Pycha rodzi rywalizację i powoduje zaślepienie

Fragmenty przewodnika "Miłość i szacunek do samego siebie", mającego pomóc czytelnikowi w pełniejszym duchowym przyjęciu działania łaski Bożej

Pycha rodzi rywalizację i powoduje zaślepienie

Michel Esparza

Miłość i szacunek do samego siebie


ISBN: 978-83-7502-333-6
wyd.: Wydawnictwo PROMIC 2012

Wybrane fragmenty
Wprowadzenie
Pycha i związane z nią problemy
W poszukiwaniu godności
   samoocena i pokora
   odwieczny problem
   pycha rodzi rywalizację i powoduje zaślepienie
   dojrzewa się przez całe życie
   trzy okresy w życiu

pycha rodzi rywalizację
i powoduje zaślepienie

musimy odkryć mechanizmy, jakimi posługuje się pycha, aby nas usidlić. Każdy z nas rodzi się z małym wewnętrznym, wciąż nienasyconym tyranem. Ktoś, kim kieruje pycha, nawet gdy osiąga wszystkie swoje cele, nigdy nie czuje się w pełni usatysfakcjonowany. Nigdy nie zdoła wypełnić pustki, która go dręczy; potrzebowałby bezwzględnego uznania, którego jednak ten świat dać mu nie może.

Oprócz wytwarzania poczucia ogromnego nienasycenia pycha z reguły skłania do rywalizacji. Jeśli nas motywuje, to wystarczy, że ktoś nie doceni naszych zasług, abyśmy poczuli się zaniepokojeni czy zniechęceni. Lewis w jednej ze swoich książek zauważa:

Pycha nie znajduje przyjemności w posiadaniu czegoś, a jedynie w posiadaniu więcej niż ktoś inny. Mówimy, że ludzie pysznią się bogactwem, inteligencją czy wyglądem, ale tak nie jest. Pysznią się z tego, że są bogatsi, inteligentniejsi albo przystojniejsi od innych. Gdyby każdy był równie bogaty, inteligentny czy atrakcyjny, nie byłoby się czym pysznić. To porównywanie się czyni nas pysznymi — wywołuje przyjemność górowania nad innymi. Kiedy znika element konkurencji, znika pycha. [...] W rzeczywistości niemal całe zło składane na karb chciwości czy egoizmu, znacznie częściej bierze się z pychy.[12]

Pycha przez to, że skłania do rywalizacji i zaślepia, rodzi nienawiść i niezadowolenie. Jeśli nie zostanie na czas skarcona, wywołuje wszelkiego typu napięcia. Często obserwujemy to we współczesnych społeczeństwach:

Nie chodzi już o to, by być kompetentnym, lecz konkurencyjnym. Nie wystarczy być bogatym: trzeba być bogatszym od szwagra. Nie jest najważniejsze napisanie dobrej książki, ale to, by się sprzedała lepiej niż poprzednia. Mam prestiż, owszem, ale wciąż niewystarczający.[13]

Znam pewną osobę, która z zasady zawsze jest niezadowolona. Nawet gdy znalazła dobrą pracę, wkrótce ją porzuciła, aby starać się o inną, i to tylko dlatego, że kolejna praca wydała się jej bardziej atrakcyjna.

Osoby, które tak zachłannie koncentrują się jedynie na pracy, zaniedbując wszystkie własne pasje, są godne pożałowania. Warto byłoby im przypomnieć, że ich teraźniejszy sukces zawodowy w przyszłości stanie się jedynie przeszłością. Nastąpi to wcześniej czy później wraz z przejściem na emeryturę i smutnym bilansem dokonań człowieka, który już nie ma możliwości wykonywania pracy. I chociażby ludzie tacy stworzyli wielkie imperium gospodarcze i byli otaczani uwielbieniem, nadejdzie przecież taki moment, w którym odczują — być może inni dadzą im odczuć — że są już zbyteczni. Na początku mogą się usprawiedliwiać, twierdząc, że muszą zarobić pieniądze, aby zapewnić dobrobyt rodzinie. Lecz wcześniej czy później wychodzi na jaw, że to, co ich najmocniej motywuje, to pycha. Lewis zauważa:

Chciwość z pewnością każe człowiekowi pożądać pieniędzy, aby mieć lepszy dom, lepsze wakacje, lepsze potrawy czy trunki. Jednak dzieje się tak tylko do pewnego stopnia. Co takiego sprawia, że człowiek, który zarabia rocznie sto tysięcy funtów, tak bardzo pragnie zarabiać dwieście tysięcy? To nie pragnienie większej przyjemności. Sto tysięcy funtów może zapewnić wszelkie luksusy, jakich można zapragnąć. To pycha... pragnienie bycia bogatszym od innych, a jeszcze bardziej pragnienie władzy. Bo naturalnie największą przyjemnością pysznych jest władza.[14]

Pycha nie tylko skłania do rywalizacji, ale również zaślepia: przypomina okulary, które zniekształcają obraz rzeczywistości. I jeśli brakuje krytycznego spojrzenia na samego siebie, jakikolwiek rozwój staje się skomplikowany. Pycha jest niczym wirus, który umiejscowił się w najbardziej ukrytym zakamarku duszy, a ponieważ sama zainteresowana osoba nie jest świadoma tego, że została zainfekowana, skuteczna walka z wirusem staje się wręcz niemożliwa. Przypomina to też mechanizm rozwoju raka. Komórki nowotworowe, pomimo że są obce dla organizmu, nie są rozpoznawane jako takie przez system obronny. Analogicznie rzecz się ma w przypadku pychy, która zazwyczaj występuje w formie bardziej przewrotnej niż inne wady, maskując się pod różnymi pozorami. Jej modus operandi polega na ukrywaniu się, aby zataić swoją odrażającą twarz. W ten sposób nawet najszlachetniejsze pragnienia mogą zostać nią skażone. Zakłada woal i udaje pragnienie obrony prawdy, mądrości, bycia w zgodzie z samym sobą, płomienną walkę o sprawiedliwość... W miarę jak poznajemy samych siebie, ujawniają się coraz to nowe zainfekowane przestrzenie.

Pycha wprowadza element fałszu zarówno w postrzeganie samego siebie, jak i w postrzeganie innych. Wyzwalając ducha rywalizacji i jednocześnie zaślepiając, sprawia, że patrzymy na innych jak na potencjalnych rywali, którzy zagrażają naszemu własnemu stanowi wspaniałości. Taki ich obraz rysuje nam przemożne pragnienie czucia się kimś lepszym. Złodziej, który sądzi, że wszyscy są tacy jak on, patrzy na innych jak na konkurentów i przeciwników albo, co jeszcze gorsze, widzi w nich despotycznych władców, którzy zagrażają jego osobistej niezależności.

Taki mechanizm autoprojekcji jest szczególnie niebezpieczny w relacji z Bogiem, pomaga jednak zrozumieć „opór w postaci grzechu pierworodnego”[15]. Człowiek pyszny uważa się za kogoś najlepszego i usiłuje grać rolę króla, choć porusza się zaledwie w królestwie własnej nędzy. Konkuruje nawet ze Stworzycielem i nie dowierza Mu. Popada w ten sposób w pewien rodzaj megalomanii, sądząc, że jest w stanie dorównać Bogu. W ten sposób, choć może nie tak wyraźnie, ulega tej samej pokusie, która — według słów Księgi Rodzaju — poprzedziła pierwszy grzech w historii świata. Nasi dalecy przodkowie, wyjaśnia Lewis, dali sobie wmówić, że:

...„mogą być jak bogowie” i mogą sobie poradzić sami, jak gdyby byli własnym Stwórcą — że mogą być dla siebie panami, wymyślić jakieś szczęście poza Bogiem, niezależnie od Niego. Z tej skazanej na niepowodzenie próby wzięło się niemal wszystko, co nazywamy historią ludzkości: pieniądze, ubóstwo, ambicje, wojna, prostytucja, podziały klasowe, imperia, niewolnictwo — długa, straszliwa historia człowieka szukającego poza Bogiem czegoś, co przyniosłoby mu szczęście.[16]

