Boże Narodzenie w cieniu Chanuki

W sąsiedztwie ustawionego w Sejmie świecznika chanukowego, który gaśnicą zgasił Grzegorz Braun, znajdował się wizerunek sędziwego rabina. Felietonista Opoki ks. Robert Skrzypczak wyjaśnia, kim jest Menachem Mendel Schneerson z dynastii Lubawiczów, zwany „mesjaszem z Brooklynu”.

„Mesjasz z Brooklynu”

Wiosną 1993 r. rozgłośnie radiowe i stacje telewizyjne Jerozolimy, Moskwy i Paryża ogłosiły bezpośrednią transmisję ze spotkania z mesjaszem z Brooklynu. Rabin Menachem Mendel Schneerson z Lubawicza pojawił się na moment przed swym mieszkaniem na Crown Heights (770 Eastern Parkway) wobec mnóstwa tańczących i podnieconych zwolenników. Zwłoka z jego publicznym ukazaniem się tłumaczona była brakiem doskonałości moralnej wśród Żydów i chrześcijan. Gorączka mesjańska ogarnęła również miasta Izraela. Wzdłuż autostrady w pobliżu Tel Awiwu widać było transparenty z napisami: „Witaj, Mesjaszu!” czy też „Chcemy Mesjasza natychmiast!”. Na ulicy Bena Yehudy w Jerozolimie rozdawano broszurki po angielsku, rosyjsku i hebrajsku, informujące, jak należy się przygotować na nadejście mesjasza. Na pomazańca Pańskiego w centrum Lubawicza Kfar Chabad czekała wybudowana wierna replika mieszkania z Crown Heights. Adres 770 Eastern Parkway nabrał wymowy mesjańskiej, wszak liczbę 770 da się odczytać, zgodnie ze znaczeniem liter hebrajskich, jako beth mashiach, to jest „dom mesjasza”.

Rabbi Schneerson był siódmym członkiem chasydzkiej dynastii Chabad, tak są bowiem nazywani zwolennicy ruchu Lubawicz. Bierze się ona z trzech hebrajskich słów chokma, bina i daat, co znaczy „mądrość”, „inteligencja” i „poznanie”, będących podstawą systemu teozoficznego, na którym opiera się ten duchowy prąd w łonie judaizmu. Rabbi Schneerson urodził się w 1902 r., studiował fizykę w Berlinie, a potem na paryskiej Sorbonie. Ta charyzmatyczna osobowość zelektryzowała cały świat chasydów. Póki nie przeżył ataku serca w 1977 r., a zwłaszcza apopleksji, która pozbawiła go możliwości mówienia, przyjmował każdej nocy aż do świtu odwiedzające go osoby, w niedzielę zaś rozdawał pieniądze. Każdy jego gość otrzymywał dolara, którego miał zainwestować w dzieła dobroczynne. Większość jednakże, zamiast tego, postanowiła zachować banknot od rabina jako talizman. Tym sposobem rabin Lubawicz, począwszy od 1985 r., rozdał ponad milion dolarów. Oczekiwanie w kolejce do jego domu, by otrzymać radę lub błogosławieństwo, trwało nieraz do pięciu godzin.

Jego zwolennicy nigdy nie mieli wątpliwości co do tego, że mają do czynienia z mesjaszem. On sam przepowiadał nadejście epoki definitywnego zbawienia. „Przyjście mesjasza – powiadał – nie jest już snem z dalekiej przyszłości, ale czymś aktualnym, co niebawem się ukaże”.

Rabin Tsik, redaktor naczelny czasopisma „Doskonałe i Prawdziwe Odkupienie”, zainicjował apel do rabina Lubawicza, podpisany przez setki innych rabinów, by tamten nie opóźniał więcej swego mesjańskiego ukazania się. Należy dodać, że według tradycji ruchu Chabad, siódmy rabin w dynastii Lubawiczów miał być ostatnim przed ukazaniem się wyzwolenia. Nawet jego późniejsza choroba była interpretowana jako mesjański znak „człowieka boleści”, zgodnie z proroctwem Izajasza 53, 3–7.

Wyznawcy Lubawicza utrzymują, że ich mesjasz potrafił czynić cuda po całym świecie: kobiety niepłodne odzyskiwały zdolność rodzenia, biedacy stawali się bogatymi, a chorzy zdrowieli pod wpływem błogosławieństw hojnie udzielanych ręką wybrańca z Brooklynu. Wielu zaś, wcześniej niewierzących, ze spotkania z nim wychodziło z nową wiarą w sercu. Miał też podobno szczególne uzdolnienia profetyczne: przewidział, dla przykładu, zwycięstwo Izraela w wojnie sześciodniowej, emigrację Żydów rosyjskich, natomiast podczas wojny w Zatoce odradzał mieszkańcom Izraela używania masek przeciwgazowych i opuszczania domów, zapewniając ich o bezpieczeństwie. Po Holokauście Żydów nie miała już czekać żadna inna tragedia, lecz jedynie wyglądanie dnia pocieszenia.

Dobroczynność

Rabbi Schneerson okazał się równie sprawnym organizatorem, co charyzmatykiem. W jego przekonaniu era mesjańska zajaśnieje wówczas, gdy ruch Lubawicza dotrze do najdalszych zakątków ziemi. W tym celu jego zwolennicy, jeśli trzeba, posługują się płatnymi transmisjami satelitarnymi czy całostronicowymi ogłoszeniami na łamach takich dzienników, jak „New York Times” czy „Jerusalem Post”. W nowojorskim metrze często można napotkać kolorowe reklamy informujące o ukazaniu się mesjasza. Po ulicach wielu miast Ameryki czy Europy krążyły mizwa-tanks, czyli specjalne samochody rozprowadzające materiały propagandowe. W samym Izraelu każdego miesiąca emisariusze ruchu rozprowadzali za darmo wśród ludności przybyłej do ojczyzny ich ojców około ośmiu tysięcy przedmiotów kultu: świeczniki, lampki, filakterie i temu podobne rzeczy. W 1990 r. zainicjowano czarterowanie specjalnych samolotów przywożących do Izraela dzieci w wieku od 6 do 14 lat z dawnego ZSRR dotknięte tragedią Czarnobyla. Samoloty te wracały do dawnych republik radzieckich wyładowane darami materialnymi. W samym 1993 r. dostarczono tam siedemset ton produktów.

W Jerozolimie codziennie zostaje wykarmionych blisko pięć tysięcy ubogich. Wierni Lubawicza odwiedzają regularnie chorych w szpitalach i przytuliskach. Wciąż powstają nowe, żywotne centra duchowości Lubawicza: w Wenecji i we Frankfurcie, w Paryżu i w El Paso. Na uniwersytetach powstają seminaria biblijne, kwitną letnie obozy szkoleniowe. Ilość aktualnych zwolenników ruchu Lubawicza oblicza się na ponad dwieście tysięcy osób, które dziś, po śmierci ich namaszczonego rabina, oczekują jego zmartwychwstania. Trzeba dodać, że ruch jest bardzo aktywny misyjnie: dysponuje około trzema tysiącami misjonarzy, najczęściej par małżeńskich; ponadto szkołami z mniej więcej 250 tysiącami dzieci. Ich bilans wydatków zamyka się w kwocie 250 milionów dolarów rocznie.

Przykazania „synów Noego”

W odróżnieniu od innych grup żydowskich, ruch mesjasza Lubawicza jest otwarty. Dla nich wszyscy ludzie i cały świat zawiera się w Bogu. Jedyną prawdziwą rzeczywistością jest Bóg. Każdy Żyd winien czuć się odpowiedzialny za przyjście mesjasza. Podczas gdy dla niejednego Żyda ortodoksyjnego telewizor, Internet czy sala koncertowa stanowią narzędzia szatana, to nie dla wiernych Lubawicza. Nawet synagoga nie ma dla nich wyjątkowego charakteru, ponieważ wszystkie miejsca są święte, jeśli służą zbliżeniu człowieka do ich mesjasza. Każdy kraj uważają za święty, nie tylko ziemię Izraela, choć ich poglądy ewoluują w stronę walki o każdą piędź ziemi należącą do państwa izraelskiego. Dostrzegać świętość zawartą w sprawach świeckich, by uwalniać z nich iskrę Bożą – oto tradycyjna intuicja towarzysząca żydowskim nadziejom mesjańskim. Zwolenników Lubawicza nie interesuje, czy ktoś jest Żydem ortodoksyjnym, liberalnym czy chasydem. Poza wszelkimi tymi kategoriami pragną dotrzeć z orędziem o ich mesjaszu do każdej duszy ludzkiej.

Także nie-Żydzi są adresatami misyjnego wysiłku ruchu Lubawicza, zapraszani są do przestrzegania „przykazań synów Noego”. Mesjasz przyniesie – według nich – zbawienie wszystkim ludziom na tej ziemi.

Bezpośrednio przed atakiem apopleksji rabbi Schneerson utrzymywał, że nadszedł czas wtajemniczenia w „sekrety Tory” również nie-Żydów; nie w tym celu, by ich nawrócić na judaizm, ale by przygotować świat na pełne poznanie prawdy. W epoce mesjasza bowiem świadomość ludzka ulegnie radykalnej przemianie, światło zaś Boga rozświetli wszelkie obszary ludzkiej egzystencji. Podczas gdy wiek XX, najbardziej koszmarny bodaj w całej historii ludzkości wraz z wojnami, totalitaryzmami i Holokaustem, oznaczał „mesjańskie bóle rodzenia”, aktualny mesjasz ujrzy pozytywne zjawiska nadchodzenia Bożego wybawienia. Nie może dziwić zatem aktualny wzmożony nacisk środowisk Lubawicza, by przekonać ludzką wyobraźnię do nowego typu mesjanizmu, który ma do zaproponowania zglobalizowanemu, z zarazem duchowo zagubionemu światu, nowy porządek i nowy sposób zarządzania sprawami ludzkimi. Temu celowi miałby służyć stopniowy marsz w stronę zastąpienia dotychczasowego mesjasza, Jezusa Chrystusa, uznanego w obrębie cywilizacji chrześcijańskiej za Syna Bożego i Zbawiciela, nowym mesjaszem, kojarzonym z geopolitycznym programem przebudowy społeczeństwa i jego zrównoważonego rozwoju, nowym stylem zarządzania tym światem – z pominięciem tamtego, który zapowiadał Jezus – jaki zainaugurował „mesjasz z Brooklynu”. Symbolicznym przejawem tej transformacji miałoby być sukcesywne przysłanianie bożonarodzeniowej szopki rosnącym w siłę świecznikiem chanukowym.

Powrót mesjasza Jezusa

Na początku XXI wieku opinię publiczną na pewien moment zelektryzowała tajemnicza postać rabbiego Icchaka Kaduriego, lidera duchowego światowej kabały, również należącego do ruchu Chabad Lubawicz. Na jednym ze zdjęć widać go, jak rozmawia z rabinem Menachemem Schneersonem z Nowego Jorku. Powszechnie wiadomo, że podczas tego spotkania dziewięćdziesięcioletni Kaduri miał otrzymać od Schneersona zapewnienie, iż nie umrze, zanim nie ujrzy nadejścia Mesjasza. Inne źródła podają, że główny rabin sefardyjski Ben Ish Chai z Iraku, u którego młody, trzynastoletni Icchak pobierał pierwsze lekcje biblijne, pozostawił chłopcu błogosławieństwo obiecujące mu, że będzie żył po to, by zobaczyć Mesjasza.

Na kilka miesięcy przed śmiercią ponad stuletni rabin wprawił w zdumienie liczne grono uczniów i zwolenników, utrzymując, że widział Mesjasza. Pozostawił też list w zaklejonej kopercie z napisem: „Otworzyć w październiku 2007 roku”. List miał ukrywać imię tajemniczego Mesjasza, którego rabin – jak sam utrzymywał – nie tylko poznał, ale wręcz z nim rozmawiał. Kiedy po śmierci rabina, w wyznaczonym dniu, przy licznie zgromadzonych zainteresowanych, otwarto kopertę, znaleziono zaskakujące wyznanie wizjonera: imię Mesjasza brzmi Jehoszua – to znaczy Jezus!

Jak podkreślała gazeta „Israel Today”, „to, co uderza w rękopisach, sporządzanych na użytek studentów, to kreślone przez Kaduriego znaczki w formie krzyżyka”. To praktyka ze wszech miar zaskakująca, bowiem w tradycji żydowskiej nie ma zwyczaju rysowania krzyża. Jest to przestrzegane do tego stopnia, że nawet w arytmetyce znak dodawania plus bywa zastępowany rodzajem odwróconej do dołu litery „tau”, aby nikomu nie przyszło do głowy skojarzenie z chrześcijańskim krzyżem. Kiedy cała sprawa stała się głośna, ortodoksyjni Żydzi mówili reporterom pisma „Israel Today”, że tajemnicza notatka rabina Kaduriego „nigdy nie powinna była ujrzeć światła dziennego”.

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama