„Wszystkie kryzysy małżeńskie wynikają z braku komunikacji”. Jak uratować małżeństwo?

„Jeśli oboje małżonkowie chcą ratować małżeństwo, to nie ma możliwości, by się nie udało” – mówi o. Mieczysław Łusiak, jezuita. W swojej pracy z małżeństwami posługuje się metodą „porozumienie bez przemocy”.

O. Łusiak jest pomysłodawcą i założycielem wspólnoty Rodziny Empatyczne, która łączy Dobrą Nowinę głoszoną przez Jezusa Chrystusa z porozumieniem bez przemocy (Non Violent Communication), nazywanym też językiem serca, zaproponowanym przez Marshalla Rosenberga.

W rozmowie z „Gościem Niedzielnym” wyjaśnił, skąd biorą się kryzysy w małżeństwie i jak sobie z nimi poradzić. 

„Moje doświadczenie jest takie, że niemal wszystkie kryzysy małżeńskie wynikają z braku komunikacji. Nie potrafimy się komunikować, nie potrafimy rozmawiać. Kluczową sprawą w rozwiązywaniu kryzysów jest więc nauka komunikacji” – powiedział. 

Jak tłumaczył, podstawą metody „porozumienie bez przemocy” jest empatia „rozumiana jako skuteczny kontakt człowieka z samym sobą, a później z innymi”.

„Ośmielę się powiedzieć, że kluczem wszystkich kryzysów małżeńskich jest brak kontaktu. Poruszamy się zazwyczaj na poziomie różnych przekonań, domysłów i osądów, które często są nieprawdziwe. A istotą porozumienia bez przemocy jest to, by być przy tym, co jest prawdziwe we mnie i  w  drugim człowieku”.

W tej metodzie ważne jest właściwe rozumienie potrzeb i odróżnienie ich od strategii. 

„Nie ma potrzeby agresji, potrzeby spędzania czasu poza domem, słuchania muzyki. To wszystko są strategie. Potrzeba to coś, co jest uniwersalną wartością dla wszystkich ludzi. To na przykład autonomia, wolność, akceptacja, poczucie własnej wartości, bycie branym pod uwagę…” – wymieniał o. Łusiak.

Podkreślił, że konflikty są na poziomie strategii, a  nie na poziomie potrzeb. Dlatego tak ważne jest odpowiednie nazywanie tej rzeczywistości.

Zdarza się, że para zrzuca winę na siebie nawzajem, płacze, krzyczy itp. Najważniejsze jednak, że chce problem rozwiązać.

„Odkąd znam «Porozumienie bez przemocy», mam frajdę – jakkolwiek dziwnie to zabrzmi – ze słuchania wzajemnych oskarżeń, bo potrafię w nich usłyszeć przekaz o emocjach i potrzebach. To z kolei pozwala mi naprowadzić parę na drogę porozumienia. Następnie, zamiast stawiania na swoim, pojawia się dialog, prowadzący do znalezienia strategii zaspokojenia potrzeb obu stron. No i ku zaskoczeniu obojga okazuje się, że więcej można osiągnąć dzięki wzajemnej empatii niż walce” – opowiadał jezuita. 

„Moje wieloletnie doświadczenie jest takie, że jeśli oboje chcą ten kryzys przezwyciężyć, to musi się to skończyć sukcesem” – podkreślił.

Zaznaczył, że grupach, które prowadzi, pojawiają się też pojedyncze osoby, nie w parach. Najlepiej, jeśli przychodzą oboje małżonkowie, ale – jak mówi o. Łusiak – metoda „porozumienia bez przemocy” może pomóc także tej jednej osobie. 

Dodał, że nawet w przypadku zdrady czy alkoholizmu udaje się małżeństwo uratować. Wtedy najważniejsza jest terapia, ale wspólnota i spotkania również bardzo pomagają. 

„Widziałem mnóstwo skłóconych rodzin wracających do siebie. W tej chwili opiekuję się 150 małżeństwami, z których wiele przeszło bardzo poważne kryzysy, a niektóre podjęły wcześniej decyzję o rozwodzie. Bardzo zależy mi, by zainteresować tą metodą duszpasterzy, bo mam doświadczenie, że jest bardzo skuteczna” – zaznaczył.

Informacje o wspólnocie i metodzie „porozumienie bez przemocy” można znaleźć na stronie rodzinyempatyczne.jezuici.pl.

Źródło: „Gość Niedzielny”
 

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama

reklama