Projektowanie własnej pychy na Osobę Boga ujawnia dramatyczne odwrócenie porządku rzeczywistości. Jedynym powodem stworzenia świata była przecież miłość, ale człowiek już nie dowierza tej prawdzie. Bóg chce być przede wszystkim najbardziej kochającym Ojcem, ale stworzenie przemienia Go w rodzaj despoty zazdrosnego o zachowanie swojej supremacji. Według Jana Pawła II u podstaw ateizmu znajduje się reakcja człowieka, który ucieka przed zafałszowanym wyobrażeniem Stwórcy. Człowiek sam sobie wymyślił ten nieprawdziwy obraz Boga, ponieważ zamienił relację ojciec—syn, której Bóg zawsze pragnie, na relację pan—niewolnik.

Grzech ten podaje w wątpliwość prawdę o Bogu, który jest Miłością, pozostawiając tylko świadomość pana i niewolnika. Pan jest zazdrosny o swoją władzę nad światem i nad człowiekiem, człowiek zaś jest przez to samo wezwany do walki przeciw Bogu, tak jak we wszystkich epokach dziejów człowiek zniewolony bywał wzywany do wystąpienia przeciw panu, który go zniewalał.[17]

Sprzeciw wobec Boga wyrządza człowiekowi szkodę: utraciwszy bowiem jedyne źródło swojej godności, w konsekwencji przestaje on odnosić się z szacunkiem do samego siebie jako osoby. Pilar Urbano zauważa:

Gdy człowiek zaczyna dewaluować Boga, kończy jako pojedynczy numer statystyczny. Pomniejszając Boga, niezawodnie pomniejsza się człowieka. [...] Skręcając za róg, gdzie ignoruje się Boga, można się znaleźć w ślepym zaułku, gdzie ignoruje się człowieka.[18]

Najnowsza historia boleśnie potwierdza, że teoretyczne czy praktyczne wykluczenie Boga pociąga za sobą pogardę dla ludzkiej godności. I nie odnoszę się tu wyłącznie do przypadków ludobójstwa, które miały miejsce w XX stuleciu. Mam na myśli także wciąż dokonywane na całym świecie zamachy na poczęte życie ludzkie. Jak zauważył Jan Paweł II w 2000 roku, ludzkość:

...posiadła niezwykłe możliwości oddziaływania na same źródła życia: może je wykorzystywać ku dobru, w granicach zakreślonych przez prawo moralne, ale może też iść za głosem krótkowzrocznej pychy, która każe nauce odrzucać wszelkie ograniczenia i prowadzi ją nawet do podeptania szacunku należnego każdej istocie ludzkiej. Dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek w przeszłości ludzkość stoi na rozdrożu.[19]

Obecny relatywizm etyczny kamufluje się za rzekomymi intencjami pomocy innym. Jednakże za tą „krótkowzroczną pychą” czai się, podobnie jak u zarania ludzkości, sprzeciw wobec jedynego Pana życia i śmierci.


[12]    CSL, Chrześcijaństwo, s. 125.

[13]    Alejandro Llano Cifuentes, La vida lograda, Ariel, Barcelona 2002, s. 86.

[14]    CSL, Chrześcijaństwo, ss. 125—126.

[15]    JP II, s. 165.

[16]    CSL, Chrześcijaństwo, s. 58.

[17]    JP II, s. 164.

[18]    Pilar Urbano, La Madre del ajusticiado, Belacqua, Barcelona 2005, s. 38.

[19]    Jan Paweł II, Akt zawierzenia Najświętszej Maryi Pannie z 8 października 2000 roku, za: „L'Osservatore Romano”, nr 11—12/2000. Na temat wpływu, jaki miało to naglące wołanie Jana Pawła II, zob. Julián Herranz, En las afueras de Jericó, Rialp, Madrid 2007, ss. 373—375.

opr. ab/ab



« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama