Prof. Nalaskowski o podręczniku do HiT: Metoda in vitro może służyć kaprysom, naruszaniu praw natury i zwyczajnej modzie

Wycie na temat tego passusu zamieszczonego w podręczniku jest trzeszczącą hipokryzją. In vitro tak, aborcja też tak? Jak tego podejścia nie nazwać hodowlanym? – pisze prof. Aleksander Nalaskowski, odnosząc się do ataku na podręcznik prof. Roszkowskiego.

W felietonie dla tygodnika „Sieci” zaznaczył, że spodziewał się wzmożenia ataku na podręcznik prof. Wojciecha Roszkowskiego przed rozpoczęciem roku szkolnego. 

„Po tygodniach w otwartej sprzedaży opozycja wzięła do ręki książkę prof. Roszkowskiego i zaczęło się ujeżdżanie” – pisze profesor.

Jak przyznał, zdumiał go „bezwstyd wielu komentatorów, którzy wprost oznajmiali, że «podręcznika nie czytali, ale…»” oraz tych, którzy mieli podręcznik tylko przeglądać. „Nie mam wątpliwości, że oglądali tylko obrazki” – ocenia.

„Ale co to za przeszkoda, by hejtować wybitnego naukowca, a przy okazji ministra Czarnka. Z czasem znajdzie się miejsce na tym hejterskim grillu i dla małopolskiej kurator Barbary Nowak, i dla prof. Wojciecha Polaka, a może i dla mnie. Bo to tak działa. Nienawiść zindywidualizowana nie ma sensu. Dopiero nienawiść grupowa może zaspokoić łaknienie pomsty za utracone siedem lat temu frukta. Dzisiaj można odnieść wrażenie, że to nie prof. Wojciech Roszkowski jest autorem podręcznika, ale Kaczyński, Czarnek i na pewno abp. Jędraszewski. Tak się właśnie judzi, tak się właśnie wznieca nienawiść” – pisze profesor.

Jak zauważył, krytyka podręcznika za przedstawienie LGBT+ jako ideologii nie przyniosła większych efektów. „Był to poniekąd niewypał, bo publika na to prawie nie zareagowała. Po prostu większość uważa, że to ideologia i tyle”.

Ostatnio jednak pojawił się „lepszy pretekst – dzieci z in vitro”.

„Wprawdzie w szkalowanym powszechnie fragmencie nie ma tego określenia, ale łebska opozycja wie lepiej, że jednak jest. Tak się mści nieczytanie całości” – podkreśla.

Jak tłumaczy, „metoda sztucznego zapłodnienia jest tylko instrumentem, którym można się różnie posłużyć”.

„Dla mnie jest etycznie nie do przyjęcia ze względu na te życia, którym niedane będzie się urodzić. Ale też rozumiem małżeństwa, które po latach starań, wędrówek po klinikach, długotrwałych terapii i wysłuchiwania pytań, dlaczego są bezdzietne, na tę metodę się decydują. Rozumiem, co nie znaczy, że akceptuję” – zaznacza.

Dodaje jednak, że ta metoda może też „służyć kaprysom, naruszaniu praw natury i zwyczajnej modzie”, co można coraz częściej zaobserwować.

„Czyż nie zdarza się, że kobiety, nie chcąc stracić nienagannej figury, wynajmują tzw. surogatki? Czy nie zdarza się, że zapładnia się opłacone kobiety, by urodziły dziecko parze gejów? A jeżeli do tego dodamy postulat zabijania chorego dziecka w łonie matki, to jakże nie nazwać tego hodowlą?! Pytanie o miłość jest tu zasadne. Bo kto kochał te dzieci, które wyskrobano? Kto kocha dzieci z domów dziecka?” – pyta profesor.

Zwraca uwagę, że takie praktyki pokazują hipokryzję osób popierających aborcję i prowadzą do eugeniki.

„To właśnie w hodowli zwierząt dobiera się partnerów, by zyskać najdorodniejsze potomstwo. To tam się decyduje, czy i jakim samcem kryć klacz, to tam wyrzuca się poza rodowody i dalszą hodowlę nieudane egzemplarze. Wycie na temat tego passusu zamieszczonego w podręczniku jest trzeszczącą hipokryzją. In vitro tak, aborcja też tak? Jak tego podejścia nie nazwać hodowlanym? Na poziomie praktycznym być może jeszcze nie, ale na poziomie ideologicznym to prosta droga do eugeniki” – pokreślił.

Zwrócił też uwagę, że zupełnie pomijana w dyskusjach jest multimedialność książki, która dzięki kodom odsyła do miniwykładów czy ilustracji. 

„Dlaczego do tego nikt się nie odnosi? Odpowiedź jest oczywista – nikt tym sobie nie zawraca głowy, bo mamy samych «oświeconych», takich, którzy «wiedzą lepiej», którzy wnet ogłoszą, że nigdy nie było żadnej historii, a tym bardziej nie ma żadnej teraźniejszości. A prawdziwa demokracja to wolne konopie, aborcja wedle życzenia, małżeństwa jednopłciowe i surogatki utrzymywane przez państwo” – zaznacza prof. Nalaskowski. 

Źródło: „Sieci”
 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama