Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych J.D. Vance wygłosił w Monachium doniosłe przemówienie na temat sytuacji Europy i demokracji na starym kontynencie. Wrogiem Europy, mówił Vance, nie są Chiny, nie jest Rosja, ale sama Europa – pisze felietonista Opoki ks. Robert Skrzypczak.
J.D. Vance zapytał Europejczyków: czego zamierzacie bronić? Cenzury i tłumienia wolności, jak to ma miejsce obecnie w Wielkiej Brytanii i czego rażącym przykładem okazało się unieważnienie wyborów prezydenckich w Rumunii? Te i podobne fakty dowodzą, iż nadszedł czas, by zadać sobie pytanie, o co naprawdę walczymy.
Stany Zjednoczone wracają do demokracji, w której wolność słowa jest podstawą rozwoju społecznej podmiotowości. Tymczasem Europa wydaje się zmierzać w kierunku demokracji autorytarnej, w której wolność słowa jest drugorzędna. Niemiecki minister obrony stwierdził, iż przemówienie wiceprezydenta Vance’a jest „nie do przyjęcia”, uzasadniając swą opinię pasmem kłamstw i udawania, że w naszych zachodnich krajach nikt nie jest ani cenzurowany, ani pozbawiany swobody wypowiadania się, ani tym mniej jeszcze więziony za błędne opinie.
Jest niemalże regułą, że za złem podąża fałsz. Wiceprezydent USA w Monachium przytoczył przypadek Szkocji, której władze wysłały listy do osób mających domy w tak zwanych „bezpiecznych strefach” utworzonych wokół klinik aborcyjnych. W listach tych mieszkańcy znaleźli informację, że w tychże bezpiecznych strefach, nawet w domu, nie wolno im się nawet modlić, w przeciwnym wypadku ryzykują pozwem. Natychmiast szkockie władze, a w ślad za nimi cały aborcyjny establishment, zaprzeczyły faktom przywołanym przez wiceprezydenta Vance’a, oskarżając go o „dezinformację” i naświetlanie zdarzeń w „niewłaściwy” sposób. Krótko mówiąc, nazwały go „pataccaro”, czyli oszustem.
O tym, kto w tym przypadku kłamie i mami opinię publiczną, dowiadujemy się z listu wysłanego przez władze szkockie mieszkańcom wskazanych rejonów. Czytamy w nim: „Drogi mieszkańcu, Twoja okolica wkrótce znajdzie się w strefie bezpiecznego dostępu do placówki służby zdrowia, w której świadczone są usługi aborcyjne [...] Przestępstwem będzie zrobienie czegokolwiek, co umyślnie lub niezamierzenie:
– wpłynie na czyjąś decyzję dotyczącą świadczonych usług aborcyjnych;
– utrudni innej osobie dostęp do usług aborcyjnych;
– będzie wiązało się z nękaniem, zastraszaniem lub wywołaniem stresu u jakiejś osoby w związku z jej decyzją o skorzystaniu, świadczeniu lub ułatwieniu świadczenia usług aborcyjnych, jeśli odbywa się to w strefach bezpiecznego dostępu”.
Powyższy opis zawierał to, czego nie należy robić w tych obszarach. Teraz przejdźmy do sedna sprawy, o której mówił Vance.
„Ogólnie rzecz biorąc, wykroczenia te dotyczą miejsc publicznych w strefach bezpiecznego dostępu. Jednak przestępstwo mogą stanowić także te działania w miejscu prywatnym (takim, jak dom) na obszarze między chronionym terenem a granicą obszaru, jeśli są widoczne lub słyszalne w obrębie tego obszaru i są wykonywane umyślnie lub niezamierzenie”.
Promień od kliniki aborcyjnej jest wymierzony na 200 metrów. Tam właśnie zrobienie czegokolwiek, co mogłoby wpłynąć na decyzję o aborcji, jest wykroczeniem usankcjonowanym karami. Vance przytoczył również przypadek weterana wojennego Adama Smitha-Connora aresztowanego w Anglii za cichą modlitwę odmawianą w strefie bezpieczeństwa utworzonej wokół kliniki aborcyjnej. Został on skazany na karę w zawieszeniu, o ile w ciągu 2 lat nie popełni podobnych przestępstwa, a także na zapłacenie 9 tysięcy funtów dla pokrycia kosztów sądowych.
Z ulotki można się także dowiedzieć, że „szkocka policja zapewnia bezpieczny dostęp do wskazanych miejsc. Każdy, kto naruszy ustawę o strefach bezpiecznego dostępu, może zostać ukarany grzywną. Grzywny mogą sięgać 10 000 funtów w przypadku procedury skróconej lub nieograniczonej w przypadku procedury zwykłej”. Na koniec pada zachęta do współpracy z organami ścigania sformułowana w iście totalitarnym stylu: „Możesz zgłosić grupę lub osobę, która twoim zdaniem łamie prawo, kontaktując się ze szkocką policją”.
