reklama

Każde zdanie Ewangelii jest słowem miłości

„Niestety, serce ludzkie może obrosnąć kamieniem. Może do tego stopnia utracić wrażliwość, że nie rozumie nawet moralnego i duchowego elementarza. Wtedy nie ma rady, trzeba może nawet sięgnąć po młotek, żeby ten kamień rozbić i dotrzeć do żywego serca” – pisze o. Jacek Salij OP. „Czy słowem miłości są również wielokrotnie powtarzane przez Pana Jezusa: »Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy«? – pyta.

o. Jacek Salij OP

dodane 19.11.2025 07:51

Oczywiście! Prawdziwa miłość sięga nieraz po środki twarde i ostre – jeśli nie ma innego sposobu, żeby tych, których kocham, doprowadzić do opamiętania. Bo niestety, serce ludzkie może obrosnąć kamieniem. Może do tego stopnia utracić wrażliwość, że nie rozumie nawet moralnego i duchowego elementarza. Wtedy nie ma rady, trzeba może nawet sięgnąć po młotek, żeby ten kamień rozbić i dotrzeć do żywego serca.

Pan Jezus zabiegał o ocalenie nas wszystkich, nawet swoich nieprzyjaciół. Używał wtedy środków różnych. Potrafił w oczy powiedzieć faryzeuszom, że są plemieniem żmijowym i grobami pobielanymi; ostrzega nas wszystkich, żebyśmy sobie nie przygotowywali ognia wiecznego. Próbował w ten sposób dotrzeć do ludzi twardego serca, niewrażliwych już na inne argumenty. Mówił tak ostro, bo naprawdę ich kochał, bo nie był Mu obojętny los faryzeuszy ani los kogokolwiek. 

Niektórzy faryzeusze, jak Nikodem czy Józef z Arymatei, od razu ten język miłości zrozumieli. Później, kiedy powstawał Kościół, całkiem liczni faryzeusze znaleźli się wśród tych, co przyjęli chrzest, a „nawet bardzo wielu kapłanów przyjmowało wiarę” (Dz 6,7).

Pytajmy dalej: Czyżby słowem miłości były również liczne przypomnienia Pana Jezusa, że można zasłużyć sobie na „wyrzucenie na zewnątrz, w ciemności, gdzie będzie płacz i zgrzytanie zębów” (Mt 22,13)? Fakt faktem, że jednoznacznie głosząc obietnicę życia wiecznego, Zbawiciel równie często wspominał o niebezpieczeństwie jego nieodwracalnej utraty. O potępieniu wiecznym mówił za pomocą obrazu męki i ognia, czasem – za pomocą metafory zguby i śmierci.

Mówił Pan Jezus o potępieniu wiecznym również bez metafor. Fałszywi uczniowie, którzy wyznają Go ustami, ale nie sercem, usłyszą z Jego ust straszne słowa: „Nigdy was nie znałem. Odejdźcie ode Mnie wy, którzy dopuszczacie się nieprawości” (Mt 7,23). Zbyt często i zbyt wyraźnie temat piekła i odrzucenia wiecznego pojawia się w księgach świętych, żeby Kościołowi wolno było go przemilczeć. Nie wolno nam okłamywać się wzajemnie, jakoby ewangeliczna nauka o potępieniu wiecznym była tylko zabiegiem pedagogicznym, czymś na podobieństwo straszenia kominiarzem.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi o tym jasno: „Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, ogień wieczny. Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie” (1035). 

A przecież podstawową prawdą naszej wiary jest nowina, że Jezus chce i może nas zbawić. „Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło” (Łk 19,10). Przypowieść o synu marnotrawnym i o Pasterzu poszukującym zagubionej owieczki, i duchowa obietnica zawarta w Chrystusowych uzdrowieniach, i konkretny los ocalonej przez Niego cudzołożnicy, i licznych celników, i łotra wraz z Nim ukrzyżowanego, i wreszcie sama Jego śmierć i zmartwychwstanie – krótko mówiąc, cała Ewangelia jest jedną wielką obietnicą zbawienia i wezwaniem do tego, żeby się na nie otworzyć. Jak to wszystko pogodzić z realną – niestety! – możliwością potępienia wiecznego?

Jedno wiem na pewno: że na moim zbawieniu Bogu zależy więcej, niż mnie samemu. Rodzicom, których dręczy niepokój, czy Bóg nie odrzuci na wieki ich syna, który zeszedł na złe drogi i bezbożnie umarł, odpowiadam: „Panu Bogu na pewno bardziej jeszcze niż wam zależy na tym, żeby wasze dziecko dostąpiło zbawienia. On wielką cenę za niego zapłacił. Przecież za każdego z nas, również za waszego syna, Pan Jezus przeszedł przez mękę i śmierć na krzyżu. Dlatego módlcie się serdecznie o to, żeby wasz syn, który już jest na sądzie Bożym, nie wzgardził Jego miłosierdziem”.

Bardzo serdecznie zgadzam się z śp. ojcem Piotrem Rostworowskim: „Wydaje się to rzeczą paradoksalną, a jednak jest to wielka prawda, że potępienie jest możliwe właśnie dlatego, że Bóg jest miłością. Gdyby był tylko wszechmocą, wziąłby nas przemocą do nieba, ale miłość z natury swej szanuje osobę, którą miłuje. Miłość nie forsuje wejścia, ale delikatnie puka do drzwi. I dlatego może być przyjęta tylko przez miłość. Można nią wzgardzić, można odrzucić i dlatego jest w niej i możliwość największego szczęścia, i ryzyko potępienia”.

Na tej ziemi człowiek może ogłosić nieistnienie Boga, albo swoją wolę, że nie chce mieć z Nim nic wspólnego. Jednak po śmierci rzeczywistość Boga stanie przed każdym z nas bezpośrednio. Tam nie da się być poza wszechobecną Bożą Miłością. Niestety, możliwy jest całoosobowy skurcz protestu przeciwko temu, że Bóg jest i że jest Miłością. Jak się wydaje, właśnie na tym straszliwym skurczu polega piekło.

 

 

1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

reklama