We wrześniu 2019 Adam „Nergal” Darski zamieścił w mediach społecznościowych zdjęcie, na którym but depcze obraz Matki Boskiej. Do sądu wniesiono oskarżenie o obrazę uczuć religijnych. W sierpniu muzyk został uniewinniony.
Oskarżenie trafiło do sądu 1 lutego 2021 r. – wniesione przez Ordo Iuris oraz Towarzystwo Patriotyczne. Jak wskazywał akt oskarżenia: „Należy podkreślić, że umieszczenie w miejscu twarzy Matki Bożej obutej stopy, w odbiorze społeczno-kulturowym, ma wybitnie znieważający charakter, wyrażający pogardę, do postaci znajdującej się na obrazie. Nie będzie miał tym samym w niniejszej sprawie miejsca kontratyp działalności artystycznej, albowiem, jak już wskazano, sposób prezentacji wskazanego obrazu ma charakter znieważający”.
Pierwszą decyzją sądu było wydanie wyroku nakazowego, wymierzającego karę 3,5 tysiąca zł grzywny. Sprzeciw wyraził zarówno pełnomocnik Darskiego, jak i prokuratura. 18 sierpnia Sąd Rejonowy Warszawa-Mokotów podjął decyzję o umorzeniu sprawy. Co zadziwiające, decyzja ta zapadła bez obecności prokuratora i powołania świadków. Największe zdziwienie budzi jednak uzasadnienie decyzji, w którym sąd powołuje się na zasadę „volenti non fit inuria” (chcącemu nie dzieje się krzywda).
Uzasadnienie to głosi: „przekaz, który mógł znieważać przedmiot czci religijnej, a co za tym idzie obrazić uczucia religijne innych osób, został zamieszczony w środkach przekazu i internecie na stronie należącej do oskarżonego, dostępnej dla określonej grupy osób, które mogły się z nim zapoznać po przeczytaniu klauzuli informacyjnej o treści «Treści prezentowane na tym profilu mogą obrazić Twoje uczucia religijne i inne. Jeśli nie chcesz, aby tak się stało, przestań mnie obserwować». Klauzula ta wskazuje, że oskarżony nie działał z zamiarem bezpośrednim lub ewentualnym obrażenia uczuć religijnych innych osób”.
Jakie wnioski wyciągnąć można z rozumowania zaprezentowanego przez sąd? Po pierwsze, że formalne zamieszczenie oświadczenia wykluczającego odpowiedzialność za własne słowa i czyny wystarczy, aby zwolnić od faktycznej odpowiedzialności prawnej. Po drugie, że można publikować dowolne treści: obraźliwe, kłamliwe, szkalujące, promujące groźne ideologie, o ile tylko towarzyszyć im będzie formułka „oglądasz to na własną odpowiedzialność”. Rozumując w ten sposób można by dopuścić publikację treści szkodliwych, obscenicznych, faszystowskich, rasistowskich lub antysemickich na dowolnym portalu internetowym, którego użytkownik oprócz standardowego komunikatu o „ciasteczkach” otrzymywałby również informację, że „prezentowane treści mogą być sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem, poczuciem przyzwoitości, jak i zasadami współżycia społecznego”. Innymi słowy, skoro wchodzisz na daną stronę internetową, czynisz to wyłącznie na własną odpowiedzialność. Chcącemu nie dzieje się krzywda.
Trudno nie dostrzec, że w argumentacji sądu zabrakło skupienia się na tym, co stanowi meritum sprawy: celowym zamieszczeniu treści obraźliwych dla wierzących, cała uwaga natomiast zwróciła się na aspekt poboczny, czyli zamieszczenie klauzuli wykluczającej odpowiedzialność sprawcy. Biorąc pod uwagę dotychczasową działalność Nergala trudno mieć wątpliwości, że jest to jedynie wybieg prawny, skoro swą popularność zawdzięcza w dużej mierze właśnie wzbudzaniu skandali. Przykładem może być niedawny wpis artysty dotyczący kierowcy „Ubera”, w którym artysta, niezadowolony z tego, że kierowca zwrócił mu uwagę na niestosowne zachowanie, obraża go i publikuje jego wizerunek. Chodziło o rzecz tak oczywistą dla kulturalnego człowieka jak nieumieszczanie własnych nóg w pobliżu twarzy drugiej osoby. Dla Darskiego jednak nie tylko nie jest to oczywisty wymóg kultury, ale powód, aby osobę, która zwraca na to uwagę, nazwać publicznie „pie****onym idiotą i kretynem”.
Czy w przekonaniu sądu artyście wolno więcej niż innym ludziom? Czy z tego powodu, że ktoś uważa się za artystę, przestaje go obowiązywać prawo i wymogi kultury? Czy wystarczy formułka wykluczająca odpowiedzialność za własne słowa, aby móc publicznie głosić wszystko, co tylko przyjdzie komuś do głowy, obrażając innych lub głosząc szkodliwe społecznie poglądy? Pozostaje tylko życzyć sobie, aby tego typu wniosków nie wyciągnęli z decyzji sądu propagatorzy ideologii totalitarnych czy choćby zwykli internetowi hejterzy...