Kalwaria Zebrzydowska

Na te dróżki i do tego wizerunku Matki Bożej przybywał mały Karol Wojtyła - podobnie czyni wiele rodzin od ponad 400 lat

Na te dróżki i do tego wizerunku Matki Bożej przybywał mały Karol Wojtyła wraz ze swoją rodziną zawsze, „gdy w domu były jakieś zdarzenia rodzinne, gdy były jakieś kłopoty”. Podobnie czyni wielu ludzi i wiele rodzin już od ponad 400 lat, bo to najstarsze polskie sanktuarium pasyjne.

Kilka miesięcy temu pojechałem odwiedzić ciężko chorą przyjaciółkę, której młodszej córki jestem ojcem chrzestnym. Tak się złożyło, że podczas mojego pobytu kobieta zmarła. Pozostawiła męża i dwie córki, w tym tę młodszą, moją chrześniaczkę. Bardzo ciężko było mi wówczas znaleźć słowa otuchy dla tych młodych jeszcze dziewcząt. Moja chrześniaczka zaledwie kilka miesięcy wcześniej przyjęła Pierwszą Komunię Świętą. I właśnie wtedy przypomniałem sobie historię Karola Wojtyły.

Jego mama Emilia zmarła w wieku 45 lat 13 kwietnia 1929 roku. Karol był wówczas w III klasie szkoły powszechnej i półtora miesiąca po śmierci mamy przystąpił do Pierwszej Komunii Świętej. Przypomniało mi się, jak po śmierci matki, ojciec zabrał Karola do Kalwarii Zebrzydowskiej, tam ukląkł przed ołtarzem, wskazał na obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej i powiedział do syna: „Nie martw się. Teraz Ona będzie twoją matką”. Przyznam się, że w tragedii moich przyjaciół niestety nie stanąłem na wysokości zadania i nie potrafiłem w sposób tak oczywisty i bezpośredni wskazać mojej chrześniaczce Maryi Matki Bożej, jako tej, która choć w części będzie mogła wypełnić miejsce w sercu po jej mamie. Może jeszcze będę miał okazję, aby zrobić więcej, mam taką nadzieję, ale dużo myślałem wówczas o ojcu Karola Wojtyły i o tym, jak przekonujący musiał być jego gest i zapewne wiarygodne świadectwo całego życia, że mały Karol tak poważnie podjął te słowa, co później mogliśmy widzieć przez cały jego pontyfikat. Postanowiłem wówczas również, że tak szybko jak to będzie możliwe, wybiorę się do Kalwarii Zebrzydowskiej, bo bardzo dawno już tam nie byłem. I proszę mi wierzyć, to wcale nie był mój pomysł, aby tegoroczny cykl wielkopostny w „Opiekunie” poświęcić naszym polskim kalwariom. Po prostu czasami Pan Bóg wychodzi na przeciw naszym pragnieniom, a czasami inne, bardzo dobre, wydziobie nam szatan i zupełnie o nich zapominamy, a potem się dziwimy, dlaczego jeszcze tego nie zrobiliśmy. Wiem, że to zdanie brzmi trochę tajemniczo, ale jeszcze do niego wrócę.

Skąd się wzięły kalwarie?

Wyprawa do Kalwarii Zebrzydowskiej, powiedzmy to sobie od razu, nie może być zaplanowana na jeden dzień. No chyba, że ktoś chce sobie zrobić selfie na tle sanktuarium i odhaczyć na liście atrakcji, jako zaliczone. Ale w takim wypadku szczerze odradzam, chociaż jeśli się chwilę zastanowić, to może nie będę odradzał. Kto wie, może tych kilka nawet chwil wystarczy, aby poczuć jakiś głębszy głód, albo choćby odkryć w Matce Bożej swoją matkę? Niezbadane są ścieżki Bożych natchnień. W każdym razie warto pamiętać, że mamy tu do czynienia z krajobrazowym sanktuarium pasyjnym i już sama nazwa mówi nam, że tu nie jest wszystko w jednym miejscu.

Co prawda nasz cykl o kalwariach rozpoczęliśmy dwa tygodnie temu, ale nie zaszkodzi nadmienić dzisiaj, tytułem wprowadzenia, że pierwsze w Europie przestrzenne, czy też krajobrazowe sanktuaria pasyjne zaczęły powstawać już w XV wieku. Związane one były z jednej strony ze wzrostem pobożności u schyłku średniowiecza, a z drugiej z niewątpliwymi trudnościami, jakie czekały na pielgrzymów udających się do opanowanej przez Turków Jerozolimy. Najstarsza w Europie kalwaria powstała w Hiszpanii w okolicach Kordoby i mówimy tutaj o latach 1405 — 1420. Potem pojawiły się kolejne w Niemczech i we Włoszech. W Polsce pierwsze sanktuaria Męki Pańskiej typu kalwaria zaczęły powstawać na początku XVII wieku. Były one bardzo popularne, ponieważ papieże nadawali im przywileje odpustowe takie, jakie przysługiwały świętym miejscom w Jerozolimie. Warunkiem uzyskania odpustu było przystąpienie do sakramentu pokuty i Eucharystii, nawiedzenie kaplic kalwaryjnych wymienionych w papieskim breve połączone z modlitwą w określonych intencjach. Najczęściej nadawano kalwariom przywileje odpustowe dla świąt pańskich związanych z męką i śmiercią Chrystusa. Takich kalwarii powstało wówczas około 60, ale współcześnie tylko 10 z nich jest nadal celem pielgrzymek. Warto w tym miejscu przytoczyć jedno nazwisko: Adriana Cruysa zwanego Andrichomiuszem, który pod koniec XVI wieku swoimi publikacjami na temat Ziemi Świętej zachęcał do tworzenia nowych kalwarii i jednym z czytelników był niejaki Mikołaj Zebrzydowski. I to właśnie za jego przyczyną jako pierwsza na ziemiach polskich odpusty jerozolimskie otrzymała zbudowana przez niego Kalwaria Zebrzydowska w 1605 roku, ale tylko na 10 lat. Odpusty wieczyste nadał jej dopiero papież Paweł V w 1612 roku. Mikołaj Zebrzydowski wyprosił również odpust sześć razy do roku (Wielki Piątek, Wniebowstąpienie, Poniedziałek świąteczny, Wigilia Wniebowzięcia NMP, Dzień Narodzenia NMP, Wigilia św. Franciszka).

Mikołaj Zebrzydowski, człowiek Opatrzności

Najstarsza w Polsce kalwaria swoje początki i nazwę zawdzięcza więc Mikołajowi Zebrzydowskiemu. Przypomnijmy, choć w telegraficznym skrócie, jego biografię, bo był to człowiek ze wszech miar ciekawy, zaangażowany również w politykę. Urodził się w 1553 roku w Krakowie, a nauki pobierał w kolegium jezuickim w Braniewie pod opieką Stanisława Hozjusza, biskupa warmińskiego (zm. 1579). Stamtąd wyniósł głęboką pobożność cechującą go przez całe życie. Prawdopodobnie brał udział w wojnach króla Stefana Batorego i związał się politycznie z kanclerzem Janem Zamojskim. W 1585 roku został starostą generalnym krakowskim i zamieszkał na Wawelu w kamienicy starościńskiej. W cztery lata później został wojewodą lubelskim, który to urząd złożył, gdy w 1601 roku król powierzył mu godność wojewody krakowskiego (1601-1620). Mając lat 30 Mikołaj ożenił się z Dorotą Herburtówną, z którą doczekał się czworga dzieci: Anna, najstarsza córka wstąpiła do klasztoru Bernardynek, Gryzelda wstąpiła w 1614 roku do klasztoru Karmelitanek Bosych w Krakowie, trzecia córka Zofia wyszła za mąż (1608) za Macieja Smoguleckiego, starostę bydgoskiego, a po śmierci męża - za Stanisława Niemojewskiego, kasztelana chełmińskiego. Pierworodnym synem Mikołaja był Jan, kontynuator zaczętej przez ojca budowy kalwarii. Jak możemy przeczytać w opracowaniach, Mikołaj Zebrzydowski prowadził życie bardzo religijne i pobożne. Odznaczał się pracowitością, uczciwością na piastowanych urzędach, wspierał finansowo Kościół i państwo, bronił katolików w ich konfliktach z protestantami. Papieże Klemens VIII (1592-1605), który wojewodę znał z czasów swojej nuncjatury w Polsce (1585), oraz Paweł V (1605-1621) uważali Zebrzydowskiego za pierwszego wśród świeckich obrońcę Kościoła katolickiego w Polsce. Mikołaj Zebrzydowski był również przyjacielem i stałym dobrodziejem jezuitów, bernardynów, bonifratrów, karmelitów bosych i kościoła parafialnego w Zebrzydowicach. Niestety, na politycznej biografii Mikołaja Zebrzydowskiego zaciążył jego udział w rokoszu przeciw królowi Zygmuntowi III Wazie (1606-1608), nazwanym rokoszem Zebrzydowskiego. Mikołaj, związany - jak wspomniałem - z kanclerzem i hetmanem Janem Zamojskim niechętnym królowi, po jego śmierci stanął na czele opozycji przeciw Zygmuntowi III. Po zakończeniu rokoszu sugerowano, że spowiednik za pokutę kazał Mikołajowi zbudować kalwarię. Hipotezę tę obalił jednak kronikarz klasztoru kalwaryjskiego, bernardyn Boguski, stwierdzając, że Zebrzydowski rozpoczął jej budowę cztery lata przed zbrojnym powstaniem. Po roku 1608 Mikołaj usunął się z czynnego życia politycznego, a po śmierci żony Doroty w 1610 roku chętnie spędzał czas w ufundowanym przez siebie bernardyńskim klasztorze kalwaryjskim. Swoimi posiłkami dzielił się z pielgrzymami przybywającymi do Kalwarii i zakonnikami, ubogich wspomagał jałmużną. Ze źródeł wiemy, że przed rozpoczęciem budowy kolejnych kaplic pościł, przystępował do spowiedzi, uczestniczył we Mszy św., a fundamenty polecał kłaść w wigilię lub oktawę świąt Matki Bożej. Sam często obchodził Dróżki, oddając się rozważaniu męki Pańskiej. W 1615 roku przebywając w Krakowie zaniemógł. Prosił wówczas bernardyńskiego kustosza krakowskiego Baltazara z Wytomyśla (zm. 1647), aby udzielił mu sakramentu namaszczenia, a po śmierci ubrał ciało w habit i skromnie pogrzebał w Kalwarii. Zmarł po trzymiesięcznej chorobie 17 czerwca 1620 roku i został pochowany przez syna Jana w Krakowie, w kaplicy Zebrzydowskich na Wawelu, obok żony Doroty.

Znaczenie Kalwarii Zebrzydowskiej

A wracając do historii Kalwarii Zebrzydowskiej to warto odnotować, że pierwsze pielgrzymki zaczęły tu przychodzić zaraz po rozpoczęciu jej budowy. Najstarszą tradycję ma pielgrzymka z Cieszyna, której początki datowane są na 1614 rok. Kalwaria Zebrzydowska jako ośrodek kultu religijnego znana była nie tylko w Galicji, ale i w innych częściach kraju. Tak o znaczeniu i randze tego miejsca czytamy w Kronice klasztoru OO. Bernardynów w Kalwarii Zebrzydowskiej 1902−1939: „Domaga się tego silnie wysokie znaczenie tego miejsca świętego. Wiadomem jest powszechnie, że Kalwarya jest pierwszorzędnem miejscem odpustowem, a wpływ jej moralny nie rozciąga się na samą tylko Galicyę, ale obejmuje śląsk górny i dolny, Morawę, cząstkę Czech, cały Spiż, Słowaków węgierskich i duży obszar Królestwa Polskiego. Zewsząd płyną tu gromady pątnicze tak niezmiernie liczne, że prócz jednej Częstochowy − równych im pod względem cyfrowym nie wykazuje żadne ze słynnych miejsc świętych w całej Europie (...)”. Silne przywiązanie ludzi do tego miejsca sprawiło, że pomimo wielu utrudnień ze strony zaborców, jak i w pewnym okresie władz lokalnych, nie straciło ono nigdy na swoim znaczeniu. Przez lata odgrywała Kalwaria rolę ogniwa łączącego ludność różnych narodowości i języków.

Po tej wycieczce w przeszłość wróćmy do czasów dzisiejszych. Czym jest dzisiaj Kalwaria Zebrzydowska? Pozwolicie, że oszczędzę Wam przewodnikowych opisów wszystkich kaplic znajdujących się na terenie kalwarii, dość powiedzieć, że Michał Zebrzydowski doszukał się znacznego podobieństwa swoich włości rozłożonych pomiędzy Lanckoroną i Żarem do usytuowania Jerozolimy, więc wyznaczył Golgotę, Górę Oliwną, Górę Syjon a nawet rzekę Cedron. I odpowiednio porozmieszczał poszczególne kaplice, choć trzeba zaznaczyć, że odległości tutaj są nieco dalsze niż w Jerozolimie, ale twórcy postarali się, aby były proporcjonalne. Jest więc gdzie pochodzić, bo Dróżki Pana Jezusa liczą łącznie 28 stacji w 24 osobnych obiektach, a Dróżki Matki Bożej w trzech częściach (Boleści, Zaśnięcia, Wniebowzięcia) liczą 24 stacje w 11 oddzielnych obiektach i w 10 obiektach wspólnych z Dróżkami Pana Jezusa. Jak więc łatwo wywnioskować, nie da się tutaj „oddzielić” pobożności maryjnej i chrystocentrycznej, bo jak powiedział w tym miejscu Karol Wojtyła w 1969 roku: „Tu wzajemnie się przenikają Maryja i jej Syn, Jego dzieło i jej uczestnictwo. Dlatego też Dróżki są pomyślane bardzo znamiennie. Pierwsze to Dróżki Pana Jezusa — Jego rozszerzona Droga krzyżowa. Równocześnie ta sama Droga krzyżowa Pana Jezusa w innym wymiarze i kierunku stanowi Dróżki Matki Bożej, na których rozważamy jej boleści, jej pogrzeb, wreszcie jej wniebowzięcie”.

Matka Boża na Kalwarii

Troszkę po cichu, ale w tych naszych refleksjach na temat Kalwarii Zebrzydowskiej, sanktuarium pasyjnego, pojawia się ponownie Matka Boża. Musimy więc znowu zajrzeć do kronik, aby się dowiedzieć, skąd tutaj tak silny kult maryjny i obecność cudownego wizerunku. Kronikarz o przybyciu obrazu Matki Bożej do Kalwarii pisze tak: „Było to w roku 1641. Niedaleko od Kalwarii, bo zaledwie o półtorej mili, mieszkał w swych dobrach dziedzicznych pan zacny i szlachetnego rodu: Stanisław z Brzezia Paszkowski. (...) Codziennie wczesnym rankiem i po zachodzie słońca zgromadzali się w jednej z komnat dworskich, pan i pani, ich dziatki, domownicy i czeladź dworska i tu przed starym obrazem Matki Boskiej, odprawiano wspólne modły. (...) Życie w tym domu płynęło wszystkim cicho i godziwie, i nic nie mąciło błogiego spokoju mieszkańców dworu w Kopytówce, gdy w tem jednego z ciepłych dni wiosennych, mianowicie w sam dzień Znalezienia Krzyża Pańskiego, tj. w piątek dnia 3 maja 1641 r. obraz Matki Bożej krwawemi zapłakał łzami. Przywołany natychmiast ksiądz pleban miejscowy z Marcyporęby wraz ze swoim wikarym, byli jeszcze przytomni temu nadzwyczajnemu zjawisku, i uznając w tem rękę Bożą nalegali usilnie na pana Paszkowskiego, by obraz ten dał do kościoła, gdyż nie godzi się w domu prywatnym przetrzymywać obrazu, w którym Pan Bóg swe dziwne i cudowne znaki okazuje”. I tak to się wszystko zaczęło, ale kiedy Stanisław wreszcie niósł obraz do kościoła parafialnego, jakaś dziwna siła pchała go w innym kierunku. „Już niemal opadał na siłach, gdy las rzednieć począł, wreszcie się skończył, i nagle przed zdumionym okiem Paszkowskiego zajaśniała w całej krasie słynna świątynia kalwaryjska. Teraz dopiero zrozumiał i poznał, że sam Bóg na to miejsce go przyprowadził, tembardziej więc rozrzewniony tą szczególniejszą nad sobą w tych kilku ostatnich dniach łaską Bożą i widoczną opieką, przestąpił progi kościoła, złożył ze czcią obraz święty i zdumionym Ojcom oświadczył, że skoro na to miejsce Pan Bóg potężną swą dłonią go skierował, więc stanowczo pragnie, by przedziwny ten obraz nie gdzie indziej, ale w Kalwarii pozostał. (...) W taki to sposób obraz Matki Bożej dotarł do Kalwarii. Wieść o tym rozeszła się bardzo szybko i wielu pobożnych pielgrzymowało do tego cudownego już miejsca”. Mimo wątpliwości teologów „kult obrazu jednak stale się rozwijał, gromadząc szerokie rzesze pielgrzymów. Dopiero 4 października 1658 roku biskup sufragan krakowski Mikołaj Oborski wyraził zgodę, by obraz przenieść do kościoła. Wizerunek niedługo tam pozostał, bo za sprawą Michała Zebrzydowskiego została wybudowana kaplica dla cudownego obrazu, gdzie obraz Matki Bożej Kalwaryjskiej odbiera cześć po dzień dzisiejszy”. Obraz nie był pierwszym wizerunkiem Maryi w kalwaryjskim kościele, ponieważ Michał Zebrzydowski już 40 lat wcześniej sprowadził tam figurę Matki Bożej Anielskiej z Loreto we Włoszech, ale tak naprawdę kult Maryi stał się powszechny wraz z przybyciem cudownego obrazu. Po długich staraniach bernardynów obraz został ukoronowany 15 sierpnia 1887 roku przez biskupa krakowskiego Albina Dunajewskiego. Sporo tej historii nam się tutaj zmieściło, a przecież to i tak wielki skrót. Dodajmy jeszcze na koniec, że w roku 1999 Kalwaria Zebrzydowska została wpisana na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Pora kończyć prezentację. Muszę przyznać, że moje nawiedzenie w tym sanktuarium związane z przygotowaniem tego materiału miało miejsce pod koniec lutego przy fatalnych warunkach atmosferycznych. Pielgrzymów było niewielu, a mimo to ojcowie bernardyni czekali w konfesjonałach, co potwierdza szczególną rolę tego miejsca, jeśli chodzi o sakrament pokuty i pojednania, z czego osobiście z wielkim pożytkiem skorzystałem. Dróżki mogłem przemierzyć w sposób ograniczony, ale mimo to przebłyski słońca pozwoliły odkryć niesamowity urok tych miejsc porozrzucanych pomiędzy domostwami dzisiejszych mieszkańców. I taka mi się zrodziła idea, że koniecznie muszę tu przyjechać z moimi parafianami na dzień skupienia z noclegiem, aby przejść i przemodlić te Dróżki, i wówczas przeżyłem silne wrażenie deja vu... Przecież ja już kiedyś o tym myślałem! Tylko byłem proboszczem innej parafii, w innym kraju... i gdzieś mi ten piękny pomysł szatan wydziobał! Czy teraz będzie inaczej?

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama