Pan Jezus cenił ludzi, którzy umieli okazać wdzięczność. Kiedy spośród dziesięciu uzdrowionych trędowatych tylko jeden przyszedł, aby Mu podziękować, pochwala jego postawę i jest rozczarowany brakiem wdzięczności pozostałych. Mogą więc dziwić, a nawet boleć, Jego słowa z dzisiejszej Ewangelii. Czemu Bóg nie dziękuje nam za nasze starania, aby wypełniać Jego wolę? To wręcz niegrzeczne, dobrze wychowana osoba mówi „dziękuję” również wtedy, gdy zapłaciła za towar czy usługę.
Próbując zrozumieć sens słów Pana Jezusa, możemy najpierw pomyśleć o postawie wobec Boga, dość rozpowszechnionej wśród żydów w czasach Pana Jezusa, którą i dziś możemy zauważyć u wielu chrześcijan, bardzo prawdopodobne, że również u siebie. Chodzi o postawę „transakcyjną”. Bóg byłby partnerem handlowym, mającym bardzo dobry towar, którym jest zbawienie. Jest absolutnym monopolistą, więc ma nade mną przewagę. Tym niemniej, mogę się z nim umówić i kupić ten towar. Jeśli zaś zapłaciłem, to należy mi się to, co kupiłem. Modlę się, czynię dobro bliźnim, staram się postępować według prawa moralnego, a więc spełniam warunki umowy. Zbawienie mi się należy. Nie jest darem, lecz uprawnieniem. Czujemy, że jest w tej postawie jakiś zasadniczy błąd, a zarazem uświadamiamy sobie, że bywa on naszym udziałem. Tym niemniej, chcielibyśmy żeby Bóg był wdzięczny za nasze dobre postępowanie. Tyle się staramy! Przecież sam Pan Jezus mówił w innej przypowieści o panu, który wracając widzi swoje sługi przy pracy, cieszy się i zaprasza ich do posiłku, co więcej im usługuje.
Jeśli zastanowimy się głębiej nad tym, kim jest Bóg (na ile pozwala nam się poznać), przesłanie dzisiejszej Ewangelii nie będzie w nas budzić zaskoczenia, smutku czy zgorszenia. Przecież wszystko, co robimy dobrego, ma źródło w Nim i łączy nas z Nim. Nasze dobre uczynki są odpowiedzią na Jego łaskę, odpowiedzią dobrowolną, ale niemożliwą bez Niego. Ostatecznie czyniąc dobro, zbliżam się do Boga, pozwalam Mu we mnie działać, staję się świętym. Tym samym moje dobre uczynki również są darem. Nie byłoby logiczne dziękować obdarowanemu za to, że przyjął prezent. Wyobraźmy sobie, że ktoś mnie zaprosił do wspólnej podróży do miejsc, które zawsze pragnąłem zobaczyć i pokrył wszystkie koszty. Czy ma obowiązek mi dziękować? Owszem, może to zrobić, ale będzie to raczej wyrażenie radości z tego, że jesteśmy razem. Tak, Bóg bardzo chce, abyśmy byli z Nim, możemy powiedzieć, że cieszy się, gdy przyjmujemy Jego dary. Ale Jego wdzięczność nie jest tym samym czym nasza, spełnieniem podstawowej zasady sprawiedliwości.
Jest dla mnie nagrodą sam fakt, że mogę Bogu służyć. Dziś obchodzimy Dzień Niepodległości. Ziemska ojczyzna, naród czy państwo nie są wartościami, które możemy stawiać na równi z Bogiem, byłby to pogański nacjonalizm. Dodajmy, że nie różni się wiele od poglądów tych, którzy za absolut uznają Unię Europejską czy ewentualne przyszłe globalne państwo. Jednak wspólnota narodowa jest jednym z najważniejszych przejawów tego, co nazywamy dobrem wspólnym. Tym samym, jest darem od Boga. Kultura w której jestem osadzony, społeczeństwo na niej oparte, jest darem. Dobrem i darem jest to, że w przypadku Polski naród, którego jestem częścią, tworzy własne państwo. Moją odpowiedzią na ten dar jest aktywne budowanie wspólnego dobra, kultury narodowej, państwa na wszystkich jego poziomach. Często to budowanie oznacza oczyszczanie, bo tak państwo jak i kultura narodowa podlega skutkom grzechu ludzi, którzy ją tworzą. Czy mam oczekiwać za to wdzięczności? Fakt, że posiadam ojczyznę jest dla mnie czymś dobrym. Fakt, że mogę uczestniczyć w budowaniu dobra wspólnego, jest dla mnie czymś dobrym. Daje mi możliwość kochania bliźniego, co zbliża mnie do Boga. Jest zadaniem otrzymanym od Boga. Nie muszę oczekiwać Złotego Krzyża Zasługi za moją miłość do ojczyzny. Sama ta miłość jest już nagrodą.