A jednak nie tylko jeden z pionów na szachownicy!

„To jest niesamowite i jak dla mnie nowe doświadczenie, gdzie przełożony niczego nie narzuca, ale proponuje i pyta, czy chcesz... Mogłem opowiedzieć Prowincjałowi o swoich wątpliwościach i lękach. A on naprawdę słuchał z uwagą i zainteresowaniem” – dzieli się o. Jędrzej Rafał Róg.

Wakacje to czas, w którym często zatrzymujemy się w życiowym pędzie i podejmujemy decyzje o zmianach. Niestety, w życiu wielu księży i osób zakonnych, decyzje te zależą nie tyle od samych zainteresowanych, co ich przełożonych, a temat ten oraz klucz, według którego podejmuje się decyzje personalne, jest owiany tajemnicą. Jak czuje się przeciętny wikary, kiedy zbliża się przeprowadzka?

Dla porządkowania życia i misji Braci Mniejszych, w każdej Prowincji lub Kustodii (administracyjnej jednostce Zakonu), co trzy lata odbywa się Kapituła Prowincjalna – jest to ciało kolegialne, składające się z zakonników powołanych do zajęcia się ważnymi sprawami konkretnej Prowincji Zakonnej. Najważniejszymi zadaniami Kapituły jest m.in.: przeanalizować aktualne warunki życia i działalności Braci w Prowincji, szukać odpowiednich środków dla jej rozwoju, podjąć konieczne reformy, rozważyć nowe inicjatywy i sprawy większej wagi oraz, po wspólnej naradzie, wydać stosowne uchwały i co ważne – dokonać wyboru nowego zarządu Prowincji. W ciągu trzech miesięcy po Kapitule, w terminie ustalonym przez przewodniczącego Kapituły wraz z Definitorium Prowincji, odbywa się Kongres Kapitulny, podczas którego nowy zarząd dokonuje zmian personalnych w klasztorach i przydziela poszczególnym Braciom odpowiednie urzędy, zadania i funkcje.

W mojej Prowincji (pod wezwaniem Wniebowzięcia NMP) taka Kapituła odbyła się na początku maja br., a aktualnie trwa wspomniany wyżej Kongres Kapitulny. Podczas Kapituły wybrano m.in. nowy zarząd – mogłoby się wydawać, że to nic nadzwyczajnego, a jednak!

Do tej pory zwykle bywało tak, że nowy zarząd, podczas trwania Kongresu Kapitulnego ustalał nowe składy w klasztorach, dzielił urzędy, zadania i stanowiska, a Bracia o podjętych decyzjach dowiadywali się z komunikatów publikowanych krótko po Kongresie. Wielu Braci było zadowolonych z zaplanowanych zmian, ale nie brakowało też tych rozczarowanych, którzy na różne sposoby próbowali odwoływać się od podjętych decyzji. Wielu z nich czuło się jak mało znaczące pionki na szachownicy, które były przesuwane z jednego miejsca na drugie, zasadniczo na nic nie mając wpływu.

Jednak ostatnia nasza Kapituła przyniosła wiele pozytywnych zmian – także w tej kwestii! Nowo wybrany Minister Prowincjalny postanowił w swoich decyzjach uwzględnić każdego ze swoich współbraci. Nastawiony na kontakt z każdym z nas stworzył przestrzeń, gdzie zostaliśmy usłyszani i poczuliśmy się uwzględnieni, za co osobiście jestem mu niezmiernie wdzięczny.

Być może kogoś ciekawi, co takiego się wydarzyło, że poczuliśmy się uwzględnieni? Szczerze powiedziawszy to nic nadzwyczajnego... Po prostu pewnego popołudnia, jak wielu innych moich współbraci, odebrałem telefon od Ojca Prowincjała  (bo mogę mówić tylko o swoim doświadczeniu), który po prostu zapytał, co u mnie słychać... Rzadko się zdarza, by przełożeni rozmawiali w ten sposób ze swoimi podwładnymi. Co więcej, Ojciec Prowincjał słuchał mojej odpowiedzi z uwagą i zainteresowaniem. Po krótkiej rozmowie nawiązał do dokonywanych zmian w Prowincji i zapytał, co bym powiedział na zmiany w odniesieniu do mojej osoby. Zaproponował konkretne miejsce i zadania, i zapytał – „jak się na to zapatrujesz?”

To jest niesamowite i jak dla mnie nowe doświadczenie, gdzie przełożony niczego nie narzuca, ale proponuje i pyta, czy chcesz... Wówczas mogłem przedstawić Prowincjałowi swoją wizję. Opowiedzieć o tym, jakie widzę plusy i minusy zaproponowanej zmiany. Mogłem opowiedzieć mu o swoich wątpliwościach i lękach. A on naprawdę słuchał z uwagą i zainteresowaniem.

„Wiesz, chciałbym Ci zaproponować takie, a nie inne zmiany, ponieważ…” i nie dowierzam w to, co słyszę... Prowincjał podaje mi szereg argumentów, które jego zdaniem przemawiają za tym, że proponowana zmiana będzie dobra nie tylko dla niego, czy Prowincji, ale przede wszystkim dla mnie! I nie były to argumenty typu „bo takie są potrzeby” albo na zasadzie „bo tak”, lecz takie, które bardzo mnie dowartościowały. Ojciec Prowincjał zauważając moje dotychczasowe zaangażowanie, doceniając je i za nie dziękując, poprosił, czy byłbym gotów podzielić się dotychczasowym doświadczeniem w nowym miejscu.

Chyba jeszcze nigdy dotąd nie odbyłem z nikim tak przyjemnej, życzliwej i uwzględniającej rozmowy, podczas której rozmówca był żywo zainteresowany tym, co mam do powiedzenia.

Powiedziałem też mojemu nowemu Ministrowi, że choć noszę w sobie pewne marzenia, w odniesieniu do mojej bliższej lub dalszej przyszłości, to stając na modlitwie przed Panem, proszę, bym po prostu potrafił być Bratem Mniejszym, to znaczy takim, który potrafi się wznieść ponad swoje wizje i marzenia, dzięki czemu jest otwarty na to, co przełożeni mu zaproponują.

Na koniec Ojciec Prowincjał podziękował za moją otwartość i szczerość, podkreślając, że ta rozmowa mocno wpisuje się w pozytywny obraz mojej osoby, jaki w sobie nosi... Nie będę ukrywał wzruszenia i radości, która mi towarzyszy po tej rozmowie. Podziękowałem za telefon, wyrażając przy okazji radość, zadowolenie i wdzięczność wobec Prowincjała, za to, że uwzględnia każdego z Braci, rozmawia z nami, niczego nie narzuca, ale proponuje...

I przyznam się szczerze, choć spodziewałem się jego telefonu i bardzo bałem się tej rozmowy, budując w swojej głowie najrozmaitsze scenariusze w oparciu o uczucia rzekome oraz inne nieprzyjemne emocje związane z różnego rodzaju obawami i lękami, to po tej rozmowie nie tylko dostrzegam sens tych decyzji, ale cieszę się na zaproponowane zmiany, czując wdzięczność, dumę i zadowolenie – zwłaszcza z tego, że Mój Prowincjał widzi we mnie Brata, a nie tylko jednego z wielu pionów na szachownicy naszej zakonnej rzeczywistości.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama