Jak wygląda w Polsce sytuacja dotycząca samobójstw? Jak pomóc osobom w kryzysie samobójczym? Co na ten temat mówi Kościół? – tłumaczy ks. Tomasz Trzaska, który współtworzy projekt „Życie warte jest rozmowy”.
Czym jest projekt „Życie warte jest rozmowy”?
Projekt „Życie warte jest rozmowy” opiera się na działalności zespołu interdyscyplinarnego, w skład którego wchodzą specjaliści z różnych dziedzin. Jest to inicjatywa, w której proponujemy pomoc różnym grupom społecznym w obszarze profilaktyki zachowań samobójczych, a także pomocy rodzinom i osobom, których bliscy podjęli próby samobójcze lub odeszli drogą samobójstwa. Jedną z inicjatyw jest platforma internetowa „Życie warte jest rozmowy”. Są to również różne szkolenia internetowe i stacjonarne. Jest to szeroki wachlarz działań związanych z pomocą osobom w kryzysie samobójczym i ich rodzinom.
Jak wyglądają dane dotyczące samobójstw w Polsce? Czy widać, że pandemia miała wpływ na ich wzrost?
Statystyki za rok 2021 dopiero zaczynają być kompletowane. Myślę, że pandemia największe skutki wywoła w latach następnych. Jeden współczynnik ostatnio skomentowaliśmy w ramach projektu – o 100 procent wzrosła liczba prób samobójczych wśród dziewcząt. W 2021 roku, według danych Komendy Głównej Policji, było to ok. 1000 przypadków, a w 2020 roku tych przypadków było niespełna 500. Widzimy więc wzrost o 100 procent. Natomiast u osób do 18 lat liczba samobójstw wzrosła o 22 proc. To są dane z Komendy Głównej Policji, które uzyskali specjaliści z naszego projektu. Widać, że tendencja, która była malejąca, nie tylko się zatrzymała, ale zaczęła rosnąć. Trudno się temu dziwić, bo pandemia to nie tylko lockdown. To nie tylko izolacja, osamotnienie, brak kontaktu, również ze specjalistami. Ale też ogólnie napięta sytuacja w domach, zakładach pracy czy innych miejscach. Życie w ciągłym lęku, w dystansie, w izolacji, wśród pytań: co będzie?, w trudnościach natury finansowej czy zawodowej, jest pełne czynników, które mogą tę przysłowiową szklankę ludzkiej psychiki przepełnić. Wtedy mówimy o próbie samobójczej.
Co należy zrobić, kiedy widzimy kogoś w kryzysie?
Wcale nie jest tak ciężko rozpoznać, że ktoś przeżywa kryzys. Najważniejsze pytanie jest o to, czy chcemy tej osobie udzielić pomocy i na ile potrafimy. Czy chcemy wysłuchać, poświęcić czas, wspólnie poszukać rozwiązań.
Ale wróćmy do rozpoznania osoby w kryzysie. Można tu rozgraniczyć dwie rzeczy: kryzys psychiczny, nawarstwiające się trudności życiowe, psychiczne, w relacjach, w rodzinie, w pracy itd. i kryzys samobójczy, w którym osoba już myśli o odebraniu sobie życia w sposób mniej lub bardziej konkretny. Nie każdy kryzys psychiczny jest kryzysem samobójczym. Nie każdy kryzys psychiczny przeradza się w kryzys samobójczy. Ale kryzys samobójczy jest bez wątpienia kryzysem psychicznym. Kryzys samobójczy to jest sytuacja, w której ktoś nie chce już cierpieć, kiedy nie ma siły, kiedy nie chce już walczyć, kiedy myśl o samobójstwie przynosi mu ulgę. Jak rozpoznać osobę w kryzysie, szczególnie samobójczym? Statystyki wskazują, że ok. 80 proc. samobójców wcześniej sygnalizowało, że są w kryzysie samobójczym i że myślą o samobójstwie. Jeżeli to wiemy, to zmienia to nasze spojrzenie komunikaty wysyłane przez osoby, kiedy mówią np. że życie nie ma sensu, że jak odejdę, to nikt nie będzie po mnie płakał, że światu będzie lepiej po mojej śmierci. To są wyraźne komunikaty sygnalizujące chęć zakończenia życia. Ale są też inne, np. zmiana temperamentu. Osoba, która jest duszą towarzystwa, nagle staje się wycofana. Osoba, która zawsze była cicha, zaczyna zachowywać się w przeciwny sposób. Zmiana sposobu bycia powinna być dla nas sygnałem, że coś z tą osobą się dzieje. Poza tym osoby w kryzysie samobójczym mogą wtedy regulować swoje sprawy, tzn. oddawać długi, oddawać książki, porządkować pewne rzeczy, sygnalizować rodzinie: gdyby mnie kiedyś zabrakło, pamiętajcie, że pieniądze są schowane tutaj, a długi są takie. To są działania przygotowawcze do odejścia. Osoba w kryzysie ma często problem z wykonaniem pewnych podstawowych czynności, takich jak higiena, sprzątanie, pójście do pracy, zrobienie obiadu, zrobienie kanapek. Pewne rzeczy, które dla człowieka zdrowego są oczywistością, koniecznością i codziennością, dla osoby w kryzysie mogą stanowić bardzo dużą trudność . Jest wiele sygnałów, które można zamknąć w klamrach, które się nazywają: „zmiana sposobu bycia”. Oczywiście nie jest tak, że wszyscy, którzy podejmują próby samobójcze, mają dokładnie wszystkie te objawy. Niekiedy objawy mogą być maskowane. Naukowcy wyodrębnilil także tzw. stan presuicydalny, który również ma wiele podobnych cech. Wtedy wewnątrz tej osoby dzieją się takie procesy, które zawężają postrzeganie. Taka osoba np. nie myśli prawie lub wcale, że zrani najbliższych w sposób nieodwracalny, że już nie będzie miała możliwości odwrotu, że tym najbliższym osobom świat runie, że będzie to szok. Osoba w stanie presuicydalnym myśli tylko o jednym: żeby przestało boleć; odbiorę sobie życie, bo już nie mam siły. Prof. Brunon Hołyst ukuł takie powiedzenie, że samobójcy nie tyle chcą umrzeć, ile nie mają siły żyć. To mocne słowa, które często tłumaczą tę próbę.
Jak pomóc takiej osobie? Jaka powinna być nasza reakcja?
Jeśli mamy do czynienia z osobą w kryzysie życiowym, warto przede wszystkim poświęcić jej czas. Spróbować pobyć, wysłuchać, porozmawiać. Lepiej jest wtedy nie tyle pouczać i przerywać, co zadawać pytania, które pomogą wygadać się tej osobie. Można też spróbować pomóc w prostych życiowych sprawach. Pojechać razem na zakupy, pomóc w sprawach domowych, obejrzeć razem film. Taki rodzaj pomocy świadczymy przecież często osobom, które mają trudniejszy moment w życiu. Kiedy sytuacja jest poważniejsza, może warto zasugerować skorzystanie z pomocy specjalistów. Osoba w kryzysie może nie chcieć iść do psychologa czy psychiatry, bojąc się oceny bliskich. Można zasugerować darmową pomoc specjalistów dyżurujących na infoliniach pomocowych. Ich numery można odnaleźć na naszej stronie zwjr.pl.
Oczywiście, gdy sytuacja jest bardzo poważna i istnieje zagrożenie życia osoby nam bliskiej, nie wahajmy się wezwać odpowiednich służb ratunkowych.
Co powinni zrobić księża, którzy podczas spowiedzi słyszą o chęci odebrania sobie życia przez penitenta?
Słyszę często pytanie: czy ksiądz, który słyszy w konfesjonale o zamiarze popełnienia samobójstwa, jest zwolniony z tajemnicy spowiedzi? Nie jest zwolniony. Z tajemnicy spowiedzi nie zwalnia nic, nawet groźba utraty życia. Ale to nie znaczy, że jest zwolniony z odpowiedzialności czy z próby pomocy takiej osobie. Bo jeżeli ktoś przychodzi do konfesjonału i mówi, że chce sobie odebrać życie, niewykluczone, że jest to prośba o pomoc, że jest to komunikat, w którym ktoś mówi: nie mam siły żyć, potrzebuję pomocy. Być może to własnie tajemnica spowiedzi spowoduje, że taka osoba przyjdzie do księdza. Ktoś może nie powiedzieć nikomu z rodziny czy przyjaciół, że chce odebrać sobie życie, ale powie księdzu, bo jest on objęty tajemnicą spowiedzi. Jeśli ksiądz coś takiego usłyszy, dobrze by było, żeby miał jakiś warsztat, jakieś przygotowanie. My w ramach projektu „Życie warte jest rozmowy” prowadzimy takie warsztaty i szkolenia dla duchownych z tego zakresu. Chodzi o to, żeby ksiądz nie powiedział czegoś, czego mówić nie powinien, np. weź się w garść; zobacz, ludzie mają jeszcze gorzej; nie przesadzaj, nie jest tak źle, czyli inne komunały, których się nie powinno mówić osobom w kryzysie. Ksiądz powinien wiedzieć, czego nie mówić i spróbować tej osobie pomóc. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zaproponować tej osobie rozmowę po spowiedzi. Oczywiście ksiądz dalej jest związany tajemnicą spowiedzi do co tego, co usłyszał w konfesjonale, i dyskrecją tej rozmowy, która jest po spowiedzi, ale tu jest większe pole manewru do rozmowy, wysłuchania, poszukania wspólnie pomocy czy specjalistów. Czyli ksiądz powinien wiedzieć, czego nie powiedzieć, żeby nie zaszkodzić i powinien spróbować poszukać pomocy. W projekcie mamy takie warsztaty. Proponujemy je diecezjom czy zgromadzeniom. Zawsze jesteśmy otwarci na to, żeby przeszkolić duchownych w tym zakresie.
Jak Kościół podchodzi od śmierci samobójczej i co o niej mówi?
Przez wiele lat panował mit, że samobójca jest potępiony, że ciała samobójcy nie można wprowadzić do kościoła, że należy mocno ograniczyć pogrzeb i pochować zmarłego gdzieś pod płotem, w miejscu dla samobójców, które jest stygmatyzujące. To się zmieniło ok. 40 lat temu, kiedy stwierdzono w Kościele, że nie ogranicza się pogrzebu samobójców, ponieważ samobójstwo jest konsekwencją choroby czy załamania psychicznego, czyli z przyczyn w pewnym sensie niezależnych. Obecnie pogrzeb odbywa się normalnie. Co więcej jest to też okazja, żeby nie tyle straszyć bliskich, ile powiedzieć im o Bożym miłosierdziu. Powiedzieć wspólnocie parafialnej, żeby bliskich zmarłego otoczyć opieką, a nie zostawiać ich, bo nie wiemy, jak z nimi rozmawiać. To bardzo trudna, ale jednak okazja, żeby zachęcić bliskich tej rodziny, żeby tej rodzinie pomoc, towarzyszyć jej, żeby wyjaśnić kwestie związane ze śmiercią tej osoby. Nie ma zmienia to jednak faktu, że akt samobójczy jest zamachem na życie i grzechem. Natomiast przy ocenie moralnej każdego czynu bierzemy pod uwagę trzy czynniki: cel, materię i okoliczności. Materia to jest odebranie sobie życia, ale cel i okoliczności mogą mieć wartość łagodzącą. Można to odnieść też do innych czynów, np. kradzieży. Ktoś kradnie chleb, bo chce uratować dzieci od śmierci, a ktoś inny, bo nie chce wydać trzech złotych na chleb, bo woli na piwo. W obu przypadkach jest to kradzież, ale okoliczności zmieniają ocenę. Jeżeli chodzi o samobójstwo, Kościół uznaje, że tutaj okoliczności to zazwyczaj kryzys psychiczny. Nie dotyczy jednak to samobójstw rytualnych. To znaczy, jeśli ktoś w akcie np. satanizmu, nienawiści do Boga, chciałby odebrać sobie życie, mówiąc: Bóg daje życie, ale ja nienawidzę Boga i robi to przeciwko Bogu i popełnia samobójstwo w jakimś akcie rytualnym, to trudno mówić o kryzysie psychicznym. Jest to przypadek teoretyczny, ale warty zaznaczenia.