Prefekt Kongregacji ds. Biskupów odpowiedział na zarzuty wysuwane przez byłego nuncjusza apostolskiego w USA abp. Carlo Maria Viganò pod adresem Stolicy Apostolskiej ws. byłego kardynała Theodore’a McCarricka.
W ogłoszonym 7 października liście otwartym, ogłoszonym „za zgodą papieża”, kanadyjski purpurat wykazuje, że są one pozbawione podstaw. Tłumaczy, że nie można było nałożyć sankcji na McCarricka na podstawie krążących plotek, a gdy wreszcie uzyskano wiarygodne dowody, papież Franciszek ukarał go odebraniem godności kardynalskiej.
Drogi bracie Carlo Maria Viganò!
W swoim ostatnim przesłaniu do mediów, mającym oskarżyć papieża Franciszka i Kurię Rzymską, zachęcasz mnie, bym powiedział prawdę o faktach, które interpretujesz jako endemiczną demoralizację, która zaatakowała hierarchię Kościoła, aż po najwyższe szczeble. Z wymaganą zgodą papieską przedstawiam tutaj moje osobiste świadectwo, jako prefekt Kongregacji ds. Biskupów, odnośnie do faktów dotyczących emerytowanego arcybiskupa Waszyngtonu Theodore’a McCarricka i jego rzekomych powiązań z Papieżem Franciszkiem, będących przedmiotem twoich donośnych oskarżeń publicznych, a także twoich żądań rezygnacji wysuwanych wobec Ojca Świętego. Moje świadectwo oparte jest na moich osobistych kontaktach i dokumentach archiwalnych Kongregacji, będących obecnie przedmiotem badań, aby wyjaśnić tę smutną sprawę.
Ale pozwól, abym ci najpierw powiedział z całą szczerością, ze względu na dobrą współpracę, która istniała między nami, kiedy byłeś nuncjuszem w Waszyngtonie, że twoje aktualne stanowisko wydaje mi się niezrozumiałe i bardzo godne pożałowania, nie tylko ze względu na zamieszanie, które sieje w ludzie Bożym, ale z powodu publicznych oskarżeń, które poważnie szkodzą reputacji biskupów, następców Apostołów. Pamiętam, że cieszyłem się niegdyś twoim szacunkiem i zaufaniem, a stwierdzam, że straciłem obecnie w twoich oczach godność, jaką mi przyznawałeś, jedynie z tego powodu, że pozostałem wierny wskazaniom Ojca Świętego w służbie, którą mi powierzył w Kościele. Czyż komunia z Następcą Piotra nie jest wyrazem naszego posłuszeństwa Chrystusowi, który go wybrał i który wspiera go swoją łaską? Moja interpretacja "Amoris laetitia", którą piętnujesz, wpisuje się w tę wierność żywej tradycji, której Franciszek dał nam kolejny przykład w ostatnich dokonując modyfikacji Katechizmu Kościoła Katolickiego w kwestii kary śmierci.
Przejdźmy do faktów. Mówisz, że poinformowałeś Papieża Franciszka w dniu 23 czerwca 2013 roku o sprawie McCarricka podczas audiencji, której ci udzielił, a także wielu innym przedstawicielom papieskim, których spotkał po raz pierwszy. Wyobrażam sobie ogromną ilość informacji ustnych lub pisemnych, które musiał uzyskać na temat wielu ludzi i sytuacji. Mam poważne wątpliwości, by McCarrick zainteresował go do tego stopnia, jak jesteś przekonany, ponieważ był emerytowanym arcybiskupem w wieku 82 lat i nie pełniącym urzędu od siedmiu lat. Dlatego pisemne instrukcje Kongregacji, jakie otrzymałeś na początku swojej misji w Waszyngtonie w listopadzie 2011 roku, nic nie mówiły o McCarricku, oprócz tego, że ustnie poinformowałem ciebie o jego sytuacji jako biskupa emerytowanego, który musi dotrzymywać pewnych warunków i ograniczeń z powodu plotek o jego zachowaniu w przeszłości.
Od 30 czerwca 2010 roku, odkąd jestem prefektem Kongregacji, nigdy nie podniosłem na audiencji z papieżem Benedyktem XVI i Franciszkiem sprawy McCarricka, z wyjątkiem ostatnich dni po jego wykluczeniu z Kolegium Kardynalskiego. Były kardynał, który przeszedł na emeryturę w maju 2006 roku, został poproszony o to, aby nie podróżował i nie występował publicznie, żeby nie prowokować innych krążących wokół niego plotek. Błędem jest prezentowanie podjętych wobec niego działań jako „sankcji” zadekretowanych przez papieża Benedykta XVI i anulowanych przez papieża Franciszka. Po zapoznaniu się z informacjami archiwalnymi pragnę zauważyć, że nie istnieją żadne dokumenty w tej sprawie podpisane przez jednego lub drugiego papieża, ani też noty z audiencji u mojego poprzednika kardynała Giovanniego Battisty Re, które nakazywałyby emerytowanemu arcybiskupowi McCarrickowi milczenie i życie w prywatności pod rygorem sankcji kanonicznych. Stało się tak, bo - w przeciwieństwie do dnia dzisiejszego - nie było wystarczających dowodów jego domniemanej winy. Stąd stanowisko Kongregacji, inspirowana roztropnością ostrożność, a listy mojego poprzednika i moje wzywały go za pośrednictwem nuncjusza apostolskiego, abp. Pietro Sambiego i ciebie do dyskretnego stylu życia modlitwy i pokuty dla jego dobra i dla dobra Kościoła. Jego sprawa byłaby przedmiotem dalszych działań dyscyplinarnych, gdyby Nuncjatura w Waszyngtonie lub jakiekolwiek inne źródło dostarczyło nam najnowszych i decydujących informacji dotyczących jego zachowania. Chciałbym, podobnie jak wiele innych osób, aby ze względu na szacunek dla ofiar i wymagania sprawiedliwości, trwające obecnie śledztwo w Stanach Zjednoczonych i Kurii Rzymskiej zapewniło nam kompleksową krytyczną analizę procedur i okoliczności tego bolesnego zdarzenia, aby fakty tego rodzaju nie miały miejsca w przyszłości.
Jak to się stało, że ten człowiek Kościoła, którego dwulicowość znamy dzisiaj, był kilkakrotnie promowany, aż po objęcie wysokich stanowisk arcybiskupa waszyngtońskiego i kardynała? Sam jestem tym bardzo zdumiony i dostrzegam błędy w procesie selekcji, który został przeprowadzony w jego sprawie. Ale nie podając tutaj szczegółów, należy zrozumieć, że decyzje podejmowane przez Papieża są oparte na informacjach dostępnych w danym momencie i są przedmiotem roztropnej oceny, która nie jest nieomylna. Moim zdaniem niesprawiedliwe jest stwierdzenie, że osoby odpowiedzialne za rozeznanie wstępne są zdemoralizowane, chociaż w konkretnym przypadku niektóre dowody dostarczone przez świadectwa powinny być dalej badane. Wspomniany biskup potrafił bardzo sprytnie obronić się przed wątpliwościami. Ponadto fakt, że w Watykanie mogą być ludzie, którzy praktykują i popierają zachowania sprzeczne z wartościami Ewangelii dotyczącymi seksualności, nie pozwalają nam uogólniać i ogłosić za niegodnego i wspólnika takiej czy innej osoby, a nawet samego Ojca Świętego. Czyż szafarze prawdy nie powinni wystrzegać się przede wszystkim oszczerstwa i zniesławiania?
Drogi emerytowany przedstawicielu papieski, mówię ci szczerze, że oskarżanie Papieża Franciszka o ukrywanie z pełną świadomością sprawy tego domniemanego zboczeńca seksualnego, a zatem współudział w szerzącej się korupcji w Kościele, do tego stopnia, aby stać się niegodnym kontynuowania swej reformy jako pierwszy pasterz Kościoła, wydaje mi się z każdego punktu widzenia niewiarygodne i nieprawdopodobne. Nie mogę zrozumieć, w jaki sposób byłeś w stanie przekonać się o tym potwornym oskarżeniu, które jest całkowicie bezpodstawne. Franciszek nie miał nic wspólnego z awansowaniem McCarrick'a w Nowym Jorku, Metuchen, Newark i Waszyngtonie. Usunął go z jego kardynalskiej godności, gdy tylko pojawiło się wiarygodne oskarżenie o nadużycia wobec małoletnich. Nigdy nie słyszałem jakiejkolwiek aluzji o tym tak zwanym wielkim doradcy jego pontyfikatu w sprawach nominacji w Ameryce, chociaż papież nie ukrywa zaufania, jakim darzy niektórych biskupów. Domyślam się, że nie darzysz ich szczególną sympatią, podobnie jak przyjaciele, którzy popierają twoją interpretację faktów. Ale uważam za absurd, że wykorzystujesz głośny skandal nadużyć seksualnych w Stanach Zjednoczonych, by zadać bezprecedensowy i niezasłużony cios autorytetowi moralnemu swojego przełożonego, Papieża.
