Jak szybko muzułmanie staną się większością na naszym kontynencie? Ile kosztuje nas ich utrzymanie? Wśród "gorącej" publicystyki warto chyba poznać trochę faktów
Jak szybko muzułmanie staną się większością na starym kontynencie? I ile kosztuje nas ich utrzymywanie? Z tych faktów lepiej zdawać sobie sprawę.
Od czasu do czasu jakiś konserwatywny polityk ostrzega nas przed niebezpieczeństwem wyparcia rdzennych Europejczyków przez muzułmańskich imigrantów, najczęściej zwracając też uwagę na ignorowanie zagrożenia przez politycznie poprawne media. Chociażby ostatnio podczas spotkania w Stargardzie Szczecińskim Janusz Korwin-Mikke, nie po raz pierwszy, alarmował, że niemieckie muzułmanki charakteryzuje 8-krotnie wyższa dzietność niż rdzenne Niemki.
W całej UE muzułmanki posiadają dzietność wyższą niż autochtonki. Tak rozmnożona społeczność natomiast charakteryzuje się potem częstszym niż społeczność giaurów pozostawaniem na garnuszku państwa. Ale o jakich konkretnie liczbach tu mówimy?
Pew Research Center na podstawie danych pochodzących z państwowych spisów powszechnych, danych Eurostatu oraz krajowych urzędów statystycznych, rejestrów różnych ministerstw poszczególnych państw UE, Rocznika Demograficznego Narodów Zjednoczonych, danych Europejskiej Komisji Gospodarczej przy Narodach Zjednoczonych, danych należących do instytucji ubezpieczeniowych, badań przeprowadzanych w ramach różnych projektów badawczych przez rozmaite instytucje naukowe, danych World Religion Database oraz Population Reference Bureau oraz innych źródeł (których pełen wykaz znajduje się tutaj: http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-appendix-b.aspx ) podaje następujące liczby określające dzietność europejskich muzułmanek i rdzennych Europejek (do znalezienia tutaj: http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-europe.aspx ):
Kraj/kontynent |
Dzietność muzułmanów 2005-2010 |
Dzietność pozostałych 2005-2010 |
Różnica |
Dzietność muzułmanów 2025-2030 |
Dzietność pozostałych 2025-2030 |
Różnica |
Albania |
1,9 |
1,7 |
0,2 |
1,9 |
1,7 |
0,1 |
Austria |
2,4 |
1,3 |
1,1 |
2,1 |
1,4 |
0,7 |
Belgia |
2,5 |
1,7 |
0,9 |
2,2 |
1,7 |
0,5 |
Bośnia i Hercegowina |
1,2 |
1,2 |
0,0 |
1,4 |
1,4 |
0,0 |
Bułgaria |
1,8 |
1,3 |
0,4 |
1,7 |
1,4 |
0,3 |
Dania |
2,7 |
1,8 |
0,9 |
2,4 |
1,8 |
0,6 |
Finlandia |
3,3 |
1,8 |
1,5 |
2,8 |
1,8 |
0,9 |
Francja |
2,8 |
1,9 |
0,8 |
2,4 |
1,9 |
0,5 |
Gruzja |
1,8 |
1,6 |
0,2 |
1,9 |
1,7 |
0,1 |
Niemcy |
1,8 |
1,3 |
0,5 |
1,7 |
1,4 |
0,3 |
Grecja |
1,8 |
1,6 |
0,2 |
1,9 |
1,7 |
0,1 |
Irlandia |
3,0 |
1,9 |
1,1 |
2,6 |
1,9 |
0,7 |
Włochy |
1,9 |
1,4 |
0,6 |
1,8 |
1,4 |
0,4 |
Kosowo |
2,4 |
1,1 |
1,3 |
1,9 |
1,1 |
0,8 |
Czarnogóra |
2,5 |
1,5 |
1,0 |
2,3 |
1,7 |
0,6 |
Holandia |
2,7 |
1,6 |
1,0 |
2,3 |
1,7 |
0,6 |
Norwegia |
3,1 |
