„Tak Bóg umiłował polską ziemię, że z niej i dla niej dał nam syna, aby każdy, kto będzie słuchał jego nauczania i go naśladował, nie zginął w odmętach współczesnego świata, ale zdążając drogami głoszonej przez niego prawdy o Chrystusie, Odkupicielu człowieka, miał życie wieczne” – mówił abp Marek Jędraszewski w czasie czuwania „Wdzięczni” pod Oknem Papieskim na Franciszkańskiej 3 w 18. rocznicę śmierci św. Jana Pawła II.
Publikujemy pełny tekst wystąpienia abp. Marka Jędraszewskiego:
Ilekroć w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych ubiegłego wieku jakieś obowiązki wzywały kardynała Karola Wojtyłę do Wiecznego Miasta, zawsze przybywał wtedy do Papieskiego Kolegium Polskiego na Awentynie. W pamięć księży-studentów wrył się szczególny dźwięk szurania butami po posadzce korytarza na drugim piętrze, na którym znajdowała się kolegiacka kaplica. Odnosiło się wrażenie, że korytarzem idzie ktoś w taki sposób, jakby do jego butów były przyczepione narty. Dla studentów, zamieszkujących pobliskie pokoje, nie ulegało żadnej wątpliwości: do kaplicy zdąża Kardynał, aby odprawić Drogę Krzyżową. Tak było każdego dnia jego pobytu w Kolegium, zazwyczaj późnym wieczorem. Nikt z nas nie wchodził wtedy do kaplicy. Byliśmy przekonani, że chciał być wtedy tylko sam na sam ze Skazańcem dźwigającym krzyż, więc czekaliśmy, aż po upływie dość długiego czasu na korytarzu rozlegną się ponownie dźwięki jakby szurania nartami, zwiastujące powrót Kardynała do swojego apartamentu…
Z tamtych też lat pochodzi jego rozważanie o św. Weronice, które kończy się następującymi słowami: „Stworzenia będą pytać o życiodajne źródło, które bije z twojej postaci, / Weroniko, siostro / Odkupienie szukało twego kształtu, by wejść w niepokój wszystkich ludzi”.
Te słowa możemy dzisiaj odnieść do osoby św. Jana Pawła II Wielkiego. Patrząc na niego i na jego niezwykłe dokonania, pytamy o „życiodajne źródło, które bije z jego świetlanej postaci”. I znajdujemy podobną odpowiedź jak w przypadku św. Weroniki: Odkupienie, dokonane przez Chrystusa, Odkupiciela człowieka – per Redemptorem hominis – szukało właśnie jego kształtu, aby wejść w niepokój wszystkich ludzi końca drugiego i początku trzeciego tysiąclecia.
U jednych ten niepokój przyjmował kształt inspiracji do pogłębiania więzi z Chrystusem. Stawał się impulsem do dania pozytywnej odpowiedzi na wezwanie, jakie w dniu 22 października 1978 roku podczas Mszy świętej inaugurującej jego pontyfikat Jan Paweł II skierował do całego świata: „Non abbiate paura! Aprite, anzi, spalancate le porte a Cristo! Nie bójcie się, otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi. Dla Jego zbawczej władzy otwórzcie granice państw, systemów ekonomicznych i politycznych, szerokie dziedziny kultury, cywilizacji, rozwoju! Nie bójcie się! Chrystus wie, co nosi w swoim wnętrzu człowiek. On jeden to wie!”. Prawdziwie symbolicznym potwierdzeniem tych słów stał się moment, gdy po zakończonej liturgii Jan Paweł II wyszedł przed ołtarz, błogosławił zebranych na Placu św. Piotra, a potem nieoczekiwanie podniósł wysoko do góry ferulę, czyli swój papieski pastorał w kształcie krzyża. Jakby tym gestem chciał przypomnieć ową niezwykłą noc z 312 roku i ów tajemniczy głos, który przed bitwą przy Moście Mulwijskim usłyszał Konstantyn Wielki: In hoc signo vinces! – „W tym znaku zwyciężysz!”. Jakby pragnął dopowiedzieć do swojej homilii jeszcze to jedno zdanie: „Nie bójcie się przyjąć Chrystusowego Krzyża!”.
Z kolei u innych ten zbawczy i odkupieńczy niepokój, jaki wnosił do świata Jan Paweł II, budził zdecydowany sprzeciw. Najbardziej dramatycznym tego przejawem stał się zamach na Ojca Świętego na Placu św. Piotra w dniu 13 maja 1981 roku. Oni chcieli odebrać mu życie, oni pragnęli odebrać mu głos – wszystko po to, aby poprzez jego przepowiadanie i jego świadectwo życia Odkupienie, które Chrystus przyniósł całemu światu, nie mogło wchodzić w twórczy niepokój wszystkich ludzi. Niepowodzenie zamachu, spowodowane nadzwyczajną interwencją Matki Najświętszej, stało się kolejnym potwierdzeniem tego, że sama Boża Opatrzność zamierzyła i zapragnęła, aby Chrystusowe Odkupienie jeszcze przez wiele lat mogło szukać kształtu właśnie w osobie Jana Pawła II.
Odkupienie świata dokonało się przez cierpienie i śmierć Chrystusa na krzyżu. Nie dziwmy się zatem, że w pewnym momencie Bóg powołał Jana Pawła II do tego, aby jego dalsze życie przyjęło kształt cierpienia. Cały świat mógł widzieć i zdumiewać się, z jak wielkim odda-niem i wiernością Ojciec Święty przyjmował tę wolę Najwyższego. Przejmującym tego po-twierdzeniem było wydarzenie z końca lutego 2005 roku. Wtedy to w Poliklinice Gemelli przeprowadzono mu zabieg tracheotomii, który polegał na rozcięciu tchawicy i umieszczeniu w niej rurki, umożliwiającej dopływ powietrza do płuc. Gdy Papież wybudził się z narkozy, zrozumiał, co naprawdę się z nim stało – że na skutek zabiegu nie mógł już mówić. Na migi poprosił więc o kartkę papieru i długopis. Napisał: „Co wyście mi zrobili? Ale… Totus Tuus”. Po latach arcybiskup Mieczysław Mokrzycki tak oto wspominał to wydarzenie: „Na początku pomyślałem, że Ojciec Święty ma do nas żal. Że obiecywaliśmy mu, że będzie mówił. A on teraz nie może mówić. Było mi bardzo przykro. Ale popatrzyłem na ten napis raz jeszcze i dopiero go zrozumiałem. «Totus Tuus» wszystko mi wyjaśniło. Ojciec Święty, jak zawsze, ufał Panu Bogu. I oddawał Mu się cały”.
Życiodajnym źródłem, które biło z osoby św. Jana Pawła II, było jego umiłowanie krzyża. To dlatego w Wielki Piątek 2005 roku, na osiem dni przed śmiercią, żarliwie wtulał się w krucyfiks, gdy w swej papieskiej kaplicy duchowo jednoczył się z Drogą Krzyżową, tradycyjnie odprawianą przy rzymskim Koloseum. Tę scenę utrwalił Arturo Mari, osobisty fotograf Papieża. Kilka lat później wyznawał, że spośród setek tysięcy zdjęć, jakie zrobił podczas jego pontyfikatu, właśnie to najbardziej oddaje jego niezwykłą osobowość. „To jest prawdziwy Jan Paweł II” – stwierdził krótko.
Późnym wieczorem 2 kwietnia 2005 roku modlący się na Placu św. Piotra wierni – a było ich, jak się oblicza, ponad sto tysięcy – w pewnym momencie ujrzeli nagle rozświetlone okna pokoju Papieża. Cóż miało znaczyć to światło? Kilkanaście minut później arcybiskup Leonardo Sandri, substytut Stolicy Apostolskiej, zwrócił się do zgromadzonych z następującym orędziem: „Najdrożsi Bracia i Siostry, o godzinie 21.37 nasz najukochańszy Ojciec Święty Jan Paweł II powrócił do domu Ojca”.
Jakże wymownym jest wydarzenie dzisiejszego wieczoru: oto dokładnie osiemnaście lat od tamtego dnia poświęciliśmy krzyż, który znajdzie się na wieżyczce budowanego w Krakowie na Ruczaju kościoła pw. św. Jana Pawła II. Odtąd będzie on mówił wszystkim, którzy na niego spojrzą, że właśnie Chrystusowy krzyż był owym życiodajnym źródłem, które biło z postaci Papieża-Polaka. Będzie też wzywał wszystkich, aby się na to źródło ciągle otwierali i właśnie z niego czerpali siłę dla swego wędrowania w wierze, nadziei i miłości do domu Ojca bogatego w miłosierdzie.
O Odkupieniu, które w św. Janie Pawle II Wielkim znalazło swój szczególny kształt, mówił Chrystus w Ewangelii św. Jana: „Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Dlatego też, nawiązując do tych słów, pełni wdzięczności wyznajemy dzisiejszego wieczoru: Tak Bóg umiłował polską ziemię, że z niej i dla niej dał nam syna, aby każdy, kto będzie słuchał jego nauczania i go naśladował, nie zginął w odmętach współczesnego świata, ale zdążając drogami głoszonej przez niego prawdy o Chrystusie, Odkupicielu człowieka, miał życie wieczne.