Odgermanizowanie zbrodni wojennych to fakt. Polska musi działać

Wiele złego już się stało. Już jesteśmy postrzegani jako współsprawcy Holokaustu. Jeżeli nie będziemy temu skutecznie przeciwdziałali, to będziemy głównymi sprawcami Holokaustu. Będziemy stali zaraz obok nazistów. Albo sami zostaniemy tymi nazistami – powiedział prof. Bogdan Musiał.

W rozmowie z Piotrem Włoczykiem („Do Rzeczy”) historyk podjął temat funkcjonowania określenia „polskie obozy śmierci”. Jak zaznaczył, twierdzenia, że wszyscy wiedzą, że chodzi tylko o położenie geograficzne, to złe podejście. Niemiecka propaganda sprytnie wykorzystuje brak reakcji na takie określenia.

„Twierdzenie, że wszyscy doskonale wiedzą, iż chodzi jedynie o lokalizację w okupowanej Polsce, jest po prostu śmieszne. Tuż po wojnie to, kto budował obozy, było zapewne zrozumiałe niemal dla wszystkich. (…) Teraz, ponad 70 lat później, jest zupełnie inaczej. Przez ostatnie dekady, za sprawą bardzo inteligentnie prowadzonej niemieckiej polityki historycznej czy raczej propagandy historycznej, zbrodnie niemieckie zostały w znacznej mierze odgermanizowane. Proszę zwrócić uwagę, że dziś używanie pojęcia «niemieckie obozy zagłady» coraz częściej bywa postrzegane jako politycznie niepoprawne. W Europie lewica uważa to za ugruntowywanie stereotypów narodowościowych. To się wydaje niemożliwe, ale to po prostu fakt”.

Zapytany, ile w używaniu określenia „polskie obozy śmierci” jest niewiedzy, ile manipulacji, a ile kłamstwa, odpowiedział:

„W przypadku Niemiec myślę, że to się rozkłada mniej więcej po połowie. Jeżeli nie jest to kłamstwo, to co najmniej podświadoma manipulacja. Niemcom zależy na powtarzaniu pojęć, które pasują do ich wyobrażeń”.

Zauważył, że wynika to z niemieckiej dbałości o wizerunek:

„To jednak powinno być dla nas wszystkich zrozumiałe. To przecież leży w interesie Niemiec, bo żaden naród nie chce być kojarzony ze zbrodniami. Niemcy to globalna marka eksportowa, która musi dbać o swój wizerunek. Żeby zrozumieć fenomen «nazistów» i «polskich obozów śmierci», trzeba zajrzeć w głąb niemieckiej psychiki”.

Ocenił, że chociaż dyplomacja reaguje na kłamstwa w zagranicznych mediach dotyczące polskiej historii, to za mało.

„Często słychać o interwencjach polskiej dyplomacji w sprawie zagranicznych mediów używających tego kłamliwego wyrażenia, słyszymy też o procesach wytaczanych notorycznym kłamcom. Moim zdaniem potrzeba nam wielkiego, głośnego procesu, w którym Polacy domagaliby się wielomilionowego odszkodowania za zakłamywanie naszej historii. Taki proces, bardzo łatwy do wygrania, mógłby skupić uwagę świata na tym problemie”.

Podkreślił, że potrzebna jest bardzo rzeczowa narracja, bez emocji i bez krzyków, która pokaże prawdziwą historię Polski w czasie wojny.

„Trzeba sięgnąć do archiwów, pokazywać, co się działo na terenie okupowanej Polski. Tu jest potrzebna historyczna praca od podstaw. Musimy wydawać na Zachodzie porządnie przygotowane książki, w których fakty same będą się broniły. Musimy jednak zacząć od siebie. Trzeba wytłumaczyć naszemu społeczeństwu, dlaczego Polacy nie byli ani narodem sprawców, ani współsprawców. Fałszerze historii muszą być odcięci od finansowania przez państwo. Mamy wolność słowa, więc każdy może sobie pisać, co mu się tylko podoba, ale państwo polskie nie może płacić autorom książek, które wpisują się w linię korzystną dla naszego zachodniego sąsiada”.

Czy to możliwe, że niedługo w międzynarodowej narracji to Polacy staną się sprawcami Holocaustu, a naziści nie będą Niemcami? Jak tłumaczy profesor:

„To zagrożenie jest jak najbardziej realne. Tak wygląda rzeczywistość, z którą na Zachodzie muszą się mierzyć Polacy. Wiele złego już się stało. Już jesteśmy postrzegani jako współsprawcy Holokaustu. Jeżeli nie będziemy temu skutecznie przeciwdziałali, to będziemy głównymi sprawcami Holokaustu. Będziemy stali zaraz obok nazistów. Albo sami zostaniemy tymi nazistami”.

Zaznaczył, że walka o dobre imię Polski i prawdę historyczną jest trudna, ale niezbędna do podjęcia.

„Zdaję sobie sprawę z tego, że walka z tymi kłamstwami jest jak walka Dawida z Goliatem. Niemiecki potencjał narracyjny jest nieporównywalny z polskim, tym bardziej że w Polsce mamy ośrodki, które wspierają tę narrację. Mamy też na naszym rynku medialnym niemieckie koncerny, które robią z historii bezkształtną masę. Tymczasem fakty historyczne są po naszej stronie. Musimy przekonywać wszystkich do używania pojęcia «niemieckie zbrodnie». Jeżeli to zaniedbamy, wówczas bardzo sobie zaszkodzimy”.

Źródło: „Do Rzeczy” nr 10/2021

« 1 »

reklama

reklama

reklama