Fragmenty rozważań p.t. "Człowiek arcydziełem Boga", zmierzających do poznania siebie samego, harmonii wszystkiego co cielesne i duchowe w człowieku
ks. Edward Staniek Człowiek arcydziełem Boga |
Trzy cenne prawdy przypomina nam dziś tekst święty. Bóg nas kocha mocniej niż matka kocha swoje niemowlę. Czyż może być piękniejsza stwierdzenie i to samego Boga? Czy ta miłość nie usuwa w sposób zdecydowany widma samotności? Człowiek kochany nigdy nie jest sam.
Drugą prawdę przypomina święty Paweł. A jest nią radość życia w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem. Nic nie znaczy samousprawiedliwienie. Nawet niewiele daje odwoływanie się do swego sumienia. Liczy się świadomość usprawiedliwienia dokonanego przez Boga. Paweł mówi: Sam siebie nie sądzę. Pan moim Sędzią. Życie w takim odniesieniu do Boga wypełnia serce pokojem i oczekiwaniem pełnej sprawiedliwości z rąk Boga.
Trzecia prawda — Chrystus w Ewangelii przypomina: Dość ma dzień swojej biedy. Wzywa do życia chwilę obecną. A więc nie jest ważne wczoraj i nie jest ważne jutro. Ważne jest twórcze przeżycie chwili obecnej. Wczoraj bowiem już do nas nie należy. A jutro jeszcze do nas nie należy. Odpowiadamy za minuty, które są w naszych rękach tu i teraz. To sprawia, że życie staje się łatwiejsze. Każdego bowiem stać na twórcze przeżycie tej jednej godziny, która jest w chwili obecnej.
Tyle w nawiązaniu do samego Bożego słowa.
W ramach naszej refleksji antropologicznej nad bogactwem naszego życia pragnę dziś wezwać Was do dziękczynienia za trzy warstwy naszej świadomości. One przypominają budowę domu.
Jego parter stanowi świadomość, którą w pełni kontrolujemy, do której zawsze mamy klucze; która jest odpowiedzialna za nasze małe i wielkie decyzje. Ona jest wizytówką naszej osobowości. Ona też umożliwia odpowiedzialny kontakt z ludźmi i z Bogiem. W niej główną rolę odgrywa nasz rozum.
To pomieszczenie wznosi się nad podświadomością, którą można porównać do labiryntu piwnic o wielu tajemniczych pomieszczeniach, również takich, które są opieczętowane i albo nie umiemy, albo nie chcemy ich otworzyć.
Jeśli w podświadomości przewagę mają przeżycia radosne, człowiek promieniuje optymizmem; jeśli bolesne, straszące lękiem, czasem koszmarami, człowiek cierpi, zmaga się sam z sobą.
Podświadomość nie jest ani uporządkowana, ani w pełni kontrolowana. Wymaga więc ciągłej troski, by wydobywać na światło dzienne, czyli wprowadzać w świadomość to, co zadaje nam cierpienie.
Drogą do leczenia podświadomości jest przebaczenie sobie i ludziom. A to przebaczenie jest aktem miłości. Tylko ona jest w stanie wejść ze światłem w ciemne korytarze labiryntu podświadomości.
W wielu wypadkach leczenie podświadomości wymaga przewodnika, a dziś jest nim psychiatra. On potrzebuje czasu, zanim właściciel podświadomości naoliwi wszystkie zardzewiałe zamki i sam dobrowolnie odsłoni swe tajemnice, często dla niego samego nieznane. Obok psychiatry ważny jest przyjaciel, człowiek któremu można zaufać.
Samo jednak otwarcie podświadomości nie wystarcza. Potrzebne jest wprowadzenie w nią światła miłości. To jest zawsze wielki wydarzenie, gdy podświadomość zostaje zalana światłem prawdy; a ona uwalnia od poczucia winy i od lęku; i ona wypełnia pokojem. Jezus powiedział: Prawda was wyzwoli.
Bogactwo podświadomości jest olbrzymie. W życiu w znacznie większej mierze odwołujemy się do podświadomości niż do świadomości. W Ewangelii wezwanie do doskonalenia miłości jest drogą wiodącą do harmonii świadomości z podświadomością.
Powtarzam: Miłość i tylko miłość leczy to co chore w podświadomości i wypełnia ją pokojem.
Trzeba jeszcze zwrócić uwagę na pierwsze piętro. Wznosi się ono nad świadomością. Jego symbolem jest biblijny taras domu lub sala na górze, miejsce zarezerwowane dla kontaktu człowieka z Bogiem i ze światem ducha.
Tę warstwę naszej osobowości mamy ponad swoją świadomością a jej narzędziem poznania jest kontemplacja lub mistyczne przeżycie. Kontemplacja jest w zasięgu naszej ręki. Jest dostępna dla każdego człowieka, który jej szuka. Mistyczne przeżycie jest darem Boga, udzielonym niektórym. To w nadświadomości spotyka się Bóg z nami, a my z Nim. To w niej On objawia swoją obecność. Czasem usiłuje w niej nawiązać z nami kontakt duch zły, roztaczając przed nami pajęczyny misterium nieprawości, chcąc nas w nie złowić.
I tu o możliwości wykorzystania w pełni tej przestrzeni decyduje przede wszystkim miłość. Ona bowiem posiada znacznie większą pojemność niż samo poznanie przy pomocy rozumu. Ona uzdalnia serce do przyjęcia rzeczywistości, która się wymyka tak zmysłom, jak i rozumowi.
Trzeba Bogu dziękować za podświadomość, mimo że nierzadko jest ona źródłem cierpienia i mamy poważne kłopoty z jej opanowaniem. Podświadomość dysponuje bogactwem, które po uporządkowaniu go przez miłość, staje się niezwykle twórcze.
Trzeba dziękować za świadomość i za samoświadomość, która decyduje o naszej odpowiedzialności za wszystko, co czynimy, mówimy, planujemy.
Trzeba wreszcie dziękować Bogu za przestrzeń nadświadomości otwartą na kontakt ze światem Ducha.
Dużo się dziś mówi o Listach Matki Teresy z Kalkuty. One zostały napisane właśnie w tej przestrzeni nadświadomości i odsłaniają zmaganie Matki Teresy o kontakt z Jezusem, oraz jej zmaganie się z różnymi formami działania zła
Zawsze jednak należy pamiętać, że kluczem do scalenia w jedno, kluczem do harmonii podświadomości, świadomości i nadświadomości, jest akt miłości prawdziwej. Ona bowiem jest w stanie objąć całą naszą osobowość. Ona ma odwagę przekroczyć nawet najtrudniejsze progi podświadomości i ona potrafi wspiąć się na szczyty świata nadświadomości.
Całe objawienie Boga można ująć w dwie przesłanki. Bóg nas kocha bardziej niż matka swe niemowlę. To jest przesłanka pierwsza. Ja mogę kochać Boga z całego serca, ze wszystkich sił, to znaczy całą świadomością, całą podświadomością i całą nadświadomością. To jest przesłanka druga. Kto przeżyje pierwszą przesłankę, odkryje, że Bóg go kocha i odpowie na tę miłość swoją miłością, zostaje wypełniony po brzegi prawdziwym szczęściem.
Przeżył to św. Augustyn, który napisał: „Miłuj i czyń, co chcesz”. Miłuj, a życie twe będzie pełne owoców prawdziwego szczęścia. Amen.
opr. aw/aw