„Walka o młodych trwa. I trwać będzie do końca świata. W każdym razie, kiedy widzimy, że wielu młodych odchodzi od Kościoła, to nie martwmy się o przyszłość Kościoła. Martwmy się raczej o przyszłość owych młodych, którzy bez odniesienia do Boga, stają się łatwym łupem różnych coraz bardziej ogłupiających ideologii” – pisze o. Dariusz Kowalczyk SJ.
Gołym okiem widać, że na Mszach w kościołach jest coraz mniej młodych ludzi. Statystyki oparte na deklaracjach ankietowanych są różne, co nie dziwi, bo na pytanie, czy jesteś wierzący, wielu nie wie, co powiedzieć, albo udziela odpowiedzi w zależności od chwili. Tym niemniej tendencje spadkowe w deklarowaniu i praktykowaniu wiary wśród młodych są oczywiste. Najszybszy spadek poziomu religijności obserwuje się wśród osób w wieku 18–24 lata, mieszkańców dużych miast.
Dlaczego tak się dzieje? Od wielu lat padają te same stereotypowe odpowiedzi. A to, że kościelne skandale, w tym przede wszystkim księża pedofile, a to, że Kościół miesza się do polityki, a to razi młodych. Ciekawe, że tak się składa, iż rażą księża, którzy gdzieś się wypowiedzą w duchu katolicko-konserwatywno-narodowym, w kontrze do idei lewicowo-liberalnych, ale już duchowni „postępowi”, którzy perorują na Campus Polska, wpisując się w retorykę Rafała Trzaskowskiego and company, nie rażą. Wręcz przeciwnie!
Sugeruje się, że gdyby wszyscy księża byli tacy „otwarci”, to młodzi powróciliby do Kościoła, co jest oczywiście nieprawdą. Liberalno-lewicowa wersja katolicyzmu wikła się w sprzecznościach i na dłuższą metę prowadzi do odejść, a nie do powrotów do Kościoła.
Co do odejść spowodowanych zgorszeniami kościelnymi skandalami, to zapewne takie przypadki się zdarzają. Już Pan Jezus zapowiadał: „Lecz kto by się stał powodem grzechu dla jednego z tych małych, którzy wierzą we Mnie, temu byłoby lepiej kamień młyński zawiesić u szyi i utopić go w głębi morza. Biada światu z powodu zgorszeń! Muszą wprawdzie przyjść zgorszenia, lecz biada człowiekowi, przez którego dokonuje się zgorszenie” (Mt 18,6-7). Nie sądzę jednak, że większość młodych podskakujących w rytm „Hej, hej, aborcja jest OK” i wypisujących na murach: „JPII obrońca pedofilów”, to osoby autentycznie zgorszone. Raczej ogłupione medialną propagandą lub próbujące „usprawiedliwić” własne wybory.
Sądzę, że jedną z istotnych statystycznie przyczyn kryzysu wiary wśród dzieci i młodzieży jest osłabienie przekazywania wiary i religijności w rodzinie. A to wskazuje na kryzys wiary w pokoleniu 30- i 40-letnich rodziców. Słabo jest z przekazem wiary w małżeństwach sakramentalnych. Jeszcze słabiej jest z przekazem wiary w małżeństwach niesakramentalnych. Rodzice, którzy zaniedbali przekazywanie wiary, często oskarżają księży, że to ich wina, iż ich dzieci odeszły od Kościoła. No cóż! Zapewne słabości wśród duchownych katolickich nie brakuje, tym niemniej pozostaje prawdą, że główna odpowiedzialność za przekazywanie wiary spoczywa na rodzinie. Duszpasterze i siostry zakonne rodziców nie zastąpią. Oczywiście, nie brakuje sytuacji, że rodzice spełnili najlepiej, jak umieli swój obowiązek przekazania wiary, ale mimo to dzieci odeszły od wiary. Niektórzy nawet mówią: „Ktoś nam ukradł nasze dziecko”. Ale kochają je dalej i modlą się, by dało się odnaleźć przez Boga.
Mówi się, że to od młodych zależy przyszłość Kościoła. Śpiewamy: „Już dzisiaj zależy / Od polskiej młodzieży / Następne tysiąc lat”. Rzeczywiście! Jak nie ma dzieci i nie ma młodych, to nie ma przyszłości. Tyle że to, czy są dzieci i jak są wychowywane zależy od dorosłych, od średniego pokolenia. Dlatego trzeba rozwijać w Kościele różne formy duszpasterstwa młodych małżeństw i rodzin. Niestety, ten temat nie wybrzmiał wystarczająco na synodzie o synodalności, jak i wcześniej, na synodzie i małżeństwie i rodzinie. Niektóre środowiska wolały koncentrować się na Komunii dla rozwiedzionych żyjących w nowych związkach, albo na błogosławieniu par homoseksualnych.
Ostatecznie jednak wiara dzieci i młodzieży nie jest kwestią jakichś edukacyjnych technik, ale stanowi tajemnicę ludzkiego serca, w którym człowiek przyjmuje lub odrzuca Boga. A odrzuca m.in. z powodu działania widzialnych i niewidzialnych sił zła. Paweł Apostoł zauważa, że toczymy walkę „przeciw zwierzchnościom, przeciw władzom, przeciw rządcom ciemności tego świata, przeciw duchowemu złu na wyżynach niebieskich” (Ef 6,12). To zło oddziałuje na młodych ludzi na przeróżne sposoby. Jednym z nich jest propagowana przez potężne media seksualizacja. Młody człowiek zniewolony przez pornografię, skutecznie zachęcany do współżycia seksualnego ze zmieniającymi się partnerami, oddala się od Kościoła. I jeszcze mu się wmawia, że w ten sposób staje się wolny.
Walka o młodych trwa. I trwać będzie do końca świata. W każdym razie, kiedy widzimy, że wielu młodych odchodzi od Kościoła, to nie martwmy się o przyszłość Kościoła. Martwmy się raczej o przyszłość owych młodych, którzy bez odniesienia do Boga, stają się łatwym łupem różnych coraz bardziej ogłupiających ideologii.
Na koniec pewna wakacyjna rada. Wakacje, to czas odpoczynku na łonie natury, ale także zwiedzania różnych zakątków Polski, Europy i świata, w tym chrześcijańskich kościołów i muzeów, w których można spotkać sztukę sakralną. Pamiętajmy, że to dobra okazja, aby łączyć przyjemne z pożytecznym i przekazywać wiarę, która dała początek tak wielu wybitnym dziełom. Europejskiej kultury nie da się zrozumieć bez chrześcijaństwa. Bez chrześcijańskiej kultury młodzi zatrzymają się na platformie Netflix, konkursach piosenki Eurowizji itp.