Naszym głównym celem była ewangelizacja. Wierzyliśmy, że Pan Bóg zatroszczy się o resztę, a ludzie to docenią i uznają tygodnik „Idziemy” za pismo wartościowe. Tak też się stało – powiedział ks. Henryk Zieliński. Redaktor naczelny i twórca tytułu, w rozmowie z KAI podsumowuje 15-lecie działalności tygodnika „Idziemy”.
Anna Rasińska (KAI): W najbliższym czasie tygodnik „Idziemy” będzie świętował swoje 15-lecie. Jak Ksiądz, jako redaktor naczelny oraz założyciel pisma podsumuje te lata?
Ks. Henryk Zieliński: Bez wątpienia był to wyjątkowy i cenny czas. Wspólnie z redakcją zainicjowaliśmy szereg ciekawych działań. Udało nam się zgromadzić wokół pisma wielu wartościowych ludzi, zarówno świeckich, jak i duchownych. Tygodnik "Idziemy" stał się jednym z najbardziej opiniotwórczych pism reprezentujących katolików w Polsce.
KAI: Początkowo pismo nie miało wielkich zasobów finansowych, z pewnością nie był to łatwy czas?
- Początki naszego pisma były nietypowe. Rzeczywiście nie mieliśmy znaczącej bazy finansowej, było to jedynie 15 tys. zł. Kwota ta pokryła mogła wystarczyć na zakup papieru do pierwszego numeru. Nie wynikało to jednak z ubóstwa diecezji warszawsko-praskiej ani ze „skąpstwa” naszego ówczesnego ordynariusza abp Sławoja Leszka Głódzia. Mogliśmy uzyskać większe dofinansowanie, jednak uznałem, że lepiej od początku nauczyć się żyć na własny rachunek. Miałem już bogate doświadczenie pracy w różnych redakcjach, które na starcie miały duże pieniądze i stwierdziłem, że takie odmienne podejście wyjdzie nam na dobre. Zgromadziłem zespół redakcyjny, który na to przystał.
Gdy ludzie Kościoła zaczynają inicjatywy biznesowe, w których za bardzo liczą się pieniądze, szybko kończą się one fiaskiem. Naszym głównym celem była ewangelizacja. Wierzyliśmy, że Pan Bóg zatroszczy się o resztę, a ludzie to docenią i uznają nasze pismo za wartościowe. Tak też się stało.
KAI: Wszyscy zmagamy się obecnie z pandemią koronawirusa. Jak radzi sobie z tym problemem redakcja tygodnika „Idziemy”?
- Sukcesem naszego pisma jest to, że z trudnego czasu lockdownu wyszliśmy na plusie. Wiele innych czasopism w tym czasie upadło. My też nie mogliśmy wówczas sprzedawać papierowej wersji tygodnika, która przynosi główną część naszego dochodu. Daliśmy czytelnikom bezpłatny dostęp do elektronicznej wersji "Idziemy", z prośbą o dobrowolne ofiary na funkcjonowanie redakcji. Te dobrowolne wpłaty przerosły wpływy, które zazwyczaj notowaliśmy ze sprzedaży! Z portalu www.idziemy.pl korzystało ponad 150 tys. unikalnych użytkowników.
KAI: A jak wygląda plan obchodów 15-lecia tygodnika "Idziemy". Podczas gali 10-lecia pisma wręczono statuetki "Wstańcie, chodźmy" dla "świeckich odważnie i konsekwentnie trwających przy wyznawanych wartościach i podnoszących na duchu swoich braci w wierze”. Czy również w tym roku zostaną przyznane?
- Obchody rozpoczną się 13 września od dziękczynnej Eucharystii w katedrze warszawsko-praskiej. Po Mszy św. będzie się wykład o. prof. Dariusza Kowalczyka z Uniwersytetu Gregoriańskiego w Rzymie pt. "Kościół w mediach, media w Kościele".
Zaplanowaliśmy również galę nagród tygodnika "Idziemy". Statuetki trafią do osób, które w sposób szczególny mają odwagę dawać świadectwo prawdzie. Pierwszymi laureatami naszej nagrody byli dziennikarze: Dorota Gawryluk i Krzysztof Ziemiec. W tym roku laureatami będą; wybitny intelektualista oraz znana postać ze świata kultury.
KAI: Co Ksiądz Redaktor uważa za największe w ostatnim czasie dokonania pisma?
- Przede wszystkim widać, że pismo przetrwało próbę czasu, a to naprawdę sukces w mediach. Nie jesteśmy tytułem sezonowym, a jednym z ważniejszych mediów opinii w Polsce, z dużym oddźwiękiem społecznym. Jak już wspomniałem, zorganizowaliśmy wiele wartościowych akcji społecznych i religijnych, integrujących środowisko powstałe wokół tygodnika "Idziemy".
Naszym sukcesem jest także organizacja corocznych wyjazdów studyjnych dla księży, które dla wielu były tak cenne, jak semestr studiów biblijnych lub teologicznych.
Po pandemii wzrósł także nakład elektroniczny pisma. Sprzedajemy ok. 2,6 tys. egzemplarzy w wydaniu elektronicznym i ponad 17 tys. w wydaniu papierowym. Co daje ok. 20 tysięcy nakładu.
KAI: Jak Ksiądz Redaktor rozumie misję mediów katolickich?
- Media katolickie mają nieść przesłanie ewangeliczne, wychowywać społeczeństwo w świecie ewangelicznych wartości. Powinny pokazywać pozytywne wzorce. Media te nie mogą dzielić Kościoła, choć muszą stać po stronie prawdy. Dla nas istotne jest by prezentowane treści były zgodne z nauczeniem Episkopatu Polski i Ojca Świętego – aktualnie papieża Franciszka.
Staramy się żeby obraz, który prezentujemy w naszym tygodniku ma był integralny. Nie chcemy być pismem czysto konfesyjnym, pisać tylko o nabożeństwach i duchowości. Chcemy dać czytelnikowi komplementarny obraz świata, widzianego z perspektywy człowieka wierzącego, objaśniać świat w duchu Ewangelii. Wydaje mi się, że takie jest zadanie mediów katolickich, staramy się to zadanie realizować.
KAI: Czasem pojawiają się jednak głosy krytyczne wobec pisma, jakoby działało na korzyść jednej partii politycznej, czy było sceptycznie nastawione wobec działań podejmowanych w kwestii wykorzystywania seksualnego osób małoletnich w Kościele. Co Ksiądz Redaktor uważa o tego typu zarzutach?
- W kwestii wykorzystywania seksualnego jest wręcz przeciwnie. Jesteśmy chyba najbardziej radykalni w tej sprawie. Uważamy jednak, że „herbata nie będzie słodsza od samego mieszania”. Oczekujemy więcej działań, a mniej słów. Zamiast ciągle mówić o pedofilii wśród duchownych, apelujemy o zapobieganie jej. Polecam przeczytać wywiad z kard. Zenonem Grocholewskim: „Dobrzy czy liczni?”, który ukazał się w naszym tygodniku w numerze 36 z roku 2018. Ksiądz Kardynał był dla nas autorytetem w tym temacie. Przypomina on treść instrukcji watykańskiej z 4 listopada 2005 r. o kryteriach rozeznawania powołania w przypadku osób o utrwalonych skłonnościach homoseksualnych, której był autorem. Powinniśmy się do tej instrukcji późniejszych dokumentów papieża Franciszka bezwzględnie stosować. Jeśli bowiem w diecezji warszawsko-praskiej 9 na 10 przypadków nadużyć seksualnych duchowieństwa wobec nieletnich, dotyczyło nastoletnich chłopców, to o czym to świadczy? Podobnie w wielu polskich diecezjach i zagranicą. Należy bezwzględnie wyciągnąć z tego wnioski, a nie tylko publicznie reagować na przypadki nadużyć. Uważam również, że wsparcie ze strony Kościoła dla ofiar pedofilii nie może być ograniczane wyłącznie do tych, którzy zostali skrzywdzeni przez duchownych.
Gdy chodzi o zarzuty zaangażowania politycznego – w tygodniku prezentujemy z założenia nie tylko treści konfesyjne, jest to pismo tworzone przez świeckich katolików, którzy komentują również wydarzenia o charakterze politycznym. Czasem zjawiska polityczne domagają się także komentarzy moralnych i teologicznych. Staramy się by nasze teksty nie były agresywne. Zawsze opowiadamy się po stronie świata wartości, nie za konkretnym ugrupowaniem.
Widać to na przykładzie uszczelnienia prawa chroniącego życie. Nie jest dla nas istotne jak nazywa się partia, która będzie o to walczyć. Stajemy po stronie życia niezależnie od tego kto je reprezentuje. Najlepszym probierzem naszej niezależności jest analiza publikowanych u nas reklam. Ani za poprzednich rządów, ani za obecnych zasadniczo nie ma u nas reklam od spółek Skarbu Państwa, które często maja charakter sprzedaży wiązanej. Ale twarde stawanie po stronie świata wartości sprawia, że najłatwiej przypiąć nam polityczną łatkę, zamiast z nami polemizować. To sprytny zabieg dyskredytujący niewygodny tygodnik.
KAI: Na łamach tygodnika "Idziemy" publikuje swoje artykuły wielu znanych dziennikarzy i cenionych duchownych. Czy planowane są w najbliższym czasie jakieś zmiany w piśmie, np. personalne?
- Rzeczywiście, w skład redakcji wchodzi wiele niezwykłych osobistości, jak chociażby o. Jacek Salij, ks. prof. Waldemar Chrostowski, ks. Waldemar Turek, Krzysztof Ziemiec, o. Dariusz Kowalczyk, którzy publikują swoje teksty tylko u nas. Ostatnio do redakcji dołączyło kilku młodych dziennikarzy, zatem można powiedzieć, że idziemy z duchem czasu i odmładzamy nasz zespół.
W najbliższym czasie chcemy skoncentrować się na stronie internetowej „Idziemy” i na mediach społecznościowych. Poszukujemy obecnie specjalistów w tej dziedzinie. Nie ukrywam, że dotychczas liczyło się głównie wydanie papierowe, natomiast storna internetowa była niejako dodatkiem. Pandemia uświadomiła nam, że warto skupić się bardziej na elektronicznych formach wydania, bo z nimi idzie przyszłość.
Nasz tygodnik wyszedł z czasu epidemii wzmocniony dzięki ofiarności przywiązaniu czytelników, co dało nam dodatkową motywację i świadomość jak bardzo jesteśmy im potrzebni.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
źródło: Katolicka Agencja Informacyjna