Jak za sanacji?

Analogie między współczesnością i przedwojniem pojawiają się coraz częściej

Analogie między współczesnością i przedwojniem pojawiają się coraz częściej.

Jak za sanacji?

Mamy bowiem rządy „dobrej zmiany”, które odwołują się do konieczności moralnego, politycznego i gospodarczego uzdrowienia, czyli sanacji państwa. Zdaje się, że najważniejszą osobą w Rzeczypospolitej znowu nie jest prezydent, premier czy marszałek sejmu, tylko naczelnik – prezes, bez którego zgody żadna decyzja polityczna zapaść nie może. Jest społeczeństwo podzielone i zantagonizowane do granic możliwości. Zaczyna się nawet szukanie jak nie wrogów, to jednostek niewystarczająco lojalnych we własnych szeregach. Jest ochrona swoich, choćby biernych, miernych i kontrowersyjnych postaci, ale wiernych wodzowi. I są decyzje podejmowane w taki sposób, jakby obecnie sprawujący władzę mieli jej nie utracić co najmniej przez kilkanaście lat.

Różnice też są oczywiście widoczne. W Polsce przed dwoma laty nie było wszakże przewrotu majowego, tylko odbyły się demokratyczne wybory. Na ulicach Warszawy nie polała się bratnia krew, choć opozycja usiłuje generować konflikty uliczne, a z braku fizycznych ofiar próbuje je imitować. Tak było w grudniu przed sejmem z „ległym” na asfalcie Wojciechem Diduszką, z zadrapaną dłonią Mateusza Kijowskiego podczas pogrzebu Inki czy z wynoszonym z barykady przez policję Władysławem Frasyniukiem. Wszystko to robione jest pod niektóre media, aby pokazać, że w Polsce skończyła się demokracja i zaczęła dyktatura.

O zasadniczych różnicach miedzy tym, co było w latach 1926-1939, a tym, co jest obecnie, decyduje również sytuacja geopolityczna i międzynarodowa Polski. Rządzący dzisiaj nie mogą robić wszystkiego, co się im marzy. Jesteśmy członkami Unii Europejskiej, która wymusza pewne gospodarcze i prawne zasady. Należymy do NATO, przez co musimy utrzymywać pewne standardy armii i jej kompatybilność z nowoczesnymi armiami sojuszników, zwłaszcza USA. Ufam, że jesteśmy także mądrzejsi o doświadczenia sprzed wieku i nikt, włącznie z tymi, którzy dzisiaj mają władzę, nie chciałby powtórki z historii.

Szczegółowa analiza podobieństw i różnic między tym, co było, a tym, co jest, powinna być zadaniem dla historyków. I niebawem takie rozważanie na łamach „Idziemy” z pewnością się pojawi. Potrzebna jest taka refleksja, podobnie jak potrzebne jest prawdziwe uzdrowienie Rzeczypospolitej. Ale bez powtarzania sanacyjnych błędów.

Przedwojenna sanacja w swoim uzdrawianiu państwa zamiast na odnowie fundamentów moralnych i gospodarczych państwa skupiła się nadmiernie na zwalczaniu politycznych przeciwników. Podważało to zaufanie do państwa, tworząc system tzw. miękkiej dyktatury. O ile bowiem oczywista była konieczność delegalizacji Komunistycznej Partii Polski jako kremlowskiej agentury, to czemu miało służyć więzienie ludzi pokroju Stanisława Cata-Mackiewicza czy ks. Marcelego Godlewskiego – proboszcza kościoła Wszystkich Świętych w Warszawie, pośmiertnie odznaczonego medalem „Sprawiedliwy Wśród Narodów”?

Zresztą, do prawdziwej odnowy moralnej sanacja zbytnio się nie paliła. Przeciwnie, jako pierwsi aborcję w Polsce zalegalizowali nie Hitler czy Stalin, tylko właśnie politycy sanacji! Stosowne ustawy podpisał za zgodą marszałka Józefa Piłsudskiego prezydent Ignacy Mościcki w roku 1933. Dopuszczały one aborcję ze względów medycznych oraz w przypadku, gdy była ona skutkiem czynu prawnie zabronionego. Była to wówczas jedna z najbardziej liberalnych regulacji prawnych w tej dziedzinie poza ZSRR! To dlatego św. Faustyna w swoim „Dzienniczku” pod datą 12 maja 1935 r. zapisała wizję pewnej duszy pełnej zaszczytów i oklasków światowych, stającej na Sądzie Bożym. Duszę tę oskarżały małe dzieci wydobywające się z błotnistej mazi i niewiasta z fartuchem pełnym łez. Był to akurat dzień śmierci Józefa Piłsudskiego…

Prawdziwa odnowa musi się zacząć od fundamentów, od uznania niezbywalnego prawa do życia każdego człowieka – od chwili poczęcia. Do dobrej zmiany w tej dziedzinie rządzący zbytnio się nie palą. Jest to grzech pierworodny, ciągnący się za PiS od samego początku. Podobnie zresztą jest z uwolnieniem niedzieli od handlu w hipermarketach – co w krajach Zachodu jest oczywistością – i z wieloma ustawami decydującymi o odnowie moralnej. Jesienią rządzący staną przed kolejną szansą faktycznego uzdrowienia samych fundamentów naszego życia publicznego. Oby tym razem skończyło się dobrą zmianą, a nie znaną już sanacją.

"Idziemy" nr 34/2017

opr. ac/ac

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama