Jak bezpiecznie uprawiać turystykę górską poza sezonem letnim

Każda pora roku ma swoją specyfikę, jeśli chodzi o turystykę górską. Ten sam szlak może wyglądać zupełnie inaczej w październiku, grudniu, a jeszcze inaczej – wiosną. Jednocześnie jednak każda pora roku stwarza odmienne wymagania, których trzeba być świadomym, zanim wybierzemy się na górską trasę.

Pierwszym czynnikiem, o którym musimy pamiętać wybierając się w góry w okresie jesienno-zimowym, jest znacznie krótszy dzień. Planując trasę trzeba sprawdzić godzinę wschodu i zachodu słońca, pamiętając też, że w górach zmrok zapada szybciej niż na nizinach. Jeśli dobrze zaplanujemy drogę, siedem godzin między ósmą rano a piętnastą, powinno z powodzeniem wystarczyć na pokonanie rozsądnie zaplanowanej trasy. Na przykład, idąc z Ustronia do gościńca pod Równicą i z powrotem, mamy do przejścia 11 km i 500 m przewyższenia. Jeśli mamy dobrą kondycję, w lecie powinno nam to zająć ok. 4,5 godziny, wliczając krótki odpoczynek w schronisku. Zimą powinniśmy doliczyć nawet 50% dodatkowego czasu (w zależności od warunków).

Drugą kwestią, na którą trzeba zwrócić uwagę, są warunki pogodowe. Góry zawsze są „kapryśne”, jeśli chodzi o aurę. Pogoda może zmieniać się z dnia na dzień, a nawet z godziny na godzinę, dlatego zawsze przed wyruszeniem w trasę trzeba sprawdzić prognozę. W warunkach jesienno-zimowych chodzi zwłaszcza o ryzyko opadów deszczu lub śniegu, temperaturę, wiatr oraz mgłę. Umiarkowany deszcz lub śnieg nie jest wielkim zagrożeniem, choć może sprawiać nam dyskomfort. Duży opad może jednak uniemożliwić dalszą wędrówkę: w przypadku deszczu szlak może zamienić się w płynący strugami wody potok; w przypadku śniegu natomiast widoczność może spaść do zaledwie kilku metrów. Podobnie jest z mgłą. Szczególnie niebezpieczna jest w warunkach zimowych – gdy zlewa się bielą śniegu, praktycznie uniemożliwiając orientację w terenie i odnalezienie szlaku. Mgła nie powinna nas zaskoczyć – duża wilgotność powietrza w połączeniu ze spadającą temperaturą oznacza duże ryzyko wystąpienia mgły. Czym innym jest jednak gęsta mgła, uniemożliwiająca wędrówkę, a czym innym – warstwa chmur, w którą nieraz wchodzimy wspinając się po górach. Widoczność w tym przypadku zazwyczaj ograniczona jest do 50-100 metrów, ale w przypadku większości szlaków nie jest to zasadniczy problem, jeśli tylko jesteśmy w stanie dostrzec znaki szlaku. Nieraz okazuje się, że warstwa zachmurzenia kończy się na pewnej wysokości, pozwalając nam cieszyć się wspaniałymi, surrealistycznymi widokami szczytów wystających z morza chmur.

Górski wiatr może być znacznie silniejszy niż występujący tego samego dnia w kotlinie. Czasem wiatr może być tak silny, że wręcz uniemożliwia marsz, zwalając z nóg; częściej jednak problemem jest to, że w połączeniu z niską temperaturą potęguje wrażenie zimna. Przy temperaturze powietrza wynoszącej zero stopni wiatr wiejący z prędkością 15 m/s sprawi, że odczuwalna przez nas temperatura wyniesie aż -18°C!

Nie ma złej pogody, jest tylko niewłaściwe ubranie

Pomijając sytuacje ekstremalne, (temperatura poniżej -10°C, silny wiatr, gęsta mgła, silny opad deszczu lub śniegu), pogoda nie powinna nas zniechęcać do górskich wycieczek, jeśli tylko odpowiednio się przygotujemy.

Zaczynając od butów: niezbędne jest obuwie, które będzie wygodne, nieprzemakalne, oddychające i zapewniające odpowiednią przyczepność. Te warunki spełnia większość butów turystycznych dostępnych w sklepach. Pamiętajmy jednak, aby nie zakładać nowych butów od razu na najtrudniejszy szlak – większość potrzebuje rozchodzenia, aby dobrze ułożyć się na naszych nogach. Buty należy zaimpregnować, czyli zabezpieczyć przed przenikaniem wilgoci. Kiedyś w tym celu stosowano rozmaite tłuszcze czy woski; dziś w każdym sklepie turystycznym dostaniemy odpowiedni specjalistyczny środek. Konieczne są też grube turystyczne skarpety. Warto zabrać do plecaka zapasową parę w przypadku ewentualnego przemoczenia tych, które są na naszych nogach.

Gdy maszerujemy, pobudzamy metabolizm i nasz organizm wytwarza spore ilości ciepła. Dlatego warto w góry ubierać się warstwowo („na cebulkę”), tak aby w razie potrzeby można było zdjąć lub rozpiąć kolejne warstwy ubrania. Unikajmy ubrań z bawełny, która łatwo gromadzi wilgoć, powodując dyskomfort termiczny. Lepsze są tkaniny sztuczne, ale „oddychające” lub ubrania z wełny merynosa. Jeśli nie mamy doświadczenia w doborze takich ubrań, nie wahajmy się poprosić o radę w sklepie turystycznym. Zazwyczaj w góry wystarczą trzy warstwy: bielizna termiczna, polar zasadniczy oraz kurtka z membraną i podpinką z polaru. Jeśli nie korzystałeś do tej pory ze sportowej kurtki z membraną (Goretex lub podobna), warto spróbować. Różnica pomiędzy zwykłą kurtką z podpinką a kurtką membranową jest olbrzymia. Ta pierwsza nie zapewnia odprowadzania wilgoci i już po godzinie marszu będziemy w niej spoceni, co ostatecznie prowadzi do wychłodzenia organizmu; ta druga jest jednocześnie wodoodporna z zewnątrz i przepuszczająca parę od wewnątrz. Jeśli chodzi o spodnie – tu możemy zastosować dwie warstwy: bieliznę termiczną oraz spodnie turystyczne. Niektórzy ubierają także zewnętrzne spodnie wodoodporne, jednak zazwyczaj nie są one konieczne. Aby zabezpieczyć się przed śniegiem i wodą przedostającą się pomiędzy spodniami a butami stosujemy tzw. stuptuty (wodoodporne ochraniacze otulające but i dolną część spodni).

Nie powinniśmy też zapomnieć o okryciu głowy i rąk. Warto zabrać ze sobą dwie czapki – jedną, którą mamy na głowie oraz zapasową, która przyda się w przypadku przemoczenia tej pierwszej. Podobnie z rękawicami – warto mieć przy sobie zapasową parę. Jeśli chodzi o warunki zimowe, osobiście zazwyczaj zabieram w góry nawet trzy pary: cienkie rękawice takie, z jakich często korzystają biegacze, zewnętrzne rękawice z polaru oraz jedne na zapas. Jeśli chodzi o okrycie szyi – lepiej niż szalik sprawdza się polarowy „komin”.

W przypadku deszczowej pogody trzeba też pamiętać o ochronie plecaka przed zamoknięciem. Możliwe są tu dwie strategie: albo osobna osłona przeciwdeszczowa na sam plecak, albo ubieranie peleryny, która osłoni zarówno nas samych, jak i plecak. Osobiście nie przepadam za pelerynami (ponieważ zazwyczaj woda z nich leje się prosto na buty i dolną część spodni), ale mają one wielu zwolenników, którzy wręcz nie wyobrażają sobie wyjścia w góry bez peleryny.

„Cywilizowane” góry

Wybierając się w większość polskich pasm górskich, nie idziemy w „dzicz”, ale w trasy dobrane i przygotowane tak, aby ułatwić nam korzystanie z uroków wędrówek. Niektóre z nich są łatwiejsze, inne bardziej wymagające. Jedne – krótsze, inne – całodniowe. Część tras jest bardzo popularna, część – rzadko uczęszczana. Idąc w góry poza sezonem letnim trzeba uważniej zastanowić się nad tym, jaki szlak wybieramy. Lepiej wybrać trasę łatwiejszą, uczęszczaną oraz taką, na której natkniemy się na schronisko lub bacówkę.

Część „cywilizacji” możemy po prostu zabrać ze sobą. W naszym jesiennym, zimowym czy wczesnowiosennym ekwipunku nie powinno zabraknąć takich elementów, jak:

  • termos z ciepłą herbatą;
  • jedzenie. W zależności od upodobań mogą to być kanapki albo ciepły posiłek w specjalnym termosie na żywność. Dobrze jest też zabrać coś słodkiego, co zapewni nam szybki zastrzyk energii;
  • naładowany telefon, z zainstalowaną aplikacją „Ratunek”;
  • papierowa mapa lub turystyczna nawigacja w telefonie, na przykład aplikacja Locus Map (w tym drugim przypadku warto zabrać także powerbank);
  • latarka z zapasową baterią (z góry odpowiadam na pytanie: nie, funkcja latarki w telefonie nie jest tym samym co porządna latarka!);
  • apteczka (zawierająca także folię NRC);
  • okulary przeciwsłoneczne, a jeśli masz głębszą wadę wzroku, to właściwe okulary korekcyjne z opcją przyciemniania.

Warto też chodzić w góry nie samemu, ale z przyjaciółmi. Po pierwsze – wspólna wędrówka to przyjemność obcowania z ludźmi, którzy podzielają nasze pasje i zainteresowania. Po drugie – ze względów bezpieczeństwa warto mieć u swego boku kompana, który w razie problemów może nas wspomóc, a w ekstremalnych sytuacjach wręcz uratować nam życie.

Kiedy góry są „zamknięte”?

W Polsce w sezonie zimowym nieczynna jest tylko część szlaków tatrzańskich. W sąsiedniej Słowacji natomiast od 31 października do 15 czerwca wyłączona z ruchu turystycznego jest większość wysokogórskich szlaków w Tatrach. Chodzi tu zarówno o nasze własne bezpieczeństwo, jak i danie możliwości przyrodzie, aby „odpoczęła” od turystów i odbudowała się.

To, że dany szlak jest otwarty, nie oznacza jednak automatycznie, że w danych warunkach pogodowych jest bezpieczny. Szczególną uwagę zwrócić powinniśmy na trzy zagrożenia: oblodzenie, ryzyko zejścia lawiny oraz głęboką pokrywę śnieżną. Im bardziej stromy i skalisty szlak, tym większym zagrożeniem staje się oblodzenie. Lód na szlaku może się pojawić w całym okresie zimowym, szczególnie często jednak zdarza się w drugiej połowie sezonu (od połowy stycznia do końca marca), gdy słońce stopniowo podtapia zgromadzoną pokrywę śnieżną, zamieniając ją w lód. Chodzenie po oblodzonym szlaku wymaga korzystania ze specjalistycznego sprzętu – tzw. raków zakładanych na buty. Zasadniczo są dwa rodzaje raków: dłuższe, wspinaczkowe oraz krótsze „raczki” do chodzenia po normalnych szlakach. Te drugie, polecane dla turystów, kosztują od 90 do 200 zł i warto się w nie zaopatrzyć, jeśli planujemy wędrować zimą po górach, zwłaszcza po bardziej wymagających szlakach. Bardzo pomocne są również kije turystyczne (a w wyższych partiach górskich – czekan). Zdecydowanie odradzam natomiast chodzenie po skalistych wysokogórskich szlakach tatrzańskich, gdy są one oblodzone – tu ryzyko spadnięcia w przepaść jest zbyt wysokie, nawet dla doświadczonych turystów.

Zagrożenie lawiną dotyczy przede wszystkim szlaków tatrzańskich oraz Karkonoszy. Jest ono ogłaszane przez górskie pogotowia ratunkowe (TOPR/GOPR). Zagrożenie lawiną I oraz II stopnia oznacza stosunkowo niewielkie ryzyko – ale jednak trzeba się liczyć z możliwością wystąpienia lawiny. Wyższe stopnie (III, IV i V) oznaczają natomiast realne zagrożenie i w takim przypadku powinniśmy zrezygnować z wycieczki w góry.

Trzeci zimowy czynnik ryzyka – głęboka pokrywa śnieżna – związany jest z trudnością i czasem przebycia danego szlaku. Trasa, która w warunkach letnich zajmie nam dwie godziny, w przypadku bardzo głębokiego śniegu (powyżej kolan) może wymagać nawet trzykrotnie dłuższego czasu przejścia. Chodzi tu o śnieg, w który zapadają się nasze nogi.

Zdrowy rozsądek i umiejętność przewidywania

Wbrew pozorom, największym zagrożeniem w górach nie są warunki pogodowe, trudność szlaku czy inne zewnętrzne problemy, ale my sami. Chodzi o przecenianie własnych możliwości, brak przygotowania czy brawurę.

Każdy z nas mniej więcej zna własną kondycję. Jeśli na co dzień nie chodzimy piechotą, tylko poruszamy się autem ani nie korzystamy z siłowni, nie spodziewajmy się, że bezproblemowo pokonamy górską trasę o długości 20 km i podejściu kilkuset metrów. Na przykład, zachęceni widokiem Śnieżki z Karpacza, możemy sobie wyobrazić, że bez trudu wejdziemy na szczyt. Tymczasem do pokonania mamy 19 km (licząc w obydwie strony) oraz ponad 1100 metrów podejścia. Na dodatek szlak obejmuje odcinki zamykane w zimie ze względu na zagrożenie lawinowe (co wiąże się z koniecznością ich obejścia dłuższą trasą). W takiej sytuacji rozsądniejsze byłoby wybranie krótszej wycieczki (na przykład do schroniska Strzecha Akademicka i z powrotem) lub podzielenie trasy na dwie części, z noclegiem w którymś z pobliskich schronisk (Strzecha, Samotnia, Dom Śląski lub „Nad Łomniczką”).

Jeśli chodzi o przygotowanie – ważne jest zarówno rozplanowanie trasy, jak i wzięcie pod uwagę, że mogą zdarzyć się nieprzewidziane okoliczności, na przykład nagłe pogorszenie pogody, czy kontuzja. Dlatego warto zabrać ze sobą więcej jedzenia i picia niż wydaje nam się absolutnie niezbędne, dodatkową warstwę ubrania (na przykład zapasowy polar) oraz powerbank, który zapewni działanie naszej komórki i możliwość kontaktu z ratownikami, gdyby okazało się, że utkniemy na noc w terenie.

Brawura w górach zazwyczaj kończy się źle. Być może odczuwamy potrzebę udowodnienia sobie, że jednak „damy radę”, choć warunki zewnętrzne są niekorzystne i rozsądek nakazuje w danej sytuacji zawrócić czy w ogóle zrezygnować z wyruszania tego dnia w góry. W takim przypadku zdecydowanie należy słuchać głosu rozsądku. Górskie annały pełne są historii o ryzykantach, których trzeba było ściągać ze szlaków z narażeniem życia ratowników górskich, a w najbardziej drastycznych przypadkach było to już niestety tylko ściąganie w dół martwego ciała.

Na szczęście są to jednak tylko sporadyczne sytuacje. Olbrzymia większość turystów zachowuje się w górach odpowiedzialnie. Górskie wypadki trafiające jako newsy na strony gazet czy portale internetowe są zazwyczaj skutkiem braku rozwagi. Turystyka górska nie wiąże się z większym ryzykiem niż jazda samochodem czy pływanie w jeziorze. Jeśli chodzi o zagrożenia niezależne od nas, takie jak lawina, na przestrzeni ponad 100 lat w całych Tatrach odnotowano tylko 250 przypadków przysypania przez lawinę, z czego 90 osób nie udało się uratować. Znacznie więcej wypadków zdarza się w wyniku poślizgnięcia na skutek nieuwagi lub zlekceważenia oblodzenia – ale, w odróżnieniu od lawiny, są to czynniki, na które mamy wpływ. Można więc powiedzieć, że więcej ryzykujemy jadąc autem do Zakopanego lub wdychając powietrze zanieczyszczone smogiem, niż idąc w góry. Warto więc korzystać z dobrodziejstw górskich wędrówek przez cały rok – byle pamiętać o ich odpowiednim przygotowaniu i zachowaniu rozsądku w trakcie wycieczki.


Maciej Górnicki, opoka.org.pl

Logo PZU

Partnerem akcji „Zawsze bezpieczny” jest PZU SA.

« 1 »

reklama

reklama

reklama