Balcerowicz musi wrócić?

Mało jest w polskiej polityce postaci takich jak prof. Balcerowicz: doświadczonych, propaństwowych, które coś już w życiu osiągnęły

"Idziemy" nr 3/2011

Krzysztof Ziemiec

Balcerowicz musi wrócić?

Brakuje w debacie publicznej autorytetów. Brakuje perspektywicznego myślenia: nie w kontekście miesięcy, ale dekad. A jeśli ktoś odważy się postawić dobro państwa na pierwszym miejscu, to jego intencje najczęściej są kwestionowane. I kwitowane pytaniami typu „kto za tym stoi?”.

Profesor Leszek Balcerowicz najgorsze ma już za sobą. Przemiany gospodarcze lat 90., choć kosztowne i może nie najlepiej prowadzone – co przyznają po latach ich twórcy – były przecież niezbędne. Rozwarstwienie społeczne w Polsce nadal jest duże, jednak w ciągu 20 lat ludzi, którzy dzięki tym reformom do czegoś doszli, przybyło. Głos ich autora jest dziś cenny – tym bardziej, że spełnił się on jako polityk i teraz występuje z pozycji eksperta zatroskanego o stan państwa.

Dziwne wydaje się w takim kontekście nazywanie go przez niektórych ekonomistą z ambicjami politycznymi. Ostra krytyka, z jaką Balcerowicz traktuje poczynania rządu dotyczące systemu emerytalnego, jest moim zdaniem podyktowana autentyczną troską o publiczne finanse. Po pierwsze, były szef NBP nie musi już nic nikomu udowadniać. Po drugie, nie ma swoich szabel w Sejmie. Stoi dziś zaledwie na czele dużej fundacji, ale nie takiej, która rozdawałaby karty. Po trzecie, działa odważnie, bo – wbrew „obowiązującym trendom” – nie waha się krytykować dawnych kolegów z rządu czy partii, jak Jan Krzysztof Bielecki czy Donald Tusk.

Trudno także nie przyznać mu racji w kwestiach merytorycznych, co widzą także dziennikarze z wpływowego „The Economist”. Jego wypowiedzi powinny być sygnałem alarmowym: to, co teraz robi się z OFE, pokazuje, że nic w państwie nie można uznać za trwałe, a to demoralizuje! Rząd może dla doraźnych celów zniszczyć system, który 10 lat temu uważany był za wzorowy, także przez inne kraje. Balcerowicz wprost nazywa to nieuczciwością, a nawet demagogią. I przypomina rządzącym, że w trakcie opracowywania budżetu na ten rok nikt nie mówił o aż takim demontażu OFE. Zreformowany system emerytalny był pomyślany tak, by odciążyć budżet państwa poprzez finansowanie emerytur z pozabudżetowych źródeł. Teraz wracamy do tego, czego chciano uniknąć przed 1999 r. Ulga dla finansów państwa będzie chwilowa – potrwa miesiące, może rok. Premier zagwarantuje bezpieczeństwo obecnym emerytom, ale co z kolejnymi pokoleniami? Balcerowicz i ludzie z jego środowiska, przychylni PO w jej początkach, dziś otwarcie przyznają, że rządy tej partii ich rozczarowują. A decyzja o pozostawieniu ministra Grabarczyka potwierdziła tylko, że dziś można pozostać bezkarnym.

Mało jest w polskiej polityce postaci takich jak prof. Balcerowicz: doświadczonych, propaństwowych, które coś już w życiu osiągnęły. Kogo jeszcze wymienić? Jeśli więc tak niewiele mamy w tej dziedzinie autorytetów, to chociaż ich wysłuchajmy. Póki nie będzie za późno.

opr. aś/aś

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama