O. Jaromi OFMConv: potrzebujemy świeckich ekologów katolickich

„Jak świat może być zdrowy – również w sensie ekologicznym – jeżeli my, jako społeczność ludzka, tak bardzo chorujemy i nie chcemy, by Ziemia była wspólnym gościnnym domem dla wszystkich?” – pyta o. Stanisław Jaromi OFMConv, franciszkanin od lat zaangażowany w aktywność ekologiczną.

Dawid Gospodarek (KAI): Minęło sześć lat od publikacji encykliki Laudato si’. Czy Ojciec od tego czasu widzi jakieś zmiany w przestrzeni kościelnej, mentalności, w podejściu do kwestii ekologicznych?

Stanisław Jaromi OFMConv: Na początku, gdy prezentowaliśmy ten tekst w KAI 18.06.2015 r., było u wielu zaskoczenie, że jest taki temat jak ekologia w Kościele. I to mimo wielu tekstów poprzednich papieży na te tematy czy orędzia franciszkańskiego głośnego zwłaszcza od czasu, gdy Jan Paweł II w 1979 ustanowił św. Franciszka z Asyżu patronem ekologów. Dziś jest to już dużo bardziej oczywiste. Recepcja głównych treści ekologicznych rozwijała się jednak w Kościele dość powoli. Chyba najciekawszy był rok 2018, gdy mieliśmy szczyt klimatyczny w Katowicach. Wtedy było wiele ciekawych projektów, konferencje na wysokim poziomie z udziałem dobrych fachowców, teologów i hierarchów w tym księdza Prymasa, zaangażowały się też bardziej różne wspólnoty, diecezje, zwłaszcza diecezje śląskie czy z Zagłębia. To był wyraźny sygnał, że tematyka ekologiczna i klimatyczna – szczyt klimatyczny w Katowicach był poświęcony odpowiedzialności klimatycznej i ekologicznej oraz tworzeniu polityki sprawiedliwości klimatycznej – nie jest dla nas już obca. I niektóre katolickie ruchy włączyły w swoje działania projekty ekologiczne. To ważne, bo gdy wcześniej inicjowaliśmy jako REFA temat na Ogólnopolskiej Radzie Ruchów Katolickich, szczególnego odzewu nie było. Wyjątkiem było Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży, które dla swoich członków zrealizowało udane ekologiczne projekty formacyjne.

Jakie jeszcze instytucje można tu wymienić?

Mocno wywołane do działania poczuły się różne ruchy i wspólnoty franciszkańskie, ale zwykle kończyło się na właściwym referacie na spotkaniu, jakichś warsztatach dla chętnych i apelu, aby wprowadzać treści Laudato si’ w życie.

Od dwóch lat mocno w temacie działa Caritas Polska i niektóre Caritas diecezjalne, realizując formacje dla swoich pracowników i wolontariuszy, ale też animując w różnych miejscach aktywność lokalną, parafialną czy wspólnotową. Podobnie Fundacja Zakłady Kórnickie, która wcześniej realizowała różne akcje społeczne, rozpoczęła projekt Drzewo Franciszka – edukacyjny dla dzieci, młodzieży, szkół. Zaczęli wydawać czasopismo w dużej mierze poświęcone recepcji Laudato si’, choć ich zasięg działania to głównie Wielkopolska.

Potem przyszła pandemia, wszystko trochę się zatrzymało. Ale był to czas, gdy mogliśmy też spojrzeć na tę kwestię z punktu widzenia naszego stylu życia i relacji do innych, do bliźnich, do całego świata. I zastanowić się nad owym pytaniem papieża z Wielkiego Piątku ubiegłego roku – jak mamy być zdrowi, jeżeli świat jest chory? I odwrotnie, jak świat może być zdrowy – również w sensie ekologicznym – jeżeli my, jako społeczność ludzka, tak bardzo chorujemy i nie chcemy, by Ziemia była wspólnym gościnnym domem dla wszystkich. Gdzieś tam w tle oczywiście są też tematy relacji do migrantów, uchodźców. Dopiero co skończył się Tydzień Modlitwy za nich. Jest też temat złych relacji do nieletnich i osób dorosłych wykorzystanych przez duchownych, tego wszystkiego, co jasno uznajemy jako skandal we wspólnocie Kościoła. W moim odczuciu to wszystko pokazuje, że projekt ekologii integralnej zaproponowany w Laudato si’, może być dobrym kluczem do odnowienia tych wszystkich tematów, nie tylko relacji do przyrody i stworzenia, ale też ekologii społecznej oraz budowania takiego projektu nowej duchowości, która w nowy, adekwatny sposób odpowie na wyzwania dzisiejszych czasów. Wreszcie pomoże nam zrozumieć i relację do nas samych, do kwestii zdrowia, pandemii, szczepień i wspólnej odpowiedzialności za świat, innych ludzi i nas samych. Okazało się, że każdy z nas jest ekosystemem, który nie jest swobodnym elektronem w bezkresie, tylko jest uzależniony od kondycji społeczności, kondycji świata i w pewnym sensie od kondycji Kościoła. Bo wszystko jest ze sobą mocno powiązane i jeśli ktoś z nas pozwala sobie za dużo to krzywdzi innych, całą wspólnotę ludzką i niszczy harmonię świata. To są wyzwania, które stoją przed nami w szóstym roku po ogłoszeniu encykliki.

Podejrzewam, że za nami nie tylko sukcesy, ale też jakieś porażki, może niewykorzystanie pewnego potencjału…

Myślę, że nie umiemy ciągle odpowiedzieć na tę dynamikę ruchu ekologicznego, jaka jest w tej chwili. Już za nami pewien etap zainteresowania głównie ochroną przyrody, później ochroną środowiska i tych ekosystemów, w których żyjemy, stworzonych w dużej mierze przez cywilizację. Dziś dynamika jest taka, że główny temat to kwestia klimatu i odpowiedzialności klimatycznej. I z tym dziś mamy kłopot, mimo że od kilku lat działa w Polsce biuro Global Catholic Climate Movement, które akurat u nas chyba nie chce być ruchem klimatycznym. Nie do końca wiem, dlaczego nie chce podjąć tych tematów. Za to podejmuje różne inne. Dla mnie np. było zaskoczeniem, że ruch w zasadzie jedyny typowo profesjonalny i ekologiczny, świecki, jako główne zadanie sobie wyznaczył motywowanie księży proboszczów do działań ekologicznych, tak jakby sami świeccy nie potrafili nic konkretnego zrobić w Kościele.

Chodzi Ojcu o akcje typu „zazielenić parafie”?

Na przykład. Tymczasem takie rzeczy już się działy, bo proboszczowie w Polsce w wielu diecezjach wykorzystywali pewne możliwości, chociażby by inwestować w fotowoltaikę, czy dbać o zieleń wokół kościoła, na cmentarzach. Natomiast nie jest im łatwo, bo trendy konsumpcyjne społeczności polskiej, które dotykają też katolików, nie sprzyjają takim projektom. Ludzie zamiast skweru koło kościoła wolą mieć parking, zamiast zabytkowych drzew na cmentarzu wolą mieć sterylną przestrzeń, gdzie żadne spadające liście im nie przeszkadzają. Skandalem jest zatruwanie i zabijanie drzew na cmentarzach. Wierci się trzy otwory, wstrzykuje Roundup i czeka aż drzewo uschnie nakazując potem administratorowi jego usunięcie. Co ma zrobić proboszcz zarządca cmentarza, gdzie takich przypadków jest ponad 40? Tym bardziej, że na wielohektarowym cmentarzu niemożliwe jest złapać sprawców. To jest wielka porażka naszej edukacji chrześcijańskiej, gdzie opcja pro life jest tak ważna.

Ojciec wspomniał, że Global Catholic Climate Movement w Polsce bardziej skupia się na próbach oddziaływania na księży, duchownych. A czy nie jest trochę tak, że żeby zmienić mentalność w polskim społeczeństwie, to warto jednak wykorzystać potencjał, jaki mają duchowni w oddziaływaniu na wiernych?

Ale my, duchowni, to robimy! Jestem ponad 30 lat księdzem i mogę dać wiele przykładów oddolnych działań. Tylko trzeba pamiętać, że proboszcz z natury rzeczy ma inne zadania w parafii. Ekologia jest zadaniem dla świeckich. Mówił o tym papież Franciszek, mówił wcześniej papież Benedykt i Jan Paweł II. Na tym polega cała metodologia ruchu ekologicznego. Byłem w trzecią rocznicę Laudato si’ w Watykanie na pielgrzymce ekologicznych ruchów katolickich z całego świata. I słyszeliśmy tam, jakie jest powołanie duchownych, a jakie zaangażowanych świeckich aktywistów. Ksiądz ma swoje zadania, zakonnik swoje, proboszcz czy biskup ma swoje. Owszem, wszyscy lepiej czy gorzej próbujemy w swoją katechezę czy swoją pracę włączać te tematy. Ja akurat może trochę więcej, ale rozmawiam przecież z mnóstwem duchownych i mówią, że pojawiają się te tematy raz dwa, czasem trzy razy w roku, np. przy okazji św. Franciszka czy dożynek. Sam stworzyłem kilka propozycji różnych nabożeństw „ekologicznych” i wiem, że to jest używane. Tak samo w katechezie. Ale trudno wymagać od proboszczów, biskupów czy katechetów, by to był główny temat ich aktywności. Powtarzam: potrzebujemy świeckich ekologów katolickich, którzy znają nauczanie Kościoła i głoszą jego ekomisję.

Ekologia to zadanie dla świeckich i nie ma potrzeby oglądać się na biskupów czy duszpasterzy?

Ruch Ekologiczny św. Franciszka z Asyżu – REFA działa od czterdziestu lat na swoją odpowiedzialność. Mamy zielone światło od przełożonych franciszkańskich, ale w dużej mierze wszystko co robimy, robimy na swoją odpowiedzialność. Jeżeli odnosimy jakieś sukcesy to wszyscy się cieszą, ale porażkę musimy sami wziąć na siebie. W REFA w tej chwili 90 proc. to świeccy, jest nas kilku franciszkanów czy księży wspierających, ale to bardziej jako eksperci, a nie jako aktywiści. Nie rozumiem tego, że wiele mówimy o zadaniach świeckich, a akurat w tej dziedzinie (tak mało kościelnej) świeccy oczekują klerykalnego zaangażowania…

Może to jest specyfika polskich świeckich, którzy nie zostali uformowani do takiej aktywności i odpowiedzialności za tę kościelną rzeczywistość; to jest do przepracowania.

To już pytanie bardziej do pana niż do mnie.

Ostatnio głośna jest np. sprawa projektu zmiany granic Świętokrzyskiego Parku Narodowego, z którego 1,3 ha mają dostać oblaci z sanktuarium w Świętym Krzyżu…

Tak, to kolejny przykład ekologicznej porażki. Wbrew opiniom przyrodników i duchowi Laudato si’, klasztor chce wykroić dla siebie kawałek parku narodowego. Bardzo mocno bym chciał przy okazji zaapelować i prosić, żeby niezależnie od swoich racji i argumentów, jednak wycofali się z tego pomysłu. Argumentów jest wiele. Chociażby takie, że Park Narodowy to jest najwyższa forma ochrony przyrody w Polsce. Od 30 lat z inicjatywy księdza Macieja Ostrowskiego i Papieskiej Akademii Teologicznej robiliśmy coroczne sympozja pod hasłem „Sacrum i przyroda” zawsze we współpracy i na terenie jakiegoś parku narodowego. Uczestnicy odwiedzili liczne nasze parki. Sam pamiętam ciekawe spotkania w Ojcowskim, Gorczańskim, Tatrzańskim, Pienińskim czy Magurskim Parku Narodowym. Byliśmy też w Świętokrzyskim Parku Narodowym. Materiał z tych spotkań jest opracowany i wydany przez Uniwersytet Papieski Jana Pawła II. Tam wielokrotnie zabrzmiało, że to są nasze sanktuaria przyrody. Jak można zatem przekonywać, że pomiędzy sanktuarium w znaczeniu religijnym a sanktuarium w znaczeniu parku narodowego jest jakaś sprzeczność, że są wykluczające się. Dzięki Bogu, mimo naszej burzliwej historii, licznym wojnom i zniszczeniom mamy jeszcze takie cuda przyrodnicze. Nie można stwarzać pozorów, że jako Polacy nie potrafimy koegzystować i współpracować realizując swoje piękne cele i tworzyć przestrzeń troski o dobro wspólne jakim jest nasza dzika przyroda ojczysta. Ostateczny argument by o tym powiedzieć wyłonił się niedawno – dzwonili do mnie przyrodnicy, profesorowie, jednocześnie zaangażowani katolicy. I mówią, że dla nich jest to zgorszenie, to co tam się dzieje na Świętym Krzyżu. I to zgorszenie, które niestety wywołują ludzie Kościoła, zakonnicy. Nie tędy droga! Nie czyńmy świata gorszym ale (mimo trudności i samoograniczeń) jednak trochę lepszym, jako wspólny nasz dom.

Niedawno mieliśmy Młodzieżowy Strajk Klimatyczny. Wśród młodych daje się zaobserwować duże zainteresowanie ekologią, jest duża wrażliwość ekologiczna. Widać też, że tą ekologią bardzo się interesują środowiska po politycznej i światopoglądowej lewej stronie. Czy ekologia, to zainteresowanie klimatem, może być taką przestrzenią „ekumeniczną” do spotkania i wspólnego działania ponad wszelkimi różnicami światopoglądowymi i politycznymi? Czy ojciec może ma takie doświadczenie?

Dziewięć na dziesięć inicjatyw ekologicznych, o ile w ogóle odwołują się do kwestii ideowych czy politycznych, są lewicowe. Tak jest i nie mam na to wpływu. Te inicjatywy narodziły się 40-50 lat temu jako ruch kontrkulturowy przeciwko społeczeństwu zarówno kapitalistycznemu jak socjalistycznemu, które chce tylko konsumować i bawić się, ale też jako ruch przeciwko wojnie jako metodzie na rozwiązywanie konfliktów społecznych czy energetyce jądrowej. Potem doszedł sprzeciw przeciwko działaniom rządów czy wielkich korporacji dających sobie prawo do eksploatacji zasobów przyrody bez ograniczeń, koncentrujących się na zysku a pomijających ograniczenia ekologiczne czy społeczne. Te kwestie są dobrze przeanalizowane i opisane. Więc nic dziwnego, że to jest kojarzone z lewicą. Natomiast przez te trzydzieści kilka lat mojego zaangażowania nieraz spotykaliśmy się, podejmując wspólnie konkretne działania czy uczestnicząc w debatach na różne tematy wiedząc, że są kwestie, które nas dzielą. Na przykład dla nas ekologia to troska o życie, życie dzieci, dzieci nienarodzonych, życie seniorów. Konsekwentnie występujemy przeciwko aborcji i eutanazji i jest to nasze działanie ekologiczne i pro life.

Dzieli nas też sposób zaangażowania np. teraz w kwestiach klimatycznych. Ale widzimy, że młodzi słusznie pytają nas dorosłych – jaki świat nam zostawiacie? I tu ciekawostka: encyklika Laudato si’ w punkcie 160 zadaje to samo pytanie. Pamiętamy, że publicznie na różnych forach, również w Katowicach, zadała je Greta Thunberg. Inną kwestią są odpowiedzi – co z tym zagrożeniem zmianami klimatycznymi robić. One są najróżniejsze, najczęściej w dużej mierze wynikają z przynależności do generacji czy określonej formacji niż z tego, czy ktoś jest prawicowy czy lewicowy. Politycy w moim wieku zasadniczo wszyscy nabierają wody w usta i mówią „bla bla bla”. Byłem na kilku szczytach klimatycznych i słyszałem to wszystko, więc to obojętnie czy ktoś jest z partii lewicowych, centrowych czy konserwatywnych, to są podobne słowa. I typowa jest ucieczka od tematu, bo w mojej kadencji, dokąd ja jestem ministrem, premierem, prezydentem, nic katastrofalnego się nie stało i nie stanie… A ruch ekologiczny i klimatyczny zmusza do myślenia w innej perspektywie. I tu ludzie Kościoła mogą mieć coś do powiedzenia, bo my przecież nie myślimy w kategoriach cykli wyborczych, bo jest kwestia odpowiedzialności za świat, który ofiarował nam Pan Bóg jako dar i chce abyśmy byli dobrymi gospodarzami, bo mamy mocne orędzie solidarności, miłości bliźniego i troski o dobro wspólne, bo modlimy się o miłosierdzie dla świata całego…

Czy Ojciec ma jakieś pomysły, jakieś doświadczenie, jak zachęcić ludzi do zaangażowania się, do pogłębiania swojej wrażliwości, oddziaływania na innych w tych kwestiach ekologicznych i klimatycznych?

Mamy liczne narzędzia, które próbujemy wykorzystywać. Podstawą jest nauczanie moralne Kościoła, gdzie wprost mówimy, że niektóre zachowania to po prostu grzech. Zasadniczo ludzie wiedzą, że np. mycie auta w rzece czy palenie plastików jest naganne moralnie, że wpuszczanie różnych toksyn do wody, powietrza czy ziemi jest grzechem. Ale jednak czasami to robią, usprawiedliwiając się, że ich grzechy są małe wobec wielkich zniszczeń, jakie powoduje przemysł, transport, energetyka czy agrobiznes... Jeden z nich pokazywał mi nawet publikacje udowadniające, że nasze małe działania nie mają wpływu na kondycję ekologiczną świata, wobec biznesu i wielkich korporacji, które często robią greenwashing, wciskając nam zarówno nieekologiczne produkty jak i różne zielone i kolorowe kłamstwa.

To jest też bardzo demobilizujące do indywidualnego zaangażowania…

Na to odpowiadam tak: zgoda, jest tak, że ci wielcy przede wszystkim niszczą, ale każdy z nas ma swoją odpowiedzialność i każdy z nas ma obowiązek dawania świadectwa jako chrześcijanin. I to, że obok inni tego nie robią, wcale mnie nie zwalnia z mojego zadania i odpowiedzialności. Tak przynajmniej wynika z Ewangelii i Katechizmu. Myślę, że taka refleksja może być początkiem dobrej zmiany. Oczywiście łatwe to nie jest, bo ten główny grzech ekologiczny dzisiaj nazywa się „konsumpcjonizm”. Zwłaszcza taki obsesyjny konsumpcjonizm, na co wskazuje papież Franciszek. Tu znowu niestety mamy porażkę za porażką – chociażby kwestia świętowania niedzieli w centrach handlowych… Ludzie nie chcą, by te centra były zamknięte w niedziele, chcą spędzać tam czas i wybierają konsumpcjonizm często obsesyjny, gdzie po czterdziestu paru minutach w kościele idą na pięć godzin do galerii handlowej. Myślę, że refleksja nad tym może być też początkiem konkretnej pracy duszpasterskiej, pedagogicznej i duchowej. To zadanie na kolejne lata.

Jakie zatem przesłanie kieruje do nas dziś Patron Ekologów?

Chyba ciągle to samo: wybierajmy pokój i dobro, pojednanie i braterstwo, bo jesteśmy (jak nam przypomina Papież Franciszek) braćmi i siostrami Fratelli tutti zaproszeni do uwielbiania Boga wraz ze wszystkim stworzeniami i wyśpiewania Laudato si’.

***

Stanisław Jaromi OFMConv, doktor filozofii i magister ochrony środowiska, od 35 lat zaangażowany w chrześcijańską aktywność ekologiczną, wieloletni delegat franciszkanów ds. sprawiedliwości, pokoju i ochrony stworzenia, przewodniczący Ruchu Ekologicznego św. Franciszka z Asyżu – REFA i szef portalu www.swietostworzenia.pl. Laureat kilka nagród w tym Medalu Polskiej Niezapominajki przyznawanej przez przyrodników, i kościelnej nagrody im. bpa R. Andrzejewskiego. Człowiek Polskiej Ekologii roku 2016. Inicjator kampanii REFA „Czyńcie sobie Ziemię kochaną”. Ostatnio angażuje się w rozwój „Szkoły liderów ekologii integralnej”. Autor książek, m.in. „Kościół i nauka w obliczu ekologicznych wyzwań. Źródła, inspiracje i konteksty encykliki Laudato si’” (Kraków 2016), „Boska Ziemia” (Kraków 2019) oraz „Czyńcie Ziemię kochaną” (Kraków 2021).

Dawid Gospodarek / Warszawa

« 1 »

reklama

reklama

reklama