reklama

Ludzie, którzy umieli się cieszyć

ks. Michał Kwitliński ks. Michał Kwitliński

dodane 23.06.2025 13:17

Sąsiedzi i krewni cieszyli się razem z Elżbietą. Piękny przykład dają nam ludzie z górskiej krainy Judei. Potrafili się cieszyć z tego, z czego warto się cieszyć. Po pierwsze z samego faktu narodzin dziecka. Gdy na świat przychodzi człowiek, świat staje się bogatszy o tego człowieka. Niestety, nie zawsze to widzimy. Czasami ponad życie człowieka stawiamy inne wartości jak zdrowie, dobrobyt czy wygodę. Gdy tracimy świadomość hierarchii dóbr dochodzi do tego, że mające narodzić się dziecko staje się problemem. Od tego tylko krok do pozbywania się „problemu” za wszelką cenę. Ostatnio byliśmy świadkami dzieciobójstwa w polskim szpitalu, którego sprawcy nie tylko nie są ścigani, ale wręcz traktowani jako bohaterowie. Nie wiem, czy ktoś uczestniczący w takim procederze kiedykolwiek odczuje prawdziwą radość. Parę lat temu, gdy w Argentynie Senat przegłosował zgodę na zabijanie dzieci nienarodzonych, tłum aborcjonistów świętował, hałaśliwie wyrażając radość. Zważywszy na przyczynę tej radości, przypominało to sceny ze starożytnych cyrków, gdy tłuszcza cieszyła się ze śmierci skazańców na arenie. To radość zatruta, bardzo różna od tego, co czuli sąsiedzi i krewni Elżbiety.

Wróćmy do nich. Cieszą się z narodzin dziecka, ale jeszcze bardziej z tego, że Pan okazał jej szczególną łaskę. Każde dziecko jest darem, ale w przypadku bezpłodnej żony Zachariasza, widać to w sposób szczególny. Ludzie z Judei dziękują więc Bogu za Jego miłosierdzie. Tym samym sięgają do źródła prawdziwej radości, którą jest doświadczenie miłości Boga wobec nas. Nasi przodkowie, zanim odkryli prawdę wiary chrześcijańskiej, w noc przesilenia letniego świętowali prosząc swych bogów o dary, szczególnie o płodność. Z czasem to świętowanie zostało splecione z uroczystością narodzin św. Jana. Kościół próbował w ten sposób nakierować wiernych na prawdziwe źródło radości, które wykracza poza naturę. Mogę się zastanowić, czy potrafię cieszyć się tak jak ludzie z Judei, dostrzegając w doświadczeniu doczesnego dobra miłość samego Boga. Inaczej pozostanę na poziomie naszych słowiańskich przodków, palących ognie, rzucających wianki, szukających kwiatu paproci, ale nie mogących znaleźć pełnej miłości, którą daje Chrystus.

Wtedy strach padł na wszystkich ich sąsiadów. Nie był to strach przed niebezpieczeństwem, a raczej to, co nazywamy bojaźnią Boga, uczucie, które porusza człowieka, gdy dotyka Jego tajemnicy. Brali to sobie do serca i pytali: «Kimże będzie to dziecię?». Ponownie dają nam przykład. Często nie rozumiemy dróg Bożej Opatrzności gdy dotyka nas jakieś doczesne nieszczęście. Ale bywa, że nie umiemy Go dostrzec wtedy, gdy spotyka nas ludzkie szczęście. Sąsiedzi Elżbiety zadają sobie pytanie o to, co oznaczają niezwykłe wydarzenia, których byli świadkami. Większość z nich za życia nie usłyszy odpowiedzi. My ją znamy, wiemy o Janie Chrzcicielu a przede wszystkim o Jezusie Chrystusie. Ale nadal ocieramy się tylko o tajemnicę miłości Boga do człowieka. Oby nie zabrakło nam radości i mądrości mieszkańców górskiej krainy Judei

 

1 / 1

reklama