O dawna mam przywilej spotykania się co tydzień z Papieżem Franciszkiem, aby zajmować się mianowaniem biskupów i problemami, które mają wpływ na ich rządy. Wiem dobrze, jak traktuje ludzi i problemy, z miłością, miłosierdziem, uwagą i powagą, jakich sam doświadczyłeś. Czytając, w jaki sposób kończysz swoje ostatnie pozornie bardzo duchowe przesłanie, kpiąc i podając w wątpliwość jego wiarę, wydawało mi się to zbyt sarkastyczne, a nawet bluźniercze. Nie może to pochodzić od Ducha Bożego.
Drogi współbracie, chciałbym ci pomóc w odnalezieniu komunii z tym, który jest widzialnym gwarantem komunii Kościoła katolickiego. Rozumiem, że rozgoryczenia i rozczarowania naznaczyły twoją drogę w służbie Stolicy Apostolskiej, ale nie możesz w ten sposób zakończyć swojego życia kapłańskiego, w otwartym i gorszącym buncie, który zadaje bardzo bolesną ranę Oblubienicy Chrystusa, której - jak utrzymujesz - lepiej służysz, pogłębiając podział i cierpienie ludu Bożego. Cóż mogę odpowiedzieć na twój apel, jak tylko powiedzieć: wyjdź ze swojego ukrycia, żałuj swojego buntu i powróć do lepszych uczuć wobec Ojca Świętego, zamiast pogłębiać wrogość przeciwko niemu. Jak możesz sprawować Eucharystię i wymawiać jego imię w kanonie Mszy św.? Jak możesz odmawiać Różaniec Święty, modlić się do św. Michała Archanioła i Matki Bożej, potępiając tego, którego codziennie ochrania i towarzyszy w ciężkiej i odważnej posłudze?
Gdyby papież nie był człowiekiem modlitwy, gdyby był przywiązany do pieniędzy, gdyby faworyzował bogatych kosztem ubogich, gdyby nie okazywał niestrudzonej energii, by przyjąć wszystkie nędze i dać wielkoduszne pocieszenie swego słowa i uczynków, gdyby nie pomnożył wszystkich możliwych sposobów głoszenia i przekazywania radości Ewangelii wszystkim, w Kościele i poza jego widocznymi granicami, gdyby nie wyciągał ręki do rodzin, do opuszczonych starców, do chorych na duszy i na ciele, a szczególnie do młodych szukających szczęścia, być może można by przedkładać nad niego kogoś innego, twoim zdaniem o innych postawach dyplomatycznych czy politycznych, ale nie mogę kwestionować jego osobistej uczciwości, jego poświęcenia się misji, a zwłaszcza charyzmatu i pokoju, które są w nim, dzięki łasce Bożej i mocy Zmartwychwstałego.
Odpowiadając na twój co do faktów niesprawiedliwy i nieuzasadniony atak, drogi Viganò, dochodzę do wniosku, że oskarżenie jest montażem politycznym pozbawionym realnych podstaw, obciążającym papieża i głęboko raniącym komunię Kościoła. Niech Bóg sprawi, aby ta rażąca niesprawiedliwość została szybko naprawiona i aby Papież Franciszek nadal był uznawany za tego, kim jest: wybitnym pasterzem, współczującym i stanowczym ojcem, prorocką łaską dla Kościoła i dla świata. Niech z radością i z ufnością kontynuuje podjętą przez siebie reformę misyjną, wiedząc, że może jeszcze bardziej polegać na modlitwie ludu Bożego i odnowionej solidarności całego Kościoła zjednoczonego z Najświętszą Maryją Panną, Królową Różańca Świętego!
Marc Kardynał Ouellet
Prefekt Kongregacji ds. Biskupów,
W święto Matki Bożej Różańcowej, 7 października 2018 r.
tłum. st (KAI) / Watykan