Zobacz, jak mnie wszyscy kochają!

Jak przynieść uśmiech nieuleczalnie chorym dzieciom i czym jest Marzycielska Poczta?

Chore dzieci można wspomagać nie tylko finansowo. Maluchy i ich rodziny potrzebują też wsparcia duchowego. Choroba przynosi nie tylko ból, ale także osamotnienie. Receptą na uśmiech jest Marzycielska Poczta.

Każdy z nas lubi otrzymywać kolorowe kartki i ciekawe listy. Tradycyjna korespondencja, mimo, że przynosi tak wiele radości, coraz bardziej ustępuje miejsca formom elektronicznym. Internetowa pocztówka nie daje jednak takiej satysfakcji, jak ta zwykła, papierowa. Wiedzą o tym przede wszystkim chore dzieci z Marzycielskiej Poczty. Taką nazwę przybrała akcja pisania listów do maluchów, zmagających się z ciężkimi dolegliwościami, z różnymi wadami i schorzeniami. Jej pomysłodawcami byli młodzi ludzie. Ideę korespondowania podpatrzyli za granicą, a potem rozwinęli ją na własny sposób w Polsce.

Kliknij i popatrz

-Marzycielska Poczta powstała w październiku 2009 r. Do akcji włączają się nie tylko osoby indywidualne, ale także szkoły i przedszkola. Na dzień dzisiejszy można wysyłać listy do 28 maluchów. Akcją są zachwyceni nie tylko dzieci, ale także ich rodzice. Większość z nich przyznaje, że nie spodziewało się, iż ta korespondencja przyniesie pociechom tyle radości — opowiada Tomasz Chmiel, jeden z założycieli MP.

Procedura włączenia dziecka do tej niezwykłej poczty jest dość prosta. Najpierw rodzic musi zgłosić swoją pociechę. Do akcji kwalifikują się osoby w wieku od 4 do 17 lat, u których zdiagnozowano poważną chorobę, zagrażającą ich życiu. Po pozytywnej weryfikacji, tworzony jest profil dziecka, w którym zamieszczone są podstawowe informacje o maluchu i adres do korespondencji.

Porcja szczęścia

Wśród adresatów MP jest m.in. czteroletnia Natalka Nadolska z Dubienki (woj. lubelskie). Dziewczynka od dwóch lat walczy z białaczką. -Teraz jest w trakcie leczenia podtrzymującego i otrzymuje chemię w tabletkach. Choroba przyniosła ze sobą wiele ograniczeń. Natalka nie może przebywać pośród innych dzieci, ponieważ mogłaby wtedy złapać jakąś infekcję, a w jej przypadku byłoby to duże ryzyko; ma osłabioną odporność. Chciałaby, tak jak inne zdrowe dzieci bawić się, biegać, w przyszłości pójść do szkoły, ale w tej chwili to niemożliwe — mówi Monika Nadolska, mama Natalki.

Moja rozmówczyni o całej akcji dowiedziała się od znajomej. Od razu zgłosiła swoją córkę do MP. Na odzew ludzi dobrych serc nie trzeba było długo czekać. Przygoda Natalki z kartkami zaczęła się jednak wcześniej, kiedy była jeszcze w szpitalu. Z okazji drugich urodzin, przyjaciele obdarowali ją listami i okolicznościowymi kartami. Dziewczynka była z tego powodu bardzo szczęśliwa. Od kiedy mama zapisała ją do MP, mała codziennie wypatruje listonosza.

Masz coś dla mnie?

Natalka otrzymuje kartki, listy i prace plastyczne; najbardziej podoba się jej wszystko, co jest zrobione ręcznie. Na święta Bożego Narodzenia dostała mnóstwo kart z Polski i z zagranicy.

-Nadawcy zazwyczaj życzą jej zdrówka, siły, wytrwania i uśmiechu. Dużo osób odwiedza także naszą stronę internetową. Natalka nie zna się na zegarku, ale intuicyjnie wyczuwa moment przyjścia listonosza. Kiedy ten puka do drzwi, ona głośno krzyczy „jestem!” i mówi „Cześć. Masz coś dla mnie?” Potem odbiera przesyłki, rozkłada je i zwraca się do mnie: „Mamusiu, widzisz, jak mnie wszyscy kochają!”. Czytam jej wszystkie listy i kartki.  Natalka zazwyczaj zapamiętuje krótkie wierszyki i życzenia. Jest szczęśliwa, że tak dużo osób o niej pamięta — opowiada pani Monika.

Natalka ma lepsze i gorsze dni. Na jej nastój wpływają także lekarstwa, które musi brać, aby pokonać chorobę. Wtedy leży i na nic niema ochoty. Energii dodaje jej wtedy widok listonosza. Na przełomie kwietnia i maja okaże się, czy dotychczasowe leczenie przyniosło pożądane rezultaty.

Dwa pudła radości

Oprócz listów i kartek Natalka otrzymuje także małe niespodzianki i prezenty. Są to np. aniołki robione na szydełku, figurki, książeczki i gazety ze świnką Pepą (którą uwielbia).

—Natalka bardziej cieszy się z podarków od obcych ludzi niż ode mnie. Otrzymane kartki i prace składamy do jednego pudła, a listy do drugiego. Tłumaczę jej, że gdy pójdzie już do szkoły, sama będzie mogła wszystko to przeczytać — wyjaśnia M. Nadolska.