List stanowi kopię tego, o czym na temat podjętych środków informuje oficjalna strona internetowa szkockiego rządu i każdy może to sprawdzić.
Co to oznacza? Jeśli ktoś mieszka w obszarze bezpiecznego dostępu do aborcji, niech nie zapomina o zaciągnięciu zasłon przed rozpoczęciem odmawiania różańca w domu. Niech nigdy nie pozwoli na to, by ktokolwiek zobaczył go z ulicy przy takiej czynność i nie poczuł się zdenerwowany, by nie zrobił takiemu przestępcy zdjęcia telefonem komórkowym i nie zgłosił tego na komisariat.
Jeśli słuchasz Requiem Mozarta, czy Stabat Mater Perosiego, koniecznie załóż słuchawki, albo upewnij się, że nic nie jest słyszalne z zewnątrz. I niech ci nie przyjdzie do głowy zaśpiewanie jakiejś kolędy w okresie Bożego Narodzenia. A jeśli naprawdę nie możesz się od tego powstrzymać, przynajmniej naucz się nucić ją pod nosem.
Do podobnych zdarzeń dochodzi obecnie we Włoszech. Dziesiątki młodych ludzi otrzymują zawiadomienia o postępowaniu sądowym za to, że wzięli udział w obchodach upamiętniających zamordowanych w Acca Larentia przed czterdziestu laty studentów protestujących przeciw prześladowaniom politycznym ze strony ówczesnej rządzącej lewicowej koalicji. Oczywiście, nigdy nie znaleziono sprawcy tamtej masakry. Również tutaj ma miejsce poważny atak na swobodę manifestowania pamięci historycznej i myśli politycznej obywateli europejskich, potępiony w Monachium przez wiceprezydenta USA Vance'a.
Warto przy tej okazji dorzucić informację o inicjatywie podjętej przez trzech przedstawicieli włoskiej lewicy, którzy zaproponowali – w ramach walki z domniemanym zagrożeniem odradzającego się faszyzmu – wprowadzenie przepisów zakazujących używania koloru czarnego przez firmy produkujące koszule.
Wcześniej, na szczycie AI Action Summit w Paryżu, w dniach 10-11 lutego, wiceprezydent J.D. Vance ostrzegał przed wykorzystywaniem sztucznej inteligencji jako broni do manipulowania prawdą, inwigilowania użytkowników i cenzurowania wypowiedzi. Jesteśmy świadkami tłumienia prawdy w mediach społecznościowych, pisania historii na nowo i uciszania głosów sprzeciwu, a wszystko to pod przykrywką „kontroli dezinformacji”. Wice-prezydent Vance mówił w Paryżu:
„Widzieliśmy, jak zagraniczni przeciwnicy używają oprogramowania AI do przepisywania historii, monitorowania użytkowników i cenzurowania wolności słowa. Nasza administracja zablokuje te próby”.
J.D. Vance jest konserwatywnym politykiem o poglądach, które poruszają serce. Sprzeciwia się amerykańskiemu wtrącaniu się w konflikty zagraniczne, wypowiada się przeciwko potencjalnym cięciom w ubezpieczeniach socjalnych, współpracował również z senator z Massachusetts Elizabeth Warren nad projektem ustawy mającej na celu pociągnięcie do odpowiedzialności dyrektorów upadłych banków, które pozostawiły bez wsparcia tysiące oszukanych klientów.
Wyróżnia się silnym poparciem dla tradycyjnej rodziny, sprzeciwem wobec aborcji i nielegalnej imigracji. Przedstawił projekt ustawy zakazującej publicznego wsparcia dla procedur zmiany płci wśród nieletnich oraz projekt innej ustawy mającej na celu zatrzymanie programów „różnorodności” w rządzie federalnym. Ten ciekawy polityk, absolwent prawa na prestiżowym Uniwersytecie w Yale, pochodzący z robotniczych dołów społecznych zamieszkujących stan Ohio, znany jest polskiemu czytelnikowi z książki Elegia dla bidoków, w której opisał swą ścieżkę życiową i drogę kariery politycznej, a także odnalezienie wiary w Kościele katolickim, do którego przystąpił jako dorosły człowiek.
Jako wiceprezydent nowej administracji rządzącej Stanami Zjednoczonymi Ameryki otrzymuje swoje „pięć minut” od Pana historii, by zawalczyć o lepszy świat.