Zaprezentowana w tym roku na Placu św. Piotra w Watykanie bożonarodzeniowa szopka wzbudza olbrzymie kontrowersje. Wykonane z ceramiki figury przypominają raczej postacie z epopei kosmicznych niż Świętą Rodzinę w stajence betlejemskiej
Figury wykonane zostały w pracowni ceramiki artystycznej we włoskim regionie Abruzzo na przełomie lat 60. i 70 XX wieku. Stanowią część większej, 54-elementowej kolekcji. Ludzkie postaci mają kształt wydłużonych walców, z nieproporcjonalnie przedstawionymi częściami ciała takimi jak głowa czy dłonie, pozbawione są nóg.
Sądząc po bardzo licznych reakcjach w portalach społecznościowych, u większości odbiorców szopka wzbudza negatywne wrażenia. Oceny takie jak „najbrzydsza stajenka w historii tych które upiększają/oszpecają plac św. Piotra” nie należą do rzadkości. Niektórzy uważają wręcz że „te figurki wyglądają jak pogańskie bożki – jest to wstrętne”. Słowa „obrzydliwe”, „szkaradne”, „okropne” powtarzają się w komentarzach.
Trudno, przyglądając się temu wątpliwej jakości artystycznej dziełu, nie zadać pytania o charakter sztuki, która powinna się znaleźć w przestrzeni sakralnej. Można by wprawdzie uznać, że plac św. Piotra nie jest taką przestrzenią sensu stricto, jednak sprawowana jest tam często liturgia, a wierni gromadzą się nie po to, aby podziwiać dzieła, które być może nadają się do galerii, ale nie spełniają funkcji przekazu tajemnic wiary.
Papież Franciszek, spotykając się 12 grudnia z artystami, zwrócił uwagę na ich znaczącą rolę w sferze religijnej. Pierwszym „poruszeniem” twórczości artystycznej jest doświadczenie piękna, prowadzącego do podziwu i zdumienia, które z kolei powinno dotykać głębi serca i duszy. Ostatecznie, percepcja i kontemplacja piękna wyzwalać powinna „poczucie nadziei, która rozświetla świat”. Pamiętamy też wspaniałe poetyckie dzieło papieża Jana Pawła II „Tryptyk Rzymski”, w którym nasz rodak także wskazywał na podziw nad pięknem i harmonią świata jako początek głębokiego doświadczenia religijnego. Nie przypadkiem w angielskim tłumaczeniu tego dzieła słowo „zdumienie” zostało przełożone jako „wonder” (a nie, na przykład „surprise” czy „amazement”). To słowo w języku angielskim oznacza bowiem jednocześnie „cud” – i taki jest właściwy sens sztuki posiadającej wymiar religijny. Ma ona prowadzić od doświadczenia piękna, czyli „zdumienia” nad cudownością świata, nad wydarzeniami z historii naszej wiary do spotkania z „cudem” – z Bogiem, który jest sam obecny w naszej ziemskiej rzeczywistości.
Nie da się ukryć, że tegoroczna watykańska szopka po prostu nie spełnia tego zadania, nie mieści się w kategoriach sztuki sakralnej, ani nawet szerzej – religijnej. Jest raczej przejawem artystycznej awangardy. Nie ma tu zachwytu nad pięknem, ale raczej celebracja własnych dziwacznych wyobrażeń, do których usiłuje się dopisać jakieś pokrętne interpretacje.
Wydaje się, że zarówno twórcom figur, jak i osobie, która podjęła decyzję o ich umieszczeniu na placu św. Piotra, zabrakło prawdziwie religijnej wrażliwości estetycznej. Sztuka może oczywiście służyć bardzo różnym funkcjom – może być narzędziem propagandy, może szokować, wzbudzać sprzeciw, prowokować do myślenia. Z pewnością nie tak jednak widział szopkę św. Franciszek z Asyżu, od którego pochodzi cała tradycja bożonarodzeniowych stajenek. Wizualna prezentacja sceny Bożego Narodzenia nie powinna szokować, ale przede wszystkim – wprowadzać w przestrzeń Wcielenia Słowa Bożego, tak aby oglądający ją wierni mogli niejako sami stać się częścią tej sceny. Bardzo wątpliwe, czy walcowate figury przypominające kosmitów mogą służyć temu celowi.