Ks. Dariusz Kowalczyk: naiwny pacyfizm nie jest doktryną Kościoła

W felietonie zamieszczonym w najnowszym „Idziemy” Ks. Kowalczyk przypomina, że w świetle nauczania Kościoła modlitwa o pokój nie wyklucza stawiania czynnego oporu agresorowi

 

 

Pacyfizm nie jest chrześcijańską ideologią, o czym wydają się zapominać niektórzy chrześcijańscy działacze i publicyści w krajach zachodnich. Apele o pokój, modlitwa o pokój, mediacja, próby negocjacji mają swoje miejsce w arsenale chrześcijańskiej reakcji na agresję, ale nie wykluczają stawiania czynnego oporu. Jak pisze ks. Kowalczyk: „Wierzący w Boga ludzie dobrej woli modlą się o zaprzestanie działań wojennych, o pokój. Bóg słyszy te modlitwy, ale nie działa za pomocą jakiejś magicznej pałeczki, by w sposób cudowny pogromić złych i zaprowadzić ład między narodami. (...) Bóg wysłuchuje naszych modlitw, czasem wprost, a czasem na swój sposób, ale zawsze bez pozbawiania ludzi wolności i odpowiedzialności.”

Wiara w Bożą Opatrzność, wszechmoc Boga czy proszenie o cud nigdy nie stoją w sprzeczności z aktywnym działaniem człowieka. Bóg nie oczekuje od nas bierności. Życie człowieka sprawiedliwego nie jest życiem łatwym i spokojnym, ale ciągłym stawianiem czoła przeciwnościom. Mówi o tym Psalm 34: „Wiele nieszczęść spada na sprawiedliwego, lecz ze wszystkich Pan go wybawia”. Ks. Kowalczyk przypomina też wypowiedzi Chrystusa, nie pozostawiające złudzeń: „Będziecie słyszeć o wojnach i o pogłoskach wojennych; uważajcie, nie trwóżcie się tym. To musi się stać, ale to jeszcze nie koniec! Powstanie bowiem naród przeciw narodowi […]. Będzie głód i zaraza, a miejscami trzęsienia ziemi. Lecz to wszystko jest początkiem boleści” (Mt 24, 6-8). Dla chrześcijanina jest jednak zawsze nadzieja, zakorzeniona w słowach Chrystusa: „Na świecie doznacie ucisku, ale miejcie odwagę: Jam zwyciężył świat” (J 16, 33).

Autor felietonu stawia pytanie: „Czy chrześcijanin może brać udział w wojnie, nie sprzeciwiając się nauce Chrystusa?” i odpowiada na nie: „Kościół zawsze rozróżniał różnego rodzaju sytuacje. Czym innym jest nie przeciwstawiać się złu, by zło dobrem zwyciężać, w konkretnej osobistej sytuacji, która nie ma wpływu na innych, a czym innym unikanie walki, kiedy wróg atakuje wsie i miasta, pali domy, morduje ludzi i gwałci kobiety. Kościół nigdy nie wyprowadzał z Ewangelii radykalnego pacyfizmu, który zyskiwał zwolenników w Europie i Stanach Zjednoczonych po II wojnie światowej. Dość powiedzieć, że często za ruchami pacyfistycznymi stała sowiecka agentura.” Nigdy dość przypominania tej prawdy. Częścią strategii Związku Radzieckiego była dezinformacja, szerzenie na Zachodzie ideologii osłabiających zdolność do obrony – a obecna Rosja kontynuuje stare sowieckie metody działania.

Jeśli ktoś ma wątpliwości co do nauczania Kościoła w tej materii, warto zajrzeć do Katechizmu Kościoła katolickiego (nr 2302-2317). Wyrzeczenie się przemocy jest opcją dla katolików, jednak „pod warunkiem, że nie przynosi to szkody prawom ani obowiązkom innych ludzi i społeczeństw” (nr 2306). Jak więc zauważa ks. Kowalczyk, „no violence nie jest i nie może być jakąś absolutną zasadą, choć wszyscy «są zobowiązani do działania na rzecz unikania wojen» (nr 2308). Jednak w tym samym numerze „Katechizm” przypomina nauczanie Soboru Watykańskiego II, iż «rządom nie można odmawiać prawa do koniecznej obrony, byle wyczerpały wpierw wszystkie środki pokojowych rokowań». Po czym „Katechizm” wskazuje na warunki usprawiedliwiające uprawnioną obronę z użyciem siły militarnej, które sprowadzają się do tego, żeby zło spowodowane użyciem broni nie było większe niż dobro, które dzięki walce się obroni. Jest to teoria tzw. wojny sprawiedliwej”.

Katolicy mają więc nie tylko prawo, ale i – w określonych okolicznościach – obowiązek czynnie przeciwstawiać się złu, również z wykorzystaniem siły militarnej. Rozeznanie tych okoliczności nie zawsze jest łatwe. Dopóki jest szansa na rozwiązanie konfliktu bez użycia opcji siłowej, z pewnością należy to czynić. Agresja Rosji na Ukrainę nie pozostawia jednak wątpliwości, że taka szansa już nie istnieje. Dlatego, jak zauważa ks. Kowalczyk „trzeba – nie tylko z politycznego, ale także z moralnego punktu widzenia – wspomóc słabszą stronę, która została brutalnie zaatakowana. Polska wspiera duchowo, politycznie i uzbrojeniem walczących Ukraińców. Przyjmuje też uchodźców z Ukrainy. Szkoda tylko, że nawet w tej sytuacji liberalno-lewicowe środowiska UE nie przestają kłamliwie atakować Polski i grozić sankcjami za rzekomy brak praworządności”.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama