Niegasnąca potrzeba ratowania

Zaangażowanie strażaków ochotników nie tyle nosi znamiona misji, co nią jest.

„Bo u nas, proszę pani, nie tyle jest straż we wsi, co wieś w straży!” - zdanie pana Wacława najdobitniej oddaje sens funkcjonowania Ochotniczych Straży Pożarnych. „Był dziadek, jest ojciec, będzie i syn” - wskazują swoistą sztafetę pokoleń. Co każe im zrywać się na dźwięk syreny? I czy aktywność dzisiejszych druhów ukierunkowana jest wyłącznie na akcje ratowniczo-gaśnicze?

Niegasnąca potrzeba ratowania

Wacław Sudewicz przez 40 lat pełnił funkcję naczelnika OSP Olszyn w powiecie bialskim. - Obecnie jestem skarbnikiem i wiceprezesem zarządu gminnego ZOSP RP w Rokitnie - tłumaczy. Jednostka, której przewodził przez cztery dekady, świętowała w ubiegłym roku jubileusz 80-lecia powstania. Miejscowa remiza - jak opowiada - przed trzema laty doczekała się rozbudowy. Na obiekt składają się świetlica i dwa garaże. - Zaplecze mamy dobre - kwituje.

Należąca do Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego (KSRG) jednostka dysponuje wozem bojowym marki Star 244 i renault po karosacji, tj. doposażeniu. OSP Olszyn liczy obecnie 34 członków, w tym cztery kobiety. - Na wsi coraz mniej jest ludzi młodych, a nawet jeśli są, w ciągu dnia zazwyczaj pracują. I dlatego do pożarów czy wypadków najczęściej wyjeżdżają starsi - przyznaje W. Sudewicz. Przy okazji wyjaśnia, iż w myśl przepisów udział w akcjach mogą brać druhowie do 65 roku życia. Na szczęście - co potwierdza - z roku na rok liczba pożarów się zmniejsza. - Dziś 50% wszystkich wyjazdów stanowią sytuacje niezwiązane z działaniami gaśniczymi - zaznacza, wskazując na ratownictwo techniczne, usuwanie szkód spowodowanych przez wichury, a nawet... owadów. - Na sylwestra przeprowadzaliśmy akcję ratowania łabędzia, który przymarzł na stawie. Mieliśmy też sytuację z bobrem, który wszedł na teren zabudowań gospodarskich, stąd w działaniach musiał uczestniczyć lekarz weterynarii - sygnalizuje. Kolejną niwę działalności jednostki stanowi ratownictwo techniczne. Dwukrotnie brali także udział w akcji powodziowej na terenie gminy Wilków na Lubelszczyźnie.

Pytany, która z akcji pożarniczych w sposób szczególny zapadła mu w pamięć, W. Sudewicz sięga pamięcią do zeszłego lata. - Pod lasem paliło się zboże i słoma. Dotarliśmy na miejsce jako pierwsza jednostka i zaczęliśmy akcję gaszenia, kiedy nagle wiatr zmienił kierunek i ogień poszedł na nas. Na szczęście kierowca był w samochodzie, więc zdążyliśmy uciec. Spaliły się jednak wszystkie węże - tłumaczy niejako na potwierdzenie tezy, że strażacka służba to ciągły egzamin z bojowej gotowości.

Można na nich liczyć!

Ubiegły rok zapisał się pod znakiem jubileuszu również w historii OSP Stare Szpaki. Obchodom 90-lecia jednostki towarzyszyło uhonorowanie jej przez marszałka województwa mazowieckiego medalem pamiątkowym „Pro Masovia”. Mieczysław Miroński, który od 1980 r. pełnił funkcję naczelnika szpakowskich strażaków, a obecnie już drugą kadencję jest jej prezesem i dodatkowo komendantem gminnym ZOSP RP w Kornicy, odebrał wówczas medal im. Bolesława Chomicza. Jednocześnie jednostce został przekazany do użytkowania nowy samochód ratowniczo-gaśniczy marki Mercedes Benz Atego. - Otrzymały je także OSP Nowa Kornica i Rudka, a więc trzy jednostki z terenu gminy należące do KSRG - precyzuje komendant, podkreślając, iż wozy są świetnie wyposażone...

Największą bolączką OSP pozostaje dziś - czego nie ukrywa prezes - kwestia badań i szkoleń. - W latach 80 wystarczył podstawowy kurs. Obecnie, aby strażak ochotnik mógł być czynny w jednostce, trzeba w niego zainwestować ok. 5 tys. zł. Taka jest łączna cena kursów, jakie musi ukończyć, tj. podstawowy, z zakresu ratownictwa medycznego, obsługi sprzętu itp. Obowiązują go także badania lekarskie, których ważność upływa po trzech latach - dodaje.

Obok udziału w akcjach ratowniczo-gaśniczych jednostki straży rywalizują na zawodach sportowo-pożarniczych. Komendant gminny chwali przy okazji młodą drużynę z Rudki, która ma już na koncie pierwsze miejsce w skali województwa. - Mocna konkurencja rośnie im w Nowych Szpakach - nadmienia.

OSP, co warto podkreślić, pełnią też bardzo ważną rolę w życiu lokalnych wspólnot parafialnych. Szpakowska jednostka organizuje zarówno obchody Dnia Strażaka, jak i zabezpiecza przemarsz pielgrzymów zdążających do leśniańskiego sanktuarium. Ponadto druhowie wystawiają wartę honorową przy grobie Pańskim i czynnie uczestniczą w Mszy św. rezurekcyjnej, nosząc w procesji figurkę patrona parafii - św. Józefa.

- Każdy, kto zwraca się do straży o pomoc, zawsze ją uzyskuje - deklaruje M. Miroński. Współpracę z OSP przy realizacji różnych zadań duszpasterskich, jak również związanych z trwającą rozbudową kościoła przy każdej okazji chwali też proboszcz parafii ks. Jacek Nazaruk. - Na strażaków zawsze można liczyć - podsumowuje.

„Ognisko” i „sala tradycji”

Zaangażowanie w życie społeczności lokalnej jest także mocną stroną OSP Leopoldów. Obchody 1050 rocznicy chrztu Polski miejscowi strażacy uczcili rozpaleniem „Ogniska Ducha Świętego”. Chętnie angażują się w różnego rodzaju akcje, w tym charytatywne. Szczególnym wyrazem aktywności miejscowych druhów stało się utworzenie tzw. sali tradycji. Prezentowane w niej archiwalia, puchary, mundury czy sztandary stanowią dziś nie lada atrakcję zwłaszcza dla najmłodszych. Z kolei 8 maja Młodzieżowa Drużyna Pożarnicza weźmie udział w spotkaniu laureatów konkursu „Najlepsi z najlepszych” (na wzorową MDP i jej opiekuna).

„Młodzieżówka” - jak wyjaśnia Marcin Opaliński, wiceprezes OSP i opiekun MDP - podzielona jest na dwie sekcje: chłopięcą i dziewczęcą. OSP Leopoldów liczy 66 członków. Funkcjonowanie w ramach KSRG nakłada na jednostkę obowiązek spełnienia szeregu norm, m.in. w zakresie szkoleń.

Pytany o rodzaj zwyczajowych interwencji, M. Opaliński - wzorem przedmówców - wskazuje na wypadki, podtopienia, usuwanie zniszczeń wywołanych przez wichury... Wymienia przy tym dwie szczególne akcje, w których jednostka wzięła udział w ubiegłym roku: całonocną walkę z pożarem składowiska opon, a wcześniej - z płonącymi 500 belami słomy.

Potrzeba odwagi i rozwagi

- Dawniej jeździło się na tzw. dym. Dziś wszystko musi być skonsultowane z powiatowym stanowiskiem kierowania. Przynależność jednostki do KSRG obliguje nas do przestrzegania pewnych procedur - prezes zarządu OSP w Żelechowie nie ma wątpliwości: - Wszelkie obwarowania mają jasno określony cel: służą temu, by bezpieczny był zarówno strażak, jak i osoba, której niesiona jest pomoc.

Łukasz Bogusz funkcję szefa lokalnej jednostki pełni od dziesięciu lat. Jest też prezesem zarządu oddziału miejsko-gminnego ZOSP RP w Żelechowie oraz członkiem zarządu oddziału powiatowego ZOSP RP w Garwolinie. Jako jeden z powodów przynależności do OSP wskazuje względy rodzinne. - Strażakami byli już moi dziadkowie. Jednak decydującym czynnikiem okazało się moje wstąpienie do orkiestry dętej. Wybijałem rytm, tj. grałem na bębnie - precyzuje z uwagą, że we wrześniu będą świętować jubileusz 110-lecia istnienia. Orkiestra liczy 25 osób. - Mamy też adeptów szkolących się pod okiem kapelmistrza - sygnalizuje.

- Straż jest obecna w życiu lokalnej społeczności zarówno na niwie państwowej, samorządowej, jak i kościelnej. Nie wyobrażamy sobie Mszy św. rezurekcyjnej czy uroczystości Bożego Ciała bez obecności orkiestry i pocztu sztandarowego - zauważa Ł. Bogusz, dodając, iż tradycją stało się już, że na procesję straż buduje jeden z ołtarzy - przed tzw. starą remizą. - W czuwaniu przy grobie Pańskim nasza jednostka pełni wartę z soboty na niedzielę, od 2.00 do 6.00. Chętnych mamy tak wielu, że musimy skracać czas stania... - podsumowuje.

OSP Żelechów - jak wynika z relacji prezesa - liczy 65 osób. Obok MDP w skład jednostki wchodzi też Kobieca Drużyna Pożarnicza. Wyrazem zaangażowania pań jest udział m.in. w zawodach pożarniczo-gaśniczych oraz działalność oświatowa i kulturalna. O żelechowskiej OSP głośno było już przed laty, kiedy to jeden z druhów -Adam Tuszyński dwukrotnie został „strażakiem miesiąca”. Za uratowanie z płonącego budynku najpierw kobiety, a potem dziewczynki z ojcem został mu też przyznany tytuł „Strażaka roku 2007”, co stało się powodem do dumy dla całej jednostki.

Jakie cechy w strażackim fachu są najbardziej pożądane? Ł. Bogusz wskazuje odwagę i rozwagę. - Nie można działać pod wpływem emocji ani robić niczego na własną rękę. Strażak musi przede wszystkim wykonywać polecenia dowódcy - puentuje.

 

Kobieta w straży

Przygoda Aleksandry Fijałkowskiej ze strażą zaczęła się jeszcze w gimnazjum. - Jeden z nauczycieli szukał dziewczyn chętnych do wzięcia udziału w zawodach MDP. Uznałam, że może być to całkiem fajne zajęcie... - tłumaczy. Aktualnie Ola jest członkiem Kobiecej Drużyny Pożarniczej w Parczewie. - Startując w zawodach, zawsze osiągamy podium! Jeśli sprężymy się w tym sezonie, jest szansa, że po wygranym etapie wojewódzkim, pojedziemy na krajowy - wyjawia.

Jako główny atut przynależności do KDP A. Fijałkowska wskazuje pracę zespołową uczącą odpowiedzialności. - Każda wykonywana czynność jest zależna od innej. Wypadnie jeden trybik i psuje się cały mechanizm - podkreśla, porównując współpracę w ramach jednostki z działaniem zegarka. - Wspieramy się i możemy na sobie polegać - podsumowuje.

 

SONDA

„Bogu na chwałę, ludziom na ratunek”

St. bryg. Zbigniew Łaziuk - komendant miejski Państwowej Straży Pożarnej w Białej Podlaskiej

„Bogu na chwałę” - słowa te zawierają przekonanie, że strzeżenie i ratowanie ludzkiego życia, z czym na przestrzeni dziejów wiązały się zawsze działania strażaków, są Bogu bardzo miłe; „...ludziom na ratunek” - hasło potwierdza, że nasze działania są ukierunkowane na ratowanie i ludzi, i ich mienia.

Jednostki OSP są dysponowane do działań przez stanowiska kierowania komendanta miejskiego PSP. Często bywa tak, że włączone do krajowego systemu ratowniczo-gaśniczego dojeżdżają na miejsca zdarzenia przed zastępami PSP i podejmują samodzielnie działania ratownicze. Druhowie OSP ważną rolę odgrywają podczas akcji gaśniczych budynków gospodarczych, lasów czy też działań przy usuwaniu skutków powodzi bądź silnych wiatrów lub burz, tj. kiedy następuje duża ilość zdarzeń w krótkim czasie.

OSP skupia ludzi najbardziej aktywnych i otwartych na potrzeby bliźnich. Oprócz działań czysto operacyjnych przy zadaniach ratowniczo-gaśniczych, strażacy ochotnicy są inicjatorami wszelkich przedsięwzięć w swojej miejscowości, jak np. budowa drogi, skwerku w centrum wsi, organizacja pogadanki w szkole, urządzenie sal komputerowych czy wreszcie udział w pełnym umundurowaniu w uroczystościach kościelnych w parafii.

 

3 PYTANIA

ks. kan. Roman Sawczuk - diecezjalny kapelan strażaków

4 maja przypada wspomnienie św. Floriana - żołnierza i męczennika. Czego współcześni strażacy mogą uczyć się od swojego patrona?

Wierności zasadom i dostrzegania potrzeb drugiego człowieka. Św. Florian za swoich podwładnych oddał życie. Strażacy narażają je, niosąc ratunek potrzebującym, nieraz w regionach znacznie oddalonych od miejsca ich zamieszkania. Od swojego patrona mogą też uczyć się stałości w wierze. Służą Panu Bogu i ludziom. Bez udziału strażaków nie odbędzie się dziś w zasadzie żadna lokalna uroczystość.

„Strażakiem się rodzi, a nie zostaje” - głosi ludowa mądrość. Zgadza się Ksiądz z tym twierdzeniem?

Niewątpliwie do tego, aby zostać strażakiem, trzeba mieć powołanie. Strażak musi być w ciągłej gotowości do niesienia ratunku. Strażacka służba to owoc wewnętrznego imperatywu miłości Boga i bliźniego.

Na drodze poświęcenia trzeba umocnienia... Jakie zadania realizuje duszpasterstwo strażaków?

Duszpasterstwo zwyczajne prowadzone jest w ramach wspólnot parafialnych. Dlatego zachęcamy strażaków do uczestnictwa m.in. w rekolekcjach. W naszej diecezji mamy ok. 50 tys. strażaków. Wparciem duchowym służy im 36 kapelanów na różnych szczeblach hierarchii. Uroczystości związane ze wspomnieniem św. Floriana - łączone często z jubileuszami poszczególnych jednostek - rozpoczynają się w zasadzie pod koniec kwietnia i trwają aż do lipca. Diecezjalne duszpasterstwo strażaków organizuje też co roku pielgrzymki do sanktuariów, m.in. Pratulina, Leśnej Podlaskiej, Górek koło Garwolina czy Woli Gułowskiej. W najbliższych dniach, tj. 7 maja, spotykamy się w Kodniu.

NOT. WA

 

Jak to dawniej bywało?

Odkąd „Wojtek został strażakiem”, chce nim też być niemal każdy chłopiec... Sposobem na poznanie ogniowej służby niejako od kuchni może stać się wizyta w muzeum pożarnictwa.

Powstanie Muzeum Pożarnictwa w Kotuniu - funkcjonującego jako oddział siedleckiego Muzeum Regionalnego - datowane jest na rok 1982. Pracami organizacyjnymi kierował komitet pod przewodnictwem naczelnika OSP Zbigniewa Todorskiego.

Zlokalizowane w remizie muzeum odwiedza rocznie po kilkaset osób. - Zarówno indywidualnie, jak i w grupach - precyzuje prezes komitetu organizacyjnego pełniący jednocześnie funkcję muzealnego przewodnika. Wskazując na zagraniczne wycieczki, m.in. z Niemiec czy Szwecji, podkreśla, iż tym, co przyciąga zwiedzających, jest historia pracy społecznej pożarników na przestrzeni ponad 100 lat.

- Mamy ponad 1,2 tys. eksponatów. Na muzealia składają się: fotografie, dyplomy, sztandary, odznaczenia, różnego rodzaju sprzęty... - wymienia Z. Todorski. W tzw. sali historii zwiedzający mają okazję zapoznać się z kulturą polskiego pożarnictwa. W przyswojeniu przemian zachodzących w pożarowej technice pomocne mogą okazać się z kolei plakaty i fotografie. - Wizyta w muzeum rzuca cenne światło na funkcjonowanie naszego społeczeństwa w dawnych latach - podkreśla kierownik MP.

Zapytany o reakcje dzieci, wyjawia, że ich wizyty w placówce mają charakter lekcji poglądowych - w myśl hasła: przez zabawę do nauki. - Największym powodzeniem wśród najmłodszych cieszą się samochody historyczne i wozy konne rekwizytowe. Chętnie uruchamiają syrenę i obsługują sikawkę. Lubią też fotografować się w strażackim hełmie - wyjaśnia. I zaprasza!

Muzeum Pożarnictwa czynne jest od wtorku do soboty, między 10.00 a 16.00. Chęć zwiedzenia placówki należy zgłosić wcześniej telefonicznie, dzwoniąc pod nr: 606-985-413.

WA
Agnieszka Warecka 17/2016

opr. ab/ab

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama