Gotowość do dialogu

Kościół katolicki w Polsce w dziedzinie inicjatyw międzyreligijnych i międzywyznaniowych ma się czym poszczycić

Kościół katolicki w Polsce w dziedzinie inicjatyw międzyreligijnych i międzywyznaniowych ma się czym poszczycić

Gotowość do dialogu

Jako pierwsi w świecie i dotąd jedyni, nie licząc lokalnych inicjatyw w niektórych diecezjach Austrii i Włoch, od dwudziestu już lat w wigilię tygodnia ekumenicznego obchodzimy Dzień Judaizmu w Kościele katolickim w Polsce. Po zakończeniu tego tygodnia, również jako pierwsi i jedyni na świecie, od siedemnastu lat mamy coroczny Dzień Islamu w Kościele katolickim w Polsce. Co więcej, ze strony polskich muzułmanów doczekaliśmy się wzajemności w postaci organizowanego od sześciu lat Dnia Chrześcijańskiego w meczetach.

Także w dziedzinie inicjatyw ekumenicznych jest u nas chyba lepiej niż w wielu krajach europejskich. Świadczy o tym działalność wielu ruchów i wspólnot ekumenicznych oraz to, że tzw. tydzień ekumeniczny, w którym chrześcijanie różnych wyznań gromadzą się na wspólnym czytaniu słowa Bożego i na modlitwie, trwa u nas w praktyce prawie dwa tygodnie. Do największych sukcesów ekumenizmu w Polsce trzeba zaliczyć podpisanie w roku 2000 wspólnej deklaracji siedmiu Kościołów chrześcijańskich o wzajemnym uznaniu udzielanego w nich chrztu. Dobrym znakiem są również trwające prace nad ukończeniem wspólnego tłumaczenia całego Pisma Świętego. Ale w codziennej praktyce i u nas nie wszystko jest jeszcze idealnie. Wiedzą o tym choćby ci, którzy próbowali wziąć ze swojej prawosławnej parafii metrykę chrztu potrzebną do sakramentu małżeństwa zawieranego w katolickiej świątyni. Ciągle okazuje się to niemożliwe bez zgody samego Metropolity Sawy! Owoce dialogu ekumenicznego i międzyreligijnego ostatnich lat wydają się ciągle jeszcze niepełne.

W świecie bywa jeszcze gorzej. Przed czterema laty pisaliśmy o problemach niemieckiego pastora Anderasa Theurera, który postanowił przejść do Kościoła katolickiego i wtedy doświadczył, jak wygląda międzychrześcijański ekumenizm w praktyce. Łatwiej by mu darowano apostazję. Podobnie ma się sprawa relacji prawosławno-katolickich na terenie patriarchatu moskiewskiego, gdzie nawet zgoda na wizytę papieża Franciszka w Moskwie ciągle nie wchodzi w rachubę. Również tam ateiści są lepiej postrzegani niż „łacinnicy”. Prócz zaszłości historycznych, problemem samego prawosławia jest brak wewnętrznej jedności, który boleśnie objawił się podczas ubiegłorocznego Soboru na Krecie, zwołanego po raz pierwszy od ponad tysiąca lat, jako w założeniach wszechprawosławny. Ten brak jedności dotyczy także szeroko rozumianego protestantyzmu, rozbitego na około dwustu drobniejszych wyznań. Zerwanie jedności z Rzymem zarówno po wielkiej schizmie wschodniej, jak i po reformacji doprowadziło do dramatycznej atomizacji wyłonionych wskutek tego Kościołów, które nawet w ramach jednego wyznania nie mają jednego duchowego przywódcy. Trudno dogadać się z tymi, którzy nie mogą dogadać się ze sobą.

Jeszcze większym problemem w świecie są relacje z judaizmem i z islamem. Te ostatnie nie były chyba nigdy od prawie tysiąca lat tak napięte jak obecnie. Nie chodzi przy tym o konflikty polityczne i militarne między państwami muzułmańskimi i chrześcijańskimi, które zdarzały się co jakiś czas w historii. Dzisiejsza inwazja radykalnego islamu wobec chrześcijan na Bliskim Wschodzie i cywilizacji chrześcijańskiej na Zachodzie zdaje się nie mieć oblicza państwowo-politycznego, ale religijne właśnie. To samo dotyczy postawy fanatycznych Żydów wobec chrześcijan w Izraelu, która nie jest przecież elementem polityki tego państwa.

Trudności, o których piszę, nie przekreślają bynajmniej potrzeby dialogu, ale skłaniają do pytania, czy jesteśmy do prawdziwego dialogu gotowi. Zarówno w wymiarze międzyreligijnym, jak i międzywyznaniowym – wśród chrześcijan. W autentycznym dialogu nie chodzi bowiem o robienie sobie drobnych przyjemności, pomijanie faktycznych różnic i źle pojętą tolerancję. W dialogu musi chodzić o wspólne dochodzenie do prawdy. Prawda musi być najważniejsza. To trudne w epoce, w której wmawia się nam, że prawda nie istnieje, a liczy się tylko „konsensus”. Tylko wtedy, gdy dotarcie do prawdy jest dla ludzi ważniejsze niżeli postawienie na swoim i pokonanie kogoś siłą swoich słów, pięści lub pieniędzy, można mówić o gotowości do dialogu i o jego trwałych owocach. To ostatnie dotyczy każdego dialogu, nie tylko między wyznaniami i religiami.

"Idziemy" nr 3/2017

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama