W kapucyńskim kościele w Warszawie znajduje się czwarty w historii obraz Miłosierdzia Bożego - poznaj jego niezwykłą historię.
W bocznej kaplicy kapucyńskiego kościoła na Miodowej w Warszawie, gdzie znajduje się sarkofag z sercem króla Jana III Sobieskiego, od 1945 r. umieszczony jest tam również wyjątkowy obraz Jezusa Miłosiernego. Niezwykłe są okoliczności jego powstania, jak również sposób przedstawienia Pana Jezusa.
Pomimo wojny
W 1925 r. kardynał Aleksander Kakowski erygował parafię Najczystszego Serca Maryi na warszawskim Grochowie . Wcześniej stał tam drewniany kościółek, jednak w związku z rozrastaniem się Warszawy i przyrostem liczby ludności oraz zbliżającą się rocznicą bitwy pod Olszynką Grochowską (1831) podjęto decyzję o budowie nowego, dużego kościoła przy placu Szembeka, według projektu Andrzeja Boniego. W 1934 r. poświęcony został kamień węgielny, a w 1941 r., pomimo działań wojennych, oddano budynek w stanie surowym.
W międzyczasie ks. Jan Sztuka rozpoczął poszukiwanie artysty malarza, który miał namalować obraz, jaki miałby się znaleźć w głównym ołtarzu świątyni. Jedna z fundatorek kościoła, Józefa Jurkowska, dzięki przyjaźni z rodziną Tomaszewskich (z której pochodził m.in. znany po wojnie dziennikarz i komentator sportowy Bohdan Tomaszewski), nawiązała kontakt z uznanym warszawskim grafikiem Edmundem Bartłomiejczykiem, bratem Lucyny Tomaszewskiej. Ten polecił jej swojego przyjaciela – malarza Zdzisława Eichlera.
Wykwint i harmonia
W warszawskim dzienniku „Słowo” z 1910 r. w komentarzu do nowej wystawy w Zachęcie znajdujemy taką wzmiankę o malarzu: „Dużo rokującym talentem jest Zdzisław Eichler: jego ‘Ślepa babka’ i ‘Narodziny Amora’ posiada ją wykwint, harmonię i poczucie stylu zgoła pierwszorzędne”. Uczeń Mehoffera, członek Grupy Artystów Wielkopolskich „Plastyka”, był przedstawicielem malarstwa realistycznego, zajmował się również tworzeniem ilustracji książek i czasopism, tworzył projekty banknotów, był portrecistą. Był związany przede wszystkim z Poznaniem, ale w czasie wojny mieszkał w Warszawie. Pod koniec września 1939 r. w czasie oblężenia Warszawy przeżył osobistą tragedię. Wracając z wiadrami wody do swojej kamienicy był świadkiem jak spadają na nią niemieckie bomby. W zburzonej kamienicy zginęła jego rodzina. Zniszczeniu uległ również jego warsztat pracy oraz wiele jego dzieł. Po tych zdarzeniach zamieszkał u przyjaciół, w niewielkim pokoiku – w domu nie było już zbyt wiele miejsca, ponieważ każdy z sześciu pokojów zajmowała jakaś rodzina przyjęta przez gospodarzy.
Pod natchnieniem
Zdzisław Eichler zaczął malować obraz w sierpniu 1942 r. Zanim jednak przyjął zlecenie musiał zorganizować warsztat pracy. Podjął się tego, mimo ciężkiego stanu. Tak wspomina te wydarzenia córka Lucyny Tomaszewskiej, Jadwiga Podrygałło: „Mimo trudnych warunków okupacyjnych społeczeństwo było solidarne i ludzie nawzajem sobie pomagali. Koledzy artyści plastycy ze swoich ocalałych przyborów ofiarowali farby, paletę do farb, sztalugi. Największym problemem okazało się zdobycie płótna lnianego chropowatego o odpowiednich wymiarach i olej lniany do nasycenia płótna. Z wielu płócien wybrał artysta kawałek płótna o potrzebnych wymiarach 220 x 150 cm, ofiarowany przez Lucynę Tomaszewską. Była to resztka kilkumetrowej sztuki z której były zrobione worki na najważniejsze rzeczy dla całej rodziny Tomaszewskich i Jurkowskich, w razie wysiedlenia, którego wszyscy mogli spodziewać się w każdej chwili. Płótno to pani Lucyna otrzymała od dawnej domowej pomocy Teresy Tereszko. Utkała je sama i przywiozła w listopadzie 1939 r. ze swojej wioski nad Bugiem, niedaleko Terespola. Wiedziała, że rodzina Tomaszewskich, którym zawdzięczała wykształcenie, po zbombardowaniu znalazła się w trudnych i niebezpiecznych warunkach. Spod warszawskiej wsi chłopi przywieźli olej lniany, w którym, według wskazań artysty Eichlera, pani Jurkowska moczyła płótno. I oto do namalowania obrazu Jezusa Miłosiernego tak wiele osób świadczyło dobro. Artysta malował obraz w trudnych warunkach lokalowych, gdy mieszkańców nie było w domu, w długim przedpokoju, otwierając wszystkie drzwi, aby mieć światło. Taki duży obraz wymagał perspektywy i światła. Tworzył swoje dzieło w trudnych warunkach materialnych, schorowany, w cierpieniu, w gorączce, ale w natchnieniu. Nie pokazywał go nikomu. Czasem widywał go tylko lekarz, który starał się podtrzymać go przy życiu”.
Zdzisław Eichler ukończył dzieło po niemal roku, w maju 1943 roku. Był to czwarty w historii obraz namalowany na podstawie objawień św. s. Faustyny.
„Ja go nie wezmę”
Po ukończeniu obraz trafił do mieszkania Józefy Jurkowskiej na Wspólnej. Przybył tam ks. Jan Sztuka, żeby zabrać go do niedawno wybudowanego kościoła przy placu Szembeka. Jednak gdy zobaczył obraz powiedział: „Ja go nie wezmę”.
Postać Jezusa namalowana była według wskazówek zawartych w „Dzienniczku” s. Faustyny. Od jej śmierci minęły zaledwie cztery lata, kult miłosierdzia i związany z nim obraz Miłosiernego Jezusa rozchodził się z Wilna coraz szerszymi kręgami po Polsce. W tym czasie powstały trzy obrazy na podstawie objawień – pierwszy w Wilnie, pod okiem samej Faustyny, autorstwa Eugeniusza Kazimierowskiego, kolejny w Łagiewnikach. Trzeci namalował we Lwowie Stanisław Batowski – obraz ten umieszczony był w kaplicy Sióstr Matki Bożej Miłosierdzia, do którego należała s. Faustyna, i umieszczony w kaplicy klasztoru sióstr przy ul. Żytniej w Warszawie. Niestety spłonął w czasie Powstania Warszawskiego. Czwartym wizerunkiem był obraz autorstwa Zdzisława Eichlera. Wyróżniała go spośród innych symbolika i sceneria , w której umieścił postać Jezusa. Sam Zbawiciel ukazany jest w typowy, dla tego przedstawienia, sposób. Prawą rękę trzyma uniesioną do błogosławieństwa, lewa spoczywa na sercu, z którego wypływają dwa promienie – blady i czerwony. Uwagę zwraca nietypowa fryzura i kolor włosów Jezusa oraz, przypominające sarmackie, wąsy. Istnieje przypuszczenie, że może to być forma autoportretu autora. Promienie spływają na siedzącego u stóp Jezusa baranka oraz wyrastającą z ziemi zieloną roślinę. Rośnie ona na gruzach Warszawy, które stanowią tło obrazu. Po lewej stronie widać ruiny Zamku Królewskiego, zniszczonego bombardowaniami we wrześniu 1939 r., po prawej ruiny budynków, być może również zniszczoną kolumnę Zygumnta. Nad gruzami unoszą się kłęby czarnego dymu. Na wysokości Serca Jezusa tło rozjaśnia się, niebo ma błękitny kolor, a czarne słupy dymu zastępują białe chmury.
Według relacji Jadwigi Podrygałło, ks. Jan Sztuka miał powiedzieć, że nie chce umieszczać obrazu w swoim kościele z obawy przed reakcją Niemców. Uważał, że taka symbolika dzieła sprowokuje represje ze strony okupantów: „Ja go nie mogę zabrać, bo jeśli umieszczę w kościele, w głównym ołtarzu, a przecież do kościołów wpadają Niemcy, wyganiają Iudzi, to wezmą nie tylko mnie i księży, ale i z okolicznych domów, z placu Szembeka wyciągną. Ja go nie zabiorę” – mówił.
Na gruzach Warszawy
Obraz ciągle znajdował się w mieszkaniu państwa Jurkowskich, nie chcieli go zabrać również inni księża. Trafił tam też, zaangażowany w konspirację, o. Benwenuty Kwiatkowski, kapucyn z klasztoru na Miodowej. To on zdecydował, że po wojnie obraz znajdzie się w kaplicy z sercem króla Jana. Zabezpieczył obraz, ściśle owijając go papierem i podpisując go. Paczka była sporych rozmiarów i musiała wzbudzać zainteresowanie żandarmów patrolujących ulice miasta. Mimo ryzyka o. Benwenuty podjął się przeniesienia obrazu i ukrycia go u sióstr westiarek na ul. Brackiej.
Kiedy pierwsi mieszkańcy wracali po Powstaniu Warszawskim na gruzy swoich domów, odnaleźli w ruinach na Brackiej 18 dobrze zabezpieczony pakunek, na którym widniał napis „własność oo. kapucynów”.
Zmartwychwstanie
W styczniu 1945 r., w wyniku sowieckiej ofensywy, Niemcy opuszczają Warszawę. Do miasta powoli zaczyna wracać coraz więcej mieszkańców. Rozpoczyna się odbudowa miasta, które było zniszczone w 90%.
31 maja odradzająca się Warszawa przeżywała uroczystość Bożego Ciała. Czwarty ołtarz umieszczony był na cokole, strąconej przez wystrzał z niemieckiego czołgu, kolumny Zygmunta. W ołtarzu umieszczono obraz Jezusa Miłosiernego z kapucyńskiego kościoła. Jak wspominają naoczni świadkowie tych wydarzeń – o. Benwenuty i Jadwiga Podrygałło – „spod tego obrazu ks. bp Zygmunt Choromański udzielił pierwszego błogosławieństwa udręczonym przybyszom”.
Od tego czasu obraz umieszczony jest w królewskiej kaplicy w kościele na Miodowej. W 1983r. w czasie pielgrzymki do Polski, kaplicę odwiedził św. Jan Paweł II. „Ojciec Święty długo wpatrywał się w obraz i modlił się. Na koniec odwrócił się w stronę sarkofagu z sercem króla Jana i lekko się skłonił” – wspomina papieską wizytę o. Gabriel Bartoszewski.
Staraniem ojca Gabriela, w maju 2019 r., obraz został poddany konserwacji. Podjęła się jej konserwator dzieł sztuki Anna Bogusz-Gwiazda. W toku prac zrekonstruowano uszkodzone fragmenty obrazu, uzupełniono ubytki i oczyszczono jego powierzchnię. Dzięki temu obraz odzyskał pierwotną kolorystykę, znów widoczne są fragmenty, które z upływem lat straciły wyrazistość.
Zapraszamy do odwiedzania kaplicy, w której oprócz serca króla Jana, znajduje się ten niezwykły wizerunek Miłosierdzia Bożego. Historia jego powstania jest opowieścią o wierze i odwadze wielu ludzi. Jest świadectwem tego, że mimo nieludzkich i beznadziejnych warunków, wszechobecnego terroru i przemocy, ludzie nie stracili ducha i wiary. Wiary w to, że Pan Bóg jest w stanie wskrzesić nowe życie nawet na gruzach. Dla nas, kapucynów, szczególnym symbolem może być napis umieszczony przed laty przez o. Benwenutego na spakowanym obrazie – „własność oo. kapucynów”. Możemy go odczytać jako katechezę o kapucyńskim życiu, na którym najważniejszą „własnością” jest Jezus i Jego Miłosierdzie.
br. Szymon Janowski