W internetowym profilu Natalki dziś jest ok. 400 komentarzy, zawierających życzenia, pozdrowienie i podziękowania. Można tam także znaleźć wypowiedzi pani Moniki, która jak sama przyznaje, nie jest w stanie wszystkim odpisać i podziękować za nadesłane kartki.

Nie jesteśmy obojętni

W akcję pisania listów włączyło się także Publiczne Gimnazjum Nr 1 w Łukowie. Do włączenia się w MP zachęciła swoich uczniów Agnieszka Kapuścińska, opiekun samorządu uczniowskiego.

- O MP dowiedziałam się z Internetu. Hasło rzuciłam na jednym z zebrań samorządu i uczniowie szybko je podchwycili. Zajęłam się oprawą merytoryczną, zbierając wiadomości o dzieciach. Potem przygotowaliśmy kartki, długopisy i poczęstunek. Pierwsze wspólne pisanie listów odbyło się w październiku 2009 r. Maraton wystartował w godzinach popołudniowych, przyszło ok. 50 uczniów. Każdy dostał „swoje” dziecko, do którego miał coś napisać. W rezultacie każdy maluch z MP dostał po 5 pism. Po jakimś czasie na stronie internetowej ukazała się relacja z pisania a potem podziękowania i pozdrowienie od chorych dzieci — wspomina nauczycielka z łukowskiego gimnazjum.

W grudniu 2010 r. uczniowie ponowili akcję. Tym razem wysłali wszystkim dzieciom świąteczne kartki, kto chciał, pisał też listy.

- Zachęcam uczniów, by złapały stały kontakt z którymś z dzieci. Nie chcielibyśmy ograniczać się tylko do sztucznych maratonów pisania. Myślę, że ta akcja poruszyła wszystkich. Kiedy czytali o tych chorych maluchach, często powtarzali: „proszę pani, nasze kłopoty są niczym, w porównaniu z ich problemami”. Nasi gimnazjaliści przejmują się codziennymi sprawami, ale wiem, że dociera do nich, iż w życiu liczą się też rzeczy inne niż jedynka ze sprawdzianu czy nieszczęśliwe zakochanie. Akcja ma także aspekt wychowawczy.  Nasi uczniowie często włączają się w organizacje różnych zbiórek, ale wiedzą, że same wrzucenie monety do puszki nie wystarczy. Trzeba dzielić się sobą i swoim sercem — tłumaczy A. Kapuścińska.

Tak „od serca”

Pisaniem listów zajmują się nie tylko dzieci, ale także studenci i ludzie dorośli. Wiek nie ma tu znaczenia. Jeśli jeszcze nie przekonaliśmy się do napisania kilku ciepłych słów, odwiedźmy galerię dzieci z MP (www.marzycielskapoczta.pl). Maluchy najczęściej fotografują się na tle otrzymanych kartek i listów. Na ich buziach gości piękny, szczery uśmiech, ich oczy się śmieją i ... zachęcają do pisania.

Do grona piszących włączyła się niedawno Renata Osowska z Zalesia.

- Ponieważ był grudzień i zbliżały się święta Bożego Narodzenia, postanowiłam przygotować jakąś niespodziankę wszystkim dzieciakom z MP. Wymyśliłam, że każdemu zrobię małego frywolitkowego aniołka i wyślę kartkę ze świątecznymi życzeniami. Jednak sama nie poradziłabym sobie z tym wszystkim. Bardzo pomogli mi moi przyjaciele ze studiów - Eliza, kolekcjonerka czterolistnych koniczynek, które również wysłaliśmy, Ania, Monika, Adam i Piotr. Nie miałam problemu z przekonaniem ich do włączenia się do akcji. Dlaczego to zrobiłam? Uważam, że MP to wspaniały pomysł! Jeśli zwykła kartka, kilka słów "od serca" wywoła uśmiech na czyjejś twarzy, to naprawdę warto poświęcić czas takiej inicjatywie. Z problemami osób chorych czy niepełnosprawnych stykam się codziennie, więc wiem, jak ważne dla nich i ich najbliższych są nawet najdrobniejsze przejawy wsparcia. Mam nadzieję, że te świąteczne niespodzianki sprawiły radość zarówno dzieciom, jak i rodzicom. Myślę, że na tej jednej akcji się nie skończy —zapewnia studentka.

O tym, że MP jest potrzebna, przekonała się także psycholog Monika Kwiecień — Głaz:

- Myślę, że akcja zasługuje na spopularyzowanie wśród nastolatków. Postaram się sama coś napisać, jak na razie, pośredniczyłam w wysłaniu karteczek przygotowanych przez koleżankę. Na pewno rozreklamuję tę ideę wśród rówieśników mojego 12-letniego syna — tłumaczy.

-MP jest potrzebna zarówno dla strony piszącej jak i otrzymującej, to budowanie relacji między ludźmi i forma pomocy, która czasami znaczy więcej niż wsparcie finansowe (ze względu na duchowy i emocjonalny wymiar listu) — mówi Anna z Lubartowa.

Zachęcamy wszystkich naszych czytelników do włączenia się w akcję pisania listów do chorych dzieci. Każda kartka to promyk ciepła i kolejny uśmiech na twarzy malucha. Na odrobinę serdeczności czeka 28 małych dzieci. Na koniec bardzo serdecznie pozdrawiamy małą Natalkę Nadolską, która z niecierpliwością czeka, kiedy „będzie” w naszym tygodniku.

opr. ab/ab

Echo Katolickie
Copyright © by Echo Katolickie

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama