Czy kult maryjny zagraża Jezusowi?

W ciągu dziewięciu miesięcy Maryja dwukrotnie przemierzyła podobną drogę: z Nazaretu w Galilei na północy Palestyny, na południe – w okolice Jerozolimy, w Judei. Jedną podróż odbyła się od razu po poczęciu, drugą – na krótko przed rozwiązaniem. Obydwie wędrówki opisuje Ewangelista Łukasz. Słyszymy dziś w Ewangelii, że „w tym czasie”, czyli zaraz po zwiastowaniu, „Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę”. Według tradycji dom Zachariasza i Elżbiety znajdował się w Ain Karim, niedaleko Jerozolimy, w pięknej okolicy, pofalowanej malowniczymi pagórkami. Trasa liczyła około 150 km i była możliwa do przewędrowania między dwa szabatami.

Z przekazu ewangelicznego wiadomo, że Maryja pozostała u swojej krewnej około trzy miesiące, potem wróciła do domu. Jednak po kolejnych sześciu miesiącach, będąc już w końcowej fazie ciąży, drugi raz wyruszyła do Judei: do Betlejem, na południe od Jerozolimy: „udał się także Józef z Galilei, z miasta Nazaret, do Judei, do miasta Dawidowego, zwanego Betlejem, ponieważ pochodził z domu i rodu Dawida, żeby się dać zapisać z poślubioną sobie Maryją, która była brzemienna. Kiedy tam przebywali, nadszedł dla Maryi czas rozwiązania”. 

Co ciekawe, ten sam Ewangelista przedstawia Jezusa wędrującego 30 lat później tym samym szlakiem (z Galilei do Jerozolimy w Judei), którym niosła Go, i to dwukrotnie, Jego Matka. Tak jak Jezus przychodzi do człowieka bezpośrednio poprzez łaskę, tak też jest przynoszony pośrednio: przez swoją Matkę, Maryję. Zdrowy i dojrzały kult Maryi nie tylko nie jest zagrożeniem dla chrześcijańskiej pobożności, ale staje się szansą na piękne i pogłębione przyjęcie Jezusa. Maryja wędruje pośród ludzi, niosąc swego Syna po to, by ludzi przyjęli Go, w pełni i całkowicie.

Dzisiejsza Ewangelia, nazywana nawiedzeniem u Elżbiety, ukazuje jak wiele niezwykłych owoców przynosi kult Maryi. Ewangelista tak opisuje pierwszy moment spotkania: „gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała”. Przyjęcie Maryi sprawia reakcję zarówno syna Elżbiety: dziecko poruszyło się, a dokładnie tłumacząc „podskoczyło”, w odruchu radości. Mały Jan słyszy nie tylko głos wchodzącej do domu Maryi, ale odczuwa obecność Jezusa, z którym spotka się 30 lat później nad Jordanem. Natomiast serce Elżbiety zostaje wypełnione Duchem Świętym, którego poprzez przybycie Maryi przynosi nowopoczęty Jezus. I tak jak mały Jan, tak też Elżbieta reaguje spontaniczną radością, wyrażoną w okrzyku. Kto bowiem przyjmuje Maryję, ten w sposób naturalny otwiera się na Ducha Świętego. A sama Maryja jest wzorem przyjmowania mocy Ducha. Pierwszy raz przyjęła Ducha Świętego w zwiastowaniu, drugi raz – w dniu Pięćdziesiątnicy, po wniebowstąpieniu Jezusa.

O ile nie znamy słów pozdrowienia, z jakimi Maryja zwróciła się do Elżbiety, o tyle Ewangelia przekazała piękne, rozbudowane pozdrowienie ze strony Elżbiety pod adresem Maryi: „błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Choć Elżbieta pod natchnieniem Ducha Świętego wie, kim jest nowopoczęty Syn Maryi (wyrazi tę wiedzę w swoich kolejnych słowach), jednak najpierw pozdrawia Maryję: „błogosławiona jesteś między niewiastami”, a potem Jej Syna: „błogosławiony jest owoc Twojego łona”. Maryja jest błogosławiona, bo została przez Boga wybrana, zaś owoc Jej łona jest błogosławiony, ponieważ nie jest zwykłym dzieckiem, ale godnym najwyższej czci i chwały Synem Bożym. Pozdrowienie Matki zawsze prowadzi do pozdrowienia Syna, a kult Maryi – prowadzi do uwielbienia Jezusa. W centrum dzisiejszej Ewangelii stoi Maryja, ale ostatecznie okazuje się, że centralne miejsce zajmuje Jej Syn.

Dalej Elżbieta mówi: „a skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie?”. Elżbieta nowopoczętego Jezusa nazywa swoim Panem. Uznaje boską godność Syna Maryi, a i samej Maryi oddaje hołd, tak jak w Izraelu oddawano cześć i szacunek matkom królów. Uznając Maryję za Matkę Syna Bożego, Elżbieta w obliczu Jej wielkości czuje się niegodna, a równocześnie zaszczycona odwiedzinami.  W postawie szacunku ze strony Elżbiety względem Maryi można odnaleźć źródło wielkiej czci, jaką Maryja cieszyła się od samego początku, gdy została Matką Jezusa. Od zarania chrześcijaństwa Maryja była darzona niezwykłym szacunkiem. Pozdrowienie wypowiedziane przez Elżbietą połączone z pozdrowieniem  Archanioła Gabriela stało się pierwszą częścią modlitwy „Zdrowaś Maryjo”. Pozdrawiając Maryję zawsze wypowiadamy słowa uwielbienia względem Jej Syna: „błogosławiony owoc żywota Twojego, Jezus”. „Kościół – pisze ks. Mickiewicz – od najdawniejszych czasów wierzył, że Matka Boża jest obecna we wspólnocie Kościoła w sposób czynny. Podobnie jak w domu Elżbiety głos jej pozdrowienia wywołał nieoczekiwane skutki (poruszenie się dziecka i napełnienie Elżbiety Duchem Świętym), tak też w Kościele nieustanna jej modlitwa zanoszona do tronu Bożego wyprasza dla wierzących łaski konieczne do rozwoju ich życia duchowego”.     

W pobożności maryjnej bardzo ważna jest wiara. Elżbieta mówi tak: „Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana”. Elżbieta, odnosząc bez wątpienia te słowa do Maryi wskazuje na Jej wiarę. Maryja z wiarą bowiem przyjęła słowa Archanioła Gabriela. Jej wiara polegała na tym, że przyjęła słowa anioła jako słowa samego Boga oraz była przekonana o tym, że słowa te faktycznie spełnią się w Jej życiu. W pobożności maryjnej kluczowe jest zatem naśladowanie Maryi w postawie wiary oraz zawierzenia Bogu. Może dlatego Elżbieta wypowiedziała to zdanie nie w drugiej osobie, kierując wprost do Maryi, ale w trzeciej osobie: „Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana”. Chciała być może wskazać, że każdy, kto wierzy w słowo Boże staje się „błogosławionym”.

I jeszcze na jeden moment warto zwrócić uwagę: na godność dziecka od poczęcia. Wobec dopiero co poczętego dziecka mały Jan reaguje podskokiem, a Elżbieta – okrzykiem. Zaś Maryję Elżbieta nazywa Matka swojego Pana. Nikt tu nie ma wątpliwości, że Ten, który się począł, jest dzieckiem, a nie jedynie zlepkiem komórek. To trochę tak, jak w tradycji angielskiej: kiedy się poczyna kolejny następca tronu, jest od razu nazywany Royal Baby. Pozdrawiając Maryję i uwielbiając Jej Syna oddajemy równocześnie szacunek ludzkiemu życiu, od poczęcia.

« 1 »

reklama

reklama

reklama