną uciążliwością, którą żona znosi właściwie bardziej z litości dla męża niż z potrzeby uczuciowej. W tych wypadkach zdarza się, że żona utraciwszy więź emocjonalną z mężem, znajduje sobie kompensacyjną więź z dziećmi. W pewnym sensie to dzieci (czy czasem dziecko, zwłaszcza syn) stają się partnerami emocjonalnymi matki, zamiast męża. Jest to zjawisko bardzo niekorzystne dla rozwoju psychoseksualnego dzieci. W tym położeniu mąż, zwłaszcza jeśli sam w sposób infantylny odnosi się do życia płciowego, traktując je przede wszystkim jako źródło doznań, czuje się odsunięty na bok, co niejednokrotnie jest powodem ucieczki w alkohol. W wielu rodzinach widzimy taki scenariusz emocjonalny: mąż zdradza żonę uciekając w alkohol, a żona zdradza męża nawiązując kompensacyjną więź uczuciową z dziećmi. Rzecz jasna, wyrazu zdradza używamy tu w znaczeniu przenośnym.

Jest to bardzo delikatny problem. Nie można się dziwić, że tak rzadko się o tych sprawach mówi, że z takimi oporami słucha się tego, co jest mówione, o ile w ogóle jest mówione. Tymczasem dopóki nie pomożemy małżeństwom być naprawdę jednością i czuć się w całej prawdzie jednością, dopóty pomoc im świadczona będzie polegała albo na uczeniu technik seksualnych, albo na powtarzaniu norm etycznych, których wartość i piękno pozostaną przed nimi ukryte, a zatem nie będą przekonywujące, nie będą pomocne w kształtowaniu tych głębokich więzi, które powinny łączyć męża i żonę.

Funkcja wyrażania, potrzeba sensu i znaczenia w życiu płciowym

Czwartą funkcją płciowości jest jej rola jako środka komunikowania się między osobami. Człowiek jest istotą, która się porozumiewa z innymi ludźmi. Porozumiewa się za pomocą mowy, ale rozumie też gesty, czyli czynności, które coś znaczą, posługuje się znakami i symbolami. Człowiek potrzebuje sensu w swoim życiu i poszukuje go. Potrzebuje też sensu w swoim działaniu płciowym. Gdy używamy gestów, chcemy coś zakomunikować innym ludziom. Analizując akt płciowy, stwierdzamy trzy rzeczywistości:

  • to działanie jednoczy dwie osoby, mężczyznę i kobietę;
  • to zjednoczenie dokonuje się przez zespolenie narządów układu rozrodczego;
  • w akcie płciowym mężczyzna w pewnym sensie przenika w głąb ciała kobiety.

Jeśli zatem współżycie płciowe ma być gestem, ma coś znaczyć, to należy podkreślić następujące prawdy:

Po pierwsze: dwie osoby, które się ze sobą jednoczą cieleśnie w tak ścisły sposób, powinny być istotnie złączone najgłębszymi więziami. Takie więzi stwarza tylko małżeństwo. Poza małżeństwem zbliżenie płciowe jest po prostu kłamstwem, bo za tym bardzo ścisłym zjednoczeniem cielesnym nie stoi żadna rzeczywista jedność osobowa. To zbliżenie nie jest znakiem jedności pomiędzy tymi osobami. Jest pozbawione sensu. Działania płciowe, które nie są wyrazem prawdziwej i głębokiej więzi, wynikają po prostu z chęci poszukiwania przeżyć płciowych, fascynujących może, ale przemijających i właściwie pustych. Druga osoba jest traktowana i czuje się traktowana jako służąca w uzyskaniu zadowolenia płciowego przez partnera czy partnerkę. Taka sytuacja zachodzi w prostytucji.

W taki prymitywny sposób podchodzą do stosunku płciowego niektórzy lekarze podający się za seksuologów. Warto tu przytoczyć przykład. Pewne młode i kochające się małżeństwo przeżywało kryzys właśnie z tego powodu, że żona straciła wszelką ochotę na współżycie, ponieważ stało się ono dla niej zupełnie bez znaczenia. Małżonkowie udali się więc do specjalisty. Po przedstawieniu trudności żona usłyszała następującą radę: Proszę Pani, prostytutka też niczego nie przeżywa, niech więc Pani robi tak samo. Małżeństwo wyszło z tej rozmowy z głębokim urazem. Lekarz natomiast, sądzić należy, pozostał ze swoim niedorozwojem psychoseksualnym i będzie w dalszej praktyce zarażał swoją niedojrzałą postawą lub zrażał swoją ignorancją wiele innych cierpiących osób.

Po drugie: biorąc pod uwagę podstawową funkcję płciowości, jaką jest jej związek z przekazywaniem życia, płciowe zjednoczenie osób każe oczekiwać, że osoby działające akceptują siebie wzajemnie jako możliwych rodzicieli. W nauce Kościoła określamy to mianem otwartości na rodzicielstwo.

Funkcja znaczeniowa płciowości każe spojrzeć od innej strony na zjawisko uciekania się do antykoncepcji czy przejawianie agresji w stosunku do dziecka, aż do krańcowej jego postaci, jaką jest zamach na jego życie przez przerwanie ciąży. Każe zadać sobie takie pytania: Co chce wyrazić mąż swojej żonie, zakładając prezerwatywę? Co wyraża żona mężowi przez założenie wkładki domacicznej? Co wyraża żona zażywając pigułki antykoncepcyjne? Te działania mają przecież jakieś znaczenie, coś wyrażają. Czy mogą być wyrazem miłości, skoro wynikają z lęku przed partnerem jako możliwym ojcem czy z lęku przed partnerką jako możliwą matką, skoro wyrażają lęk przed własną płciowością? Czy wyrażają pozytywny stosunek do partnera? Również przerwanie ciąży czy domaganie się go od żony są wyrazem określonego stosunku małżonków do siebie. Przecież zabicie dziecka swojego partnera czy partnerki jest równoznaczne z aktem nienawiści do tego człowieka. Istotna różnica między naturalnymi metodami planowania rodzicielstwa a antykoncepcją polega, m.in. właśnie na tym, że naturalne metody pozwalają na zachowanie pełnego sensu współżycia, które może być prawdą. Natomiast gdy małżonkowie uciekają się do środków antykoncepcyjnych, ich zbliżenie zawsze jest kłamstwem.

Po trzecie: fakt, że stosunek płciowy przebiega w ciele kobiety, do którego przenika mężczyzna, sprawia, że kobieta może stosunek przeżywać jako pewnego rodzaju naruszenie jej integralności cielesnej. Istotnie, mamy niejednokrotnie do czynienia z gwałtem natury seksualnej. Nie można się dziwić, że zbliżenie płciowe łączy się u kobiety z pewnego rodzaju oporem, pewnego rodzaju lękiem. Tę barierę lęku może pokonać tylko z jednej strony świadomość uczuć męża, jego serdeczność, czułość i delikatność, a z drugiej strony prawdziwe uczucia ze strony żony. Niestety, chyba większość mężczyzn zupełnie tego nie rozumie. Nic dziwnego, że jeśli ani żona, ani mąż nie potrafią, czy nie są zdolni do nadania sensu tej delikatnej dziedzinie życia, jaką jest życie płciowe, to pojawi się w ich życiu cierpienie i gorzka frustracja ze wszystkimi ujemnymi jej następstwami: poczuciem krzywdy, agresją, ucieczką w uzależnienia, słowem - filozofia rozpaczy.

Uwzględnienie znaczeniowej funkcji płciowości pozwala też na głębsze zrozumienie zarówno wierności małżeńskiej, jak i celibatu. Tak, jak działanie płciowe jest zawsze wyrazem określonej postawy do drugiej osoby, tak również powstrzymanie się od działania płciowego jest ważnym znakiem określonej postawy. Można je porównać z wartością milczenia. Wszyscy mamy świadomość, że milczenie ma swoje znaczenie, np. dotrzymanie tajemnicy, dyskrecję, czy oddawanie hołdu zmarłym przez chwilę milczenia albo przez trwające w milczeniu warty honorowe.

Podobnie jest z milczeniem seksualnym, które przez wszystkich jest wysoko cenione. Myślimy tu o wierności. Wierność oznacza, m.in. niepodejmowanie działania płciowego przez kogoś, kto jest związany z jakąś osobą. Niepodejmowanie działania płciowego z osobami trzecimi, a więc jakieś milczenie seksualne, jest wyrazem więzi z kimś najbliższym. Przecież kochające się małżeństwo nie traktuje wierności jako nieszczęścia czy okaleczenia. Przeciwnie, dochowywanie wierności jest cennym wyrazem pełnej dojrzałości danego człowieka i głębi związków, w których żyje.

To samo można odnieść do celibatu. Spotykamy się nieraz z opinią, że ludzie żyjący w celibacie są okaleczeni, bo nie współżyją płciowo. To jest spojrzenie powierzchowne. Powściągliwość płciowa będzie ciężarem dla kogoś, kto podjął decyzję życia w celibacie z jakichś innych motywów niż wiara. Celibat powinien być podejmowany dla Królestwa Niebieskiego (por. Mt 19,12). Dla kogoś, kto swój wybór celibatu będzie przeżywał jako wyraz więzi z Panem Jezusem, czystość nie jest okaleczeniem, przeciwnie, jest pewnego rodzaju bogactwem, podobnie jak w małżeństwie wierność jest bogactwem a nie jest okaleczeniem. Wybór celibatu powinien mieć swoje źródło w wierze. Jeśli ktoś doświadcza niedostatku wiary, to czystość będzie traktowana przez niego tylko na sposób negatywny, jako pozbawienie możliwości działania płciowego.

Rozdarcie w życiu wewnętrznym

W zakończeniu naszych rozważań, wydaje się rzeczą celową zwrócenie uwagi na zagadnienie źródeł trudności moralnych w życiu płciowym. Nie mówi się o tym często, w czym nie ma nic dziwnego, bowiem jest to problem natury religijnej w najściślejszym tego słowa znaczeniu. Psychologowie, psychiatrzy i inni specjaliści badający psychikę człowieka, jego życie uczuciowe i zachowania, a więc także jego życie seksualne, traktują te dziedziny podobnie, jak inne przedmioty badań. Badacze ci uważają psychiczne życie ludzkie, a więc i życie seksualne, za przejaw jakiejś - złożonej wprawdzie - ale wewnętrznie spójnej, zwartej rzeczywistości. Działanie człowieka wraz z jego oczywistymi sprzecznościami jest traktowane przez tych badaczy jako coś naturalnego, podobnie, jak traktują oni jako naturalne inne przedmioty swych badań, np. zachowania roślin czy zwierząt. Dostrzegają oczywiście, bo trudno nie dostrzec, fakt zaburzeń w zachowaniu ludzi, ambiwalencję czy ambitendencje w życiu emocjonalnym, przejawy zjawisk określanych np. jako niedojrzałość emocjonalna, psychopatia itd. Dostrzegają zatem fakt, że człowiek jest istotą psychicznie zdezintegrowaną, co wyraża się w skłonności do wszelkiego rodzaju nieładu w działaniu.

Tymczasem jest przecież rzeczą oczywistą, że istnieje w nas jakieś głębokie, nienaturalne rozdarcie. Jesteśmy jakoś rozszczepieni, wewnętrznie podzieleni. Terenem tego rozdarcia jest z jednej strony nasze życie intelektualne: nasz rozum, czyli zdolność do poznawania prawdy, zdolność do myślenia i rozumowania. Otóż w naszym rozumowaniu podatni jesteśmy nie tylko na popełnianie błędów, ale wielokrotnie fałsz przyjmujemy za prawdę. Z drugiej strony rozdarciem tym dotknięte jest nasze życie moralne. Jeśli idzie o władzę, którą nazywamy wolą, to stwierdzamy, że tęsknimy wprawdzie za dobrem, a jednak tak często czynimy zło. [ 1 ] Nasze życie emocjonalne też jest podzielone. Nasze uczucia wymykają się spod kontroli rozumu i woli; niejednokrotnie dostarczają motywacji dla działań moralnie nagannych. Zamiast towarzyszyć naszemu dążeniu do poznania prawdy i do czynienia dobra oraz wspierać to dążenie, uczucia ciągną nas często w innym kierunku: stają się przyczyną naszego popadania w błędy i czynienia zła.

To rozdarcie w oczywisty sposób dotyczy też rzeczywistości seksualnej. Weźmy pod uwagę choćby tak częstą nietrwałość małżeństwa. Przecież każdy, kto zawiera małżeństwo, pragnie gorąco, by ono trwało i to trwało w tzw. szczęściu. A jak jest w rzeczywistości?

Ta jakaś niespójność w życiu psychicznym człowieka zdaje się - jakże często - prowadzić wprost do absurdu. Pomyślmy chociażby o skłonności do popadania w różne nałogi, o przejawach autoagresji wyrażającej się w samookaleczeniu lub samobójstwie, agresji prowadzącej czasami do bezwzględnej przemocy, jak np. przerywanie ciąży czy do okrutnych zbrodni itd. Toteż nie tylko my sami cierpimy z powodu owego rozdarcia. Ofiarami tego tragicznego rozdarcia naszego życia wewnętrznego padają nasi bliźni i życie w społeczności.

Nauki przyrodnicze czy humanistyczne, dostrzegając te zjawiska, nie tłumaczą ich sensownie. I nie mogą tego uczynić. Wyjaśnienie ich bowiem nie jest możliwe na gruncie nauk szczegółowych. Tymczasem stwierdzić trzeba, że przecież musi istnieć jakaś przyczyna tego, że życie psychiczne człowieka, stanowiące przedmiot badań i opisów nauk szczegółowych, przedstawia zdumiewający i trudny do zrozumienia zespół niejednokrotnie sprzecznych dążeń, sprzecznych tendencji. Zrozumienie przyczyn rozdarcia naszego życia wewnętrznego jest niemożliwe, jeśli nie weźmiemy pod uwagę chrześcijańskiej nauki o grzechu pierworodnym i o jego skutkach w naszym życiu. Dezintegracja, o której mówimy, jest skutkiem grzechu pierworodnego. W swej istocie jest zatem zjawiskiem natury religijnej. Toteż wyjaśnienie zjawiska wszelkiej dezintegracji w życiu psychicznym nie jest możliwe dla nauk szczegółowych, bo zagadnienie dotyczy innego porządku niż ten, który stanowi przedmiot dociekań tych nauk.

Badacze, którzy odkrywają przejawy wewnętrznego rozdarcia w życiu człowieka, a nie rozumieją jego źródeł, stoją przed dwiema możliwościami: albo muszą przyjąć, że nasza egzystencja, uwikłana w sprzecznościach, jest jakimś niepojętym wprost absurdem albo będą skłonni tę dramatyczną niespójność naszego życia psychicznego i duchowego przypisać ludzkiej naturze i uznać to rozdarcie za właściwość ludzkiej natury. Ten drugi kierunek myślenia jest, jak się zdaje, znacznie częstszym zjawiskiem, zwłaszcza jeśli idzie o problemy związane z życiem seksualnym.

Oba opisane wyżej stanowiska są wyrazem jakiegoś pesymistycznego spojrzenia na naszą ludzką egzystencję. Pierwsze z nich, przyjmowane przez wielu myślicieli-egzystencjalistów, nie jest przecież optymistycznym poglądem na człowieka i na jego los. Według tego spojrzenia, nasze życie, zagubione w sprzecznościach i pozbawione sensu, jest jakąś egzystencją pełną tragizmu.

Jeżeli natomiast uznamy, że rozdarcie, którego doświadczamy w naszym życiu wewnętrznym, jest po prostu właściwością naszej natury, to rezygnujemy z możliwości rozwoju, przyjmując, że jesteśmy pozbawieni możliwości zmiany czegokolwiek w naszym życiu, jako że trudno zmienić samą naturę. Następstwem takiego stanowiska jest zaprzeczenie możliwości kierowania się w postępowaniu sumieniem i prawami moralnymi. Żadnego nieładu w działaniu nie będziemy uznawali za moralny błąd, ponieważ ten nieporządek będziemy przypisywali naszej naturze. W odniesieniu do życia seksualnego rzecznicy tego stanowiska będą uważali, że nasze seksualne zachowania nie mogą być rozumnie sterowane i nie mogą być warunkowane światem moralnych wartości. Nie trudno dostrzec, że bardzo wiele osób określających się jako seksuologowie, przyjmuje ten właśnie punkt widzenia przy omawianiu masturbacji, antykoncepcji, homoseksualizmu i innych zjawisk, będących wyrazem dezintegracji życia seksualnego. Czy trzeba dodawać, że głoszenie takich poglądów wyrządza ogromną szkodę ludziom i sprowadza na bezdroża wychowanie w zakresie życia seksualnego?

Analizując proces rozwoju człowieka w ogóle, zwłaszcza zaś proces jego rozwoju jako istoty obdarzonej płciowością, nie powinniśmy zapominać o istnieniu owego duchowego rozdarcia osoby ludzkiej i o jego źródle. To rozdarcie przejawia się przecież w życiu uczuciowym i w zachowaniach płciowych. Jakże często spotykamy się z brakiem zrozumienia tej rzeczywistości, co pociąga za sobą wyciąganie całkowicie błędnych wniosków odnoszących się do naszego życia.

Właściwie tylko nauka katolicka dotycząca grzechu pierworodnego i jego skutków, mówiąca o upadku człowieka i o dziele odkupienia, mówiąca grzesznikowi o obietnicy zbawienia, a więc o łasce i o powołaniu do świętości, mówiąca o prawie moralnym, a więc z jednej strony o grzechu i o winie, z drugiej strony o postawie skruchy i gładzeniu grzechów, daje nam w pełni zwarty i zrozumiały pogląd na godność osoby ludzkiej, na zranioną, ale nie zniszczoną naturę ludzką. Nauka ta tłumaczy bolesne rozdarcie w naszym życiu wewnętrznym i, jednocześnie, nie tylko nam ukazuje upragnioną integralność, ale też daje możliwość jej osiągnięcia. Krótko mówiąc, tylko religia objawiona ma odwagę nazywać rzeczy po imieniu: nazywać zło - złem, nieład moralny - nieładem moralnym, grzech - grzechem, dając jednocześnie możliwość wyzwolenia z tej na pozór beznadziejnej i tragicznej sytuacji. Głosi bowiem, że zostaliśmy odkupieni i z pomocą łaski Bożej możemy doprowadzić do ładu nasze działanie, choć to nieraz wiele kosztuje. Każda sprawność moralna, nie tylko czystość, wymaga wysiłku i współpracy z łaską.

Domówienie

Przedstawione wyżej rozważania prowadzą do wniosku, że programy tzw. wychowania seksualnego powinny być programami wychowania mężczyzny i kobiety, programami usprawniającymi młodych ludzi do podjęcia w przyszłości tego, co prawo kanoniczne określa mianem istotnych obowiązków małżeńskich. Do zawarcia owocnego małżeństwa i odpowiedzialnego realizowania wszystkich zobowiązań małżeńskich konieczna jest znajomość istotnych obowiązków małżeńskich, ich akceptacja, zdolność ich podjęcia i wola właściwego wypełnienia[ 2 ] Od tego przecież zależy to, co w potocznym języku nazywa się szczęściem małżeńskim.

Każdy program wychowania seksualnego powinien uwzględniać tematykę omówioną w niniejszym opracowaniu. W przeciwnym wypadku program będzie okaleczał młodego człowieka, utrudniając mu, a w niejednym wypadku wprost uniemożliwiając, późniejszemu dorosłemu człowiekowi, prowadzenie normalnego, pogodnego życia w rodzinie i w społeczeństwie.


 1  Dramatyczny opis tego rozdarcia znajdujemy w Liście do Rzymian św. Pawła: 7,18-24.

 2  Ks. Ryszard Sztychmiler, Istotne obowiązki małżeńskie, Warszawa 1997, s. 10, z przywołaniem kanonów 1055 § 1, 1095, 1096 i 1101 § 2 Kodeksu Prawa Kanonicznego.

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama