My ludzie mimo wszystko lubimy prowadzić uporządkowane życie. Nawet, jeśli przeżywamy w nim żałobę, ma ona określony, uporządkowany charakter.
Patrząc z zewnątrz, można by odnieść wrażenie, że jedna żałoba od drugiej różni się jedynie intensywnością żalu, oprawą, liczbą żałobników. Każda religia ma swoje rytuały i praktykę przeżywania żałoby. Podobnie jest z dniami radosnymi. Zaślubiny, wesela, podobnie przyjście na świat dziecka, jego dorastanie, przeżywanie kolejnych etapów wejścia w życie swojej wspólnoty religijnej i lokalnej. Jedne rzeczy wypada nam czynić w czasie radosnym, te same bywają niemile widziane lub wręcz zakazane w czasie smutku i żałoby. Jedne kwiaty i kolory będą odpowiednie na prezent imieninowy, rocznicowy, inne zaś jako wiązanka na pogrzeb czy grób. Mało co może nas wybić z tego rytmu.
Stąd też wyraziste stają się słowa proroka Ezechiela. Lud, który doświadcza śmierci i porażki, który winien pogrążyć się w żałobie, nie ma ani czasu ani możliwości przeżyć tej żałoby. Nie może utulić swojego żalu i to bardziej niż jakiekolwiek słowa proroka skłania lud do refleksji. Zaburzenie owego porządku w jakim przeżywamy narodziny i zaślubiny, starość i śmierć powoduje, że zaczynamy doszukiwać się przyczyn tego stanu rzeczy.
Dzisiejsza Ewangelia też pokazuje nam, jak Jezus wybił z owej strefy komfortu bogatego młodzieńca. Szukał i pytał. Przyszedł po radę do Tego, Który nauczał z mocą. Jednak owa rada nie była jedynie zaleceniem mieszczącym się w jego uporządkowanym życiu. Rada, jaką dał mu Jezus burzyła nieb tylko jego uporządkowane życie, które pragnął uwieńczyć jakimś dodatkowym uczynkiem zrobionym po spotkaniu ze Zbawicielem. Owa rada była jak powalenie Szawła pod Damaszkiem, jak doświadczenie Piotra podczas cudownego połowy. Świat, w którym żył młodzieniec miał legnąć w gruzach a na tych gruzach, miał raz jeszcze w swoim życiu zacząć budowę nowej rzeczywistości.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
Jakże podobnie jest w naszym życiu. Chodzimy do spowiedzi, odmawiamy pokutę, ale mocne postanowienie poprawy jest dla nas często abstrakcją. Nawet jeśli już, wolimy długą pobożną praktykę, dodatkową modlitwę, bylebyśmy tylko nie musieli nic, albo jak najmniej zmieniać w swoim życiu. Tymczasem spotkanie ze Zbawicielem często kończy się takim właśnie trzęsieniem ziemi jak u bogatego młodzieńca. Bynajmniej nie po to, aby pozbawić go majątku życia, ale właśnie po to, aby zmienić jego perspektywę patrzenia, jak powiedzielibyśmy dzisiaj, pozbawić owej strefy komfortu i wprowadzić do nowej, gdzie jedynym gwarantem naszego spokoju, pokoju i szczęścia jest Zbawiciel.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy jestem gotów dla Jezusa opuścić swoją strefę komfortu i nawrócić się?
ks. Mirosław Matuszny