Gdy popatrzymy na duszpasterstwo młodzieży dwadzieścia, trzydzieści lat temu i dziś, wydaje nam się nieraz, że obecnie jest ono znacznie trudniejsze. Jednak i dziś dzieje się wiele dobrego, a młodzież garnie się do Boga – czego świadectwem jest udział w rekolekcjach, takich jak „Jezus żyje” na Górze św. Anny.
Czy młodzież naprawdę tak bardzo się zmieniła w ciągu ostatnich kilkunastu lat? Czy zmieniło się środowisko? A może zmienił się tylko sposób, w jaki młodzież komunikuje się ze światem i aby dotrzeć do młodych ludzi, potrzeba przede wszystkim wejść w ten odmienny styl komunikacji?
Na Górze św. Anny na Opolszczyźnie już pod ponad 20 lat odbywają się rekolekcje „Jezus żyje”. Obecnie są to trzy turnusy, na których obecne są wszystkie pokolenia – od najmniejszych dzieci do emerytów. Dla każdego przewidziany jest odpowiedni program, z własnymi osobami prowadzącymi. Są poziomy bardziej zaawansowane – dla tych, którzy przeszli już pewną drogę duchową i należą do wspólnot chrześcijańskich, ale także podstawowe – dla tych, którzy pragną dopiero zbudować swoją wiarę.
Z perspektywy dwudziestu lat interesujące jest to, jak zmieniają się ludzie, którzy uczestniczą w rekolekcjach – a w szczególności młodzież. Niektóre osoby młode przyjeżdżają tu razem z rodzicami, inne – przyciągane są przez kolegów czy zachęcane przez duszpasterzy. Ich motywacje są bardzo różne. Kiedy w tym roku zadaliśmy uczestnikom pytanie, co skłoniło ich do przyjazdu, niektóre odpowiedzi były bardzo proste: „mama mnie przywiozła”, inne – głębsze: „potrzebowałam czasu z Bogiem”, „chciałam na nowo poznać Boga i samą siebie”, „chciałam poczuć wsparcie w innych wierzących w Boga”. Wszelkie powody są dobre i ważne! Czasem wydaje nam się, że przyciągnięcie ludzi do Boga wymaga wielkiej pracy intelektualnej i jakichś górnolotnych słów – tymczasem to sam Bóg umieszcza w sercu ludzi pragnienie „czegoś więcej”, nieraz więc wystarczy prosta zachęta ze strony rodziców, przyjaciół czy duszpasterzy, aby młody człowiek zdecydował się zrobić krok ku Bogu. A może to być krok, który zadecyduje o całym jego dalszym życiu duchowym!
Z wypowiedzi młodych uczestników rekolekcji wynika jasno, że to, czego pragną – to żywe doświadczenie Boga, który przemienia ich życie. Przeintelektualizowana religia, z którą nieraz stykają się w zwykłym parafialnym duszpasterstwie czy na katechezie, nie trafia do nich. Nie chodzi o wpadanie w drugą skrajność – swego rodzaju religijny sentymentalizm, ale o wiarę, która ma związek z życiem, która odpowiada na egzystencjalne pytania i angażuje całą osobę, nie tylko intelekt.
Większość odpowiedzi na pytanie „co zdarzyło się na rekolekcjach, co będzie mieć wpływ na Twoje życie?” podkreślała konkretne doświadczenie działania Boga. I, co istotne, nie było to tylko indywidualne, subiektywne doświadczenie, ale przeżycie, które dokonywało się we wspólnocie, wśród rówieśników. Uczestnicy mieli poczucie, że Bóg mówi coś do nich w głębi serca, ale to poczucie było także potwierdzane przez innych, którzy mieli podobne doświadczenia i dzielili się nimi ze sobą nawzajem. Jakie mogą być owoce takich wydarzeń? Jedna z uczestniczek napisała: „uwolniłam się od lęku, teraz będę mogła iść przez życie pewnie, wiedząc, że Bóg jest zawsze przy mnie”. Inny nastolatek podkreślił, jak poruszyło go nawrócenie poznanej tu osoby. Wielu uczestników mówiło o doświadczeniu Bożej miłości, którego wcześniej nie znali, a wręcz bali się otworzyć na nią.
Czy tygodniowe rekolekcje mogą naprawdę zmienić życie młodego człowieka? Czy mogą stać się zarzewiem trwałej przemiany? Czy mogą pomóc oprzeć się postchrześcijańskiej kulturze, która ogarnia młodzież z każdej niemal strony? To zależy od tego, jak sama młodzież potraktuje ten czas, ale także – jak wykorzystamy to przeżycie jako rodzice, wychowawcy czy duszpasterze. Z pewnością dużo większe szanse na rozwój wiary mają te osoby, które trafią do wspólnoty czy duszpasterstwa, które nie będą pozostawione same sobie. Czy młodzież jest chętna, aby angażować się w duszpasterstwo, aby kontynuować to, co stało się na rekolekcjach? Z pewnością! Na pytanie „z jaką myślą w głowie będziesz wyjeżdżał z rekolekcji?” większość odpowiedziała, że „pragnie wrócić tu za rok”, „pragnie pozostać na drodze, która prowadzi do polepszenia relacji z Bogiem”, „pragnie być w dalszej bliskości z Nim”.
Nie jest więc prawdą, że młodzież nie potrzebuje dziś Boga, odsuwa się od wiary i Kościoła. Prawdą jest natomiast, że potrzebny jest często pierwszy krok, zachęta, inicjatywa ze strony rodziców, wychowawców, przyjaciół czy duszpasterzy, aby dać młodym ludziom doświadczenie Boga przeżywane we wspólnocie rówieśników. Z pewnością potrzebna jest też duszpasterska konsekwencja: letnie rekolekcje mogą być sianiem duchowych ziaren, ale aby przyniosły owoce – konieczne jest zapewnienie właściwego środowiska w ciągu roku. Takim środowiskiem mogą być przede wszystkim wspólnoty młodzieżowe. Jeśli jako duszpasterze nie mamy czasu i ochoty tworzyć takich wspólnot i opiekować się nimi, nie dziwmy się, że zasiane ziarno zamiera czy też jest zagłuszane przez ciernie tego świata.
Na koniec, oddajmy głos dwóm uczestnikom, jednemu nieco starszemu, który pierwszy raz był na takim wydarzeniu, drugiemu – młodszemu, dla którego były to już trzecie rekolekcje. Co warto podkreślić – jeden i drugi ma za sobą wsparcie wspólnoty młodzieżowej i nie jest „samotną wyspą”.
►Na rekolekcje zaprosili mnie ludzie ze wspólnoty gliwickiej: Effatha. Nie byłem przekonany na początku, bo czekała mnie sesja egzaminacyjna na studiach i nie wiedziałem jak sobie poradzę. Ale powiedziałem im, żeby się za mnie pomodlili abym sprawnie przez nią przeszedł. Następnie powiedziałem Bogu, że jeżeli chce mnie na tych rekolekcjach, to niech sprawi żebym większość przedmiotów zdał przed wyjazdem – co nie zwolniło mnie z tego by robić wszystko co w mojej mocy aby nauczyć się na czekające mnie egzaminy. Tak więc zapłaciłem za rekolekcje z góry – nie znając jeszcze wszystkich terminów egzaminów. Cud się zdarzył w tygodniu rozpoczęcia rekolekcji, ponieważ zdałem egzamin, który nie powinienem zdać, i inne rzeczy udało mi się ogarnąć, tak że mogłem pojechać.
Trafiłem do pokoju z świetnymi ludźmi. Czterech facetów, którzy się bliżej nie znali, albo wcale nie znali, a podczas wspólnego przeżywania czasu rekolekcji stali się zgraną ekipą. To wiele dla mnie znaczy i jeśli te relacje przetrwają to na pewno będą miały wpływ na dalsze moje życie. Doświadczenie modlitwy wstawienniczej, po której otrzymałem słowo pouczenia, które odkrywa również pewnego rodzaju zadanie, to coś nad czym będę starał się pracować aby wprowadzić w życie i praktykować. Podobnie jest z darem uwielbienia tańcem, który otrzymałem podczas jednego z „uwielbień” [tj. spotkań modlitewnych]. Zaprosiłem wówczas Maryję do modlitwy, poprosiłem aby jeśli chce pokazała mi jak tańczyć przed majestatem Najwyższego by w ten sposób oddać Mu chwałę i cześć. I stało się mimo że jestem trochę nieśmiałym facetem, który raczej zwykł trzymać się z tyłu, spodobało się Matce Bożej wyciągnąć na światło to, co we mnie złożył Bóg. Lubię tańczyć, ale nigdy wcześniej nie tańczyłem przed Bogiem dla Jego chwały – przynajmniej świadomie. Chociaż zostałem zaproszony do uwielbienia Trójcy Przenajświętszej w ten sposób, to dalej się zmagam z samym sobą, tak że w kolejnych dniach w czasie uwielbienia czułem się raczej przymuszany wewnętrznie do tego by wyjść i tańczyć. Jest to, zatem coś nad czym będę pracował i rozwijał w sobie. Z innej strony – wyniosę nauki, które usłyszałem podczas „poziomów” – czyli np. to że Bóg powołuje mnie do wspólnoty, do konkretnej posługi, że jestem wezwany do budowania Kościoła przez służbę gdziekolwiek będę obecny. Tam gdzie się zjawię, również i Bóg chce się zjawiać, poprzez dobry przykład, słowo pouczenia i zachęty, poprzez zwyczajną obecność. Przypomniano mi jak ważne jest praktykowanie medytacji biblijnej, zanurzanie się w Bożej obecności i pokazano mi jak to robić.
Będę wyjeżdżał z tych rekolekcji z myślą, że warto było zaryzykować, zaufać Bogu i pójść w nieznane, i trochę wypłynąć na głębię, oraz z myślą że jest dla mnie miejsce w Kościele gdzie mogę się zaangażować i odnaleźć właściwe miejsce.
Bogdan
►Na rekolekcje „Jezus Żyje” przyjechałem, bo byłem na nich już 2 razy. Chciałem doświadczyć Bożej obecności i Miłości. Potrzebowałem sytuacji w życiu, która pomoże mi wrócić na właściwą drogę.
Podczas rozmaitych wykładów, rozmów z ludźmi poznanymi na rekolekcjach zdałem sobie sprawę z własnych słabości. Z Bożą pomocą przepracowywałem je w czasie rekolekcji. Podczas uwielbiania Boga w sposób bardzo namacalny czułem Jego miłość, która daje przebaczenie i pokój, która wyciągnęła mnie z ciągłego poczucia winy.
Poziom na którym byłem nazywał się „Wzrastaj w Chrystusie - Zostań Świadkiem”. Po tych rekolekcjach chcę regularnie czytać Pismo Święte, aby być bliżej Boga. Wyjeżdżając z tych rekolekcji w sercu zostanie mi jedno zdanie. Bóg uzdrawia nasze serca, kocha nas – dla Niego nie ma nic niemożliwego.
Józek