Bp Muskus: groźna choroba obojętności dotyka wielu katolików

Ociężałość serca dotyka wielu, nawet bardzo gorliwych katolików – mówił bp Damian Muskus OFM w kościele św. Barbary w Libiążu, gdzie przewodniczył uroczystościom odpustowym.

Hierarcha podkreślał, że konsekwencją „groźniej choroby obojętności” jest brak reakcji na zło i oddalenie od Boga.

Nawiązując do rozpoczynającego się Adwentu, hierarcha podkreślał w homilii, że składnikami chrześcijańskiej postawy oczekiwania są czujność i modlitwa. Mówił, że czujność to badanie serca, bo uczniowie Jezusa nie są wolni od przywiązania do wartości tego świata, które rozleniwiają i czynią je ociężałym. Dodał, że o konsekwencjach takiej ociężałości wspólnota Kościoła przekonuje się boleśnie każdego dnia. „Ociężałe serce przestaje tęsknić do ideałów Ewangelii, do miłości i dobra. Przestaje reagować na zło, poddaje się mu niepostrzeżenie, a w konsekwencji oddala od Boga” - wyjaśniał. Dodał też, że to nie zawsze dzieje się w spektakularny sposób, bo „do wielkich upadków prowadzą małe niewierności, pozornie niewinne kompromisy”.

„Chrześcijanin żyje w świecie, ale jego serce pragnie nieba, nie wolno więc wypełniać go pokarmami, które proponuje świat, bo one zamykają na wieczność i usypiają wrażliwość” - przestrzegał krakowski biskup pomocniczy.

Odwołując się do drugiego składnika chrześcijańskiego oczekiwania, jakim jest modlitwa, bp Muskus zauważył, że nie chodzi tu o pobożną praktykę, ale o postawę życiową i mądrość, dzięki której człowiek modlitwy potrafi zrozumieć samego siebie i patrzeć na świat Bożymi oczami. „Modlitwa jest busolą, która podpowiada kierunek, kiedy trzeba wybrać między tym, co Boże, a tym, co nie pochodzi od Niego” – stwierdził.

Kaznodzieja zwrócił uwagę na to, że oczekiwanie na ponowne przyjście Chrystusa nie jest bezczynnością i przypomina „niecierpliwość ludzi, którzy nie mogą doczekać się wytęsknionej osoby i wciąż jej wypatrują”. „Wtedy codzienność staje się przeniknięta tęsknotą do Boga. Jest jak nieustanne wychodzenie Jemu naprzeciw” – dodał. Podkreślił, że chrześcijanie są ludźmi Adwentu, nieustannie wypatrującymi przyjścia Pana. „Uwiedzeni doczesnością, zbyt często zapominamy o tym wymiarze naszego życia, którego ostateczny sens wykracza poza tu i teraz” – zaznaczył.

Na koniec duchowny zauważył, że w życiu chrześcijan nie chodzi wyłącznie o wypatrywanie królestwa Bożego w przyszłości, bo Jezus przychodzi nieustannie: w swoim Słowie, w sakramentach i we wspólnocie Kościoła, w drugim człowieku i otaczającym nas świecie. „Rzecz w tym, by wypatrując przyszłego szczęścia w Jego królestwie, nie przegapić Pana, który przychodzi do nas w codzienności, by ją przemieniać, by przemieniać nasze serca” – podsumował.

md / Libiąż

« 1 »

reklama

reklama

reklama