Świat zapomniał o Jemenie i tak naprawdę nikogo nie interesuje dramat mieszkańców tego kraju.
Wskazuje na to bp Paul Hinder, komentując kolejną falę przemocy, a także dotkliwy głód dotykający Jemeńczyków. Wikariusz apostolski Arabii Południowej, którego jurysdykcja obejmuje także ten kraj, zauważa, że nie tylko trwają walki między siłami rządowymi a szyickimi rebeliantami, ale i nasilają się akty terroryzmu ze strony fundamentalistów Państwa Islamskiego.
„Kraj jest naprawdę zniszczony, pogrążony w chaosie. Nawet jeżeli w pewnych regionach sytuacja jest trochę lepsza, to wszędzie żyje się bardzo trudno. Setki tysięcy ludzi cierpi głód, wiele dzieci z tego powodu umiera, a są regiony, gdzie nie można dotrzeć z żadną pomocą. Nie wiem, kiedy zakończy się ten dramat – mówi Radiu Watykańskiemu bp Hinder. – Wydaje mi się, że problem polega na tym, iż zbyt wielu czerpie zyski z tej wojny: przede wszystkim handlarze bronią, ale za tą tragedią stoją też interesy ideologiczne. To jest coś prawdziwie diabelskiego. Niestety wspólnota międzynarodowa nie interesuje się zbytnio tym konfliktem, który jest zarazem najbardziej niebezpiecznym w tym regionie i jeśli nic się nie zmieni, jego konsekwencje będą odczuwalne na całym świecie”.
Bp Hinder wskazał zarazem, że obecna sytuacja w Jemenie negatywnie odbija się na życiu tamtejszych chrześcijan. Po zamordowaniu w ub.r. Misjonarek Miłości i porwaniu ich kapelana ks. Toma Uzhunnalila obawiają się oni o swe życie. Choć jest trudno, dwie siostry z założonego przez Matkę Teresę z Kalkuty zgromadzenia wciąż tam pracują, niosąc pomoc chorym i potrzebującym.