Warto, nawet w takim momencie, zastanowić się nad moralnym konsekwencjami wojny, które ujawniają się już teraz, jak i powinny być dostrzeżone w przeszłości i przyszłości.
Tocząca się wojna w Ukrainie rozpętana przez reżim Władimira Władimirowicza Putnia budzi trwogę i zdumienie podsycane przez media, które ukazują okrutne zachowania Rosjan i cierpienia cywilów oraz wojskowych. Zarazem ta sytuacja stawia wiele pytań o przyszłość, gdy bierze się pod uwagę dalszy rozwój scenariusza wojny, w której niepoczytalny agresor grozi rozpętaniem konfliktu nuklearnego. Warto jednak, nawet w takim momencie zastanowić się nad moralnym konsekwencjami wojny, które ujawniają się już teraz, jak i powinny być dostrzeżone w przeszłości i przyszłości. Nawet jeśli ktoś powie, że nie szkoda róż, gdy płonie las, to tym intensywniej brzmią słowa wybitnego polskiego Poety urodzonego we Lwowie: „Pamiętajcie o ogrodach!”.
Trzeba podkreślić, że dramatyczne chwile wzbudzają w wielu ludziach odruchy współczucia i prowadzą do chęci pomocy, co widać po fali ofiarności polskiego społeczeństwa. Jednak jak napisał kiedyś ks. Konstanty Michalski w książce „Między heroizmem a bestialstwem”, gdy człowiek jest postawiony w ekstremalnych sytuacjach, budzą się w nim różne upiorne myśli i mogą pojawić działania, które są podłe. Wojna jest czasem weryfikacji ludzkich postaw i ujawnia to, do czego zdolny jest człowiek.
Rodzenie się zła
Zanim rosyjski samodzierżawca podjął decyzję o rozpętaniu operacji zbrojnej, atakując wolny i suwerenny naród Ukrainy, miała miejsce z jego strony niespotykana w świecie polityka negacji i pogardy, w ramach której poniżano naród ukraiński, dezawuowano legalność ich politycznych decyzji oraz wyśmiewano jako klaunów przywódców wybranych w demokratycznych wyborach. Ogrom kłamstwa i obrzydliwej propagandy szerzonej przez specjalnie do tego powołane koncerny medialne wskazuje na to, że w sercu decydentów zagościła nienawiść i pogarda, która wcześniej czy później musiała objawić się w czynach. Bowiem z obfitości serca mówią usta i to, co kryje się wewnątrz, dochodzi do głosu w postaci konkretnego działania. Kto sieje wiatr zbiera burzę, która najpierw potężnie wzburza serce agresora, tak iż poddawszy się nienawistnemu myśleniu, nie zdaje sobie sprawy, że dramatycznie zaciemnia się jego serce oraz umysł i nie jest on zdolny do racjonalnego patrzenia na świat. Zaślepienie nienawiścią jest najpierw niebezpieczne dla człowieka, który się jej poddaje, gdyż traci kontakt z rzeczywistością oraz zamyka się na głosy krytyki i w każdym, kto mu się sprzeciwia, widzi zaciekłego wroga.
W tym kontekście trzeba spojrzeć na działania prezydenta Putina, który doszedł do władzy i umocnił ją na bazie perfidnego kłamstwa prowadzącego do wojny w Czeczenii. Wtedy bowiem sfingowane przez rosyjskie służby specjalne zamachy terrorystyczne w Rosji miały legitymizować okrutną eksterminację narodu czeczeńskiego. Następne działania podjęte w Górnym Karabachu i Gruzji stanowiły kolejny etap posługiwania się kłamstwem, gdy zbrojne inwazje usprawiedliwiano koniecznością ochrony mniejszości rosyjskiej w tych krajach.
Zabójstwa polityczne dziennikarki Anny Politkowskiej i działacza opozycji Borysa Niemcowa oraz zamachy na życie agentów Aleksandra Litwinienki i innych byłych agentów są znakiem zamykania ust krytykom władzy i prób blokowania i kontrolowania niezależnego myślenia rosyjskiego narodu. Do arsenału tych środków należy próba otrucia Aleksieja Nawalnego i jego późniejsze uwięzienie w kolonii karnej. Warto też przypomnieć uwięzienie i cywilną śmierć Michaiła Chodorkowskiego.
W mackach kłamstwa i bezsilnego gniewu
Obecnie w Rosji jest wprowadzona ścisła cenzura i obowiązuje oficjalny zakaz używania słowa „wojna, inwazja i agresja”. Zamiast tego propaguje się terminy operacja specjalna, walka z nazistami i wyzwalanie uciemiężonego narodu. Tysiące ludzi jest aresztowanych za to, że odważyli się wypowiadać swoje zdecydowane stanowisko przeciwne rozpętanej przez Putina wojnie. Panujący strach i poczucie bezradności powoduje gniew, który zalega w sercach i niejako zatruwa atmosferę, w której życie staje się coraz bardziej uciążliwe, a praktyka miłości i sprawiedliwości wydaje się nieosiągalna. Prawosławny teolog Siergiej Czapnin, cytowany przez KAI stwierdził, że „rosyjski prezydent prowadzi wojnę ze swoim narodem”.
Dramatem obecnej sytuacji w Rosji i Ukrainie są też popsute relacje rodzinne w związku z wieloma małżeństwami mieszanymi, w których jedna strona poddana praniu mózgu w putinowskiej propagandzie oskarża drugą o neofaszyzm, nazizm i okrucieństwo, albo tylko naiwność i uleganie banderowskiej władzy Ukrainy. Znany mi jest osobiście przypadek rodziny, w której wnuk urodzony i wychowany na wschodnim wybrzeżu Rosji, będący członkiem rosyjskiej armii, uważa swoją babcię mieszkającą w Ukrainie za faszystkę zmanipulowaną przez ukraińską narrację historyczną. Starsza kobieta bez przerwy płacze, gdyż doświadcza podwójnego cierpienia. Boleje nad losem swego narodu i ubolewa nad zaślepieniem swego wnuka.
Cytowany przez media elektroniczne przykład prawosławnego biskupa, który dedykuje Putinowi „Psalmy złorzeczące” objawia niebezpieczeństwo, które czyha nawet na pobożnych chrześcijan. Modląc się o pohybel wrogów, zapomina się o przykazaniu miłości nieprzyjaciół, które ma na celu nie tylko ocalenie od wiecznego potępienia osób czyniących krzywdę, ale nade wszystko ma strzec ofiarę krzywdy od zatrucia nienawiścią, która ma zawsze destrukcyjne działanie i niełatwo daje się usunąć, gdy już raz zagości w sercu.
Wzmożenie działania zła
Czas wojny to także okres wzmożonego działania zła, o czym mówił kiedyś święty Jan Paweł II, gdy stwierdził, że działania wojenne w byłej Jugosławii były znakiem wielkiego nagromadzenia grzechu. Mając świadomość dramatycznych okoliczności, w których znaleźli się żołnierze na froncie, mimo wszystko trzeba zwrócić uwagę na ich wulgarne wypowiedzi na temat wroga, które ukazują to, co jest obecne w ich sercu. Ludzie idący na śmierć, jak w przypadku żołnierzy z Wyspy Węży (choć nie wiadomo, czy faktycznie zginęli), ostatnie słowa jakie wypowiadają to nie akty strzeliste, a wulgaryzmy pod adresem wroga. Każda złość i nienawiść ma w sobie coś z diabelstwa i trudno nie zauważyć, że w tym wypadku zło czynione przez agresora wzbudza złość w sercu napadniętych.
Krzywdy doznawane podczas wojny wzmagają chęć zemsty a rodząca się w sercu nienawiść, niestety nie paruje w powietrze, ale najpierw zatrzymuje się we wnętrzu człowieka, a potem uderza w innego człowieka. Akty przemocy wzbudzają gniew i stają się w jakiś sposób zaraźliwe, gdyż infekują serce krzywdzonego i mogą prowadzić do działań odwetowych. Czasami wręcz trudno odróżnić zemstę i okrucieństwo od wymierzania sprawiedliwości w warunkach wojennych. Służby informacyjne obu stron prześcigają się w ukazywaniu nagannych moralnie działań wroga i ukazują bezduszność władz, jak i bezradność oraz głupotę żołnierzy i cywilów. Przepaść nienawiści trudno będzie zasypać wzajemnym poszanowaniem i miłością.
Nieliczne przypadki szabrowania sklepów i zwykłego złodziejstwa opuszczonego mienia zmusiły władze Kijowa do ścigania ludzi dopuszczających się kradzieży i zagrożenia takich przypadków rozstrzelaniem. Ze strony rosyjskich oddziałów, źle zaopatrzonych w żywność i paliwo zdarzały się przypadki rekwirowania mienia i agresywnych zachowań wobec mieszkańców Ukrainy.
Przeciwdziałanie złu
Mając na uwadze te kwestie, jeszcze raz objawia się diabelskie zło wojny, która nie jest żadnym rozwiązaniem konfliktowej sytuacji. Potrzeba zatem modlitwy i jasnej świadomości dobra i zła, które pozwala być odpornym na atak nienawiści i ustrzeżenie swego serca od zatrucia podstępnym działaniem szatana. Mimo wszystko trzeba dalej żyć i mieć świadomość, że przyszłość można budować jedynie na przebaczeniu i miłości. „Nienakręcanie” się na wrogów nie jest proste, gdyż nie jest łatwe powstrzymywanie słusznego oburzenia. Pragnienie sprawiedliwego ukarania sprawcy zła musi jednak rozważyć dwie rzeczy. Po pierwsze, by nie wymierzać tej sprawiedliwości samemu, ale pozwolić działać kompetentnym organom, do których trzeba się zwracać i domagać się ich skutecznego działania. Pod drugie, i o wiele ważniejsze, trzeba czuwać, by nie przejąć uczuć wroga i nie stać się do niego podobnym w zapomnieniu o nadrzędności ewangelicznego wezwania do zwyciężania zła dobrem.
W tym kontekście warto spojrzeć na codzienne relacje i jeszcze raz przejrzeć swoje postępowanie pod kątem niebezpiecznego infekowania się niechęcią i pogardą, która niesprawiedliwie i subiektywnie osądza bliźniego a następnie może się wyrazić w postaci niepotrzebnych słów i czynów, które nie przynoszą chwały uczniowi Chrystusa. Na koniec podaję jakże aktualne słowa z Listu apostolskiego Jana Pawła II „Mane nobiscum Domine”: „Chrześcijanin, który uczestniczy w Eucharystii, uczy się z niej być rzecznikiem komunii, pokoju, solidarności we wszystkich okolicznościach życia. Rozdarty obraz naszego świata, który wszedł w nowe tysiąclecie z widmem terroryzmu i tragedii wojny, bardziej niż kiedykolwiek wzywa chrześcijan, by przeżywali Eucharystię jako wielką szkołę pokoju, gdzie formują się mężczyźni i kobiety, którzy na różnych szczeblach zaangażowania w życie społeczne, kulturalne, polityczne działają na rzecz rozwijania dialogu i komunii”.
Andrzej Derdziuk OFMCap / Lublin