Boże Narodzenie w cieniu Chanuki

W sąsiedztwie ustawionego w Sejmie świecznika chanukowego, który gaśnicą zgasił Grzegorz Braun, znajdował się wizerunek sędziwego rabina. Felietonista Opoki ks. Robert Skrzypczak wyjaśnia, kim jest Menachem Mendel Schneerson z dynastii Lubawiczów, zwany „mesjaszem z Brooklynu”.

Incydent sejmowy ze świecznikiem chanukowym w roli głównej wzbudził wiele emocji i wiele głosów potępienia, ale pozostawił wiele niewyjaśnionych kwestii. Mało przekonująco brzmiały oskarżenia o rasizm czy antysemityzm, a jeszcze mniej o naruszenie wolności religijnej. Czyżby na tak infantylne uzasadnienie miało zasługiwać napięcie wywołane stawianiem ośmioramiennych świeczników żydowskich w przededniu chrześcijańskich świat Bożego Narodzenia w miejscach publicznych? Eksperci bibliści śpieszą z uspokajającymi wyjaśnieniami, iż sam Jezus przecież też „obchodził” Chanukę w Jerozolimie, o czym miałby świadczyć opis Ewangelii św. Jana (J 10, 22-39).

W moim przekonaniu niepokój może budzić nie tyle historyczny kontekst chanukowego kandelabra – odniesienie się do narodowowyzwoleńczego zrywu Żydów pod wodzą braci Machabeuszy z drugiego wieku przed Chrystusem – co raczej coraz wyrazistsza interferencja, czyli zjawisko nakładania się symbolu Chanuki na znak stajenki betlejemskiej.

Przecież gołym okiem można zaobserwować fenomen rozrastania się symbolu żydowskiego we współczesnej przestrzeni publicznej: na centralnych placach miast, w gmachach uniwersyteckich, w parlamentach i instytucjach rządowych – przy jednoczesnym kurczeniu się, czy też umniejszaniu przesłania związanego z rocznicą przyjścia Jezusa Chrystusa na ten świat. Kluczowe dla zrozumienia tej kwestii wydaje się być pytanie, jakie Jezus usłyszał w Jerozolimie w kontekście obchodów święta Poświęcenia Świątyni, do którego odnosi się chanukowy kandelabr: „Dokąd będziesz nas trzymał w niepewności? Jeśli ty jesteś Mesjaszem, powiedz nam otwarcie!” (J 10, 24). Chodzi zatem o najważniejsze z punktu widzenia religijnego i politycznego  pytanie o mesjasza. Kim on jest i jakie zbawienie oferuje ludzkości.

W przebiegu szeroko komentowanych zdarzeń w polskim parlamencie z gaśnicą w rękach posła Brauna moją uwagę przykuł, umieszczony w sąsiedztwie wyrazistego ośmioramiennego świecznika chanukowego, wizerunek sędziwego, dobrotliwego rabina z białą, obfitą brodą i czarnym kapeluszem. Nie był to żydowski odpowiednik świętego Mikołaja, ale rabin Menachem Mendel Schneerson z dynastii Lubawiczów, zwany „mesjaszem z Brooklynu”, założyciel prężnie rozwijającego się w świecie żydowskiego ruchu o charakterze religijno-politycznym, zwanego Chabad Lubawicz.

Dobrze, albo wcale

Zanim przejdę do przedstawienia postaci Lubawicza, przytoczę kilka informacji pochodzących z doniesień prasowych ostatnich tygodni. Z nich to właśnie mogliśmy się dowiedzieć, iż nowo wybrany prezydent Argentyny Javier Milei, zaraz po zaprzysiężeniu, odwiedził grób Menachema Mendela Schneersona w Nowym Jorku, aby, jak się wyraził, „podziękować za powierzoną mu misję”. Wsparcia w kampanii wyborczej udzielili prezydentowi Milei m. in. Eduardo Elsztain, dysponujący niemal milionem hektarów terytorium Argentyny na własność, właściciel Banku Hipotecznego i większości centrów handlowych oraz mega firm budowlanych w tamtym kraju. Jest on również, wraz z Davidem de Rotschildem, dyrektorem Światowego Kongresu Żydów. Nowy argentyński prezydent zdołał zbliżyć się do Elsztajna i innego, równie potężnego, magnata kapitałowego Daniela Sieleckiego, u których znalazł wsparcie, dzięki przychylności środowiska Chabad Lubawicz. Jak podał argentyński portal internetowy „KontraInfo”, nowo zaprzysiężony prezydent otrzymał błogosławieństwo od kabalistycznego rabina Davida Pinto Shlity w należącym do Lubawiczów domu studiów religijnych w Buenos Aires.

Silne związki z Lubawiczami utrzymuje także ex-prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump. Wizyta przy grobie „mesjasza z Brooklynu” córki prezydenta Ivanki Trump w przeddzień wyborów z 2020 roku miała zapewnić wsparcie ze strony licznych zwolenników rabina Schneersona. Znane są również znajomości aktualnego premiera Izraela Benjamina Netanyahu z „mesjaszem z Brooklynu”. O bliskich związkach z Lubawiczami premiera Izraela oraz prezydenta Ukrainy Władimira Zełenskiego donosi m. in. portal „Montevideo”. Znamienne, że przy okazji zaprzysiężenia prezydenta Milei nowy przywódca Argentyny wręczył liderowi Ukraińców świecznik chanukowy jako symbol szczególnej solidarności między nimi. Na temat związków Wladimira Putina ze środowiskami Chabad mówił przy innej okazji rabin Rinsky dla portalu „Israel Hayom” w 2019 r. Wielkimi dobroczyńcami na rzecz Rosji okazuje się być dwóch wielkich oligarchów z kręgu Lubawiczów: Lev Leviev i Roman Abramowicz. Zresztą, ten pierwszy prowadził rozliczne interesy również i z rodziną Trumpów. Po wybuchu wojny na Ukrainie relacje Lubawiczów z Rosja ochłodziły się. Zresztą, jednym z powodów tego stanu rzeczy było umieszczenie na liście osób, którym zakazano wjazdu do Rosji kilku znanych rabinów należących do ruchu. Pewien wysoki funkcjonariusz rosyjskich służb bezpieczeństwa pozwolił sobie nazwać działający na Ukrainie ruch Chabad Lubawicz potężną „neopogańską sektą”, za co spotkała go soczysta reprymenda ze strony głównego rabina Rosji Berela Lazara, także przynależącego do ruchu. Na łamach rządowego tygodnika „Argumenty i Fakty” podsekretarz rosyjskiej Rady do Spraw Bezpieczeństwa Aleksiej Pawłow napisał: „Zasadniczą regułą funkcjonowania chasydów od Lubawicza jest poczucie wyższości zwolenników tejże sekty nad wszystkimi narodami i społeczeństwami”. W następstwie tych słów bliski Putinowi główny rabin Rosji poprosił władze swego kraju o potępienie „szokujących” w jego przekonaniu stwierdzeń Pawłowa. Swą prośbę wsparł pełnym utożsamieniem się ruchem Chabad Lubawicz, dodając przy tym, iż „90 procent rabinów pracujących w Rosji” solidaryzuje się z ruchem. Pawłow w efekcie tej interwencji stracił pracę bez podania powodów.

Mamy zatem do czynienia ze środowiskiem dysponującym ogromnymi wpływami na współczesny świat polityki i finansów. Owe wpływy są uzasadnione poczuciem misji łączącej się z postacią ostatniego mesjasza, jaki zdynamizował i podzielił świat żydowski. Podzielił, bowiem środowiska żydów ortodoksyjnych nie znoszą kabalistycznego, chasydzkiego ruchu, który wyemancypował się spod ich wpływu pod wpływem mesjańskich obietnic płynących z Nowego Jorku.

Zresztą, główny rabin Jerozolimy Josepf Ovadia w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku obłożył klątwą kumulującego wokół siebie coraz więcej zwolenników „mesjasza z Brooklynu”. Czyje zatem zdjęcie towarzyszyło chanukowemu świecznikowi wyeksponowanemu w przeddzień świąt Bożego Narodzenia w głównym holu polskiego Parlamentu? Do kogo należy dobrotliwy wyraz twarzy zaopatrzonej w obfitą, siwą brodę i przykrytej od góry czarnym kapeluszem?

« 1 2 3 »
oceń artykuł Pobieranie..

reklama

reklama

reklama

reklama