Nikt tak nie nauczał jak Chrystus. Jego wystąpienia są arcydziełem retoryki. Jezus nie tylko zadziwia pięknymi i poruszającymi przykładami, ale również zadaje zagadki, podnosi głos, gromi, płacze, żartuje oraz wytyka brak logiki. Wszystko po to, aby wejść w żywy kontakt ze słuchaczem i sprowokować go do myślenia.
Dzisiejsza Ewangelia jest tego przykładem. Opowiada ona o pozornej niesprawiedliwości. Dlaczego wszyscy pracownicy winnicy zostali wynagrodzeni taką samą zapłatą, mimo że pierwsi pracowali od samego świtu, a ostatni „załapali się” dopiero na ostatnią godzinę dniówki, gdy słońce przestało już prażyć, a lekki wietrzyk przynosił ulgę robotnikom? Czyżby Królestwo Boże zakładało niesprawiedliwość, popierając cwaniactwo? Jak to zrozumieć?
Jest tylko jeden klucz do zrozumienia tej przypowieści. Tym kluczem jest miłość. Właściciel wręcza każdemu denara, który symbolizuje coś nieskończenie cennego, co ma wartość biletu do nieba. Coś w rodzaju miłosnego liściku Boga do ciebie.
Odnajdując nas zagubionych na rynku życia, Jezus wyznaje nam Swoją Miłość. Miłości nie da się rozmienić na drobne. Albo się kogoś pokocha całym sercem, albo się nie pokocha. Jezus daje nam całe Swoje Serce. Daje Siebie. Daje Swą przebaczającą Miłość po to, abyśmy nie zmarnowali naszego życia. Aby nas ocalić od całkowitego zagubienia.
Tylko Bóg może oddać się wielu ludziom, i starczy Go dla każdego. Trochę tak, jak to bywa z miłością matki, która kocha każde ze swoich dzieci całym sercem. Przypomina to również moment Komunii Świętej, gdy spożywając hostię, przyjmujemy całego Jezusa, niezależnie od tego, ile osób przystępuje do Eucharystii. Każdy ma całego Boga. Człowiek tego nie potrafi.
Jezus przychodzi zawsze w porę. Czy o świcie, czy w południe, czy wieczorem. Czy w dzieciństwie, czy w młodości, czy w starości. Każdy kto kocha naprawdę i kto czuje się prawdziwie kochany, nie zazdrości drugiemu spotkania Miłości, bo Ją już wcześniej dostał, więc i tak ma lepiej, niż ten, kto Ją poznał dopiero na łożu śmierci. Jeśli, patrząc na nawracającego się przy końcu życia, przeżywasz zazdrość, że temu to się udało, a ty musiałeś się tak długo męczyć, to znaczy, że nie łączy cię z Bogiem miłość, tylko dość uciążliwy kontrakt, który trzeba jakoś przetrwać, aby zarobić na Niebo. I to właśnie Jezus chce Ci wytłumaczyć, że Nieba nie można kupić, bo do Nieba wejdą tylko zakochani.
Doskonale to pojął wspominany dzisiaj święty Jan Eudes, który w XVII wieku stał się słynnym krzewicielem kultu Serca Jezusa i Maryi. Z tym przesłaniem odwiedził on setki parafii w Normandii, Bretanii i w Burgundii. Wiedział, że prawdziwa wiara musi zawierać osobisty akcent miłosnej więzi z Jezusem i Maryją.
Jezus nie może ci płacić za każdy dobry uczynek, bo musiałby Cię też i karać za każdy grzech. Jezus chce przejść na zupełnie nowy poziom relacji, na poziom miłości, gdzie się kocha i przebacza; gdzie się milczy i tęskni; i gdzie życie jest zawsze wędrówką ku szczęściu, czyli ku zjednoczeniu Serc.
ks. Stefan Czermiński