Czy sukces amerykańskiej inicjatywy „40 Dni dla Życia” uda się powtórzyć?

„Pokazywanie abortowanych dzieci nie może być jedynym głosem pro-life w Polsce. W przestrzeni publicznej brakuje języka empatii i zrozumienia” – zauważa w rozmowie z Opoką Eliasz Grubiński, koordynaror inicjatywy „40 Dni dla Życia”, która 27 września startuje oficjalnie w Polsce.

Agata Ślusarczyk: Zapoczątkowana w USA kampania „40 Days for Life” rusza oficjalnie w Polsce pod nazwą „40 Dni dla Życia”. Na czym polega ta inicjatywa?

Eliasz Grubiński: „40 Days for Life” to zainicjowana w 2004 r. w Stanach Zjednoczonych,  a koordynowana na całym świecie 40-dniowa kampania, której celem jest modlitwa, post i pokojowe czuwanie przed placówkami aborcyjnymi. W Polsce kampania wystartuje 27 września i potrwa do 5 listopada. Przez 40 dni będziemy spotykać się w godz. 18-20 na dwugodzinnym czuwaniu modlitewnym przy pomniku Mikołaja Kopernika, przy Krakowskim Przedmieściu. Link do zapisów znajduje się na naszej stronie internetowej: www.40dnidlazycia.org. Można także dołączyć do nas spontanicznie, bez deklaracji stałej obecności. Modlitwa będzie odbywać się w ciszy. Nie będziemy mieć z sobą banerów antyaborcyjnych, ani krzyczeć antyaborcyjnych haseł. Naszym celem jest przede wszystkim otoczyć modlitwą zagrożone aborcją dzieci, matki i ich otoczenie, a także wyjść do nich z ofertą pomocy.

Jak zrodził się pomysł, by inicjatywę publicznej modlitwy zaczepić na polski grunt? 
 

- Jesteśmy grupą przyjaciół, która poznała się półtora roku temu podczas Mszy św. dziękczynnej w rocznicę uchylenia orzeczenia Roe v. Wade przez Sąd Najwyższy w USA.  Szybko okazało się, że łączy nas chęć działania pro-life, ale jak do tej pory nie znaleźliśmy odpowiedniej dla siebie organizacji. Brakowało nam inicjatyw, które nie epatują językiem strachu, ale posługują się językiem miłości. Poszukiwaliśmy nowej jakości w działaniach pro-life. Nasze poszukiwania zbiegły się z organizowaną przez „40 Days for Life International” konferencją w Krakowie, która miała na celu zapoczątkowanie ruchu w Polsce. Przeszliśmy szkolenie i dostaliśmy zielone światło na działanie. Inicjatywa oficjalnie startuje w Polsce, choć były już wcześniejsze próby zaszczepienia jej na rodzimy gruncie.

W USA modlitewna kampania odniosła ogromny sukces. Według danych organizatorów od 2007 r. udało się ocalić 23 525 dzieci, doprowadzić do zamknięcia 145 klinik aborcyjnych i nawrócenia 251 aborterów. Jak zamierza Pan czerpać z amerykańskiego doświadczenia?

- Jeśli chodzi o obronę życia w Polsce, mam wrażenie, że akcent zbyt mocno przesunięty jest w stronę „konfrontacji”. Pokazuje się zdjęcia abortowanych dzieci, mówi o „zabójstwie”, „morderstwie”, straszy skutkami aborcji. Mówienie prawdy o aborcji jest oczywiście bardzo potrzebne, ale pokazywanie zakrwawionych płodów nie może być jedynym głosem pro-life. W moim odczuciu za mało jest języka empatii, bez oceniania, stygmatyzacji. Chodzi o wprowadzenie nowej jakości, przede wszystkim jeśli chodzi o język. Chcemy wyjść do kobiet z pozytywnym przekazem i chęcią pomocy. Na przykład w Ameryce Południowej czy USA podczas kampanii „40 Days for Life” obecne są mamy, które zdecydowały się urodzić, pokazywane są zdjęcia narodzonych dzieci. Pracownicy klinik aborcyjnych – jak na przykład Abby Jonson, której historia stała się kanwą do nakręcenia głośnego filmu „Nieplanowane”  – stają się ambasadorami kampanii. Praktyka amerykańskich proliferów pokazała, że empatyczny sposób komunikacji może mieć wpływ na decyzję kobiety o urodzeniu dziecka. To są bardzo wrażliwe kwestie, dlatego zdecydowaliśmy się zmienić hasło amerykańskiej edycji „Modlitwa o zakończenie aborcji” na „Z miłości do życia”. Mam nadzieję, że nasza obecność spowoduje, że kobiety poczują się kochane i akceptowane, a to z kolei przełoży się na ich akceptację i miłość względem ich dziecka. Nie chcemy wdawać się w dyskusje światopoglądowe, ani nikogo przekonywać. Naszym zadaniem jest modlić się i zaoferować pomoc. Nie posiadamy jeszcze własnych struktur pomocowych, ale budujemy współpracę z organizacjami, które na co dzień zajmują się taką pomocą m.in. Fundacją Małych Stópek.

Ruchu „40 Days for Life” zakłada modlitwę przy klinikach aborcyjnych. Czy rozważał Pan pomysł, by modlić się przy szpitalach, w których powszechnie wiadomo, że dokonywana jest aborcja?

- W USA i innych krajach modlitwy faktycznie odbywają się pod klinikami aborcyjnymi. Modlitwą otaczane są nie tylko kobiety i dzieci, ale także pracownicy tych placówek i ich rodziny. Pomimo że Polsce nie ma ośrodków aborcyjnych, a prawo najlepiej chroni ludzkie życie w Europie, dostrzegamy głęboką potrzebę zorganizowania kampanii „40 Days for Life”. W społeczeństwie rośnie poparcie dla aborcji, rośnie także liczba samych aborcji. Zdecydowana większość aborcji dokonywanych jest nie w szpitalach – ale w domowym zaciszu lub za granicą. Dlatego uznaliśmy, że największe szanse na dotarcie do kobiet i całego społeczeństwa ma modlitwa w dobrze skomunikowanym miejscu. Nie wykluczam jednak, że kolejne edycje odbędą się np. pod szpitalem Bielańskim, czy w Oleśnicy, gdzie dokonuje się najwięcej aborcji. W Polsce nie ma klinik aborcyjnych, ale jeżeli prawo aborcyjne zostanie zliberalizowane, nie mam wątpliwości, że szybko się u nas pojawią. Chcemy być na to przygotowani.  Pierwsza edycja będzie edycją pilotażową, chcemy przede wszystkim zbudować wizerunek ruchu, pozyskać społeczne zaufanie, a także ambasadorów kampanii. W promocje wydarzenia włączyli się już m.in.: Grzegorz Górny, Tomasz i Aleksandra Kawiorscy oraz Bawer Aaondo-Akaa.

 

 

Godło i barwy RPProjekt finansowany ze środków Kancelarii Prezesa Rady Ministrów w ramach konkursu Polonia i Polacy za Granicą 2023. Publikacja wyraża jedynie poglądy autora/ów i nie może być utożsamiana z oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezesa Rady Ministrów.

« 1 »

reklama

reklama

reklama

reklama