„Polityka w dzisiejszej Polsce (i w ogóle życie społeczne) idzie obok głoszonej przez Kościół nauki o miłości społecznej” – mówi kard. Kazimierz Nycz.
W rozmowie z Tomaszem Królakiem z KAI kard. Kazimierz Nycz przyznaje, że podziały społeczne w Polsce są głębokie i nie jest to kwestia jedynie kampanii wyborczej. „To narastało przez całe lata. A kto nas poskleja? Odpowiedzialność za to powinni wziąć na siebie głównie ci, którzy nas rozkleili i poróżnili. Niech do tego na pierwszym miejscu zabiorą się politycy, a potem ludzie kultury, nauki a więc, w pewnym sensie, przywódcy tego społeczeństwa. Oczywiście Kościół też w ten proces powinien się włączyć. Wszyscy muszą przy tym założyć, że to jest praca na dziesiątki lat” – mówi kard. Nycz. Rola Kościoła w tym procesie, jak podkreśla, nie powinna ograniczać się do wydawania dokumentów.
Metropolita warszawski zaznacza też, że „kogoś, kto naprawdę jest chrześcijaninem i idzie do polityki, nauczanie społeczne Kościoła powinno zainspirować głębiej”.
„Z całą pewnością inspiracja ewangeliczna, która jest dla chrześcijanina czymś podstawowym, pozostaje w wielu dziedzinach życia obecna o wiele za słabo. Nie dotyczy to tylko polityki, tutaj widzimy to najostrzej. Polityka w dzisiejszej Polsce (i w ogóle życie społeczne) idzie obok głoszonej przez Kościół nauki o miłości społecznej” – mówi.
„Nigdy nie będziemy doskonali, to prawda. Ale w tej dziedzinie powinniśmy bardziej wziąć się w garść i pozbierać. I dawać świadectwo temu, że jesteśmy chrześcijanami; że jesteśmy narodem, który przyznaje się do chrześcijaństwa a kiedyś wydał papieża, na którego całe lata się powoływał i wciąż powołuje. Tak, powinniśmy to bardziej pokazywać w naszym życiu” – tłumaczy kard. Nycz.
Jak zmieni się sytuacja Kościoła w Polsce po wyborach? Mówiąc o konieczności oddzielenia prywatnych poglądów politycznych i społecznych od sprawowanej funkcji czy wykonywanego zawodu, kard. Nycz przyznaje: „Bardzo bym chciał, żeby te miesiące kampanii oraz wybory pomogły Kościołowi w Polsce w znalezieniu optymalnego - bo idealnego nigdy nie będzie – miejsca w życiu społecznym. A także, by pomogły mu odnaleźć twórczy, inspirujący sposób głoszenia nauki Kościoła na tematy społeczne”.
Dodaje, że na zmiany rządów warto patrzeć w szerszej perspektywie. „Patrzę na to w wymiarze dłuższym. W ciągu tych trzydziestu paru lat, które minęły od czasu odzyskania wolności mieliśmy tyle rządów, parlamentów, wyborów… Popatrzmy pozytywnie: ile dobrego stało się w naszym kraju, ile zmieniło się na lepsze. Dostrzegają to zwłaszcza ludzie, którzy przyjeżdżają do Polski po dłuższej nieobecności” – mówi.
„Także po tych wyborach nic radykalnie się nie zmieni: ani w kwestii odpowiedzialności za państwo, ani w relacji do Kościoła jako takiego. Życie będzie się toczyło dalej, choć na pewno trochę inaczej. Niewątpliwie natomiast nadeszła sytuacja, żeby pewne rzeczy uporządkować. Także te, o które pan pyta czyli relacje Kościół-państwo” – mówi, odpowiadając T. Królakowi.
Przyznaje, że sytuacja na pewno będzie nowa. „Nie chcę tego komentować w aspekcie szczegółowych wyników, tym bardziej, że koalicje będą się tworzyć pewnie ze dwa miesiące. Z pewnością jakaś inna sytuacja z tego się urodzi, ale nie na tyle diametralnie inna, żeby Kościół mógł powiedzieć, że teraz będzie albo tragedia albo nie wiadomo co. Róbmy to, co do nas należy” – podkreśla.
Pytany o liberalizację prawa aborcyjnego, kwestionowanie obecności religii w szkole oraz inne możliwe zmiany prawa, kard. Nycz mówi: „Jeżeli spojrzeć na sprawę w perspektywie ogólniejszej, a więc pewnego zderzenia świata wartości, to na pewno jakieś zmiany czy dyskusje nad nimi mogą nastąpić. Natomiast jeżeli chodzi o sprawy bardziej szczegółowe, na przykład dotyczące ludzkiego życia, to Kościół (także ja osobiście) nie będzie wchodził w zakres polityki czyli stanowionego prawa. Będzie natomiast głosił naukę o tym, jak jest traktowane życie ludzkie od samego początku do naturalnej śmierci”.
„Niedawno w Warszawie odbyła się konferencja z okazji 45. rocznicy wyboru kard. Wojtyły na papieża. Mówiono o humanizmie w nauczaniu Jana Pawła II. Wybitni uczeni z różnych krajów wskazywali, że jeżeli ten, jak określono, dekadencki świat nie wróci do fundamentów, o których przez prawie 27 lat mówił Jan Paweł II, to będzie miał jeszcze większe kłopoty” - podkreśla.
„Myślę, że w dalszym ciągu odczuwać będziemy zderzenie, jakie w tej dziedzinie występuje między fundamentalnymi wartościami, ale sądzę, że nasze społeczeństwo stać na to, żeby odbyć poważną debatę na temat ważności nauczania religii jako przedmiotu szkolnego, bo jest on w całej Europie! Wszyscy bowiem wychodzą z założenia, że dla zrozumienia świata i chrześcijańskiej Europy taka lekcja jest konieczna” - dodaje.
„Nie wierzę w to, że jakikolwiek przyszły rząd tak łatwo i szybko zdecyduje, żeby Kościół zamknąć do getta i salek parafialnych. To już było za komuny i myślę, że nam to wystarczy. Natomiast obecność lekcji religii – tak jak ma to miejsce we Włoszech czy Niemczech – lekcji bardziej o religii niż religii jako takiej, jest według mnie czymś wręcz koniecznym. Jeśli chodzi o aborcję, to Kościół nie przestanie głosić nauki o ludzkim życiu, o godności życia ludzkiego, godności dziecka poczętego. Będzie więc przestrzegał przed tym wszystkim, co prowadzi do instrumentalnego traktowania życia – czy to u jego początku czy też u kresu” – zapewnia kardynał.
Przypomina też, że „pomiędzy tym, co mówi się w kampanii wyborczej – zarówno w kwestiach ideowych jak gospodarczych czy innych – a tym, co się potem uda zrealizować, gdy dojdzie się do władzy i widzi realia, którym trzeba sprostać wypełniając przy tym prawo – różnica jest bardzo duża”.
Podkreśla też, że w kwestii aborcji prawo to nie wszystko – zawsze pozostaje sumienie człowieka: sumienie matki, sumienie ojca, który ją wspomaga. „Nikt nikomu żadnym prawem czy dekretem nie może nakazać aborcji i pozbawienia dziecka życia” – zaznacza.
Nowy kontekst społeczny może też sprzyjać sile świadectwa. „Myślę, że Kościołowi nie zawsze jest najlepiej wtedy, kiedy jest mu za dobrze. Kościół zawsze jest posłany – przypomina nam o tym Franciszek mówiąc o ewangelizacji, a teraz podkreśla się to na Synodzie. Kościół jest przede wszystkim do ewangelizacji, do głoszenia Ewangelii, pomimo iż bywa «znakiem sprzeciwu»: kiedyś w obliczu komunizmu, a teraz – laickiego świata. Wiemy jednak doskonale, że tam gdzie chodzi o wierność Ewangelii zawsze było męczeństwo, czyli świadectwo” – mówi kard. Nycz.
Pytany o kontynuację inicjatywy Benedykta XVI zwanej „Dziedzińcem pogan” dodaje, że marzy o Kościele, „który umie i chce z ludźmi rozmawiać. Jest świadomy do kogo idzie i z kim rozmawia, ale czyni to a przy tym potrafi zrozumieć argumenty drugiej strony”.
„Myślę, że ludzie takiego dialogu potrzebują. Z perspektywy Kościoła byłby to rodzaj preewangelizacji, patrząc zaś od strony świeckiej Kościół mógłby wypełnić pracę owego sklejania. Bardzo dziś tego potrzeba” – przekonuje.