1,8 |
1,3 |
2,6 |
1,8 |
0,7 |
Macedonia |
1,7 |
1,3 |
0,4 |
1,8 |
1,5 |
0,3 |
Rumunia |
1,4 |
1,3 |
0,0 |
1,4 |
1,4 |
0,0 |
Serbia |
3,1 |
1,6 |
1,5 |
2,7 |
1,7 |
1,0 |
Hiszpania |
1,6 |
1,4 |
0,2 |
1,5 |
1,4 |
0,1 |
Szwecja |
2,5 |
1,8 |
0,8 |
2,3 |
1,8 |
0,5 |
Szwajcaria |
2,4 |
1,4 |
0,9 |
2,2 |
1,6 |
0,6 |
Ukraina |
1,9 |
1,5 |
0,4 |
1,9 |
1,7 |
0,3 |
Zjednoczone Królestwo |
3,0 |
1,8 |
1,2 |
2,5 |
1,8 |
0,8 |
Kontynent europejski |
2,2 |
1,5 |
0,7 |
2,0 |
1,6 |
0,4 |
Jak wynika z podanych liczb , dzietność w muzułmanek jest wyższa niż dzietność pozostałych Europejek, jednak różnice nie porażają. Obecne 2,2 dla muzułmanek i 1,5 dla autochtonek oraz 2,0 dla muzułmanek i 1,6 dla autochtonek już za 14 lat nie robi wielkiego wrażenia. Muzułmanki posiadają dzietność zaledwie o około 45% wyższą niż autochtonki lub, licząc odwrotnie, te ostatnie charakteryzuje dzietność niższa od dzietności tych pierwszych o zaledwie około 30%. Tym różnicom daleko do wielokrotnych, np. sugerowanej przez JKM różnicy 700%, różnic jakie się często podaje. Co więcej różnice te maleją. Za 14 lat mają wynieść już zaledwie 20-25%.
A trzeba pamiętać, że dzietność liczy się jako ilość dzieci przypadających na kobietę a nie na parę ludzi. Wymiana pokoleń determinowana przez tak określoną dzietność zależy więc od odsetka kobiet w populacji. Tymczasem w przypadku europejskich muzułmanów i giaurów odsetek kobiet jest niższy wśród tych pierwszych a wyższy wśród tych drugich. W Europie kobiety stanowią 51-52% społeczeństwa. Pew nie podaje średniej liczby muzułmanów przypadających w Europie na muzułmankę, ale dla największych krajów UE podaje: 1,10 dla Niemiec, 0,97 dla Francji, 1,16 dla Wielkiej Brytanii, 1,57 dla Hiszpanii i 1,57 dla Włoch (http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-europe.aspx ).
Pew określa odsetek muzułmanów w całej Europie (tj. łącznie z Bałkanami i Kaukazem) na 6,0% natomiast w Europie Zachodniej i Północnej na 5,2% (podobne dane dla poszczególnych europejskich krajów podaje World Factbook: https://www.cia.gov/library/publications/the-world-factbook/wfbExt/region_eur.html ). Przy takim stanie rzeczy, nawet gdyby dzietność muzułmanów i giaurów utrzymywała się na obecnym poziomie w nieskończoność, muzułmanie staliby się w Europie większością nie wcześniej niż za 300 lat. Gdyby natomiast w nieskończoność miała utrzymywać się dzietność muzułmanów i giaurów prognozowana na rok 2025, muzułmanie staliby się na Starym Kontynencie większością nie wcześniej niż za 500 lat. Nic jednak nie wskazuje na to, aby w 2025 roku dzietność stanęła na ówczesnym poziomie, więc, jak wskazuje przykład Bośni i Hercegowiny, w końcu się wyrówna. Zapewne znacznie wcześniej niż za 500 lat, po których muzułmanie mieliby szansę ukonstytuować w Europie ponad 50% ludności.
To co w Europie realizuje się w skali kontynentalnej w skali globalnej realizuje się również na całym świecie. Dzietność w krajach muzułmańskich leci na łeb na szyję, podobnie jak w krajach leżących w innych regionach świata: na subkontynencie indyjskim, w Afryce, w Ameryce Południowej i w Azji Południowo-Wschodniej. Dzietność muzułmanów na Bliskim Wschodzie spadła z 5,6 dziecka na kobietę w latach 1990-1995 przez 4,2 w latach 2000-2005 do 3,3 obecnie. W Afryce Północnej z 4,2 na początku lat 90-tych, przez 3,2 na początku tysiąclecia do 2,7 obecnie (http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-middle-east.aspx ). Skok demograficzny jaki dokonał się w ostatnich dziesięcioleciach na Bliskim Wschodzie a także w Afryce, Ameryce Południowej, Indiach i na Dalekim Wschodzie był bowiem tylko chwilowy, co jasno pokazuje teoria przejścia demograficznego. Tego typu skoki tłumaczy ona odmiennością tempa dokonujących się wraz z rozwojem cywilizacyjnym spadków wskaźnika śmiertelności i wskaźnika urodzin, z których ten pierwszy spada szybciej niż ten drugi, powodując czasowe pojawienie się wysokiego przyrostu naturalnego. Taka sytuacja miała miejsce w Azji w latach 70-tych, miała miejsce na Bliskim Wschodzie w latach 90-tych i ma miejsce obecnie w Afryce Subsaharyjskiej. Miała też miejsce w Europie na początku XX wieku. Okazuje się więc, że wystarczy rozpatrywać sytuację w okresie stuletnim, aby zdać sobie sprawę, że to raczej Europejczycy a nie mieszkańcy państw rozwijających się mnożą się jak króliki. Co więcej, niedawno po 40-stce obudziły się nasze eks-feministki, które wcześniej deklarując bezdzietność, niespodziewanie ostatecznie zdecydowały się na potomka, powodując lekki wzrost dzietności na naszym kontynencie. Ogólnie Pew prognozuje, że w ciągu najbliższych 20 lat odsetek muzułmanów w populacji świata wzrośnie z 24,9% do 26,4%.
Wyparcie przez muzułmanów nie grozi nam więc ani w skali europejskiej ani w skali globalnej. Globalnie w dłuższych okresach czasu to my wypieraliśmy inne ludy a nie one nas. Może więc w takim razie wyparcie to grozi nam na skutek przemieszczenia się muzułmanów pozaeuropejskich do Europy?
Do tego miejsca pomijałem kwestię migracji, nie zachodzi ona bowiem sama z siebie i jej skalę regulują przepisy, których kształt Europejczycy sami ustalają. Warto jednak zauważyć, że nawet gdyby imigranci mieli dostawać się na nasz kontynent wbrew naszej woli, to i tak nas nie zaleją, gdyż oni sami nie chcą już tak chętnie wyjeżdżać ze swoich dotychczasowych miejsc zamieszkania. Pew podaje następujące dane dotyczące migracji muzułmanów dla poszczególnych regionów ich zamieszkania (http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-asia.aspx , http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-middle-east.aspx , http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-sub-saharan-africa.aspx ).
