Skąd się wzięło Boże Narodzenie?

Dlaczego święto Bożego Narodzenia wprowadzono dopiero w IV wieku i dlaczego wybrano datę 25 grudnia?

Według wszelkiego prawdopodobieństwa Kościół zaczął obchodzić święta Bożego Narodzenia w pierwszej połowie IV wieku, rychło po uzyskaniu wolności. Mimo bogatych źródeł chrześcijańskich, pochodzących z tego okresu, nie sposób jednak ustalić jednoznacznie i definitywnie początków tego święta.

 

To sprawiło, że problem ten przyciągał najwybitniejszych badaczy starożytności chrześcijańskiej. W odnośnym haśle Encyklopedii katolickiej znajdujemy wykaz najważniejszych prac na ten temat. W jednej z nich postawiono hipotezę, że na święto Bożego Narodzenia został wybrany dzień 25 grudnia, aby schrystianizować w ten sposób wprowadzone przez cesarza Aureliana (270—275) pogańskie święto „narodzin niezwyciężonego słońca”. Hipotezę tę sformułował w roku 1950 wybitny uczony niemiecki, Franz Dölger.

Dlaczego dopiero w wieku IV?

Stoją więc przed nami dwa pytania. Po pierwsze, dlaczego święto Bożego Narodzenia wprowadzono dopiero w wieku IV? Po wtóre, dlaczego wyznaczono je właśnie na 25 grudnia? Co do pierwszego pytania, to zwróciłbym uwagę raczej na to, że Kościół zaczął wprowadzać to święto aż tak wcześnie, niemal natychmiast po uzyskaniu wolności. W okresie prześladowań nie było warunków do ustanawiania świąt. Przecież naprawdę świąteczny charakter święto może uzyskać tylko tam, gdzie obchodzić je będzie przynajmniej znaczna część ludności. Na przykład we współczesnej Japonii — nawet mimo to, że zarówno władze, jak ludność okazują chrześcijaństwu życzliwą neutralność — Boże Narodzenie jest normalnym dniem pracy, a tamtejsi chrześcijanie mogą sobie organizować świętowanie jedynie w wymiarze prywatnym. Zatem wprowadzenie niemal natychmiast po ustaniu prześladowań nowego święta, nie mającego żadnych odpowiedników w tradycji starotestamentalnej świadczy o tym, jak żywa musiała być świadomość ówczesnych chrześcijan, że tajemnica Wcielenia jest dla naszej wiary prawdą absolutnie fundamentalną.

Co do daty 25 grudnia, to wszelka rekonstrukcja motywów, dlaczego wybrano właśnie tę datę, musi liczyć się z dwoma następującymi faktami. Przede wszystkim jest to ten dzień po przesileniu zimowym, który rozpoczyna stopniowe wydłużanie się dnia. Dawne ludy, które odczuwały związek z przyrodą znacznie głębiej niż człowiek współczesny, dość często obchodziły jakieś swoje święta właśnie w tym okresie. W starożytnym Rzymie — zanim jeszcze cesarz Aurelian ogłosił święto „narodzin niezwyciężonego słońca” — obchodzono hałaśliwie i nie bez elementów wyuzdania tydzień Saturnalii (17—23 grudnia). Swoje święta w związku z zimowym przesileniem obchodzili ponadto Egipcjanie oraz syryjscy czciciele Baala (podobnie jak dawni Słowianie świętowali w okresie przesilenia letniego).

  • Chrześcijanie nie żywili wątpliwości, iż rzeczą słuszną jest zastąpić „sfałszowane przez demonów i śmiercionośne” święto pogańskie autentycznym świętem ku czci Chrystusa.
  • Nie ma jednak nic niewłaściwego w tym, że wiara nasza korzysta z wartości takiej czy innej kultury, a nawet religii.

Krytycyzm starożytnych chrześcijan

Drugi fakt to specyficzny krytycyzm ówczesnych chrześcijan wobec wszelkich nauk i obrzędów pogańskich. Mianowicie starożytni chrześcijanie nie poprzestawali na stanowczym odcięciu się od jakichkolwiek związków z religiami i kultami pogańskimi, ale dość często żywili przeświadczenie, jakoby demony wykradły różne cząstki prawdy Bożej i przewrotnie wprowadziły je w wypaczonej formie do religii pogańskich. Żeby nieco zrozumieć tę mentalność, warto przeczytać sobie na przykład rozdziały od 44. do 65. Apologii św. Justyna.

Wspomniałem wyżej o chrystianizacji święta pogańskiego. Wydaje się jednak, że pojęcie to — tak zrozumiałe dla naszej mentalności — było zupełnie obce chrześcijanom IV wieku. Oni raczej myśleli o odzyskaniu dla Chrystusa tego, co — ich zdaniem — zostało Mu bezprawnie skradzione przez demony i wprowadzone do religii pogańskich.

Bo czyż Chrystus nie jest Panem kosmosu? Przecież „wszystko przez Niego i dla Niego zostało stworzone, On jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie” (Kol 1,16n). Czyż prorok Malachiasz (M 13,20) nie zapowiadał Go jako „Słońca sprawiedliwości”? Czyż Ewangelista (J 1,9) nie nazywa Go „Światłością prawdziwą, która oświeca każdego człowieka na ten świat przychodzącego”? Czyż starcowi Symeonowi (Łk 2,32) nie objawił się On jako „Światło na oświecenie narodów”? Czyż wreszcie On sam (J 8,12) nie mówił o sobie, że jest „Światłością świata i że kto idzie za Nim, nie będzie chodził w ciemności”? To przecież oczywiste — myśleli zapewne ówcześni chrześcijanie — że ten dzień, w którym sama natura zwraca nasze myśli ku zwycięstwu światła nad ciemnością, należy szczególnie do Chrystusa, który przyszedł do nas jako Światło, rozjaśniające ciemności ziemi (Iz 60,1—3) i wyzwalające ze śmierci duchowej (Ef 5,14).

Powtarzam: jest to tylko rekonstrukcja motywów, które zapewne zadecydowały o ustanowieniu dla święta Bożego Narodzenia daty 25 grudnia. Rekonstrukcja ta jednak jest dobrze osadzona w realiach tamtej epoki. Na uwagę zasługuje ponadto brak śladów jakiegokolwiek sprzeciwu wobec tego święta, kiedy było ono wprowadzane. Zapewne ówcześni chrześcijanie nie żywili żadnej wątpliwości co do tego, iż rzeczą słuszną jest zastąpić „sfałszowane przez demonów i śmiercionośne” święto pogańskie autentycznym i podobającym się Bogu świętem ku czci Chrystusa.

Słuszność powyższej rekonstrukcji potwierdza ostre przeciwstawianie przez Ojców Kościoła kultu chrześcijańskiego kultom pogańskim. „Naszym Słońcem sprawiedliwości jest Chrystus, Prawda [osobowa] — powiada św. Augustyn w Objaśnieniu II Psalmu 25,3. — Nie chodzi o to słońce, czczone przez pogan i manichejczyków, które oglądają nawet zwierzęta, ale o to Słońce, którego prawda oświeca naturę ludzką i które raduje aniołów”.

Przypatrzmy się jeszcze, w jaki sposób Grzegorz z Nazjanzu, w swoim kazaniu na Boże Narodzenie, kontrastuje to święto ze świętowaniem pogańskim: „Uczcijmy to święto nie jarmarcznie, lecz bosko, nie na sposób świecki, lecz nadziemski, nie jako nasze, lecz jako Tego, który jest nasz, a raczej jako Tego, który jest Panem; nie jako święto słabości, lecz uzdrowienia. (...) Nie rozkoszujmy się hulankami i pijatykami (Rz 13,13). (...) Zostawmy to Hellenom i helleńskiemu przepychowi i obchodom! Oni nawet bogom przypisują cieszenie się zapachem ofiar i stosownie do tego czczą bóstwo brzuchem, źli złych demonów twórcy, kapłani i czciciele. My zaś, którzy czcimy Słowo — jeśli trzeba nam czymś się rozkoszować, rozkoszujmy się słowami proroków i Boskiego prawa, i dziejami zbawienia, a szczególnie Ewangelią, która jest podstawą dzisiejszej uroczystości. W ten sposób nasze rozkosze będą stosowne i godne Tego, który nas wezwał na ucztę”. Kazanie to zostało wygłoszone w roku 379 i jest najstarszym zachowanym kazaniem na Boże Narodzenie.

Kościół korzysta z obcych filozofii i religii?

A teraz, pora odnieść się do pojawiającego się czasem zarzutu, zwłaszcza ze strony Jehowitów, że ewentualne pogańskie koneksje Bożego Narodzenia dezawuują te Święta jako bezbożne i zasługujące na bezwzględne odrzucenie. Tak jakby piękno kwiatu lub urodzaj pszenicy mogły być przekreślone przez to, że rośliny te wyrosły na wstrętnym gnoju. Owszem, kiepskiemu rolnikowi zdarzy się czasem, że nawóz zniszczy uprawę, której miał służyć. Tak samo byłoby rzeczą godną najwyższego pożałowania, gdyby jakieś pogańskie pojęcia, obrzędy czy inne zwyczaje zdominowały przekaz wiary i ją przeinaczyły. Nie ma jednak nic niewłaściwego w tym, że wiara nasza — jeśli tylko istotnie staramy się zachować pełną wierność nieomylnej i niezmiennej nauce Chrystusa Pana — korzysta z wartości takiej czy innej kultury, a nawet religii.

Tego rodzaju asymilacja ma również miejsce w Piśmie Świętym i to wręcz często. Podam parę najbardziej znanych przykładów. Otóż w biblistyce jest rzeczą od dawna ustaloną, że na pojęcia, obrazy i obrzędy Starego Testamentu wywarła niemały wpływ religia ludów kananejskich, co zresztą w najmniejszym stopniu nie przeszkodziło Staremu Testamentowi odciąć się radykalnie od kananejskiego politeizmu, prostytucji sakralnej, ofiar z dzieci i tym podobnych obrzydliwości. Z kolei w nauce o aniołach Stary Testament korzysta z ujęć religii babilońskiej, w niczym im jednak nie ulegając, zaś Księga Koheleta inspiruje się — ale w sposób całkowicie suwerenny — ideami filozofii epikurejskiej. Apostoł Paweł cytuje pogańskich pisarzy Kleantesa i Aratosa (Dz 17,28) oraz Epimenidesa (Tt 1,12), a w jego listach odnajdujemy pojęcia zarówno platońskie, jak stoickie. Ewangelista Jan sięga po pojęcie „Logosu” do dzieł Filona z Aleksandrii, ażeby za jego pomocą przedstawić objawioną naukę o Słowie Przedwiecznym, która od koncepcji Filona różni się dokładnie tak, jak się różni niebo od ziemi. Natomiast Apostoł Juda cytuje apokryficzną Księgę Henocha oraz podaje szczegóły, pochodzące z apokryfu pt. Wniebowzięcie Mojżesza. Dlatego i Kościół stara się korzystać z obcych filozofii i religii dokładnie tak, jak się tego nauczył z Pisma Świętego.

Na zakończenie przytoczę jeszcze mądrą analizę zjawiska asymilacji obcych pojęć i obrzędów, przeprowadzoną przez kardynała Newmana w książce O rozwoju doktryny chrześcijańskiej: „Nie jesteśmy bynajmniej w kłopocie, gdy mówią nam, że doktryna o zastępach anielskich pochodzi z Babilonu, skoro wiemy, że aniołowie śpiewali przy narodzeniu Chrystusa; ani gdy mówią nam, że wizja Pośrednika znajduje się u Filona, jeżeli On właśnie najprawdziwiej umarł za nas na Kalwarii. Nie boimy się przyznać, że — nawet po Jego przyjściu — Kościół stanowi skarbnicę, która rozdaje stare i nowe skarby, wsypuje złoto wciąż świeżych dopływów do swego oczyszczającego ognia i która na swoim własnym złocie, w miarę wymagań czasu, wyciska coraz głębiej obraz swojego Mistrza. (...) Wierzymy, że Kościół jak laska Aarona pochłania węże czarowników, a jego doktryna nigdy nie może być wypaczona”.

 

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama