Dlaczego Słowo Boże czasem nie przynosi owocu w naszym życiu? Chodzi o to, z jakim nastawieniem człowiek je przyjmuje, na jaką glebę pada Boże proroctwo, które niesie nam Słowo Życia. Nieraz to nasze własne oczekiwania i uprzedzenia stanowią zasadniczą przeszkodę
Pełny tekst czytań wraz z komentarzem>>
Temat: Być prorokiem we własnym domu
Zwiedzając wspaniałe sanktuaria, monumentalne zabytki, odwiedzając miejsca kultu, gdzie przyjeżdżają pielgrzymi z całego świata być może niejednokrotnie zazdrościmy tym, którzy mieszkają w tych miastach, na co dzień obcują ze światowej klasy zabytkami czy mają w odległości kilku minut pieszo bazyliki, do których jako pielgrzymi musimy nieraz czekać godzinami, aby w pośpiechu odmówić tam pacierz. Jakże często jednak zdarza się, że wielu spośród tych, którzy mają te skarby wiary i kultury na wyciągnięcie ręki, rzadko z nich korzystają. Zresztą my sami po wielokroć widzieliśmy i być może nawiedzali sanktuaria położone na drugim końcu świata, podczas, gdy nasze rodzime, leżące niekiedy blisko nas nawiedziliśmy dawno temu, lub może nawet wcale.
Nikt nie jest prorokiem we własnym domu. Podobnie potraktowano także Zbawiciela. Zresztą dziś kiedy nawiedzamy Nazaret szybko orientujemy się, że wyznawcy Chrystusa stanowią tam mały procent mieszkańców. Czy zatem moc Słowa zależy od tego, gdzie się je głosi? Wczytując się w dzisiejszą liturgię Słowa zauważamy, że nie tyle chodzi o to, gdzie głoszone jest słowo, ale z jakim nastawieniem człowiek je przyjmuje, na jaką glebę pada Boże proroctwo, które niesie nam Słowo Życia.
W starożytnym Izraelu lud miał swoje oczekiwania co do Mesjasza. Nawet po zmartwychwstaniu Kleofas i drugi uczeń spośród siedemdziesięciu dwóch mimo, że rozmawiali ze Zmartwychwstałym, nie rozpoznali Go a swoje swoją opinię zaczęli wygłaszać do słynnego „a myśmy się spodziewali”. Jeśli człowiek zamknie się na objawiającego się Boga i będzie kurczowo trzymał się jedynie swoich wyobrażeń, nie przemówi do niego żaden kaznodzieja, nauczyciel czy prorok. Tymczasem Bóg przychodzi, aby objawić nam rzeczy niezwykłe, pokazać drogę wiodącą ku niebu, odmienić nasze życie, a nie jedynie wskazać pomóc zrealizować nasze marzenia oparte na własnych, ograniczonych wyobrażeniach.
SŁOWO BOŻE W PRAKTYCE
W czasie tego Wielkiego Postu my też nie jesteśmy wolni od własnych wyobrażeń i oczekiwań, które tak wiele razy ograniczają naszą wizję tego, co daje nam Bóg. Owszem, warto i trzeba mieć marzenia. Dobrze jest też przystępując do spowiedzi czynić dobre postanowienia poprawy, umieć wyznaczać sobie bliższe i dalsze cele, ale równie ważne, a może nawet ważniejsze jest to, aby nie zamykać się na łaskę, umieć mówić Bogu „tak” również wtedy, gdy oczekuje od nas więcej i daje nam więcej, niż to, o co Go prosimy. Wszak Bóg jest Nieograniczoną Miłością i według miary własnej hojności udziela naszym sercom.
PYTANIE DLA ODWAŻNYCH
Czy mam odwagę iść przez życie drogą, którą Bóg chce mnie poprowadzić?