Kiedy uprawiamy praktyki magiczne czy zabobonne, tak naprawdę odwracamy się od Pana Boga, licząc na to, że są jakieś siły, które poza Nim mogą zrobić to lepiej niż On sam. Jest to grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu – mówi o. dr Marek Kotyński CSsR.
Każdy z nas zna osoby, które praktykują różne zabobonne działania. Można ich wymienić bardzo dużo: niewitanie się przez próg, odpukiwanie w niemalowane, czerwona wstążeczka przy dziecku, nieprzechodzenie pod słupem, czarny kot przynoszący pecha itp. Może się to wydawać nieszkodliwe, a nawet zabawne, ale tak naprawdę to poważna sprawa.
Jak podkreśla o. dr Marek Kotyński CSsR z Akademii Teologii Katolickiej w rozmowie z Salve NET, takie zachowania są dla chrześcijanina niewłaściwe, bo wiążą się z czymś więcej niż tylko ze zwyczajem.
„Często są to po prostu bezmyślności, ale mogą one być niebezpieczne. Kiedy to pielęgnujemy, uprawiamy, poddajemy się temu, to nawet nie wiemy, że tak naprawdę odwracamy się od Pana Boga, licząc na to, że są jakieś siły, które poza Nim mogą zrobić lepiej niż On sam. Jest to grzech przeciwko pierwszemu przykazaniu. Jeżeli jest świadomy i poważny, może być ciężki. Nawet jeżeli ktoś nie przywiązuje do tego większej wagi, nie przywiązuje się do tego, może w ten sposób otworzyć się na działanie szatana. Nie oznacza to, że szatan nas od razu opęta, ale od tego się zaczyna” – mówi.
Zestawia zabobony z korzystaniem z dewocjonaliów i wyjaśnia różnicę.
„Zobaczmy, że kiedy używamy różańca czy innych dewocjonaliów, chcemy je najpierw poświęcić, czyli wyłączyć z codziennego działania, żeby to nie był zwykły przedmiot, tylko żeby był to przedmiot, który pomaga nam otwierać się na Pana Boga. My za pomocą różańca czy medalika otwieramy się, chcemy, żeby przypominały i nam, i innym o Panu Bogu i otwierały nas na Jego działanie. Otwieramy się umysłowo, w swoim wnętrzu na działanie Pana Boga. Od tego mamy sakramentalia, czyli wszystkie obrzędy, które spełniamy w wierze. Np. dla chrześcijanina, kiedy się modli na różańcu, nie jest ważne to, żeby odmówić różaniec, bo różaniec można odmawiać też w sposób magiczny, w tym sensie, że samo odmówienie różańca, wytrajkotanie tych treści przyniesie nam jakąś korzyść. Załatwiamy sobie coś z bliżej nieokreślonym Bogiem. Jeżeli ktoś tak robi, jest to magiczne traktowanie. U chrześcijan specyficzne jest to, że my się otwieramy na Boga, czyli wewnętrznie, na zasadzie osobowej relacji, chcemy wejść w kontakt z Panem Bogiem, a przebieranie perełek różańca ma nam w tym pomagać. Istotą jest właśnie otwarcie się”.
Korzystanie np. z amuletów czy innych magicznych przedmiotów również człowieka otwiera wewnętrznie, ale nie na Pana Boga.
„Jeżeli wierzę w jakieś amulety, że zjednają mi jakieś siły, które mi pomogą, to mogę się otworzyć również na działanie szatana. Bo szatan nie od razu nas opanowuje w różnych kwestiach. Wiara w amulety we wróżki itp. sprawia, że otwieramy się osobowo przez zewnętrzne znaki. Wtedy szatan może zyskać dostęp do człowieka”.
Jak tłumaczy, Pana Boga można traktować jak wróżkę, która za odpowiednią zapłatę ma nam dać to, co chcemy.
„Kiedy wierzymy w Boga, to nie na takiej zasadzie, że jak ja się otworzę na Boga, to Pan Bóg mi coś załatwi, a potem ja jestem wolny i On jest wolny. To jest nie tylko niestosowne, ale wręcz grzeszne, bo Boga traktujemy magicznie. W chrześcijaństwie nie chodzi o to, żeby się pomodlić i sobie załatwić np. uzdrowienie teściowej, tylko chodzi o to, że ja, pozostając w więzi z Bogiem, którą pogłębiam, bo chcę z nim zostać na wieczność, sprawiam, że moja rzeczywistość się zmienia, poprawia. Przede wszystkim łaska Boża, czyli działanie Boga we mnie, zaczyna odnosić skutki. Ale to nie znaczy, że jak się pomodliłem, to Pan Bóg załatwi uzdrowienie teściowej” – opowiada.
Zwraca uwagę, że wiara nie jest instrumentalna, ale jest żywą osobową relacją.
„Pan Bóg od nas niczego nie chce, nie chce nawet naszych modlitw. On chce nas. Jeżeli modlitwa służy temu, żebym oddał się Bogu, to bardzo dobrze. Wtedy jest to prawdziwa modlitwa. Żebym zaufał Panu Bogu i oddał mu swoje życie, nawet kiedy czegoś nie rozumiem. Trzeba pamiętać, że jak rozmawiamy z Panem Bogiem i używamy dewocjonaliów, które oddajemy do kultu, to wierzymy w Boga i siła tego nie jest z krzyżyka, on pozostaje nadal metalem, tylko jest poświęcony. I przez ten znak, bo człowiek także przez znaki zwraca się do Boga, otwieramy się na Boga wewnętrznie”.
Zaznacza, że mieszanie wiary w Boga i zabobonów jest niebezpieczne także dlatego, że prowadzi do sprowadzania chrześcijaństwa do kolejnej magicznej praktyki: odmówię modlitwę i dostanę, co chcę.
Dodał także, że stosowanie praktyk magicznych nie pozostaje bez znaczenia dla otoczenia danego człowieka i może wpływać na jego bliskich.
„Każdy grzech ma wymiar społeczny. Nigdy nie jest tak, że jak jestem grzesznikiem, to jest tylko moja prywatna sprawa i nie ma związku z moją rodziną, z moimi dziećmi czy z kimkolwiek. Absolutnie ma” – mówi o. Kotyński.
Podkreśla, że rzeczywistość duchowa istnieje i szatan istnieje. Chce on zaszkodzić Panu Bogu, a więc tym samym ludziom, których Bóg kocha.
„Szatan istnieje. Mówimy w chrześcijaństwie o tym, że on istnieje i jest bytem, nierównym Panu Bogu, ale chcącym Panu Bogu przeszkodzić. Ponieważ nie może Jemu zagrozić, to może zagrozić tylko stworzeniom, jakimi jesteśmy my i na nas oddziałuje. Szatan działa aktywnie, dlatego nie można się poddawać i mieszać tego wszystkiego, wiary z zabobonami, bo sprowadzamy chrześcijaństwo do tego samego magicznego poziomu. W takiej sytuacji to ja jestem panem i Pana Boga tylko używam. On ma moce, które są mi potrzebne, więc coś daję, żeby coś dostać. Ale to tak nie działa. Na tym polega różnica, że Pan Bóg sam nam daje i w dodatku nie daje nam tego, co my chcemy, ale chodzi o to, żebyśmy my swoje życie Panu Bogu oddali”.
Projekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.