Region |
Roczna emigracja na 100 000 mieszkańców w latach 1990-1995 |
Roczna emigracja na 100 000 mieszkańców w latach 2000-2005 |
Roczna emigracja na 100 000 mieszkańców w latach 2010-2015 |
Prognoza na lata 2020-2025 |
Prognoza na lata 2030-2035 |
Azja bez Bliskiego Wschodu |
-142 |
-111 |
-60 |
-58 |
-52 |
Bliski Wschód i Afryka Północna |
63 |
266 |
-60 |
50 |
42 |
Afryka Subsaharyjska |
-498 |
-50 |
-108 |
-71 |
-56 |
Jak widać, emigracja z krajów islamskich znacząco spadła w ostatnim 20-leciu i już obecnie jest wielokrotnie niższa niż była kiedyś. Co więcej, będzie spadać nadal. Warto też zauważyć, że w region Bliskiego Wschodu, z wyjątkiem lat obecnego kryzysu, przybywa znacznie więcej ludzi niż z niego wyjeżdża. W Katarze, Bahrajnie czy Zjednoczonych Emiratach Arabskich obcy stanowią nawet 86% społeczeństwa, podczas gdy europejscy antyislamiści skarżą się na rzekomą „europejską otwartość” przy naszym poziomie zaledwie 5-6% muzułmanów…
Pew podaje, że na skutek imigracji liczba muzułmanów w Europie w ciągu najbliższych 20 lat wzrośnie zaledwie z 6% do 8%. Jeżeli na czynniki demograficzne nałoży się czynnik ekonomiczny w postaci dalszego, coraz szybszego, wyrównywania się dochodów między Europą a resztą świata, a tym samym utraty przez nią na atrakcyjności w oczach przybyszów, wzrost ten będzie nawet mniejszy…
Wiele osób przeraża myśl, że islam mógłby dopaść je w ten sposób, że same one nawrócą się na tę religię. Wszystkie je uspokajam: w żadnym kraju na świecie liczba konwersji na islam nie jest większa niż liczba konwersji z islamu. Wszędzie liczby te są równe, a wyjątkiem jest tylko Uganda, gdzie więcej muzułmanów nawraca się na chrześcijaństwo niż chrześcijan na islam (http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-related-factors-conversion.aspx ).
Podawany przez Pew odsetek muzułmanów zamieszkujących Europę nie oznacza, że nasza szansa spotkania kolorowego na ulicy zachodnioeuropejskiego miasta wynosi jedynie 5,2%. Przede wszystkim miejsca, w które udają się polscy emigranci, to te same miejsca, do których udają się emigranci z innych części świata, a zawody, które wykonują polscy emigranci, to zawody typowe dla emigrantów z całego świata. To że po ulicach dzielnicy dużego zachodnioeuropejskiego miasta, w której wynajęliśmy mieszkanie, często chodzą kolorowi, nie oznacza ani, że tak samo powszechnie pojawiają się oni na wiejskich drogach czy na ulicach mniejszych mieścin tego kraju, ani że tak samo powszechnie zamieszkują oni inne dzielnice tego miasta. A to, że pracujemy z licznymi imigrantami, nie znaczy, że z tak wieloma z nich pracuje przeciętny mieszkaniec Europy Zachodniej.
Innym ważnym powodem, dla którego kolorowi są zbyt widoczni na ulicach zachodnioeuropejskich miast jest struktura wiekowa tej ubogiej grupy ludzi. O ile tylko 76,2% europejskich giaurów posiada mniej niż 59 lat, to już mniej niż 59 lat posiada aż 90% europejskich muzułmanów.
Jednak najważniejszym czynnikiem, dla którego liczba muzułmanów w Europie niesystematycznym obserwatorom może wydawać się większa niż jest w rzeczywistości, jest fakt, że czegoś takiego jak religia nie widać, podczas gdy łatwo da się odnotować czyjeś pochodzenie. Tymczasem muzułmanie stali się twarzą zachodnioeuropejskiej imigracji i utożsamiani z nimi są wszyscy kolorowi. A przecież muzułmanie to jedynie jedna z wielu kolorowych grup na ulicach miast zachodniej Europy. Główną destynacją polskich imigrantów zarobkowych jest Wielka Brytania, więc, mówiąc o muzułmanach na Zachodzie, Polacy mają na myśli głównie muzułmanów brytyjskich. Tymczasem poza imigrantami muzułmańskimi w Wielkiej Brytanii zamieszkuje równie duża grupa imigrantów hinduskich oraz mniejsze grupy imigrantów sikhijskich czy buddyjskich. Ale przede wszystkim zamieszkuje tam olbrzymia grupa kolorowych chrześcijan przybyłych z Afryki. Musza też być wśród kolorowych jacyś ateiści. Do tego dochodzą Romowie i pokrewne im grupy, żyjące w Europie od setek lat, które w całej UE liczą 20 mln ludzi, stanowiąc 4% unijnej populacji. W Wielkiej Brytanii według spisu powszechnego z 2001 roku (http://www.ons.gov.uk/ons/guide-method/census/census-2001/index.html ) kolorowi stanowili kilkanaście procent mieszkańców tego kraju, podczas gdy muzułmanie zaledwie 2,7% (obecnie 4,6%). Tylko 28,1% imigrantów przyjeżdżających do Wielkiej Brytanii wyznaje religię islamską (http://pewforum.org/future-of-the-global-muslim-population-regional-europe.aspx ). Dla pozostałych dużych państw UE jest to: 14,7% dla Niemiec, 68,5% dla Francji, 23,7% dla Włoch i 13,1% dla Hiszpanii.
Mijając kilkanaście procent kolorowych Brytyjczyków, w miejscach przez nas odwiedzanych zagęszczone pod wpływem wymienionych wyżej czynników do kilkudziesięciu procent, można odnieść wrażenie, jakby społeczność muzułmańska miała w ciągu następnych dziesięcioleci zdobyć w Wielkiej Brytanii większość. Widziałem to na własne oczy, studiując w Danii, pracując w Anglii, Niemczech i Danii, a także podróżując po Francji, Belgii, Holandii, Szwecji, Włoszech i Austrii. Jest to jednak tylko złudzenie. Złudzenie potęgowane w dodatku tym, że zwracając uwagę na to, jak liczni są mijani przez nas kolorowi, lekceważymy to, jak o wiele liczniejsi są mijani przez nas biali.
Tym, co również naocznie można podpatrzyć na ulicach zachodnioeuropejskich miast jest wielkość imigranckich – znów: z rzadka tylko muzułmańskich! – rodzin. Dokonując tego typu obserwacji, osoby posiadające dzieci powinny się siebie zapytać, w jakim wieku były ich dzieci, gdy przychodziły na świat? Niedorzeczne pytanie…, przecież musiały być w wieku 0 lat, ewentualnie 9 miesięcy? Czemu więc obecną dzietność muzułmanów miałaby określać obserwacja ich 12- czy 15-letniego potomstwa? Przecież te dzieci świadczą o dzietności muzułmanów w latach 90-tych. Tymczasem wtedy była ona znacznie wyższa niż obecnie, dla przykładu, według instytutu badawczego Woodrow Wilson International Center for Scholars , od 1990 do 2005 dzietność holenderskich Marokanek spadła z 4,9 do 2,9 dziecka na kobietę. Tak, jak pisałem już wyżej, opisując teorię przejścia demograficznego, światowa dzietność muzułmanów osiągnęła szczyt w latach 90-tych i od tego czasu spada, więc tym europejskim muzułmanom, którzy wychowali się poza Europą, właśnie na tamte lata przypadła najwyższa dzietność. Co więcej, w Europejskiej populacji muzułmanów coraz to mniejszy odsetek stanowią imigranci a coraz większy potomkowie imigrantów. Tymczasem muzułmanie wychowani w Europie przejawiają typową dla naszej antycywilizacji niechęć do rozrodu. Więc jeżeli chcesz na oko porównać faktyczną współczesną dzietność europejskich muzułmanek i autochtonek, przyglądaj się nie ich rodzinom lecz ich brzuchom!
Jeżeli zalew muzułmanów nam nie grozi, to może chociaż da się na nich zrzucić winę za klęskę gospodarczą kontynentu. Przecież bez wątpienia społeczność ta, będąc uboższa od europejskiej przeciętnej, znajduje się pod opieką państwa.
Założenie, że państwo opiekuńcze transferuje więcej środków od bogatych do ubogich jest zupełnie nieuprawnione. Państwo opiekuńcze charakteryzuje się tym, że transferuje środki we wszystkich kierunkach, ale głównie od biednych do bogatych. Spektakularnym acz nadzwyczajnym przykładem może być tu niedawne dotowanie banków zagrożonych upadłością, ale większość transferów odbywa się w warunkach zupełnie typowych. Przede wszystkim struktura podatków i ulg podatkowych oraz wydatków budżetowych skonstruowana jest w taki sposób, że ludzie ubożsi, charakteryzują się wysokim stosunkiem tego, co do budżetu wpłacają, w porównaniu do tego, co z niego otrzymują. Mimo że w Europie podatki teoretycznie są progresywne, faktycznie są one regresywne. Podatki dochodowe od osób fizycznych są zazwyczaj regresywne, ale już podatki dochodowe od osób prawnych są niższe od podatków dochodowych od osób fizycznych. Istnieje też wiele ulg pozwalających nie płacić wysokich podatków. Również podatek VAT biedniejszym odbiera większą część pieniędzy niż bogatszym, ponieważ wydatki konsumpcyjne stanowią w budżetach ubogich pozycję bardziej znaczącą niż w budżetach zamożnych, którzy część swoich środków inwestują. Z kolei z budżetu państwa ubodzy dostają co prawda różnego rodzaju zapomogi, jednak niewspółmiernie mało otrzymują z niego w postaci edukacji, z której korzystają z niej nie 15, 17 czy 21, lecz jedynie 12 lat, czy też poprzez system emerytalny i system opieki zdrowotnej, choćby dlatego, że żyją kilka lat krócej, a płacenie składek emerytalnych, rezygnując ze studiów, zaczynają kilka lat wcześniej niż osoby zamożniejsze. Tymczasem wydatki na zapomogi wynoszą mniej niż 5% wydatków sektora finansów publicznych UE, podczas gdy wydatki na edukację 12%, na służbę zdrowia 14%, a na system emerytalny ponad 33% jego wydatków (http://www.e-finanse.com/artykuly/124.pdf ).
Przepływ środków w ramach pomocy społecznej, owszem, odbywa się w Europie w kierunku od giaurów do muzułmanów, jednak redystrybucja w ramach pozostałych instytucji państwa opiekuńczego odbywa się w kierunku od muzułmanów do giaurów. Zwłaszcza w ramach systemu opieki zdrowotnej i systemu emerytalnego. Jak już zostało wspomniane, ludzie powyżej 59-roku życia stanowią aż 23,8% giaurów i zaledwie 10,5% muzułmanów, a odsetek bardziej sędziwych osób jeszcze bardziej różnicuje społeczność muzułmanów i giaurów. Tymczasem 90% środków służby zdrowia człowiek zużywa po 65 roku życia. Dopiero po tym roku korzysta też oczywiście ze swojej emerytury. Muzułmanie zostali sprowadzeni do Europy, aby harować na starzejących się nierobów i to właśnie czynią.
Zrzucanie na nich winy za obciążenie sektora finansów publicznych to typowe szukanie kozła ofiarnego. I jak typowe zganianie winy na kozła ofiarnego, może się ono skończyć wyłącznie tragicznie: nie tylko dla kozła, ale też dla jego oprawców. Ludzie, którzy wyszukali sobie winnych swojej klęski gospodarczej u 5,2% spośród siebie, jednocześnie muszą zapomnieć o winach 94,8% spośród nich. A to może jedynie utrudnić znalezienie faktycznej przyczyny ich problemów. Kiedy słyszę, jak w dyskusjach o zasiłkach dla muzułmanów ludzie zmieniają się z socjalistów w liberałów, automatycznie się uśmiecham, w głębi duszy jestem jednak zasmucony, gdyż wiem, że psioczą oni na te zasiłki nie z powodu wzrostu swojej świadomości ekonomicznej, lecz wręcz przeciwnie, aby ujadając na zasiłki cudze, zakamuflować szkody powodowane przez zasiłki własne. Tego typu osoby, jak uczy mnie doświadczenie nabyte podczas publikowania innych artykułów na temat dzietności muzułmanów, zamiast na uspokajające dane o tej dzietności zareagować ulgą, jak należałoby się spodziewać, gdyby faktycznie to dzietność muzułmanów ich martwiła, posuną się do każdego irracjonalnego argumentu, by tylko nie dać sobie odebrać swojego kozła ofiarnego.
Sam nie jestem zwolennikiem muzułmańskiej imigracji na (dosłownie) Stary Kontynent, gdzie muzułmanie są wykorzystywani ekonomicznie, dziczeją pod wpływem miejscowej antykultury, mimo że ich kraje pochodzenia charakteryzują najniższe wskaźniki przestępczości, a udział gospodarczy czy demograficzny, jaki wnoszą do UE, tylko wzmacnia ją i jej chore pomysły na arenie międzynarodowej. Jeżeli jednak mamy próbować tę imigrację zahamować, to owo działanie motywujmy faktami a nie paranojami.
Tym wszystkim, którzy nadal pomstują na zasiłki muzułmanów, daję jeszcze pod rozwagę następujący fakt: brytyjscy Hindusi zarabiają więcej niż rdzenni Brytyjczycy i płaca na nich zasiłki. Czy to daje im prawo wyrzucania Anglików z Wielkiej Brytanii? Czy to daje prawo wyrzucania Anglików z Wielkiej Brytanii przynajmniej tym z nich, których dziadkowie i rodzice urodzili się w tym kraju? Czy prawo do wyrzucania współobywateli nabywa na Wyspach Brytyjskich już Hinduski wnuk imigrantów, czy dopiero potomek normandzkich najeźdźców, anglosaskich najeźdźców, a może tylko potomek celtyckich autochtonów? Tym, którzy mimo wszystko w wyrzucaniu brytyjskich muzułmanów widzą prawo rdzennych Brytyjczyków, polecam pod rozwagę także inny fakt: amerykańscy muzułmanie zarabiają znacznie więcej niż przeciętni Amerykanie. Czy to daje im prawo wyrzucania Anglosasów z Ameryki? Czy to daje tym z nich, którzy osiedli w Ameryce cztery pokolenia temu, prawo do wyrzucania Włochów i Irlandczyków osiadłych w tym kraju w tym samym okresie? Ehhh…, wymaga karkołomnych wygibasów rozumowanie antyislamisty…
Do permanentnego straszenia nas wykorzystywano już każdą tematykę. Lekceważąc wiedzę z dziedziny teorii gier, wróżono nam wojnę jądrową, chociaż broń atomowa nie tyle umożliwia toczenie brutalniejszych wojen co odstrasza od ich toczenia w ogóle. Pomijając wiedzę medyczną, straszono nas świńską grypą, na którą umieralność zarażonych była kilkukrotnie niższa niż na zwykłą grypę. Straszy nas się globalnym ociepleniem, jak gdyby klimat był tak niestabilny, że wystarczy dodatkowe 3% CO2, jakie pochodzi od ludzi, aby się on załamał. Tym straszyli jednak lewicowi yntelektualyści, którzy z ratowania ludzkości przed urojonymi zagrożeniami zrobili sobie źródło utrzymania. Powinna więc być dla prawicowca bardzo niemiłą świadomość, że strasząc świat zalewem islamu, zachowuje się on identycznie jak lewacy od dziesięcioleci straszący przeludnieniem planety, popierający kontrolę urodzin i politykę jednego dziecka, jeszcze 40 lat temu panikujący przed, obecnie niższym niż w Europie, przyrostem naturalnym Azjatów.
Ani światu ani Europie nie grozi zalew muzułmanów. A ci muzułmanie, którzy już w Europie żyją, mimo że pogardzani z powodu swojego statusu materialnego, faktycznie Stary Kontynent utrzymują. Narzekanie na nich przez żyjące na kredyt społeczeństwa Europy jest jak narzekanie plantatorów na lenistwo czarnych niewolników. Stanowi ono zwykłe szukanie kozła ofiarnego. Ofiarą jednak kozioł będzie tylko tak długo, aż, zasłaniając się nim przed odwlekanymi reformami, nie staniemy się nią w końcu my sami.
opr. mg/mg