Czego szukamy w życiu? Do czego dążymy? Dlaczego szczęście, którego pragniemy, wydaje się być tak nieuchwytne? Według o. Maksymiliana Kolbego powód jest jeden. A drogą do szczęścia z pewnością nie jest bicie kolejnych rekordów i gromadzenie osiągnięć.
Człowiek jest istotą, która nigdy nie umie sobie powiedzieć „dość”. Ciągle chcemy więcej, nie zadowalają nas wcześniejsze osiągnięcia. Bijemy kolejne rekordy – w sporcie, w wydajności pracy, we wskaźnikach ekonomicznych. Gromadzimy coraz więcej rzeczy, jeździmy coraz szybszymi i bezpieczniejszymi samochodami, zwiedzamy kolejne kraje, oglądamy film za filmem, próbujemy ciągle nowych smaków i przepisów. A jednak w tym wszystkim ciągle nie znajdujemy szczęścia, za którym tak tęsknimy. Wielu z nas zmaga się z depresją, poczuciem samotności i życiowego niespełnienia. Nasze relacje z innymi tak często są płytkie. Prześlizgujemy się po powierzchni życia...
Czy tak być musi? Skąd bierze się to ciągłe dążenie do szczęścia, które nie daje się zaspokoić? Czy jest to jakieś przekleństwo naszej ludzkiej doli? A może przeciwnie – błogosławieństwo?
W jednym ze swych ostatnich pism, powstałych już w czasie wojny, po powrocie do Niepokalanowa z pierwszego aresztowania w obozie jenieckim, św. Maksymilian zadaje sobie te istotne pytania egzystencjalne:
Człowiek pragnie być wielkim, mądrym, bogatym, sławnym, szczęśliwym (kochającym i kochanym). Ale żadne szczęście tej ziemi go nie nasyca. Pragnie więcej, coraz więcej.
Kiedyż się wreszcie nasyci? Chociażby i największe szczęście go spotkało, to jeżeli tylko dostrzeże w nim jakąkolwiek granicę, sięga pragnieniem poza nią i mówi: O gdyby i ta granica umknęła gdzieś w nieskończoność...
Jakiegoż więc szczęścia pragnie? Szczęścia bez granic, bez żadnych granic i w intensywności, i wielkości, i w trwaniu, i w czymkolwiek.
Wielkość, uznanie przez innych, sława, doświadczanie miłości i dawanie miłości innym. Czy jest w tym coś złego? Z pewnością nie! Jak zauważa o. Kolbe, te pragnienia są częścią naszej natury, danej nam przez naszego Stwórcę. Nazywa je „prawem akcji i reakcji równej i przeciwnej”. To prawo oznacza, że cokolwiek wyszło z Jego ręki – pragnie do Niego powrócić. „Stworzenie, które wyszło z ręki Wszechmocnego, powraca do Niego i nie spocznie aż w Nim, aż się stanie Nim”. To echo słów św. Augustyna z jego „Wyznań” – „niespokojne jest ludzkie serce, dopóki nie spocznie w Tobie”. Ale Maksymilian pisze śmielej, dodając myśl o dążeniu człowieka do całkowitego zjednoczenia z Bogiem.
Jeśli więc szukamy przyczyny naszego ciągłego niezaspokojenia, możemy ją odnaleźć w prawdzie o tym, kim jestem jako człowiek: najdoskonalszym stworzeniem Boga, uczynionym na Jego obraz i podobieństwo. Na Jego obraz – to znaczy, na obraz Boga, który jest nieskończony, niewyczerpany i nieogarniony. Jeśli taka jest właśnie nasza natura, nic dziwnego, że żadna rzecz skończona nie może nas zaspokoić.
Skoro tak, to trudno nie zadać sobie kolejnego pytania: czy ta tęsknota za nieskończonością musi zostać niezaspokojona? Czy człowiek może w jakikolwiek sposób pokonać egzystencjalną przepaść dzielącą go od nieskończoności?
I tu pojawia się prawdziwa, Boża odpowiedź na to najważniejsze pytanie. Nie jest to odpowiedź teoretyczna – bo cóżby nam dała taka odpowiedź? Bożą odpowiedzią jest On sam:
„I zstępuje Bóg na ziemię, staje się człowiekiem; sam Bóg-Człowiek, Chrystus Jezus, świeci przykładem życia i naucza słowem (...) By dusze miłością do siebie pociągnąć i przemienić w siebie, okazał Chrystus Pan swą bezgraniczną miłość, swe Serce płonące miłością dusz, które kazało Mu wstąpić na krzyż, pozostać z nami w Eucharystii i wstępować do naszych dusz, i dać nam w testamencie swą własną Matkę za matkę”.
Innymi słowy, nikt z nas nie może osiągnąć szczęścia i spełnienia naszych najgłębszych pragnień własnymi siłami. To, co możemy zrobić, czego możemy dokonać, będzie zawsze skończone. I gdy już to osiągniemy, będziemy ciągle czuć niedosyt. Ale nie jesteśmy zdani wyłącznie na własne, naturalne siły. Tym, co pozwala nam przekroczyć granicę nieskończoności, jest miłość. Jest to miłość wcielona, dana nam w Jezusie, która pociąga nas wyżej – aż do zjednoczenia z Tym, którego pragnie nasze serce.
Maksymilian jednak nie byłby sobą, gdyby zakończył rozważania w tym miejscu. Jego głęboko maryjna duchowość każe mu zwrócić wzrok na Niepokalaną, jako najdoskonalszy wzór człowieka, który w pełni przyjął tę nieskończoną Bożą miłość.
„Gdy czas przyjścia Chrystusa się wypełnił, stwarza Bóg w Trójcy Świętej Jedyny dla siebie wyłącznie Dziewicę Niepokalaną, łaską Ją napełnia i w Niej zamieszkuje («Pan z Tobą»). I ta Najświętsza Dziewica tak pokorą swoją zachwyca Jego serce, że Bóg Ojciec daje Jej swego Jednorodzonego Syna za syna, Bóg Syn zstępuje do Jej dziewiczego łona, a Bóg Duch Święty kształtuje w nim ciało przenajświętsze Boga-Człowieka. I Słowo stało się ciałem jako owoc miłości Boga i Niepokalanej”.
To, co szczególnie uderza w tych słowach to „pokora, która zachwyca serce Boga”. Być może sądzimy, że tym, co zbliży nas do Boga, będą jakieś duchowe osiągnięcia. Sądzimy, że życie duchowe jest jak sport wyczynowy – najważniejsze są wyniki, bicie kolejnych rekordów. Słyszymy, że święty Ojciec Pio odmawiał codziennie 15 różańców? To ja odmówię 16! Kierownik duchowy zaleca mi pół godziny rozważania Biblii dziennie? To ja będę rozważał godzinę! Czy w ten sposób rzeczywiście szybciej osiągnę świętość, czy w ten sposób będę bliżej Boga? Niestety nie. Tym, co otwiera nas na Bożą łaskę i przemienia nas od wewnątrz, nie są rekordy pobożności, ale pokora. To właśnie nasza pokora „zachwyca serce Boga” i otwiera nasze własne serce na Niego! Jeśli chcemy zbliżyć się do Boga, pracujmy przede wszystkim nad swą cnotą pokory, a nie próbujmy „zaimponować” Mu naszymi duchowymi osiągnięciami!
Jak więc odnaleźć życiowe szczęście? Według Maksymiliana – odpowiedź może być tylko jedna: naśladować Maryję w jej doskonałej pokorze. To pokora otwiera nas na Bożą łaskę, na Bożą miłość – i to ta miłość pozwala nam przekroczyć granicę nieskończoności.
* * *
Jako postscriptum, jeszcze jedna myśl św. Maksymiliana, która pozwala właściwie zrozumieć prawdę o Maryi jako pośredniczce wszelkich łask:
„Żadne słowo nie stanie się ciałem, żadna doskonałość, cnota się nie wcieli, nie urzeczywistni w nikim, jak przez miłość Boga ku Niepokalanej. Jak Jej stał się Chrystus - źródło łask, tak do Niej też należy łask rozdawnictwo”.
Chrystus – źródłem wszelkich łask. Maryja Niepokalana – tą, dzięki której łaski urzeczywistniają się w nas, stają się życiowym konkretem. Taki jest sens maryjnego pośrednictwa. „Niech się Słowo Boże stanie Ciałem w każdym z was” – mówią słowa pieśni autorstwa ks. Stanisława Szmidta, znakomicie wpisując się w maryjną duchowość o. Kolbego.
Usłysz Bożej Matki głos,
Która wzywa dzisiaj nas.
Chce u Syna znów wyprosić
Cud przemiany serc.
Uczyńcie, co wam mówi Syn,
Przyobleczcie wiarę w czyn.
Niech się Słowo Boże stanie
Ciałem w każdym z was.
Serce ludzkie dręczy głód,
Ciągle szuka, gdzie jest Bóg?
Naucz, Matko, jak powtórzyć
Betlejemską noc.
Bóg ukochał w Synu świat,
Chce zamieszkać w każdym z nas.
Naucz, Matko, jak zbudować
Bogu w sercu dom.
Materiał powstał w ramach projektu „Polska energia zmienia świat” dzięki wsparciu Partnerów: Fundacji PGE, Fundacji PZU, dofinansowaniu ze środków Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego w ramach Funduszu Narodowego; Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego i Funduszu Patriotycznego oraz Sponsorów ENEA S.A. , KGHM Polska Miedź. Mecenasem Projektu jest Tauron Wytwarzanie S.A. Partnerem medialnym jest telewizja EWTN.