Fascynacja królem instrumentów

O dr Marku Urbańczyku, organiście i organmistrzu

Radością jest spotykać ludzi, dla których praca jest nie tylko sumiennym wypełnianiem obowiązku, ale także pasją, której oddają się niemal bezgranicznie. Taką osobą jest dr Marek Urbańczyk — pedagog w Akademii Muzycznej w Katowicach, wykładowca w Studium Organistowskim w Katowicach, członek Archidiecezjalnej Komisji Muzyki Sakralnej oraz organista kościoła Świętego Krzyża w Siemianowicach Śląskich, wykonujący także zawód organmistrza.

Organmistrzostwo jest sztuką, chociaż nie zostało zakwalifikowane do rzemiosł artystycznych. Nauka tego zawodu przypominała dawniej naukę innych rzemiosł. Uczeń początkowo wykonywał najprostsze prace pod okiem mistrza, stawał się czeladnikiem, a następnie zdawał egzamin organmistrzowski. Współcześnie organy są produkowane masowo. Zatraciły się cechy artystycznego rzemiosła organmistrzowskiego, wymagającego nie tylko wszechstronnych kwalifikacji technicznych, ale i niemałego wyczucia sztuki oraz indywidualnego podejścia do wykonywanych dzieł. Nigdy jednak przemysł nie zastąpi organmistrzostwa, ponieważ przy budowie organów ogromna część pracy nadal wykonywana jest ręcznie. Liczy się znajomość muzyki, intonacji i strojenia, akustyki, architektury. Nieodzowny jest dobry słuch relatywny, niekoniecznie absolutny.

Droga do mistrzostwa

Typowa droga do organmistrzostwa to droga ucznia, cierpliwie uczącego się zawodu. Inaczej wyglądała droga dr. Marka Urbańczyka. Ukończył on szkołę techniczną, a dopiero później przyszedł czas nauki w szkole muzycznej i studiów w Akademii Muzycznej. „Organy zawsze mnie fascynowały. Jest to król instrumentów, bardzo złożony od strony muzycznej, posiada możliwości, jakich nie daje żaden inny instrument. Jest także fascynujący pod względem technicznym, architektonicznym i plastycznym” — wyznaje.

Podczas budowy czy restauracji organów bardzo pomagają pewne predyspozycje psychiczne. Praca ta bowiem wymaga wielkiej cierpliwości, zdarza się, że trwa miesiące, a nawet lata. Dla Marka Urbańczyka cel końcowy jest swoistym światłem w tunelu, do którego trzeba konsekwentnie i z uporem zmierzać. Cierpliwością muszą wykazać się także wierni oczekujący na wspaniały instrument w swojej parafii. Po pierwszej euforii przychodzi czas długiego oczekiwania na efekt końcowy pracy organmistrzów. Najwspanialsze chwile to oczywiście uroczyste poświecenie instrumentu, zakończone koncertem. Na Śląsku brzmienie instrumentów najczęściej prezentuje prof. Julian Gembalski — rektor Akademii Muzycznej w Katowicach.

Krótka historia organów

Początkowo organy były instrumentem świeckim. Od czasu kiedy papież Witalian w VII wieku wprowadził instrument do kościoła, nieodłącznie kojarzą się z ubogacaniem liturgii. W swej wielowiekowej historii organy przebyły długą drogę rozwojową, a okresem szczególnym w tym rozwoju jest barok. Organy barokowe rozwinęły się w XVII i XVIII w. Głównie w Niderlandach i w Niemczech. Idealną równowagę i proporcje brzmienia pomiędzy poszczególnymi grupami głosów osiągnęły zwłaszcza barokowe organy północnoniemieckie, które charakteryzowały się samodzielnością poszczególnych zespołów brzmieniowych i bogatą obsadą głosową.

Wyzwaniem dla budowniczych organów była potrzeba innej jakości brzmieniowej instrumentu w epoce romantyzmu. Okresem przełomowym w historii organów były lata czterdzieste XIX w., kiedy na terenie Francji powstał typ organów romantyczno-symfonicznych, stworzonych przez genialnego organmistrza Aristide Cavaille-Colla.

W XX w. wzrosło zainteresowanie muzyką dawną, głównie J.S. Bacha i mistrzów żyjących przed Bachem. Organy romantyczno-symfoniczne nie pozwalały na oddanie właściwego brzmienia muzyki dawnej, toteż koniecznością stał się powrót do brzmieniowości baroku. O ile w instrumentach dużych „uniwersalność” jest możliwa, o tyle w instrumentach średnich i małych — a takie obecnie przeważają — uniwersalność staje się problemem. Mniejsze instrumenty muszą przyjąć określoną strukturę historyczną, najczęściej czysto barokową. Zdecydowanie powraca się także do stosowania wiatrownic klapowo-zasuwowych oraz mechanicznego sterowania instrumentu, co zapewnia grającemu bezpośredni kontakt z dźwiękiem i daje najlepszą jakość brzmieniową.

Kontemplując dzieło

„Organmistrz pozostawia po sobie organy i musi mieć świadomość, że instrument będzie służył przez kilkaset lat. Dlatego musi być wykonany solidnie, stabilnie. Organy muszą być przemyślane, dobrze wkomponowane w strukturę kościoła” — wyjaśnia dr Marek Urbańczyk.

Dorobek Marka Urbańczyka jest imponujący — praca przy prawie pięćdziesięciu instrumentach. Do znaczących prac należą m.in.: restauracja i remont organów Ch. W. Schefflera z 1778 r.w Mikołowie Mokrem (razem z Mieczysławem Klonowskim); rekonstrukcja organów H. Durschlaga z 1864 r. w Krzyżowicach koło Żor (wspólnie z Mieczysławem Klonowskim); zbudowanie organów w Domu Generalnym Sióstr Boromeuszek w Mikołowie, przebudowa i adaptacja 28-głosowych organów B. Stegerhoffa z Dalhausen (Niemcy) do kościoła Wniebowzięcia NMP w Bystrej Śl., ostatnio zakończył budowę 29-głosowych organów w kościele Chrystusa Króla w Świerklańcu. Od 13 lat dr Urbańczyk pracuje nad konserwacją, rozbudową i ujednoliceniem stylistycznych bocznych skrzydeł prospektu organów Schlaga w kościele NSPJ w Siemianowicach Śląskich. Obecnie trwa remont generalny dużych romantycznych organów Walentego Klimosza w kościele św. Marii Magdaleny w Chorzowie Starym.

Do najbliższych współpracowników dr. Marka Urbańczyka należą: Jan Wyleżoł, Mieczysław Klonowski, Marek Moczko oraz Tomasz Zadora. Również wśród studentów Akademii Muzycznej co jakiś czas rodzi się zainteresowanie organmistrzostwem. Pozostaje więc nadzieja, że ten piękny i jednocześnie trudny zawód będzie kontynuowany. Dr Marek Urbańczyk jest o tym przekonany: „Niezależnie od poglądów na piękno tworzonej współcześnie muzyki, organy przez swą wielowymiarowość pozostaną przedmiotem ludzkiej fascynacji”.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama