Sekta czy Kościół

Daj mi tak patrzeć na innych, bym kubek wody chętnie każdemu podał do picia.

Czy to może tak być, że ktoś nie jest osobą wierzącą, nie chodzi do kościoła, nie jest z naszej wspólnoty, a robi dobre rzeczy?

Mamy taką tendencję, by dobro zagarniać do siebie, a złem obdzielać tych drugich. Nie różnimy się zbytnio od Jozuego, który na wieść, że Elad i Medad wpadli w uniesienie prorockie mimo, iż nie byli z innymi we wnętrzu namiotu spotkania, prosił Mojżesza: Zabroń im.

Podobną scenę opisuje św. Marek Ewangelista, gdy Jan Apostoł mówił do Jezusa:

Nauczycielu, widzieliśmy kogoś, kto nie chodzi z nami, jak w Twoje imię wyrzucał złe duchy, i zaczęliśmy mu zabraniać, bo nie chodzi z nami.

Jakie to jest nasze. Nie ma dla nas znaczenia, że ktoś robi wielkie, wspaniałe dzieła. Ważne jest to, czy jest nasz czy obcy. Nie cieszymy się z dzieł charytatywnych tych, z którymi nam nie po drodze. Pochwalamy tylko i wyłącznie te, które stoją - w naszym mniemaniu - po dobrej stronie mocy. Polityk z partii, z którą sympatyzujemy zawsze ma rację. Ci drudzy zaś to sami kłamcy, złodzieje i oszuści. Mój Kościół Katolicki jest jedyny święty. Nic dobrego nie może pochodzić od schizmatyków, heretyków i innych antychrystów. A nawet we wnętrzu Kościoła jak łatwo nam osądzać, która wspólnota czy grupa parafialna jest najdoskonalsza. Te inne są jakieś podejrzane - kółka wzajemnej adoracji.

Żebyśmy usłyszeli odpowiedź Mojżesza i Jezusa:

Oby tak cały lud Pana prorokował, oby mu dał Pan swego ducha!
Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

Żeby się też przypadkiem nie okazało, że nasze podejrzenia, zazdrości, niechęci, oszczerstwa i nasza pycha nie stała się powodem grzechu dla innych. Żeby się tak nie stało, że zamiast budować jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, tworzymy sektę, w której odgradzamy się od innych, mamy swój model pseudoświętości i jesteśmy bardziej papiescy niż Papież.

Panie spraw, by woda, którą byłem ochrzczony była dla mnie zawsze błogosławieństwem, a nie przekleństwem. Daj mi tak patrzeć na innych, bym kubek wody chętnie każdemu podał do picia. Wody morza zaś nie ciągnęły mnie w dół kamieniem zgorszenia dla jednego z tych małych, którzy wierzą.

Andrzej Cichoń

Rozważanie napisane na niedzielę 30. 09. 2018 r.

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama