Chęci to za mało

Rozmowa z o. Karolem Meissnerem na temat małżeństwa i narzeczeństwa

Chęci to za mało

Cytował Ojciec kiedyś pewną starą kobietę, która radziła dziewczynom, by wybierały na męża takiego mężczyznę, z którym są w stanie jeść jedną łyżką. Czy to dobra rada?

- Właściwie to ta doświadczona osoba dawała im trzy rady. Po pierwsze, by wybierały na męża tego, z kim są w stanie zjeść gęstą zupę z jednego talerza, jedną łyżką. Po drugie, czy chciałyby, aby ich syn był podobny do tego chłopaka. I po trzecie, czy ten, którego chcą wybrać na męża, będzie jako stary człowiek dla nich równie interesujący, jak w dniu ślubu.

I to wystarczy? Przecież życie nie jest takie czarno-białe. Można się do kogoś przekonać...

- Praktyka życia pokazuje, że jeśli ktoś wierzy, że ślub wszystko zmieni, że ta druga osoba nagle stanie się inna, jest w wielkim błędzie. Zdarza się, że ktoś chce małżeństwo zawrzeć z litości. „Chcę mu (albo jej) pomóc", „Chcę go (albo ją) ratować". Małżeństwo jednak nie zostało ustanowione przez Boga w tym celu. Owszem, jest zawierane „na dobrą i na złą dolę", ale to nie znaczy, by dobrym było małżeństwo zawierane z litości. W takiej postawie jest właściwie wzgarda dla tej drugiej osoby. Pan Bóg ustanowił małżeństwo, aby wypełnić swój plan miłości. Małżeństwo jest zadaniem do spełnienia. Toteż należy zawierać małżeństwo z osobą, która to zadanie może spełniać. Małżonkowie mają być dla siebie darem, mają być sobie nawzajem oddani. To wielkie i odpowiedzialne zadanie.

Czy kryzysy i problemy to konsekwencja owego niezrozumienia istoty małżeństwa?

- Po części. W mojej książce nt. małżeństwa jest rozdział o frustracjach.

Piszę tam m.in., że największym wrogiem małżeństwa są oczekiwania, jakie narzeczeni z nim wiążą. Ktoś mógłby zapytać: jak to? Czy nie wolno mi mieć żadnych oczekiwań? Wolno, oczywiście! Problemem jest, czy są warunki, aby te oczekiwania zostały spełnione. Tymczasem oczekiwania bardzo często są budowane na wyobrażeniach, które nie mają odniesienia w rzeczywistości. Dla przykładu. Możemy wyobrażać sobie złoto i złoto ma odniesienie w rzeczywistości. Możemy wyobrażać sobie górę Giewont i góra Giewont ma odniesienie w rzeczywistości. Możemy te dwa wyobrażenia połączyć i wyobrazić sobie górę Giewont ze złota, a jak wiadomo taka góra nie istnieje, nie ma więc odniesienia w rzeczywistości. Niestety, niektórzy wierzą, że taka góra istnieje, i szukają jej przez całe życie.

Czyli lepiej nie mieć oczekiwań?

- Człowiek zawsze jakieś oczekiwania ma. Rzecz w tym, że w pojęciu oczekiwania nie mieści się osobisty wysiłek, aby te oczekiwania się spełniły. Powtórzmy. Małżeństwo jest zadaniem. Ktoś mi powiedział, że szczęście w małżeństwie podobne jest do skarbonki. Tym jest w niej więcej, im się więcej wkłada. Jeśli oboje chcą brać (bo przecież oczekują czegoś dla siebie), to skarbonka będzie pusta. Ponieważ jednak człowiek ma takie nieraz śmieszne, dziecinne oczekiwania, dobrze będzie o nich rozmawiać, i chyba się do nich uśmiechnąć, jako do dziecinnych marzeń.

Mówił Ojciec o małżeństwie jako wielkim i odpowiedzialnym zadaniu. Do podjęcia tego zadania ma przygotować młodych ludzi narzeczeństwo. Czy zdają sobie sprawę, jak ważny to czas?

- Prawo kanoniczne przywiązuje do narzeczeństwa wielką wagę i nie należy tego kwestionować. Narzeczeństwo ma zbudować podstawy małżeństwa m.in.: poprzez pogłębienie miłości, lepsze poznanie wzajemnych zalet i wad, poznanie rodziny przyszłego małżonka i przede wszystkim uczciwe odpowiedzenie sobie na szereg ważnych pytań dotyczących m.in. przyszłego współżycia seksualnego, wychowania dzieci, różnic dzielących narzeczonych i mogących być przyczyną przyszłych trudności. Wielkim dramatem narzeczeństwa jest, niestety, podjęcie współżycia seksualnego, które młodzi ludzie często utożsamiają z miłością i tak o tym mówią. To ogromne nieporozumienie i złudzenie, które później podważa i niszczy możliwość pięknego i pogodnego współżycia w małżeństwie. Dlaczego? Bo takie przedmałżeńskie współżycie z moralnego punktu widzenia mimo wszystko oceniane jest negatywnie. Wystarczy zapytać młodych ludzi, czy taką miłość daliby za przykład swoim dzieciom? Jestem pewny, że zdecydowana większość odpowie, że nie. Właśnie dlatego, że choćby deklarowali co innego, są świadomi tego, że to współżycie jest naganne moralnie. Tę świadomość wnoszą w małżeństwo.

Na jakie pytania powinni sobie odpowiedzieć narzeczeni? Nad czym powinni się zastanowić?

- Nad tym, o czym już między innymi mówiłem. Czy twój chłopak, twoja dziewczyna staje się lepsza dzięki temu, co was łączy? Czy za kilkadziesiąt lat będziecie patrzyli na siebie z taką samą miłością, jak dziś? Jakim ojcem będzie twój chłopak? Jaką matką będzie twoja dziewczyna? Czy dobrym, czy dobrą? Narzeczeństwo jest pewnym zobowiązaniem, ale nie jest zobowiązaniem ostatecznym. Można się jeszcze wycofać. Małżeństwo to decyzja nieodwołalna.

Czy ma Ojciec jakąś radę dla narzeczonych?

Nie chcę dawać rad. Po prostu mam prośbę. Pomyślcie o waszych dzieciach. Pamiętajcie, że będą się one uczyły czwartego przykazania! Warto sobie uświadamiać, że chłopak jest możliwym ojcem i że jego dzieci będą miały takiego ojca, jakim jest on dziś chłopakiem. Dziewczyna jest możliwą matką. Jej dzieci będą miały taką matkę, jaką jest ona dziewczyną. Wszystko, co dziś robicie, robicie na rachunek swoich dzieci. Czy będą mogły być z was dumne? Proszę, byście tak się zachowywali, by mogło to być wspaniałą drogą dla waszych dzieci.

opr. mg/mg

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama